Była gruba. Nieznośnie gruba. Gdy szła ulicą, zamiatała ludzi swoim szarym płaszczem, a oni z krzykiem znikali z ulicy. Była gruba. Za karę chodziła we włosienicy, chciała ukarać swoje obłe ciało. Była gruba. Nawet nie daliby jej rady zabić.
Próbowała być zakochana. Ale jej nie wychodziło. Nie wytwarzała wystarczająco dużo zakochanych emocji. Może gdyby zakochała się naprawdę, schudłaby? Może codziennie z ukochanym spacerowaliby po przejrzystej rosie, muskając lekko stopami trawę. To byłaby motywacja. Może ten ktoś odblokowałby w niej chęć posiadania mniejszej ilości siebie, aby nie zajmować zbyt dużo powietrza. Żyliby tylko muzyką i poezją.
Ale póki co była gruba. Była gruba jak huba drzewna. Tak mówił jej ojciec, z którym nie za bardzo się dogadywała. Często nie wiedzieli, co mają do siebie mówić. Na przykład ojciec był w kuchni, robiąc kanapki, a ona w pokoju przy książce, dzieliła ich mila ciszy. Mieli swoje światy. Ale zdanie z hubą zapamiętała.
Teraz oto wyszła na spacer. Owinęła się czarnym kaftanem jak zasłoną przed światem. Na dworze padał deszcz i przechodnie mieli problem się nawzajem zobaczyć. Dziękowała Bogu za to. Z nosa skapywały jej zimne krople i wpadały za kołnierz. Pociągała nosem i potykała się o płyty chodnikowe.
Za rogiem zobaczyła kawiarnię. W jej oknie stał jeden lampion, który oświetlał ponure, pociemniałe od deszczu wnętrze. Zapukała w drzwi, choć wiedziała, że nikt tak nie robi. Otworzyła zdumiona kelnerka i spytała, czemu nie wchodzi, jest otwarte. Weszła. Przy stołach siedzieli kanciaści mężczyźni. Palili papierosy i czytali szeleszczące gazety. Wymieniali się rzeczowymi, zrównoważonymi uwagami z siedzącymi obok. Wyglądali na takich, którzy mieli porządne żony w domach, kredyty w bankach i schludnie przystrzyżone trawniki. Gdy weszła, spojrzeli na nią prostokątnymi oczami ukrytymi pod rondami szarych, urzędowych kapeluszy. Wtedy pojęła, że jest ich marzeniem. Była tym, czego ich szczupłe, zadbane żony nie mogły im dać. Chcieli zedrzeć z niej ubranie i napawać się każdym kilometrem kwadratowym jej ciała. Najchętniej smakowaliby ją długo i namiętnie, dając wytchnienie swoim napęczniałym penisom. Nawet nie zdjęliby szarych ubrań.
Wiedziała jednak, że nigdy nie odważą się tego zrobić. Była Grubą, a oni musieli zachowywać pozory zadowolenia ze swojego świata. Zamknęła kamienne drzwi kawiarni i poszła dalej. Deszcz lał teraz jak z cebra. Mimo to na pobliskim osiedlu zobaczyła zgraję dzieciaków na trzepaku. Wyginały się, robiły fikołki, wszystko byleby nie dogoniła ich życiowa rutyna.
- Co robicie? – spytała.
-A co cię to obchodzi?
- Tak pytam.
- Bawimy się w cyrk. To jest trapez. A potem będziemy topić muchy w kałużach.
- Świetnie. Mogę wam jeszcze powymyślać parę zabaw. Pamiętam je z mojego dzieciństwa.
- Serio?
Zobaczyła błysk ekscytacji w ich oczach. Palił się przez kilka sekund, ale zaraz zgasł.
- Nie, dzięki. Poradzimy sobie.
Wiedziała, że to z powodu jej wyglądu. Domyślała się też jednak, że były w głębi duszy ciekawe jak Gruba, z jej ciałem, może się bawić. Chciałyby zobaczyć ją w akcji, ale konwencja odrazy musiała zwyciężyć. Została im wpojona przez rodziców.
Zrezygnowana poszła do domu. Znalazła kabel od żelazka i powiesiła się.
Mieszkańcy miasteczka jeszcze długo potem czuli, że czegoś brakuje im w powietrzu.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt