Konieczny koniec - cz. 1 - amoryt
Proza » Historie z dreszczykiem » Konieczny koniec - cz. 1
A A A
Powietrze śmierdziało siarką.
-Nie wracaj tam.
Ciężko się oddychało, trudno było się powstrzymać przed wymiotami.
-Nie wracaj tam.
Adrian stał, oparty plecami o odrapaną ścianę, powtarzając to krótkie zdanie.
Jasne było, że tak powinien właśnie zrobić. Uciec stąd, odpalić ładunki i nigdy nie wracać do tego, co tu się wydarzyło. Stał jednak dalej oparty o tę ścianę i powtarzał ten jeden zbitek słów, nie zastanawiając się już nad jego sensem. Zimny pot spływał po jego czole, a ręce drżały jak w febrze. Adrian żałował, że rzucił palenie. Marzył teraz o szybkim dymku, by choć trochę ukoić nerwy, nawet jeśli nic by to nie zmieniło. Papierosy kiedyś skończyłyby się, a to coś w sąsiednim pokoju dalej by istniało.
Adrian wziął parę głębszych oddechów. Policzył do dziesięciu. Pomyślał o szczęśliwym miejscu. Zanucił starą piosenkę. Spojrzał na swoje dłonie. Wciąż drżały.
-Kurwa mać. Co ja właściwie zrobiłem?
Odtworzył w umyśle kolejność wypadków. Wszystko działo się tak szybko... Wpierw kupił Księgę. Człowiek o imieniu Szymon sprzedał mu ją. Za co? Adrian skupił się. Nie pamiętał. Pamiętał, że Szymon pytał go, czy chce wreszcie zakończyć swoje cierpienie. To było takie przyjemne pytanie. Zwłaszcza, że ów Szymon nie dodawał potem, że wystarczy ciąć wzdłuż, nie wszerz. Pokazał starą książkę. Księgę. Adrian rzekł, że tak. Że już nie ma sił. Mężczyzna odparł, że nie ma sprawy. Od tego dnia Adrian miał być Wybranym i wszystko się zmieni. Potem wszystko się zamazywało w głowie Adriana. Szymon po prostu znikł, nie było go w pamięci Adriana i została po nim Księga. Może po prostu zabrał Księgę, kiedy ów mężczyzna o starych oczach nie patrzył? Nie był pewien. Ważne, że miał Księgę i że użył jej. Wpierw nie wierzył w ani jedno słowo, które w niej zapisano. Pewne rzeczy wydarzyły się jednak. Irytujący pies sąsiadki zdechł, znikąd pojawiły się pieniądze na koncie. Nie było to jednak ważne. Adrian chciał tylko jednej rzeczy. Od razu znalazł odpowiednie przywołanie. Tak jakby księga sama zasugerowała mu, co ma zrobić. Ku swojemu zaskoczeniu bez trudu odczytał prastare pismo, którym zapisano te potężne zaklęcia. Szybko poznał dzięki temu najważniejszy element rytuału. Imię.
-Malebolgia. –wyszeptał i od razu skulił się, rozglądając się uważnie. Dopiero po chwili doszło do niego, że demon już nie wróci. Wybrany wykonał wszystko zalecenia co do punktu. Nie było możliwości, by poprawnie odesłany demon, powrócił.
-Prawda? –zapytał pustkę.
Spojrzał jeszcze raz na swoje ręce. Prócz tego że wciąż drżały jak u paralityka, były też całe we krwi i piasku. Adrian bardzo chciał teraz, by ta krew nie była ludzka. Pamiętał doskonale jak łatwo było zabić tych ludzi. Ludzkie ciała są tak kruche...
W księdze napisano, kogo trzeba znaleźć. Pięć żywych trupów. Pięcioro ludzi bez rodzin i żadnych znajomości. Pięcioro ludzi, którzy porzucili wszystko, łącznie z życiem dla prostej wegetacji. Rytuał Znalazcy był prosty. Znaki wyraźne. Ofiary bezbronne. Zabijał i znosił ciała do opuszczonej kamienicy. Nawet nie bał się krwi, która była wszędzie, zwłaszcza kiedy przybijał ich członki do podłogi długimi gwoźdźmi. Wcześniej odprawił nad żelazem Rytuał Ochrony, by demon nie mógł porwać ciał przed spełnieniem prośby. Usypał wreszcie wokół trupów okrąg z piasku, w którym wypisał znaki starych, pomniejszych bóstw.
Wybrany zadrżał na samą myśl, co stało się dalej. Nie mógł wiedzieć, co właściwie przyzwie. Nie mógł wiedzieć, że demon będzie tyle wiedział o nim i jego życiu. Adrian znosił to wtedy dzielnie. W księdze wyraźnie było napisane, że demon zrobi wszystko, by człowiek przerwał krąg z piasku. Adrian miał w sobie więcej silnej woli, niż się tego po sobie spodziewał, mimo że Malebolgia lżył z wszystkich ważnych dla niego spraw. Mówił nawet głosem jedynej osoby, którą Adrian kochał, namawiając do zdobycia wszystkiego. Wystarczyło tylko przerwać krąg. Wybrany wytrwał jednak, ledwo kryjąc, trzęsące się ręce. Wreszcie demon zgodził się. Z ociąganiem, ale wykonał, co Adrian mu nakazał. Rozerwał ciała, pokroił na kawałki długimi pazurami, a potem nicią z własnych włosów zszył w Narzędzie. Wreszcie, kiedy wtłoczył duszę wyrwaną z otchłani Piekła w twór, zabrał resztki mięsa i zniknął, zostawiając za sobą duszny smród siarki. Młodzian zaś, kiedy ujrzał efekt, po prostu uciekł z pokoju.
-Jezuuu.... –rzekł, marząc bardziej o papierosie niż o łasce pańskiej. Wyjął włącznik z kieszeni. Zanim to całe gówno się zaczęło z przyzywaniem demona podłożył ładunki z kwasem w piwnicy. Budynek był stary i zaniedbany. Niewiele trzeba było, by go zniszczyć. Wystarczyło teraz wcisnąć jeden przycisk, by wszystko zostało zakopane. Zniszczone. Nawet jeśli by coś odkryli, to i tak dzieło Adriana zostało by unicestwione. Mógł jeszcze wszystko zatrzymać. Nikt więcej by nie ucierpiał.
Dopiero teraz dostrzegł, że do pilota przykleiło się zdjęcie. Zawsze je trzymał przy sobie. Spojrzał na nie. Było pogniecione i wyblakłe. Scena była sprzed pięciu lat. Pięć lat, które Adrian spędził na dławieniu się w rozpaczy i rozpamiętywaniu starych dni. Starał się zapomnieć. Szukał nowych dróg, jednak zawsze wracał do punktu wyjścia. Do tego cholernego zdjęcia. Do osoby, która na nim była. I co ona zrobiła
Zgniótł je w pięści i wyrzucił. Nie było już więcej potrzebne.
-Koniec. –wycedził. Nie pozwoli dłużej się upokarzać. Stracił życie przez tę osobę. Nic już nie może być jak dawniej. Wreszcie będzie miał swoją zemstę.
Otrzepał ręce z piasku i wrócił do pokoju. Pomieszczenie wciąż pełne było dymu i smrodu Wybrany nie czekał, aż wypalona po środku podłoga przestanie dymić. Wszedł w wciąż widoczny okrąg z piasku i rozkazał.
-Wstawaj. Musimy stąd iść.
Nagi mężczyzna nawet na niego nie spojrzał. Leżała dalej na deskach, drżąc z zimna. Adrian zniecierpliwiony chwycił go za ramię i zmusił do wstania. Nie rozumiał, że przyzwana istota była uwięziona w pustce przez czterysta siedemdziesiąt dwa lata. Narzędzie musiało przyzwyczaić się do nagle odzyskanej cielesności. Niezdarnie opierał się o podłogę, jakby wciąż nie był pewien, jak się chodzi. Długimi, kościstymi palcami krył twarz przed światłem dnia. Stale skulony dał się jednak wynieść. Wybrany ignorował jego ewidentną słabość. Chciał tylko i wyłącznie się stąd wynieść. Wszystko w tym miejscu go odrzucało. Brud, smród i wciąż widoczne na podłodze plamy po ludziach, których musiał zabić. Wiedział, że nikt nie powiąże, go z tymi zabójstwami. Nikt nie przejmie się przecież zniknięciem ludzkich warzyw. Tylko, właśnie trawiący ich w swoim żołądku Malebolgia, wiedział o tych śmierciach.
-Jak się nazywasz? –zapytał targanego za ramię mężczyznę.
-Darius.
Imię było ważne. Prawdziwe imię dawało władzę. Tylko z tą wiedzą Adrian mógł rozkazywać Dariusowi.
Przeszli do drugiego pomieszczenia. Wybrany rzucił Dariusa na podłogę.
-Na krześle masz ubranie. Ubierz się.
Patrzył jak wijąca się imitacja człowieka powoli pełźnie w kierunku rzeczy. Adrian poczuł się źle, bardzo źle, widząc to coś. Wybiegł z pokoju prosto do czegoś, co kiedyś musiało być łazienką. Brudne ściany, pokryte ciemnymi plamami pleśni śmierdziały stęchlizną. Adrian w dwóch, długich krokach doskoczył do toalety. Wsparty o jej krańce wymiotował długo i intensywnie. Skurcze żołądka rzucały jego ciałem. Kiedy ustały, Wybrany już był na kolanach z łokciami na kiblu. Potoki śliny wylewały się z ust. Żółć paliła gardło.
Adrian czuł się słabo, bardzo słabo. Nie był pewien, czy starczy mu sił, by skończyć to, co zaczął.
-Nie! -krzyknął, zrywając się z porcelany. Poślizgnął się na czymś, co musiało być gównem i wylądował plackiem na plecach. Dyszał ciężko. Pomieszczenie śmierdziało tak intensywnie, że już przestał to czuć.
-Nie. -powtórzył. To nie może się teraz skończyć. Musi. Musi wytrzymać.
Powoli, nie przejmując się wszechobecnym syfem stanął na czworaka. Uspokoił oddech. Stękając cicho, wstał. W pokrytym czarnymi plamami i flamastrowymi graffiti lustrze ujrzał siebie. W pierwszym odruchu pomyślał, że ktoś go znalazł. Tak bardzo był do siebie niepodobny. Rozpadał się. Ile dni jeszcze wytrzyma w tym cierpieniu?
Wyszedł z łazienki, zrzucając po drodze brudne od krwi i kału ubranie. W pokoju Darius guzik za guzikiem zapinał koszulę w filmowym, zwolnionym tempie. Nagi Wybrany podszedł do sportowej torby leżącej w przeciwległym kącie pomieszczenia. Była tam butelka z wodą, którą natychmiast wylał na siebie. Chłód szybko omiótł jego wilgotną skórę. Zmarznięty wytarł się ręcznikiem i założył zapasowe ubranie. By zabić obcy zapach, użył dezodorantu.
-Który mamy rok?
Adrian odwrócił się, słysząc ten chropowaty, zdeformowany głos.
-Dwa tysiące piąty.
Wybrany przyjrzał się dopiero teraz Dariusowi. Był nierówny. Źle posklejany i niedopasowany. Słowo „brzydki” nie pasowało do niego jednak. Był wizją połamanej psychiki jakiegoś artysty. Adrian uznał, że Darius podoba mu się. Pasował idealnie do roli Narzędzia.
-Wiesz czym jesteś? -spytał.
Darius podniósł ociężale głowę. Zapadłe oczy były mętne i niewyraźne. Nos zbyt mały. Jedno ucho też. Wyspy włosów pośród morza gołej skóry na jego czaszce wzbudzały tylko litość.
-Jestem potępiony. Ty masz zdjąć i przejąć moją karę. Wszystko co uczynię, stanie się twoim grzechem. Jam jest twe Narzędzie.
Adrian gapił się na niego. Usiadł na starym krześle, które wygięło się pod nim groźnie. Dumał, czy cokolwiek mógł jeszcze zmienić. Chciał zapalić. Chciał obgryźć sobie paznokcie, mimo że śmierdziały wszystkim, co dziś spotkało Wybranego.
Chciał bardzo wielu rzeczy, tylko nie tego, co teraz miał. A miał jedynie Dariusa. Pokraczne Narzędzie, wyjęte wprost z obrazów Beksińskiego, które miało problemy z zapięciem rozporka. Adrian tak troszeczkę zwątpił.
Pomyślał o hałasie jaki wydaje kurek w rewolwerze.
Ojciec miał prawdziwego, amerykańskiego kolta z dziewiętnastego wieku. Stale go czyścił i kiedy nikt nie patrzył, bawił się w szybkie wyciągnie go z kabury przed lustrem, rzucając przy tym teksty z Rio Bravo, Rio Grande, czy Fort Apache.„You want that gun, pick it up. I wish you would” mówił do samego siebie. Adrian chciał wtedy do niego dołączyć, pobawić się razem w kowbojów. Tak bardzo chciał się bawić. Ale ojciec robił to tylko wtedy, gdy mamy nie było, a Adrian miał już od dawna spać. Adrian rozumiał, że ojciec wstydził się tych zabaw. Adrian patrzył tylko więc, ukryty za drzwiami swojego pokoju. Ojciec stawał przed odbiciem, uginał lekko nogi i wyszarpywał broń. Szarpał za cyngiel, błyskawicznie odciągając ręcznie kurek. Szybkie, głuche, sześć stuknięć metalu o metal. Śliczny dźwięk. Śliczny aż ojciec nie włożył do pistoletu prawdziwej kuli i nie przystawił sobie lufy do skroni. Huk był głośny i niemiły. Zagłuszył w pełni to śliczne stuknięcie.
Wybrany przetarł oczy. Nie pojmował, czemu to wspomnienie stale do niego wracało. Wstał wreszcie.
-Idziemy.
Darius był słaby, więc Wybrany musiał wziąć go pod ramię. Nie był ciężki. Do tego zdawał się być tak kruchy. Czy naprawdę był w stanie uczynić to, do czego został stworzony?
Kiedy byli wystarczająco daleko, Adrian jednym przyciskiem pilota zawalił budynek. Wszelki ślad po jego zbrodni został zatarty wraz z tamtym miejscem. Księga też. Nikt, nigdy się nie dowie, co tu się stało.
Samochód Adriana nie stał daleko. Musiał jednak przez całą drogę pomagać Dariusowi iść. Muszę być silny, myślał Adrian. Jeśli nie będę silny, to niczego nie osiągnę. Posadził Narzędzie na siedzeniu pasażera, zapiął mu pasy i obszedł samochód, by samemu zasiąść przed kierownicą. Kiedy włączył silnik, Darius zwymiotował krwią. Wybrany wrzasnął głośno i z piskiem opon wystartował samochodem z miejsca. Kierował szaleńczo, tylko o cale mijając twarde przeszkody, aż wreszcie zatrzymał auto z głośnym jazgotem tartych gum. Ręce nie drżały Adrianowi tylko dlatego, bo mocno ściskał, pobielałymi już palcami kierownicę. Nie odważył się, spojrzeć na Dariusa. Liczył w zamian sekundy w głowie, pragnąc wielce, by to go uspokoiło.
-Malebolgia oszukał cię. -wycharkał wraz z kolejną szklanką krwi Darius.- Czegoś we mnie brakuje. Zabrał więcej, niż obiecał.
No tak.
Kurwa.
Adrian oparł się o fotel i odetchnął głęboko. A może to był jakiś znak?
-Jak możemy to naprawić? -rzekł nieobecnym głosem.
-Z ciał zrodzony, dalej z ciał musi być robiony. Musisz otworzyć mnie i zobaczyć, czego brakuje. Potem musisz kogoś zabić. Pokroić. Dać mi to, czego brakuje.
Zabić. Prosta sprawa. Co to było dla Adriana? Pyk i kolejne życie zgasło. Wystarczy nie patrzeć im w oczy.
-Zawiozę cię do siebie. -rzucił Adrian, odpalając znowu silnik.- Potem poszukamy dawcy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
amoryt · dnia 16.10.2008 09:19 · Czytań: 1078 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 4
Komentarze
ginger dnia 16.10.2008 10:23
"Była tam butelka z wodą, którą natychmiast wypróżnił na siebie." - wypróżnianie w świetle wcześniej zaistaniałej kupy jakoś mi tu nie pasuje...
"Lekko zmarznięty wilgotnym chłodem wytarł się ręcznikiem i założył zapasowe ubranie." - niby wszystko w porządku, a jednak trochę zgrzyta.
"Słowo rbrzydkir1; nie pasowało do niego jednak. Był wizją połamanej psychiki jakiegoś artysty" - krzaczki do poprawienia ;)

Zaintrygowałe mnie. Jestem ciekawa, co się tam dalej może zdarzyć... Hmpf... Mam pewne wątpliwości, ale mam nadzieję, że rozwiejesz je w kolejnej części (częściach?)...
amoryt dnia 16.10.2008 10:41
mogę zapewnić, że zakończenie zaskoczy, więc warto będzie skończyć.

tekst nie uznaję za wybitny, dziewczyna zabroniła mi, chwalić się najlepszymi, bo ktoś mi ukradnie jeszcze... ale chciałem zobaczyć, jak zostanie przyjęta moja dłuższa forma. aktualnie męczona przeze mnie kobyła powieściowa jest w podobnym guście robiona.
Jack the Nipper dnia 17.10.2008 22:07 Ocena: Przeciętne
Cytat:
-Nie wracaj tam. Nie wracaj tam. -szeptał cicho Adrian.

Cytat:
-Kurwa mać. -zaklął cicho.- Co ja właściwie zrobiłem?


Zasady pisania dialogów. Znów.

Cytat:
Wpierw kupił Księgę. Człowiek o imieniu Szymon mu ją sprzedał.


Niekonsekwencja stylu. Albo w obu zdaniach czasownik na końcu, albo w żadnym.

Cytat:
Ale rzeczy zdarzały się


Zdanie może i zrozumiałe, ale mało literackie.

Cytat:
Irytujący pies sąsiadki zmarł


Choćby nie wiem jak kochany byl piesek, to jednak "zdycha" a nie "umiera".

Cytat:
bez trudu odcyfrował prastare pismo


Odszyforwał? Rozszyfrował?

Cytat:
Adrian starał się być głuchy na wszystkie słowa, mimo że Malebolgia lżył z wszystkich ważnych


Zbędne powtórzenie.

Cytat:
Uczynił, do czego zobowiązywał rytuał.


Uczynił to?

Cytat:
Podłożył na samym początku ładunki z kwasem w piwnicy.


Szyk zdania - wygląda na to, że ładunki leżą na samym początku czegoś np. autostrady Konin-Września.

Cytat:
Starał się z całych sił zapomnieć


Szyk zdania - z całych sił starał się zapomnieć - hmm?

Cytat:
Twarz krył przed światłem długimi palcami.


Szyk zdania - Długimi palcami krył twarz przed światłem (lub: za pomocą długich palcy krył twarz przed światłem)

Cytat:
Adrian odwrócił się, słysząc ten chropowaty, zdeformowany głos.
-Dwa tysiące piąty.
Adrian przyjrzał się dopiero teraz Dariusowi


Określasz bohatera za pomoca tylko i wyłącznie imienia. Tak tylko chciałem poinformować, że w cytowanym miejscu stało sie to dla mnie męczące.

Cytat:
tylko nie tego co teraz miał. A miał tylko Dariusa


Drugie "tylko" zamień w "jedynie"

Cytat:
Adrian chciał wtedy do niego dołączyć, pobawić się w kowbojów, ale wiedział już wtedy, że ojciec wstydził się tego


Wtedy x 2 i zamiast "tego" mogleś napisać czego.

Cytat:
Darius zwymiotował krwią, jakby to było dla niego sygnałem.


Zbyt niejednoznaczne - sygnałem dla kogo?

Cytat:
-Malebolgia oszukał cię.
- szyk zdania, mam wrażenie, ze koleś zacznie rymować.

Poza tym - nowatorskie podejście do interpunkcji.

Temat interesujący, ciekaw jestem dalszego ciągu, to plus, ale ilość błędów, ehh. Dużo za dużo.
amoryt dnia 18.10.2008 09:45
dzięki wielkie za korektę. ja generalnie jestem na bakier z językiem polskim i raczej już za stary jestem, by to się zmieniło, więc potrzebuję cudzej pomocy.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty