Ona - złotowłosa, jasnooka, obleczona w biel. On - kruczowłosy, ciemnooki, przyodziany w czarne szaty. Przeciwieństwa - jak światłość i ciemność, jak życie i śmierć. Dzieli ich wszystko, a łączy tylko jedno.
Siedzieli w samotności, w małym pokoju. Siedzieli po przeciwległych stronach stołu. Siedzieli w ciszy. A cisza ta przepełniona była uprzedzeniem i strachem. I jeszcze czymś. Fascynacja. Miłość. Nienawiść. Dwie strony jednej monety. Jedno bez drugiego nie istnieje.
Najprostsza z metafor, nieprawdaż? Trywialna, powiedziałby ktoś. Możliwe, iż miałby rację.
Rzeczy proste są zawsze najbardziej niezwykłe, powiedział ktoś.1
***
- Podjęłaś decyzję? - przerwał ciszę. Uległ jej.
- Decyzję? Między czym? - warknęła. Złość wyostrzyła jej rysy, nadając drapieżnego wyglądu. Po raz kolejny skonstatował, że nie odebrało to nic z jej urody. Wręcz przeciwnie. Odezwało się w nim znajome pragnienie. Nie okazał go. Potrafił zachować spokój. - Nie widzę tutaj żadnego wyboru.
- Przeciwnie. Wybór jest prosty. Tak prosty, jak między życiem a śmiercią - dodał po chwili głosem zimnym jak stal. Wiedział, że zrozumie.
Dziewczyna odrzuciła głowę i wybuchnęła głośnym śmiechem. Nie zaskoczyła go. W końcu znał ją bardzo dobrze.
- Tylko tyle, najmilszy? - w jej głosie zabrzmiała drwina. - Przecież oboje wiemy, że stać cię na więcej.
Zmilczał. Wiedział, że to rozzłości ją najbardziej. Utkwił w niej spokojne spojrzenie.
- Nie patrz tak! - wykrzyknęła. - Myślisz, że tym mnie złamiesz? Że pęknę i zaleje się łzami? - Machnęła hardo głową i nerwowym ruchem strzepnęła kosmyk złotych włosów z oczu. - Niedoczekanie!
Powstrzymał triumfalny uśmiech, który cisnął mu się na usta. Nigdy się nie mylił. To było prawie za proste.
- Wiesz co jest twoją największą wadą, najmilsza? - W ostatnie słowo włożył tyle zjadliwości ile tylko zdołał.
- Niech zgadnę - zrobiła pauzę, w trakcie której posłała mu najsłodszy ze swoich uśmiechów - cnotliwość?
Tym razem pozwolił sobie na drwiący grymas. - Zapalczywość, najmilsza. Cnotliwość jest drugą.
Dziewczyna nie pozostała mu dłużna. – Zawsze myślałam, że cenisz sobie moją zapalczywość.
- I właśnie ta zapalczywość cię zgubi – kontynuował, jakby nigdy się nie odezwała. – Właśnie ona sprawi, że powiesz mi wszystko co będę chciał wiedzieć.
- Takiś pewny? Ale nie dziwie się wcale. Zawsze wolałeś wierzyć, że wszystko wiesz najlepiej. Szkoda, iż to tylko złudzenia, najmilszy – wysyczała. - Napawaj się, napawaj póki możesz.
Nie odpowiedział. Postanowił przeczekać.
- Nigdy ci nie powiem, gdzie to jest! – nie wytrzymała zbyt długo.
- A co jeśli wcale tego nie oczekuje? Rzuciła mu badawcze spojrzenie. – Taak. Nie jesteś mi już potrzebna – dodał z satysfakcją.
- Kłamiesz! Dobrze wiesz, że tylko ktoś, kto zna to miejsce, kto wcześniej tam był, może do niego trafić.
- Owszem. I już takiego kogoś mam. Wstał, odwrócił się i wolnym krokiem począł odchodzić.
- Jeśli tak, to po co było to wszystko? – zawołała.
Zatrzymał się z ręką na klamce. Obrócił twarz. – Chciałem się ponapawać, najmilsza.
- Kto? –zapytała cichym głosem.
- Wiesz – odparł, przestępując próg.
Zza drzwi dobiegał głośny śmiech.
Wiedziała.
***
- Tutaj kończy się świat, który znacie – ostrzegła poważnym tonem Maia. – Wchodząc do tego lasu przysięgacie przestrzegać jego zasad – mówiąc to, popatrzyła uważnie na dwóch towarzyszy, jakby szukając śladów buntu. Nie znalazła.
Uśmiechnęła się i przestąpiła niewidzialną granicę odgradzającą stary ład od nowego. Towarzysze postąpili za nią. Jeśli oczekiwali zobaczyć lub poczuć coś niezwykłego, to musieli być srogo rozczarowani. Las wyglądał jak każdy inny, który w życiu widzieli. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że to tylko pozory, że las ukrywa swoją prawdziwą naturę, i aby ją dostrzec trzeba wiedzieć jak patrzeć. I na co. Maia od razu dostrzegła sylwetkę znikającą między drzewami. Zwróciła twarz w stronę swoich towarzyszy, by się upewnić, czy umknął im ten drobny szczegół. Nie zamierzała ich informować. Nie czas na to.
- Musimy się pospieszyć – ponagliła. – Daniel wygląda coraz gorzej.
I rzeczywiście, chłopak wiszący na szyj konia, którego prowadził ognistowłosy Edan, miał bladą twarz i niewidzące spojrzenie. Na ustach zaś wyraz niemego cierpienia, pomimo zażycia wywaru uśmierzającego podanego mu przez Maia.
Jej dwaj przyjaciele byli jedynymi obcymi, którzy przestąpili granicę ostatniego Świętego Lasu. I zrobili to na jej zaproszenie.
***
Wrócił po godzinie. Znów zajął miejsce naprzeciw niej. Szukał w jej spojrzeniu lęku lub złości, ale z zadowoleniem zauważył, że zdążyła już nad sobą zapanować. Niech gra trwa, pomyślał.
- Nie byłam pewna czy wrócisz. – Tym razem, to ona odezwała się pierwsza. Głos miała cichy i spokojny, a twarz nieporuszoną.
- Postanowiłem dać ci jeszcze jedną szansę – odparł z czarującym uśmiechem. – Szansę, aby dokonać słusznego wyboru – dodał poważniejąc.
- Święty las to naprawdę niezwykłe miejsce. – Zignorowała go. – Czy wiesz, co zawsze najbardziej w nim podziwiałam?
Jedyną jego rekcją było nieznaczne uniesienie brwi.
- To, że nieważne, jak trudno do niego wejść – wysyczała Maia - jeszcze trudniej jest wyjść.
***
Po kilku minutach szybkiego marszu zbliżyli się do małego jeziorka, osłoniętego dookoła przez drzewa. Na brzegu moczyła stopy grupka młodych długowłosych dziewcząt, zaśmiewających się i plotkujących głośno. Jedna z nich dostrzegła wędrowców i zapiszczała radośnie. Pozostałe natychmiast dołączyły, zrywając się na nogi i poprawiając zielone suknie, które i tak więcej odsłaniały niż zakrywały. Towarzysze Mai wpatrywali się w nie z wyrazem zupełnego oniemienia na twarzach. Daniel jęknął nawet cicho, ale Maia nie była pewna czy z wrażenia, czy też może dlatego, że próbował poprawić się w siodle. Trzeba jednak przyznać, iż rozchichotane dziewczęta nie szczędziły wysiłków, aby zwrócić ich uwagę - robiły słodkie minki, posyłały zalotne spojrzenia i wiele znaczące uśmiechy. Maia pokręciła głową z niedowierzaniem. Wciąż nie mogła uwierzyć, jak bardzo naiwni potrafią być mężczyźni.
- To muszą być boginie – wyszeptał zmartwiałymi wargami Daniel. Jesteś bliżej prawdy, niż myślisz – pomyślała Maia.
- Witaj, Jasnooka – zawołała jedna z bogiń, machając w ich stronę kształtną dłonią. – Długo cię nie było. I widzę, że przyprowadziłaś ze sobą czarujących towarzyszy. Na twarzach rzeczonych towarzyszy pojawiły się głupawe, nieprzytomne uśmiechy.
- Witaj, Talio – odparła zupełnie nieporuszonym tonem Maia. – Prowadzę przyjaciół do domu, gdyż jak widzisz jeden z nich pilnie potrzebuje medycznej pomocy.
- Ochh, chętnie się nimi zajmiemy. Tak rzadko miewamy równie przystojnych gości – zapiszczała kolejna bogini, łudząco podobna do pierwszej.
- Nie trzeba, poradzę sobie sama – odpowiedziała obcesowo Maia.
- Nie bądź taka zachłanna. Podziel się z nami choć jednym – poprosiła, kokieteryjnie przekrzywiając głowę Talia. Chwyt widocznie przyniósł oczekiwany skutek, gdyż Daniel uprzedził, gotową do odpowiedzi dziewczynę.
- Nie czuje się wcale tak źle. – Nienaturalna bladość przeczyła jego słowom. - Myślę, że moglibyśmy spędzić chwilkę z twoimi uroczymi przyjaciółkami.
- To nie są żadne moje przyjaciółki, tylko boginki, głupcze – wykrzyknęła, zmęczona już przedstawieniem Maia.
- Boginki? – niepewnie powtórzył Daniel.
- Maia ma na myśli rusałki, Dan – pospieszył z wyjaśnieniem Edan. – Wiedziałem, że to zbyt piękne, by było prawdziwe – dodał po chwili z uśmiechem.
Daniel wyglądał, jakby wciąż nie do końca rozumiał. A może nie uwolnił się jeszcze z pod działania ich czaru.
- Mogę cię z nimi zostawić, jeśli chcesz. Na pewno będzie to przyjemniejsza śmierć, niż od gorączki. W końcu masz wprawę w krótkotrwałej przyjemności, z rozczarowującym finałem – dodała z drwiną. Daniel spłonął rumieńcem.
- Nie kpij z niego, Maia – ostro zareagował Edan. – Jest chory i nie potrafi trzeźwo ocenić sytuacji. Nie ma co zwlekać, ruszamy – powiedział i pociągnął konia za uzdę.
- Nie odchodźcie, piękni panowie – zawołała w ostatniej desperackiej próbie Talia, a w jej oczach dostrzegli złość. I coś jeszcze bardziej niepokojącego. Głód.
- Straciliśmy już wystarczająco dużo czasu. Ty i twoje siostry będziecie musiały obejść się smakiem – odpowiedziała z zadowoleniem Maia.
Na te słowa rysy rusałek zmieniły się. Nie wyglądały już pięknie, tylko strasznie. Na ich kształtnych dłoniach wyrosły długie szpony, którymi zwykły rozszarpywać ciała zwabionych nieszczęśników.
- Tyy… Nie pozwolę ci.. – wycharczała przez zaciśnięte zęby demonka, zwana Talią.
- Nie groź mi, boginko – syknęła wściekle Maia. W jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk. – Odejdź w pokoju póki możesz.
Przez chwilę rusałki wyglądały na niezdecydowane, dlatego Maia postanowiła dać im ostateczny argument. I nagle, jakby dla podkreślenia wcześniejszych słów, na końcach jej palców zatańczyły niewielkie języki ognia.
Rusałki wycofały się. Jedna po drugiej zaczęły znikać wśród wysokich trzcin i krzewów rosnących wokół jeziora.
- Gdybym tego nie widział, nigdy bym nie uwierzył – wyszeptał z niedowierzaniem Daniel.
- Najpiękniejsze kwiaty są zawsze najbardziej trujące – odparła sentencjonalnie Maia.
***
- Masz na myśli rusałki? Myślę, że poradzimy sobie z bandą wygłodniałych boginek – odparł lekceważącym tonem.
- W końcu, co to dla takich wielkich magów jak wy - zakpiła. – Jednak wierz mi, rusałki to tylko jedno z niebezpieczeństw…
- …Niech zgadnę – wszedł jej w zdanie z drwiącym uśmiechem – kolejne to zapewne leszy, wodniki, mamuny i inne straszydła.
Nie drgnął jej nawet jeden mięsień.
- Ostatnio, byłeś tak miły, że zdradziłeś mi moją największą wadę. Pozwól, że się zrewanżuje.
Przywołał na twarzy wyraz uprzejmego zainteresowania i zachęcająco machnął ręką.
- Buta.
To jedno słowo zawisło między nimi na kilka długich sekund.
- I właśnie ta buta cię zgubi, najmilszy. A zgubi cię, ponieważ siły, z którymi przyszło ci się mierzyć wykraczają ponad twoje zrozumienie. To nie z demonami, ani nawet nie z ludźmi będziesz walczył, tylko z samą naturą. A natura – dodała z mocą, dostrzegając jego kpiący uśmieszek – jest nieprzewidywalna, dzika i niebezpieczna. Natura jest wszystkim i przetrwa wszystko.
- Czekałem, kiedy pojawi się to wasze ulubione słowo. Wszechmocna natura – wypowiedział, przedłużając każdą sylabę. Po czym kontynuował pełnym pasji głosem, akcentując w każdym zdaniu słowo „natura”. – Natura nie jest wszystkim. I wierz mi najmilsza, natura nie przetrwa wszystkiego. Natura będzie musiała ustąpić. Natura będzie musiała pozwolić się oswoić albo ją zniszczymy – przerwał i wziął głęboki oddech. - To samo tyczy się bandy nawiedzonych kapłanek latających boso po lasach i decydujących o losach świata na podstawie położenia gwiazd – zakończył już spokojniej.
- I to samo tyczy się ciebie – dodał po minucie ciszy, patrząc prosto w oczy Maia. - Przyszło nowe i każdy, kto nie jest z nami jest przeciwko nam.
- Nie groź mi Dolanie – wyszeptała. – Nie po tym wszystkim, co nas łączyło.
- Wszystko nas dzieli – powiedział szybko. – A łączy tylko jedno. Najmilsza.
I tym razem w jego głosie nie było słychać drwiny.
1 „Rzeczy proste są zawsze najbardziej niezwykłe i tylko mędrcy potrafią je pojąć” – cytat z książki pt. „Alchemik” Paulo Coelho
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt