Cisza, część IV - Nera
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Cisza, część IV
A A A

- Przegraliśmy. - Siegfried powoli powiedział. Pomimo, że mury nadal istniały, ludzie mieli dość. W przekrwionych oczach czaił się zwierzęcy lęk, paniczny strach stworzeń, które nie mogą wyrwać się z okrążenia. Niebezpieczeństwo przyszło z wewnątrz. Niewiele osób zostało przy zmysłach. On, Wieszcz, paru żołnierzy i ja. Zawodzący śpiew zza murów wdzierał się w tkanki, a zapach jadła szarpał wygłodniałymi trzewiami.
- Nie zostało wiele do zrobienia – kontynuował monotonnym głosem – Musimy zamknąć Bramę. - zapadła głucha cisza. Nie wiedziałem że tu jest Brama, przejście do innych dziedzin, ucieczka i ..? Możliwości powrotu do życia. Dostrzegli moje zdziwienie. - Zamkniesz Bramę, Sokole. - wyrzekł Wieszcz. Miał podkrążone oczy, w cieniu komnaty jego źrenice błyszczały jasnym błękitem. Nikt mu się nie sprzeciwi, nie jemu. Widzącemu. Podniosłem się z krzesła, wytrzymując jego spojrzenie. Nikt nie obiecywał, że przeżyje i moja ofiara coś zmieni. Miałem to zrobić, może to było celem mojej podróży?

Siegfried zaprowadził mnie do umierającego króla. Zakażenie pożerało prawe ramię, gorączka niszczyła wspomnienia. Złapałem jego pół przytomne spojrzenie, wykrztusił z trudem – Musisz. Bramę. - nabierał sił na kolejne słowa – Musisz. - powtórzył, przyklęknąłem przy jego posłaniu. Niegdyś władca ludzi, dumny i silny. Dzisiaj przypominał ten świat. Złamany, umierający i tak bardzo cierpiący. Świadomość siebie pozostała, jak jasny płomień w ciemnościach nocy. Położył na moim ramieniu lewą dłoń, uścisnął zawierając w tym jednym geście więcej niż słowa. Cisza, w której wszystko nabierało znaczenia.

Podniosłem się powoli. Siegfried stał przy drzwiach, wyszliśmy milcząc. Kierował się do zbrojowni, podał mi sakwę. Materiały burzące, lont. Odetchnąłem głęboko. Po co mieliśmy cokolwiek mówić? O powodzeniu, nadziei? Jednak nim wyszliśmy, zatrzymał się podając mi miecz. - Król, chciał abyś go dostał. - wziąłem, wyciągając ostrze. Zaśpiewało stalą najwyższej jakości. Zmiarkowałem cios, jakość ostrza Przedczasu. Z dawnych dziejów, ze starszej krwi. Miało zginąć ze mną.

Wróciliśmy do sali. Wieszcz, podszedł do mnie. Podał mi rękę – Zwyciężysz, Sokole. - w jego jasno błękitnych oczach tańczył uśmiech. Wiedział, to co miało się stać. Pozostali, podchodzili kolejno. Słowa, były zbyteczne, przecież wszystko zostało powiedziane.

Reszta załogi traciła zmysły. Nie mogliśmy wyjść na zewnątrz.

Siegfried czekała na mnie. Zaprowadził mnie do piwnic. Wyciągając zza pancerza klucze, które mi wręczył.
- Droga Cię zaprowadzi. - powiedział cicho, - Czyli tyle śmierci dla Bramy? - spojrzał na mnie smutno, - To koniec. Za tymi drzwiami jest koniec naszego świata. Bywaj, Sokole. - odszedł korytarzem, rozświetlonym migotliwym światłem pochodni.

***
Katapulty miotały ciężkimi głazami, z których większość trafiała w górny zamek. W piwnicach czułem siłę tych wstrząsów, po każdym uderzeniu tynk osypywał mi się na głowę. Ziemia drżała, a strach czaił się w ciemnych zakamarkach umysłu. Miałem zamknąć Bramę. Mury drżały na podwalinach ziemi, pełgający płomień ukazywał mi drogę poprzez kolejne piwnicę.

Ostatni drzwi otworzyłem z niewielkim wysiłkiem, klucz zagrzechotał w zamku ukazując największy skarb twierdzy. Bramę. Teraz matowa, bez żadnych refleksów zdobiących jej taflę wyglądała jak dziwne lustro zawieszone na ścianie. Wiedziony iskrą nadziei, musnąłem ją opuszkami palców. Nic. Pochodnia się dopalała, rzucając fantastyczne cienie na ścianach, a każde uderzenie katapult powodowało osuwanie się tynków z wysokiego stropu.

Obraz zalśnił, ukazując mi siebie. W spojrzeniu była obojętność, znużenie spowodowane brakiem snu. Na czarnych włosach osiadł kurz, na twarzy niestarte krople krwi, przelewanej tak szczodrze ostatnimi dniami. Kim jestem by żyć ? Kim jestem by umrzeć ? Brama zamigotała – postacie osób, które znałem, ich twarze.. Towarzyszy z drużyny, których zwłoki kryją okoliczne lasy i bagna. Chwile zapomnienia. Znajomi z innych czasów. Obraz na chwilę się zatrzymał. Ktoś wyciągnął ku mnie dłoń, jakby chcąc przebić taflę i ciche „Chodź”. Położyłem rękę na szkle, kiedy zgasła pochodnia. Ciemność.

Głuchy pomruk murów trzeszczących pod wpływem kolejnych uderzeń. Piwnicę, którymi przyszedłem zawalały się jedna po drugiej niczym domek z kart. Może jednak życie nie było złe ?
W delikatnej poświacie Bramy znalazłem skrzynkę z materiałami niszczącymi,wszystko było gotowe. Przyłożyłem czoło do tafli, była zimna i gładka jak lód. Nie wiem, po co się łudziłem, może chęć by wrócić do tamtych przyjemności jakie miałem ? Może wszystko naraz. Kolejny wstrząs. Skrzesać ogień i zginąć. Z niechęcią oderwałem się od chłodu Bramy. W sakwie znalazłem krzesiwo. Płomień na żywicznym drzewie rozbłysł jasno. Wziąłem głęboki oddech, przykładając żar do lnianego sznura. Lonty zaiskrzyły złotem, ostatnie uderzenia serca.

Brama rozbłysła żywym srebrem.

***

Wstrząs przebiegł przez cały zamek. Wiedzieliśmy, że Brama została zamknięta. Kosztem życia, choć tliła się nadzieja że opatrzność miała go w opiece. Poczułem silne uderzenie magii. Może udało mu się przejść w ostatnim momencie, w ostatniej minucie świata ? Może trafił do lepszej niż ta rzeczywistości ? Pytania, na które nigdy nie uzyskam odpowiedzi. Pozostanie ta opowieść i pamięć o czynach z tamtych czasów, gdy świat przypominał okręgi na wodzie. Przeszłość, teraźniejszość i rzeczywistość splatały się i rozwijały na nowo niczym nici czasu i przeznaczenia.

Z ostatnią Bramą zerwały się więzy światów. Nie zobaczysz dwóch księżyców wschodzących nad stepami Eroth, ani białego miasta Archen. Czas się zmienił, tylko pamięć pozostaje.

***

Dla mnie czas się kończy. Nie odejdę w splendorze wielkich czynów ale jako ostatni z pamiętających. Opowiedział mi tą historię, w dniach kiedy walczył z gorączką, majaczył budząc się z przerażeniem w oczach. Dwa dni, przez które siedziałem obok, niezdolny by walczyć jak pozostali na murach. Dziwna choroba pożerająca mój byt, pozbawiła mnie chwały wojownika, dlatego pozostały mi słowa. Miałem zostać kimś kto zapamięta, spisze ostatnie godziny świata, który powoli umierał. Zostać żywym, może jako przestroga dla innych bytów.

Wieszcz nie zabiera życia – musi patrzeć do jego końca. Nietykalny nawet przez tych, którzy gardzą każdą świętością. Bo, jak można zabić kogoś już martwego? Całe nasze życie to choroba, jesteśmy zmuszeni patrzeć i rozumieć. Pamiętać.

Czai się za oknem. Moja śmierć. Nareszcie zdejmie ciężar z mojego serca, może nareszcie poznam jego losy ale.. To pozostanie na zawsze tajemnicą, zabraną na druga stronę. Świeca zamigotała w gwałtownym podmuchu wiatru i chłód wypełzł z zakamarków chaty. -Witaj Pani, długo czekałem.

***
Poczułem ciepło na twarzy. Delikatne promienie słońca, muskające delikatnie jak kobiece dłonie. Niechętnie otworzyłem oczy. Po błękitnym niebie wiatr, przeganiał białe obłoki. Drzewa nade mną szumiały cicho. Nieopodal zaszeleściła trawa, nie miałem sił do walki. Czyjś głos, tak bardzo znajomy – Witaj, Sokole. Długo kazałeś na siebie czekać.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Nera · dnia 28.04.2014 05:41 · Czytań: 796 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
amsa dnia 28.04.2014 18:04
Nera – umiesz budować klimat niepewności, zniechęcenia, beznadziei.
Masz za to spory problem z przecinkami i powtórzeniami i musisz nad tym popracować. Niekiedy szyk zdanie szwankuje, nie jest jasne, czyje myśli akurat czytam, więc będzie dobrym zabiegiem to uporządkować. Czasem brakuje akapitów, o interpunkcji z pewnością już wcześniej wspominałam:). Ale wciągnęłam się już w tę historię, więc oczekuję ciągu dalszego. Tak się zastanawiam, że warto by już trochę wprowadzić jaśniejszy wątek narratora, bo jak się zorientowałam, czy raczej domyśliłam, jest to Sokół, który przeszedł i, tak mi się wydaje, jakaś jeszcze jedna osoba. Musisz to jakoś wyłożyć, bo w pewnym momencie się pogubiłam, kto siedzi przy chorym, a kto wspomina.

Pozdrawiam

B)

- Przegraliśmy. - Siegfried powoli powiedział. – bez kropki – powiedział powoli Siegfried.

- Nie zostało wiele do zrobienia – kontynuował monotonnym głosem(.) – Musimy zamknąć Bramę. – (Z)zapadła głucha cisza.

Nie wiedziałem że tu jest Brama, przejście do innych dziedzin, ucieczka i ..? Możliwości powrotu do życia. Dostrzegli moje zdziwienie. - Zamkniesz Bramę, Sokole. - wyrzekł Wieszcz. – trochę to wyrzekł dziwnie brzmi, może po prostu rzekł, usuń kropkę po Sokole.

Nikt nie obiecywał, że przeżyje(ę) i moja ofiara coś zmieni. Miałem to zrobić, może to było celem mojej podróży? – może - To mój obowiązek

Złapałem jego pół przytomne spojrzenie, wykrztusił z trudem – Pochwyciłem pół przytomne
Musisz. Bramę. – (Zbierał)nabierał sił na kolejne słowa(.) – Musisz.(bez kropki) - powtórzył, przyklęknąłem przy jego posłaniu. – bez jego

Niegdyś władca ludzi, dumny i silny. Dzisiaj przypominał ten świat. Złamany, umierający i tak bardzo cierpiący. – wkradł się rym – umierający/cierpiący, może Umierał złamany, tak bardzo cierpiał.

Cisza, w której wszystko nabierało znaczenia. – W ciszy wszystko

- Król, chciał abyś go dostał. – wziąłem, wyciągając ostrze. Zaśpiewało stalą najwyższej jakości. Zmiarkowałem cios, jakość ostrza Przedczasu. – może – Chwyciłem i wyciągnąłem z pochwy, stal zaśpiewała.

Wieszcz, podszedł do mnie. – bez przecinka

Podał mi rękę(.) – Zwyciężysz, Sokole. – (W) jego jasno błękitnych oczach tańczył uśmiech. – bez jego

Wiedział, to co miało się stać. – bez to

Pozostali, podchodzili kolejno. – bez przecinka

Słowa, były zbyteczne, przecież wszystko zostało powiedziane. – bez przecież

Siegfried czekała na mnie. – czekał


- Droga (c)Cię zaprowadzi. - powiedział cicho, wręczając klucze, które wyciągnął zza pancerza (chociaż zrezygnowałabym z tego wyciągania

Czyli tyle śmierci dla Bramy? – (S)spojrzał na mnie smutno(.), - To koniec. Za tymi drzwiami jest koniec naszego świata. Bywaj, Sokole. – (O)odszedł korytarzem, rozświetlonym migotliwym światłem(blaskiem) pochodni.
Ziemia drżała, a strach czaił się w ciemnych zakamarkach umysłu. Miałem zamknąć Bramę. Mury drżały na podwalinach ziemi, pełgający płomień ukazywał mi drogę poprzez kolejne piwnicę.

Ostatni drzwi otworzyłem z niewielkim wysiłkiem, klucz zagrzechotał w zamku ukazując największy skarb twierdzy. Bramę. Teraz matowa, bez żadnych refleksów zdobiących jej taflę(,) wyglądała jak dziwne lustro zawieszone na ścianie. Wiedziony iskrą nadziei, musnąłem ją opuszkami palców. Nic. (Łuczywo gasło)Pochodnia się dopalała, rzucając fantastyczne cienie na ścianach, a każde uderzenie katapult powodowało osuwanie się tynków z wysokiego stropu.

Obraz zalśnił, ukazując mi siebie. – ujrzałem siebie.

W spojrzeniu była obojętność, znużenie spowodowane brakiem snu. – Obojętny wzrok i znużenie

Na czarnych włosach osiadł kurz, na twarzy niestarte krople krwi, przelewanej tak szczodrze ostatnimi dniami. – Na/na – Czarne włosy przyprószył kurz, oblicze pociemniało od zakrzepłej krwi,

Kim jestem by żyć ? Kim jestem by umrzeć ? Brama zamigotała – postacie osób, które znałem, ich twarze.. – usuń kropkę

Towarzyszy(e) z drużyny, których zwłoki kryją okoliczne lasy i bagna. Chwile zapomnienia. Znajomi z innych czasów. Obraz na chwilę się zatrzymał. Ktoś wyciągnął ku mnie dłoń, jakby chcąc przebić taflę i ciche „Chodź”. Położyłem rękę na szkle, kiedy zgasła pochodnia. Ciemność. – przebić taflę. Usłyszałem ciche: „Chodź”. Pochodnia zgasła, położyłem rękę na szkle.

Piwnicę, którymi przyszedłem zawalały się jedna po drugiej niczym domek z kart. - Piwnice zawalały się jedna po drugiej, niczym domek z kart.
Może jednak życie nie było złe ? – usuń spację

W delikatnej poświacie Bramy znalazłem skrzynkę z materiałami niszczącymi,wszystko – dodaj spację

Przyłożyłem czoło do tafli, była zimna i gładka jak lód. – Przytuliłem czoło do ziemnej, gładkiej jak lód, tafli.

Nie wiem, po co się łudziłem, może chęć by wrócić do tamtych przyjemności jakie miałem ? – usuń spację – dziwne to zdanie, może – Nie wiem, czemu się łudziłem. Może zapragnąłem wrócić do przyjemności, jakie kiedyś miałem.

Wziąłem głęboki oddech, przykładając żar do lnianego sznura. – powtarzasz
Lonty zaiskrzyły złotem(.), (O)ostatnie uderzenia serca.
Brama rozbłysła żywym srebrem.

Kosztem życia, choć tliła się nadzieja że opatrzność miała go w opiece. – opatrzność miała w opiece życie, czy zamek?
Może udało mu się przejść w ostatnim momencie, w ostatniej minucie świata ?
Może trafił do lepszej niż ta rzeczywistości ? – usuń spację. Może inaczej - A jeśli udało mu się przejść w ostatnim momencie, w ostatniej minucie świata i trafił do lepszej(,) niż ta(,) rzeczywistości?

Pozostanie ta opowieść i pamięć o czynach z tamtych czasów, gdy świat przypominał okręgi na wodzie. – kręgi

Przeszłość, teraźniejszość i rzeczywistość splatały się i rozwijały na nowo(,) niczym nici czasu i przeznaczenia.

Nie odejdę w splendorze wielkich czynów(,) ale jako ostatni z pamiętających. Opowiedział mi tą(tę) historię, w dniach kiedy walczył z gorączką, majaczył budząc się z przerażeniem w oczach. – tutaj jest trochę niejasne, kto nie odejdzie, chory, czy ten, kto przy nim siedzi. Opowiedział mi tę historię walcząc z gorączką, kiedy majaczył i budził się z przerażeniem w oczach.

Dwa dni, przez które siedziałem obok, niezdolny by walczyć jak pozostali na murach. – Dwa dni, gdy siedziałem obok, kiedy nie był zdolny do bitwy, tak jak pozostali na murach.
Dziwna choroba pożerająca mój byt, pozbawiła mnie chwały wojownika, dlatego pozostały mi słowa. Miałem zostać kimś(,) kto zapamięta, spisze ostatnie godziny świata, (w) który(ch) powoli umierał. Zostać żywym, może jako przestroga dla innych bytów. – bez może

Wieszcz nie zabiera życia – musi patrzeć do jego końca. – na jego koniec

Nietykalny nawet przez tych, którzy gardzą każdą świętością. – Nietykalny, nawet dla tych gardzących każdą świętością

Bo, jak można zabić kogoś już martwego? – Zresztą, jak zabić martwego za życia?
Całe nasze (istnienie)życie to choroba, jesteśmy zmuszeni patrzeć i rozumieć. Pamiętać.

Czai się za oknem. Moja śmierć. Nareszcie zdejmie ciężar z mojego serca, - bez mojego

Delikatnepromienie słońca, muskające delikatnie jak kobiece dłonie. – Łagodne promienie

Po błękitnym niebie wiatr, przeganiał białe obłoki. – bez przecinka
Drzewa nade mną szumiały cicho. – Drzewa cicho szumiały. Cicho szumiały drzewa. Nade mną cicho szumiały drzewa. Nieopodal zaszeleściła trawa, nie miałem sił do walki. – nie miałem sił by walczyć
(I) (c)Czyjś głos(.), (T)tak bardzo znajomy.
Nera dnia 30.04.2014 22:45
Amsa dziękuje za przebrnięcie przez całość, tekst był pisany na konkurs ale jego idea pojawiła się już wcześniej.. na chwile obecną nie mam kontynuacji ale za to mogę wrzucić coś powiązanego z klimatem jednak nie wiem jeszcze czy z głównym bohaterem.. Chociaż kusi tez dopisać ciąg dalszy tej historii..;)
amsa dnia 01.05.2014 08:01
Nera - napisz ciąg dalszy, bo ja dopiero zaczęłam się rozsmakowywać:) i mam wrażenie, że byłaby ta opowieść niezwykle klimatyczna :).

Pozdrawiam

B)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty