Magda kompletnie nie wiedziała co z sobą zrobić. Jeszcze przed momentem ściskała dłoń swego bohatera, teraz wyproszona z sali, siedziała na twardych plastikowych krzesłach i starała się pozbierać myśli. Jej niebieskie oczy wypełniały łzy, a po policzkach spłynął tusz do rzęs, nadający jej upiornego wyrazu. W dłoniach ściskała plecak Aleksa, jak gdyby bała się, że gdy go wypuści, on odejdzie. Przyłapała się na myśleniu, że przecież nawet nie znała tego mężczyzny, a jednak jego los obchodził ją w tym momencie najbardziej. Przetarła policzki i wyjęła telefon. Wybrała numer z listy kontaktów i przycisnęła słuchawkę do ucha.
- Co tam słońce? – głos Janusza był twardy, a jednocześnie kojący stroskane serce.
- Aleks miał wypadek, jestem z nim w szpitalu.
Nastąpiła chwila ciszy, gdyż policjant nie mógł zrozumieć co w ogóle się stało. Nie zadał jednak pytania skąd zna Aleksa, czy jak to się stało, że są tam razem. Zamiast tego zapytał.
- Gdzie jesteś? – Po usłyszeniu miejsca pobytu Magdy, dodał – będę za pół godziny.
Dziewczyna wypuściła powietrze z ulgą, lecz już po chwili wróciła do nerwowego rozglądania się po korytarzu. Jej wzrok spoczął na przyciśniętym do piersi plecaku, a serce zabiło mocniej. Rozejrzała się, aby sprawdzić czy nikt nie idzie, po czym rozsunęła zamek i włożyła dłoń do środka. Wyciągnęła książkę i dwa zeszyty. Studiowała podstarzałą okładkę, która głosiła „Droga miłującego pokój wojownika”, przeleciała pobieżnie strony powieści, lecz nie zdecydowała się zatrzymać przy niej na dłużej. Wzięła do ręki cieńszy zeszyt, który okazał się pusty, nie licząc bazgrołów, które przypominały bronie średniowieczne. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i wzięła do ręki ostatnią z zawartości plecaka. Z tym zeszytem Aleks odszedł i to ten zeszyt znalazła pod swoimi nogami, gdy uratował jej życie.
Gdy już napatrzyła się na zniszczoną okładkę, przetarła mokre policzki i otworzyła go. Jej oczom ukazały się zapisane niechlujnie stronice. Czasem jakaś kartka samoprzylepna uzupełniała tekst, mnóstwo było przekreśleń i poprawek. Serce zatłukło jej w piersi, czuła się jakby patrzyła na coś zakazanego, na pamiętnik dryblasa. Nagłym ruchem zamknęła zeszyt i rozejrzała się w około, siedziała całkowicie sama. Pomimo przyspieszonego bicia serca, jej wzrok na nowo przyciągnęła zniszczona okładka. Postanowiła spojrzeć jeszcze raz, tylko przez moment.
Pomimo ciężkiego do rozszyfrowania pisma, Magda nie miała większych problemów w zagłębieniu się w zapisane wspomnienia. Pierwsze strony traktowały o tym jak poznał małego chłopaka o imieniu Maciek. Jak wspominał jego silne i słabe strony, wychodziło na to, że Aleks podziwiał go już od pierwszego dnia. Dziewczyna zagłębiła się w historii do tego stopnia, że zapomniała o świecie poza nią. Przewracała kolejne strony, a jej oczy przeskakiwały z linijki na linijkę.
- Madziu – znajomy głos wyrwał ją z zaczytania tak nagle, że aż podskoczyła. Janusz dosiadł się i przytulił blondynkę do swej piersi, a ona choć myślami wciąż błądziła po przeczytanych akapitach, odwzajemniła czułość.
- Co się stało?
Dziewczyna powoli opisała przebieg zdarzeń, jednocześnie schowała zeszyt do plecaka i ponownie objęła go ramionami. Janusz nie odrywał wzroku ze ściany, słuchał uważnie czasami pokiwując głową. Gdy skończyła, przytulił ją jeszcze raz i ucałował w czubek głowy.
- Chodź ze mną do domu, musisz odpocząć.
- Nie ruszę się stąd, nie dopóki ktoś inny nie przyjedzie czuwać.
- To był tylko wypadek, wyliże się z tego.
- Ale to moja wina, nie rozumiesz? Gdyby nie ja, nie było by go tutaj.
Do jej oczu ponownie nabiegły łzy i utkwiła twarz w dłoniach. Cicho załkała, pierwszy raz od wypadku, czując kojącą obecność Janusza, pozwoliła sobie na zduszony płacz. On nie odpowiedział.
- A co jeśli nie przeżyje, co jeśli skończy jak Maciek?
Te słowa zadziałały na młodego policjanta jak policzek, wymamrotał aby poczekała, wstał i udał się w kierunku recepcji. Po krótkiej rozmowie z pielęgniarką i doktorem, dowiedział się, że Aleksowi nie zagraża dalsze niebezpieczeństwo, a jego stan choć poważny, jest stabilny.
- Czy ktoś powiadomił rodziców Aleksandra?
- O ile mi wiadomo to jeszcze nie. Przepraszam, ale muszę niezwłocznie odwiedzić jednego z pacjentów.
Janusz nie protestował, poprosił pielęgniarkę o udostępnienie numeru rodziców chłopaka i zapewnił, że ich powiadomi o stanie syna. Skierował nogi w stronę siedzącej nieruchomo Magdy i przycisnął telefon do ucha.
- Tak, słucham – telefon odebrał niski, męski głos. Janusz chrząknął, aby oczyścić gardło i na jednym wydechu, wytłumaczył dlaczego przeszkadza o tak późnej porze.
- Zaraz tam będę – odparł krótko mężczyzna i rozłączył się.
Funkcjonariusz odetchnął głęboko i po przejściu kilku kroków, opadł ciężko na plastikowe krzesło.
- Z kim rozmawiałeś? – Spytała Magda z drżeniem w głosie.
- Z ojcem Aleksa, niedługo tu przyjedzie, a wtedy będę mógł zabrać cię do domu.
Nie odpowiedziała, zamiast tego wpatrzyła się w stopy i zacisnęła mocniej ręce na plecaku. Bała się spotkania z rodzicami Aleksandra, ale jeszcze bardziej bała się, że ktoś zabierze jej zeszyt w którego lekturze tak bardzo się zagłębiła. Postanowiła udać, że plecak należy do niej i odda go dopiero do własnych rąk Aleksa, przecież nie chciałby, żeby ktoś obcy przeglądał jego rzeczy. Po raz kolejny przyłapała się na myśleniu o dryblasie jak o najbliższym przyjacielu, którego nikt nie zna tak dobrze jak ona. Zarumieniła się, a to przyciągnęło badawcze spojrzenie Janusza.
Siedzieli w milczeniu niecały kwadrans, gdy usłyszeli donośne stukanie obcasów z końca korytarza. Nadchodził rosły mężczyzna po pięćdziesiątce w płaszczu sięgającym łydek, jego skamieniała twarz buldoga, nie wyrażała żadnych uczuć. Obok niego maszerowała kobieta szczelnie otulona tanim futrem ze wzrokiem wbitym w płytki pod stopami. Magda chwyciła Janusza za rękę, a serce panicznie załomotało jej w piersi. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że skoro ona jest winna wypadkowi Aleksa, jego rodzice ją znienawidzą. Chciała uciec, zapaść się pod ziemię, lecz mężczyzna obok ścisnął jej dłoń i pomógł wstać.
- Dobry wieczór – zaczął Janusz i wyciągnął prawą rękę do groźnie wyglądającego ojca Aleksa – to ja do pana dzwoniłem.
- Proszę nam opowiedzieć, jak wygląda sytuacja – odpowiedziała zamiast męża, matka Aleksa. Jej głos lekko drżał, a bystre oczy wodziły pomiędzy trzymającymi się za dłonie osobami.
Janusz opisał stan Aleksa, a następnie chciał przejść do opisu wypadku, lecz wtrąciła się Magda.
- To moja wina. Samochód wpadł w poślizg, a mnie sparaliżował strach, nie mogłam się ruszyć i gdyby nie Aleksander… nic by po mnie nie zostało. – Jej oczy zalały łzy i spuściła głowę, nie mogąc znieść badawczego spojrzenia rodziców. Pomimo uczucia bezsilności, dodała – Aleks. Odepchnął mnie, ale sam nie zdążył uciec. Samochód go uderzył, a on nawet nie krzyknął.
Znów załkała, ale już po chwili poczuła ogarniające ciepło, czułego uścisku. Otworzyła oczy i zdumiała się, że osobą, która ją przytula nie jest Janusz, tylko matka Aleksa.
- Moje dziecko – wymamrotała kobieta głaszcząc burzę złocistych włosów Magdy. – Całe szczęście nic ci nie jest. No już już… nie ma powodu do płaczu.
Kobieta odsunęła ją na odległość ramion i uśmiechnęła się serdecznie. Widząc zmieszanie na twarzy dziewczyny, dodała:
- Mojemu synowi nic nie będzie, jest za twardy na to.
Spojrzała na męża, a jego twarz wykrzywiła się w lekkim uśmiechu, gdy przytakiwał głową. Matka Aleksa wzięła Magdę pod rękę i poprowadziła w kierunku wyjścia ze szpitala. Dopiero przed drzwiami obrotowymi, objęła dziewczynę jeszcze raz i powiedziała na dobranoc.
- Jedźcie do domu i odpocznijcie, my się wszystkim zajmiemy.
Po tych słowach odeszli, pozostawiając dwójkę nieznajomych w wyrazie całkowitego szoku i niedowierzania.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt