Obudził go nieznośny ból. Powoli otworzył oczy i rozejrzał się. Bez wątpliwości znajdował się w szpitalu. Próbował się ruszyć, ale to wywołało jeszcze większy ból w lewym ramieniu. Pomagając prawą ręką, z trudem uniósł głowę i spojrzał w dół. Lewe ramię znajdowało się w temblaku. Opuścił głowę i natychmiast tego pożałował bo z potylicy rozeszła się kolejna fala cierpienia.
Przez kilka minut leżał nieruchomo i próbował dojść do siebie. Patrzył jak przez okno wpływa do sali coraz większa ilość żółtego światła. W pewnym momencie usłyszał jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Dostrzegł pielęgniarkę o postawnej budowie ciała i próbował coś powiedzieć, zamiast tego z jego gardła wydobyło się jedynie charknięcie.
- Spokojnie, spokojnie - powiedziała i podeszła do łóżka chorego. Zręcznie podmieniła kroplówkę i położyła pulchną rękę na dłoni Aleksa.
- Jak się czujemy?
- Jak po zderzeniu z tirem - odpowiedział niezbyt wyraźnie chłopak i uśmiechnął się, czemu towarzyszyła kolejna fala bólu.
- Podnieść nieco oparcie?
- Tak, proszę.
Pielęgniarka nacisnęła jeden z przycisków pilota znajdującego się bok łóżka, któro z lekkim zgrzytem uniosło się.
- Gdzie jestem? - spytał Aleksander.
- Szpital na lwowskiej.
Oczy chłopaka zaskrzyły i próbował się podnieść, jednak pielęgniarka wstrzymała jego daremne próby.
- Spokojnie, jeszcze musisz odpocząć zanim wstaniesz. Masz poważne obrażenia ramienia i czaszki.
- Czy mógłbym odwiedzić przyjaciela? Znajduje się w sali numer pięć.
- Przykro mi, póki co jest to niemożliwe, leż spokojnie.
Po tych słowach odeszła. Aleksander spojrzał na nocny stolik na którym o dziwo znajdowały się jego rzeczy. Zgrzytając zębami z bólu, sięgnął po telefon. Wybrał numer Jana i czekał.
- Halo - powiedział starszy mężczyzna.
- John, nie przyjdę dziś do pracy.
- Tak myślałem, lepiej, żebyś był przy Maćku, jak jego stan?
- Prawdę mówiąc to nie wiem. Leżę w tym samym szpitalu co on.
Nastała chwila ciszy w której Jan prawdopodobnie wycierał ręce, albo wychodził z kanału.
- Chyba coś mi przerywa, gdzie jesteś?
- W szpitalu na lwowskiej tym co Maciek.
- No wiem, pytałem jak on się czuje.
- A ja mówiłem, że nie wiem bo sam leżę.
- Jak sam leżysz? Zabrali go gdzieś? - Wyraźnie zamieszany mężczyzna nie mógł dojść do porozumienia z o cztery dekady młodszym chłopakiem.
- Jaśku! Leżę na łóżku w szpitalu bo... - zawahał się, stwierdził, że nie warto wdawać się w szczegóły - miałem wypadek. Dopiero się obudziłem i jeszcze nie byłem u Maćka.
Jan zaklął pod nosem i przez chwilę do uszu Aleksa dochodził jakiś harmider.
- Gdzie jest auto?
- U mnie pod blokiem.
- Za pół godziny będę u ciebie.
Przerwał połączenie, a Aleksander cicho się zaśmiał. Poczciwy staruszek, na którego zawsze mógł liczyć już pędził mu na ratunek. Chłopak zamyślił się i wykręcił drugi numer.
- Tak - usłyszał głos matki w aparacie.
- Mamuś, tylko nie panikuj. Jestem w szpitalu.
- A już się bałam, że coś się stało. Co z Maćkiem.
- Nie, nie - Aleks pokręcił głową, czy on mówił coś nie tak, że go nie rozumieli? - Miałem wypadek, nic mi nie jest, ale jestem w szpitalu tym co Maciek.
- O Boże - wysapała matka i usłyszał jak rozmawia z ojcem - Olek miał wypadek i jest w szpitalu.
Aleks zgrzytnął zębami, nienawidził jak ktoś go tak nazywał.
- Syneczku nic się nie bój, zaraz do ciebie przyjedziemy.
- Mamo ja... - nie dokończył zdania, gdy przerwała połączenie.
Przez pół godziny leżał spokojnie, rozmyślał nad tym co zdarzyło się wczoraj zanim urwał mu się film. Zastanawiał się, co się mogło stać, pamiętał, że przyjechała policja, a później już tylko ból. W końcu z zamyślenia wyrwał go podniesiony, chrapliwy głos.
- Gdzie ten darmozjad?
Po chwili zza zielonkawego parawanu wyjrzała pomarszczona twarz z bujnym siwym wąsem. Jan stanął twardo nad łóżkiem Aleksa, a jego czarne oczy świdrowały go na wylot.
- Masz szczęście, że mi auta nie rozbiłeś.
Młodzieniec zaśmiał się i natychmiast skrzywił z bólu. Nie zdążyli zamienić słowa, gdy do sali wkroczyli jego rodzice i Bartek. Aleksander poczuł się osaczony, nie mógł się ruszyć, a oni stali i zadawali pytania. Nie zdążył odpowiedzieć nawet na jedno, kiedy otrzymywał już kilka kolejnych.
- Co z Maćkiem? - przerwał ich nieustającą paplaninę i dopiero wtedy popatrzyli po sobie, jakby każdy oczekiwał odpowiedzi od kogoś innego. - Zabierzcie mnie do niego, proszę.
Nastała chwila ciszy, Jan zacisnął zęby i opuścił salę, a rodzice wpatrywali się w niego tym razem już bez słowa. Staruszek wrócił i oznajmił, że być może uda się wsadzić ich razem do jednej sali. Natomiast Bartek zakomunikował, że idzie do brata. Dopiero wtedy Aleksander opowiedział im co się stało, aby zaspokoić ciekawość. Oczywiście detale zachował dla siebie, tak więc pozostało na tym, że poszedł napić się piwa w spokoju i trafił na jakieś porachunki gangsterskie.
Ojciec patrzył zmrużonymi oczyma, a matka zaczęła biadolić w jakich to niebezpiecznych czasach nie żyją. Natomiast Jan uśmiechnął się i pokręcił głową, dobrze wiedząc, że nie usłyszeli całej prawdy. Przyszedł lekarz z pielęgniarką i po rozmowie, oznajmili, że w ciągu najbliższych dwóch godzin możliwe będzie umieszczenie Aleksa i Maćka w jednej sali. W rzeczywistości trwało to dłużej, ale w końcu przyjaciele znaleźli się w jednym miejscu. Spomiędzy ich łóżek usunięto parawan i Aleks mógł w końcu spojrzeć na sąsiednie łóżko.
Maciek leżał z oczyma szeroko otwartymi i wpatrywał się w sufit. Z jego twarzy zniknęło nieco sinizny i łatwiej było rozpoznać zwykle promieniującego optymizmem młodzieńca. Ręka, którą mógł ruszać leżała na udzie w taki sposób, że palcami dotykał obandażowany kikut. Aleksander przestał się uśmiechać i poczuł wszechogarniający żal.
- Hej - wyszeptał przewracając się na lewy bok, czego natychmiast pożałował i syknął z bólu.
Na moment zapadła cisza. Maciek powoli obrócił twarz w stronę przyjaciela i wyszeptał.
- Hej. Źle wyglądasz.
Aleksander uśmiechnął się i zapytał.
- Jak się czujesz?
- Nogi mnie bolą. - W jego głosie zadźwięczał całkowity brak emocji, ponownie odwrócił twarz w stronę sufitu i zamilkł.
Znajdujący się w sali ludzie przez chwilę próbowali rozładować napięcie, lecz ich wysiłki poszły na marne. Aleksander poprosił rodziców, aby pojechali do domu, a następnym razem jak przyjadą, żeby wzięli mu jakieś książki. Jan też już opuścił salę nie widząc powodu, aby dłużej zostać. Pani Marysia upierała się, aby zostać, ale w końcu wraz z Bartkiem pojechali z rodzicami Aleksa. W końcu przyjaciele zostali sami. Aleksander zastanawiał się co teraz powiedzieć, ale w chwili w której otwierał usta do sali wkroczył młody funkcjonariusz.
- Masz szczęście, że żyjesz - powiedział, a Aleks tak do końca nie wiedział do którego z leżących to się odnosi.
- Muszę Ci zadać kilka pytań.
Aleksander zrobił miejsce, tak aby Janusz mógł sobie usiąść, on jednak przysunął drewniany stołek i spoczął pomiędzy dwoma łóżkami. Przez kilka kolejnych minut zadawał pytania odnośnie zdarzeń poprzedniej nocy. Maciek oderwał wzrok od sufitu i wpatrywał się w przyjaciela, gdy tamten odpowiadał na pytania. Gdy skończyli Janusz westchnął i zwrócił się do drugiego z leżących.
- Panie Macieju, nazywam się Janusz Karaś, jestem funkcjonariuszem policji w Rzeszowie, muszę zadać kilka pytań, ale jeśli nie chce pan na nie teraz odpowiadać, wrócę innym razem.
- Proszę pytać - odparł beznamiętnie młodzieniec. Aleks popatrzył w jego puste oczy i słuchał rozmowy.
- Proszę mi powiedzieć o zdarzeniach z tamtej nocy.
Maciek westchnął, oderwał wzrok od przyjaciela i ponownie utkwił go w suficie.
- Opuściłem halę Podpromie o godzinie dwudziestej drugiej, zaraz po treningu. Włączyłem odtwarzacz mp3 i założyłem słuchawki. Ledwo ruszałem nogami po treningu - to powiedziawszy poruszył kikutami, a na jego policzki spłynęły łzy. - Szedłem powoli, napisałem smsa do Aleksa. Przez muzykę lecącą ze słuchawek usłyszałem warkot silnika i pisk opon. Nie zwracam uwagi na takie rzeczy, ale zaraz później usłyszałem krzyk, pisk jakiejś dziewczyny, obróciłem się i zobaczyłem jaskrawe światła na chodniku. Nie zdążyłem się nawet ruszyć, poczułem uderzenie, zaraz po nim opór ściany budynku. Wiem tylko, że byłem przerażony, chwilę później wszystko było czarne. Kolejna rzecz którą pamiętam to przebudzenie dziś rano.
Zapadła chwila ciszy, a łzy Maćka zmoczyły poduszkę na której leżała głowa.
- Czy pamięta pan markę pojazdu?
- Nie.
- Gdzie to się zdarzyło?
- Na ulicy Lenartowicza.
Zadał jeszcze kilka pytań, które tak naprawdę dążyły donikąd aż w końcu dał sobie spokój i powiedział.
- Bardzo mi przykro z powodu tego co się stało. Dzięki Aleksandrowi złapaliśmy winowajcę i odsiedzi dobrych kilka lat za swoje grzechy.
Maciek nie odpowiedział. Wciąż wpatrywał się w sufit, a jego twarz przybrała grymas wewnętrznego cierpienia. Aleks poczuł jak w jego oczach stają łzy od samego patrzenia na udrękę przyjaciela.
- Mam wszystko czego potrzebowałem - oznajmił Janusz i wstał. - Jeszcze raz przykro mi, zrobię co w mojej mocy, żeby on pożałował tego co zrobił. Zdrowiejcie, do widzenia.
Po tych słowach wyszedł. Aleksander w końcu oderwał wzrok od przyjaciela i sam wpatrzył się w sufit. Myślał, że jak osiągnie zemstę poczuje się lepiej. Tak się nie stało. Pomimo tego, że w pewnym stopniu był dumny z tego co zrobił, w żadnym stopniu nie zmniejszyło to bólu jego, ani Maćka. Nie obchodził go stan własnego zdrowia, wiedział, że w końcu się wyliże bo jego rany można było wyleczyć, jeśli jednak chodziło o blondyna na sąsiednim łóżku, on już nigdy nie miał wrócić do formy sprzed wypadku. Na zawsze pozostanie kaleką.
- Naprawdę poszedłeś go dorwać na własną rękę? - Przerwał ciszę Maciek.
- Tak.
- Niewiele brakowało, a mogłeś stracić życie.
- Obaj dostaliśmy drugą szansę, nie możemy jej zmarnować.
Uśmiechnął się, ale wiedział, że jego przyjacielowi nie jest do śmiechu. Podejrzewał nawet, że Maciek nie uznaje tego jako drugą szansę, on sam wolałby zginąć niż pozostać kaleką do końca życia. Osobą niepełnosprawną, utrapieniem dla innych. Na szczęście on wróci do formy i postanowił, że zrobi wszystko, aby Maciek nie czuł się balastem. Zrobi wszystko, aby jego przyjaciel w końcu podziękował Bogu za tę drugą szansę.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt