Paczka, plecak właściwie, przez rentgen przejeżdża, a on, ten ochroniarz, w monitor patrzy, później na mnie i znowu w monitor. Woła drugiego, Gienek, weź no zobacz. Gienek przychodzi i na zmianę patrzą, na mnie, na monitor, na mnie, na monitor, palcem dotykają, pokazują coś sobie. Proszę wyciągnąć, mówi do mnie ten drugi, Niegienek. Ostrożnie! dodaje. Co to jest? Garnek, mówię. Patrzą na mnie, na siebie, i znowu na mnie. Garnek? pytają. No garnek. A w środku co? Szpinak. Szpinak? No szpinak, mówię, z makaronem. Pan zwariował? Proszę natychmiast do szafki to włożyć, nie może pan wejść do sądu ze szpinakiem.
A wziąłem jedzenie, bo pracuję blisko, zaraz obok właściwie, trzydzieści sekund krokiem takim z nogę na nogę, a że dzień dziś długi, to nawarzę, bo w pracy co zjem?
Woła mnie ta, co woła, mówi, żebym się przygotował, że moja kolej teraz. Po chwili wchodzę i siedzi taka, z tym łańcuszkiem na szyi, i o dowód na wejściu prosi, obok niej też jakiś ważny, ale bez łańcuszka, a obok Teżważnego trzecia, ta co woła. No wie pan co, mówi ta z łańcuszkiem, przecież miał pan szansę odpokutowania przy pracach społecznych, dlaczego pan tego nie zrobił? Zrobiłem, mówię, tylko za mało, tam napisane jest, że szesnaście godzin sprzątałem, a dwadzieścia powinienem, miesiąca mi brakło Wysoki Sądzie, źle policzyłem po prostu. Kiwa głową, i mówi, żebym wyszedł. Tak czynię. Po chwili wołają z powrotem i mówią, że kara zastępcza mi się należy, że to ograniczenie wolności w postaci prac społecznych na sto trzydzieści pięć dni pozbawienia wolności się zmienia. Ciach.
Teraz jest płacz, jej płacz. I stres. W domu siedzimy, ona obok, i mówi, że nie wytrzyma tyle, że boi się, o mnie.
Później jest matki płacz.
Ojciec mówi, żebym uważał, twardo mówi, jak nie on.
Na osiedlu śmieją się; ciebie biorą? A kaj? Bilet już dostałeś? Mandżur gotowy? Spoko, rakietę ci wyślemy, nie dygaj, na wejściu na Mintaja się powołaj, lajty będziesz miał.
Nie dostałem biletu, jeszcze.
Ale w końcu przyszedł, że tego i tego dnia stawić się mam w Areszcie Śledczym Mysłowice. W ten sam dzień jeszcze przychodzi do mnie ona i siedzimy w ciszy. Pokaż tę kartkę, mówi. Daję jej do ręki. A widziałeś to z tyłu? pyta. Nie, co to?
Miesiąc później ja, w oknie, z papierosem, przywiązany jak pies do budy, pierwszą wiosnę wdycham. I z dymem wypuszczam.
Ojciec umiera. Dzwonię do mamy i mówię, żeby karawan Budowlanych wzdłuż przejechał, to z okna popatrzę, i przy okazji też jej pomacham.
Dzwoni mama, w ten dzień, że jadą już. Otwieram na oścież, i czekam. Słyszę klaksony, jadą, patrzę w okno, te w samochodzie, ale nie ma mamy, ani trumny, para młoda jest. Nie ten samochód. Karawan zaraz za nimi, i jest mama, ojciec też jest, ale zamknięty. Nie widać go, ale karawan widzę i to, że on w nim, w deskach. Macha do mnie, mama. Odmachuję jej i przy okazji do braci macham, oni do mnie, i już, nie ma ich.
W kościele brat kładzie telefon na mównicy i dzwoni do mnie. Stoję w oknie, z telefonem przy uchu i słucham. Ksiądz pozdrawia mnie na początku mszy, kiwam głową, dziękuję, mówię do słuchawki, pozdrawiam również. Gdzieś w środku mszy ksiądz do słuchawki: panie Jakubie, jest tam pan jeszcze? Tak, odpowiadam, słucham? Słyszy pan? No słyszę. Ale czy łzy pan słyszy, ten płacz? Nie mówię, łez nie bardzo. Cisza, po chwili słychać kroki, smark, i zajęczenie. To była mama, mówi ksiądz, teraz brat, słyszy pan? Słyszę, słyszę, mówię. I tak po kolei wsłuchałem się w cały pierwszy rząd, mi też ta łezka się zakręciła. Starczy, mówię, już wystarczy proszę księdza. Brat bierze telefon i mówi, że z cmentarza zadzwoni.
I do ziemi poszedł. Z płaczem. Cały cmentarz ponoć siorbał.
PS.
Dziś urodziny jego. 20.02.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt