12.
Kiedyś umywalka zaczęła do mnie gadać.
- Joł Kiwi Kidzie! - powiedziała umywalka, kiedy właśnie rano, stojąc w piżamie, myłem zęby.
- Że co? - wybełkotałem, bo usta miałem pełne pasty.
- To ja... Twoja Umywalka... Jestem Twoim przeznaczeniem... Dzięki mnie dostąpisz tajemnej mocy Rury Kanalizacyjnej i staniesz się silniejszy niż sam Ten Najsilniejszy. o ty na to?
- Eeee... - odpowiedziałem - Jakoś nie kręci mnie Moc Rury Kanalizacyjnej... Bo niby jak się będę wtedy nazywał? Człowiek-Rura-Kanalizacyjna? Przecież to brzmi jak nazwa jakiegoś Pokemona!
- Ale pomyśl o tej mocy! - zagrzmiała umywalka
- Jakoś mnie to nie bierze - powiedziałem.
Do otworu odpływowego wsypałem Kreta i umywalka zamilkła. Już nigdy się do mnie odezwała.
I dobrze.
Teraz trochę żałowałem, że nie mam przy sobie takiego kreta.
Przede mną stała postać, której chyba każdy bał się w dzieciństwie. Fioletowa Buka.
Strażnicy zamknęli za Buką drzwi i się zaczęło.
13.
- Więc jak będziesz mnie torturował...a? - zapytałem.
- Nieeee maaamm taaakieeego zaaamiaruuuu.
- Tak? Więc co będziemy robić? Zagramy w kółko i krzyżyk czy może w statki?
- Chciaaałaaabyym opowiedzieeeć ciii moją historiię.
- Tak po prostu?
- Taaak. Aaa czeego sięę spoodziewałeś?
- No nie wiem. Bicia, kopania, znęcania się psychicznego i takich tam...
- Ahaaa. Więc, zaczynając, musisz wiedzieć, że jak byłam mała...
I tak Buka okazała się równym facetem. No... równą kobietą.
14.
... to byłam królewną. Nazywałam się Śnieżka,a moją matką była Królowa Śniegu. Moim ojcem był, przestępca z dalekiego Gotham City...
- Joker? - zapytałem
- Nieee.
- Riddler?
- Nieee.
- Chyba nie Pingwin!
- Nieee.
- To kto? Święty Mikołaj?
- Mister Freeze.
- Och. Królowa Śniegu i Mr. Freeze. To się nazywa chłodna parka.
- Tak więc mój ojczulek porzucił matulę i pojechał dalej siać chaos. Taki on już był. Ale o ojcu źle się nie mówi, prawda? - kontynuowała Buka. Zauważyłem, ze kiedy porywała ją opowieść, nie przeciągałaaaa. - Wychowywałam się z matką. W wieku 17 lat opuściłam rodzinny Lodowy Pałac i udałam się do lasu w poszukiwaniu przyjaciół. Znalazłam siedmiu. Byli strasznie mali, i sięgali mi zaledwie do kolan. Żyłam sobie spokojnie w ich domku. Nikt mnie nie zaczepiał ani nic. Tylko sąsiedzi dziwnie patrzyli i szeptali za plecami. Pewnego dnia zjadłam zatrute jabłko, po czym zasnęłam na kilka miesięcy. W tym czasie mój organizm ewoulował do dzisiejszej formy. Ze snu wybudził mnie książę i razem wyjechaliśmy do Doliny Muminków. Tam nie cieszyłam się najlepszą reputacją, po tym jak mój mąż zmarł wbijając sobie w oko mikser (robił tort czekoladowy). Dodatkowo myśleli, że w nocy udaję się na pobliskie wzgórze, gdzie stało kilka Stołn Hejdżów, czy jak się to mówi. Wiesz, trochę nie nadążam za dzisiejszą modą, jeśli chodzi o mówienie. Ludzie, a raczej Muminy z tamtej Doliny oskarżali mnie o tańczenie nago w świetle księżyca i bełkotanie od rzeczy. Przecież to nie moja wina, że jestem nieśmiała i czasami nie potrafię się dobrze wysłowić, prawda? No właśnie. Kiedyś chciałam pożyczyć zapałki, a Tatuś Muminka (BTW - co za głupie imię), zaczął do mnie walić z tej swojej bazuki. Potem przyszedł Komornik Tally i musiałam emigrować. I tak pewnie kiedyś bym to zrobiła, bo nikt mnie tam nie lubiła, ale wiesz...
- A jak trafiłaś tutaj? - zapytałem.
Buka długo milczała.
- Poszłam kiedyś na imprezę do Brzuchala, a rano obudziłam się w tym pokoju. Wisz, jak to bywa.
- Wiem. - powiedziałem. - Widzę, żeś równa babka, więc zapytam...
- Wal śmiało. - uśmiechnęła się. Wyglądało to co najmniej osobliwie.
- Mogłabyś skołować mi coś do jedzenia - walnąłem.
- Da się zrobić. - zastanowiła się nad czymś. Potem chamsko się zaśmiała. Zaniepokoiłem się. - Wychodzę za mąż. Może wpadłbyś na wesele i ślub?
- E... no postaram się. Jak mnie stąd wypuszczą to spoko. A kim jest ten... szczęśliwiec?
- To Kuba Rozpruwacz. - odpowiedziała szczęśliwa Buka.
15.
Następnego dnia Buka wróciła niosąc coś pod pachą.
- Masz. - powiedziała i rzuciła mi paczkę płatków śniadaniowych. - Głodny byłeś to jedz.
- Dzięki.
Zabrałem się do opróżniania zawartości pudełka. Takie płatki... dobra rzecz.
Buka czekała spokojnie, aż zjem. Kiedy skończyłem, zapytała:
- Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Tak... - zawahałem się. - chciałbym... Uciec z tego więzienia...
- Dobra. Może coś wymyślę - zastanowiła się nad czymś - Pokrzycz teraz trochę, żeby te tortury bardziej prawdopodobnie wyglądały.
16.
Plan wydawał się beznadziejny.
- ŻE CO?! - krzyknąłem, gdy Buka mnie wtajemniczyła w swoją misterną intrygę. - Mam się ukryć pod Twoją spódnicą?!
- No tak. - odpowiedziała wolno, jakby mówiła do jakiegoś nieposłusznego dziecka.
- A potem co?
- Potem ukryjemy Cię w naszej szafie. Przenocujesz kilka nocy. Na nasze wesele zawitasz, a potem pogadamy z kimś, kto powinien pomóc Ci się dostać do swojej epoki.
- NO ZARĄBIŚCIE POPROSTU - wybuchłem. Przeszedłem się kilka razy po celi. -Nie... nie... - powiedziałem już trochę spokojniej - Może jest inny sposób?
- Jeśli chcesz cicho to tylko tak. Przecież nie przebiorę Cię za praczkę.
- No nie. - przejechałem dłonią po włosach i głośno wypuściłem powietrze. - Dobra.
Jeszcze raz się zawahałem.
- Ale nogi to na pewno dobrze umyłaś?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
AnonimowyGrzybiarz · dnia 24.10.2008 21:30 · Czytań: 695 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: