Oh, Johnny - iks
Proza » Miniatura » Oh, Johnny
A A A

Gabinet doktora Philisa mieścił się w kiepskiej dzielnicy miasta. O szesnastej młoda kobieca dusza ograniczona tylko przez chłodny i obcisły szmaragd sukienki zajechała pod gabinet doktora taksówką. Noc spędziła w hotelu, przyjechała tu z pobliskiego miasteczka. Wiedziona przekonaniem, że on - doktor Philis -  mężczyzna, który wyznaje jej miłość już od blisko roku, przez, którego w jej oczach migoczą lekkie błyski, a w głowie myśli uciekają jak stworzenia ze skrzydłami i sercem, że będzie szczęśliwy, gdy usłyszy to co chce mu powiedzieć. Rok temu miała dwadzieścia lat i tak jak większość koleżanek ze szkoły pielęgniarskiej, za bardzo przywiązała się do jednego ze swoich wykładowców, a on, nie wiedzieć czemu wybrał akurat ją. Doktor Philis uważał swoją uczennicę za bezpieczne, nieskażone głęboko duchowymi wymiarami miłości stworzenie - za coś podobnego do pluszowego misia.

*

Ty żałosny draniu, myślałeś, że ci się upiecze, co? Zabawiałeś się z nią przez rok, a teraz masz dosyć i chcesz się jej pozbyć, zmyć zeschnięte blizny pożądania. Wiedziałeś dobrze, że to jedna z tych co bierze co może w zamian nie dając nic, taka cnotliwa... Oj tanio się bawiłeś, wiecznie uciekałeś, ale nie za prędko, nie tak prędko, żeby uciec do końca, aż wreszcie cię dopadło. Ty żałosny, bezimienny aktorze tragedii. Tu już nie tylko chodzi o to, że ona jest w ciąży, że twoje małżeństwo, dobry Boże, całe życie i jakby tego było mało, to ona wie, że nie zawsze byłeś uczciwy w klinice, że brałeś białe koperty i nie patrzyłeś  co w środku, wie o przetargach, na litość boską, a ty paplałeś jak idiota bez mózgu, tylko żeby włożyć fiuta. A może nic nie powie? Zgodzi się na pieniądze i... Och durniu, ta nadzieja jest jak samogwałt. Nie masz wyjścia, ale z czymś takim na sumieniu? Guzik, wystarczy go nacisnąć i można spać spokojnie... Wystarczy tylko zadzwonić, do niego, przecież wiesz dobrze, wystarczy zadzwonić.

*

Potężny, niewczesny dreszcz rozproszył senność doktora Philisa, tak że ten poczuł zimną jasność przebudzenia. Ale nie był to nowy dzień, otaczała go bowiem ta sama noc wraz ze swoim najczystszym przepychem czarnego nieba mąconym gdzieniegdzie przez światła przejeżdżających samochodów. Obok niego leżała Sara - jego żona, spała jak kamień, odwrócona plecami. Musiał wstać niespiesznie wlewając ruch w moment znieruchomienia. Nie mógł dłużej znieść tej ciemności, a w niej ciemnego zapachu, ciemnego myślenia i istnienia w pozycji leżącej. Wstał, wyszedł z pokoju i zadzwonił.

*

- Słuchaj, wiem, że uważasz się za lepszego, od zawsze za takiego się uważałeś, ale to już nie mój problem, pytasz - to ci odpowiadam, jeżeli coś ci nie pasuje... Jestem twoim bratem, Harry, takie jest rozwiązanie, ja tylko mówię co mogę zrobić. Wiesz, to do ciebie należy decyzja, a ja, no cóż - jestem ci coś winny, to śliskie zajęcie, a nikt się nie dowie, mordercy nie znają zleceniodawcy, rozumiesz? Gdyby nawet coś poszło nie tak, to będziesz na końcu łańcuszka... Będziesz miał spokój Harry, a jej wyślemy skierowanie do chłodni.

*

Sara Philis była mądrą kobietą z twarzą, na której malowały się groźby nieuchronnych zmarszczek. Gdy tylko dowiedziała się, że jej mąż jest zamknięty na komisariacie, złożyła swoje dwie białe łopatki, tak jak ptak składa skrzydła, zamyśliła się i zadzwoniła do najlepszego adwokata w mieście, po to aby udać się wraz z nim do centrum miasta, by walczyć o godność swojej rodziny.

*

- Na litość boską, Johnny, czasem tak mam, że mózg mówi mi po co to wszystko? Zabij się! Ale krew krzyczy: żyj, żyj, żyj... A ja głupi, słucham właśnie jej. Chryste, kobieta jak żywy bukiet, piękniejsza od anioła, a na dodatek z moim dzieciakiem w brzuchu. A ja chciałem zrobić jej niespodziankę i co? Znajduję na podłodze całą we krwi, więc dotykam jej szyi, bo może jeszcze żyje, a ona tylko świsnęła mi powietrzem przez zaciśnięte zęby, i nic. Wiesz jak się teraz czuję, Johnny? Jak jakiś zasrany liść na, którym była kropla deszczu, która zsuwała się powoli na czubek, aż w końcu opadła na zroszoną trawę, a teraz ten porzucony liść według wszystkich praw fizyki musi targnąć się w górę i właśnie to targnięcie, Johnny, sprawia mi szalony ból. Ból nie do zniesienia, to jest jak skazanie, kochany bracie, jak skazanie na wiekuisty paraliż i jeszcze nasz ojciec, sam przecież wiesz...

*

Słychać telefon, najpierw niemo, potem coraz wyraźniej. Johnny biegnie, by odebrać. Krzyczy do ojca: "to do ciebie, tato". Czasem jest tak, że chociaż skóra marszczy się, ruch ten nie posuwa się dalej, znika prawie natychmiast - tak też było, i tym razem. Harry poczuł lekkie drgnięcie powieki, a krew w jego szyi zaczęła mówić szybkimi głosami, zaczęła mówić szumem. Odebrał, dwa głosy w strofie i antystrofie. Usłyszał dźwięk wyrażający ulgę, a chwilę potem dźwięk wyrażający niepokój - zabita.

*

Do mikrosali rozpraw prowadzi wąski korytarz - dwie osoby ledwie mogą się minąć. Z wejściem na salę po wywołaniu trzeba się spieszyć, bowiem sędzia na każdą z nich zaplanował dziesięć minut. Tym razem nie trzeba było nawet tyle - sąd nie zawiadomił na czas adwokata, z tego powodu sześćdziesięciopięcioletni Harry Philis spędzie kolejny miesiąc za kratami szpitala psychiatrycznego. Dziewięćdziesiąty ósmy. Ponad osiem lat temu został zatrzymany przez ochronę, bo próbował ukraść wiertarkę, młotek i śrubokręt. Po przyjeździe policji mówił, że musi go ukraść, po to żeby wydłubać sobie oko, a wcześniej według relacji świadków krzyczał: Uderz mnie, uderz! Zabiłem przecież twoją jedyną córkę. Oko za oko! Tłumaczył, że wziął tylko śrubokręt, a resztę sprzętu dorzucił później kierownik sklepu wraz z ochroniarzami, by udowodnić, że sprawca przekroczył magiczną kwotę dzielącą wykroczenie od kradzieży. Psychiatrzy uznali, że historia o podrzuconym sprzęcie ma charakter urojeń, a jego upór świadczy o tym, że jest on daleki od świadomości swojej choroby. Wniosek: „bezterminowe, przymusowe leczenie na zamkniętym oddziale psychiatrycznym”.

*

- Nie wiem co robić, on się zapada w samym sobie. Nie chce już opowiadać o kradzieży, choć każdy wciąż tylko o to go pyta.

- To, że nie chce mówić to tylko działa przeciw niemu, pani Philis. To mechanizm wyparcia, on przestaje mieć wgląd we własną chorobę. Aby wyzdrowieć z tego typu urojeń, trzeba zrozumieć. On musi najpierw zrozumieć, że one istnieją, potem z przekonaniem i zrozumieniem łykać leki, które spowodują, że przewidzenia nie wrócą.

- A co jeśli mój mąż mówi prawdę?! Jeżeli to oni mu coś podrzucili?

- Proszę pani, te informacje, które podaje pani mąż są tylko częścią jego wewnętrznego systemu urojeniowego, one nie są faktami.

*

- Wie pani, to nie jest takie proste, kierownikiem sklepu jest Andrew Jones. Jones i to miasto, to jedno. W czasach kryzysu wykupił wszystkie nieruchomości za spadek, który dostał po dziadku. Jest tu bardzo wpływowym człowiekiem.

- Więc? Rezygnuje pan?

Sara była śnieżnoblada.

- To dobre, ale jednocześnie bardzo skomplikowane pytanie. Przykro mi to mówić, ale chyba potrzebuje pani adwokata, który byłby w stanie walczyć z całym miastem. To nie sprawa, pani Philis, to po prostu wojna.

Wstał i wyszedł z pokoju.

*

- Słuchaj Andrew, wiesz dobrze, że w sądzie stanowym nic mu nie udowodnimy, nie ma żadnych powiązań między nim a tymi Bułgarami, wszystko kończy się na nich - ślepa uliczka. To, że wtedy coś wykrzyczał - nic nie znaczy, nikt tego nie nagrał, a on sam teraz już tylko milczy. Zrobimy tak - teoretycznie co miesiąc lekarze powinni go zbadać i napisać o nim opinię do sądu. Ale wiesz, w praktyce będzie tak, że sąd po prostu będzie przepisywał wnioski z opinii lekarskiej do postanowienia. A o to jakie będą postanowienia - nie musisz się martwić. Masz przecież ich wszystkich w garści, no więc, na przykład będzie wpisywał: "mała aktywność pacjenta", albo: "istnieje prawdopodobieństwo, a nawet pewność, że jeśli wyjdzie to nie będzie brał leków, a urojenia wrócą". Andrew, przymkniemy tego skurwiela co zamordował ci córeczkę, zgnije tam do końca życia, to gorsze od więzienia. Dadzą mu końskie dawki psychotropów, a jak odmówi wykręcą mu ręce i wleją bezpośrednio do żyły, zgnije tam, mówię ci, że zgnije.

*

- Harry, to się stało. Jak stara ciotka Jane, która wszystko na siebie rozlewa. A oni - nasi synowie to zobaczyli i była tam też ta dziewczyna Johnnego. Widzieli i nie powiedzieli słowa, po prostu gapili się jak na cyrkowe zwierzę, pozwolili mi tak siedzieć uświnionej, jakby nic się nie stało. Och Harry, Kevin wstąpił do seminarium, chyba zwariował, ale sama już nie wiem... Harry? Śpisz?

*

- Ojciec oszalał do reszty, to chyba opętanie, Johnny, już sam nie wiem. On się kuli przed wzrokiem, cały dzień siedzi z ręcznikiem na głowie, z brodą wsuniętą między ramiona. Rozumiesz, to już nie jest zwykła depresja, zaczęli mu przepuszczać prąd przez mózg, prawie czterysta woltów elektryczności

*

- Zostałem wyświęcony, rozumiesz? Ja się zmieniłem ontologicznie, jestem jakby innym gatunkiem człowieka, stoję niewiele niżej od anioła, mój kochany bracie, jestem teraz tak blisko niej. Powołany, wybrany przez Boga, będę robił co w mojej mocy... Mam władzę, bracie, mogę mówić: "tobie nie dam rozgrzeszenia", " tobie odpuszczę grzechy" - a to prawie jakby była władza nad piekłem i niebem, to ja jestem obecnością Chrystusa... - mówił z gwałtowną ruchliwością rysów, jego zęby były zaciśnięte, wargi cofnięte, a to wszystko na tej twarzy śliskiej od potu, która wyglądała jak twarz szatana.

*

- Pani Philis, nie dostała pani naszej wiadomości?

- Coś mu jest? Wszystko w porządku?

- Tak mi przykro. Pan Philis zmarł ostatniej nocy, dzwoniliśmy kilka razy...

- Dzwoniłam o dziesiątej, czy nikt nie wiedział, że...?

- Zmarł we śnie, niech pani usiądzie.

- Spakuję rzeczy, zmieniłaś wodę?

- Wodę?

- Wodę w kwiatach, mówiłam, żebyś zmieniała każdego ranka. Zrobiłaś to czy nie?

- Pani Philis....

- Czy on spał gdy dzwoniłam?

- Mógł, tak.

- Czemu więc nikt, przecież wystarczyło zdjąć słuchawkę... Ja wiem. Stara kobieta wypluwa słowa o umierającym świrze, który jest przy okazji jej mężem. Gówno cię obchodzi mój mąż, był dla ciebie tylko cuchnącym myszą staruchem. Zmienić łóżku, zakuć w pasy, umyć, a ona niech papla.

- Pani Philis...

*

Kiedy przyjechał ostatni raz, matki już nie było. Po pogrzebie siedzieliśmy tylko we dwóch, poklepał mnie po ramieniu, gdy spojrzałem przypadkiem na oprawione w ramce wspólne zdjęcie rodziców, leżące na pustej półce, z oczu popłynęły mi jak dotąd skutecznie hamowane łzy. Był dla mnie wtedy bardzo dobry, a jednocześnie jakby daleki, jakby myślał cały ten czas o czymś innym. Gdy omówiliśmy sprawę majątku, zaproponował mi wyjazd razem z nim, byłem wtedy tuż przed maturą, nie nalegał. Nazajutrz wyleciał do Anglii, miał tam objąć parafię po odchodzącym proboszczu. Podał mi rękę, jakby sztucznym omdlałym gestem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
iks · dnia 24.02.2016 20:53 · Czytań: 461 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 8
Komentarze
KoRd dnia 25.02.2016 13:46
Cytat:
Ale nie był to nowy dzień, ota­cza­ła go bo­wiem ta sama noc wraz ze swoim naj­czyst­szym prze­py­chem czar­ne­go nieba mą­co­nym gdzie­nie­gdzie przez świa­tła prze­jeż­dża­ją­cych sa­mo­cho­dów.


Po niebie samochody?

Sorry Johnny, ale tylko dotąd dobrnąłem,
potok tak rozbudowanych zdań prowadzi mnie do odległych sfer świadomości.

Może będę miał kiedyś lepszy dzień :)

Pozdrawiam :) Koniecpolski.
iks dnia 25.02.2016 14:16
KoRd napisał:
przez świa­tła


Pozdrawiam.
DragonLady dnia 25.02.2016 14:31
Cytat:
zmyć ze­schnię­te bli­zny po­żą­da­nia


Łał. Ukłony za metaforę.

Iks, słuchaj, jest mały problem; otóż ten tekst jest udanym obrazem zaburzeń, ale... Nieprzystosowanym do odbioru przez czytelnika. Literatura oparta na przeżyciach osób zaburzonych mierzy się z przeszkodą bohater - odbiorca; po prostu bardzo możliwe, że z punktu widzenia Twojej postaci świat rzeczywiście tak wyglądał, ale czytelnik jako taki tego nie widzi. Tekst jest tak bardzo rozbity, że to rozkawałkowanie zaburza przekaz. Po prostu nie jest rzeczą naturalną dla umysłu przerzucanie się między tyloma obrazami i kontekstami naraz.

Twoje pióro nazwałabym "płynnym". Podoba mi się. Ładnie lawirujesz między emocjami. Budujesz napięcie. Mimo wszystko spróbowałabym przemyśleć formę.

Pozdrawiam ;)
iks dnia 25.02.2016 18:14
DragonLady napisała:
Literatura oparta na przeżyciach osób zaburzonych mierzy się z przeszkodą bohater - odbiorca; po prostu bardzo możliwe, że z punktu widzenia Twojej postaci świat rzeczywiście tak wyglądał, ale czytelnik jako taki tego nie widzi.

Nie wiem co masz dokładnie na myśli. Jedynie drugi fragment tekstu jest pisany z perspektywy osoby zaburzonej. Każdy fragment to kolaż małego świata. Po przeczytaniu powinny one złożyć się na jeden zrozumiały obraz całości.
DragonLady napisała:
otóż ten tekst jest udanym obrazem zaburzeń

Już samo słowo zaburzeń jest według mnie lekkim nadużyciem interpretacyjnym, choć oczywiste, że nie będę nikomu, niczego narzucał.
DragonLady napisała:
po prostu bardzo możliwe, że z punktu widzenia Twojej postaci świat rzeczywiście tak wyglądał, ale czytelnik jako taki tego nie widzi.

Z punktu widzenia jednej postaci? Kilka postaci rysuje ten świat, plus ten, który wie wszystko - myślę, że to jednak ułatwia pogubionemu umysłowi poskładać wszystko w całość.
DragonLady napisała:
Ukłony za metaforę.

Miło, że nie tylko mnie wydała się ona niezła.
Dzięki za inny punkt widzenia i za miłe słowa.
Pozdrawiam.
DragonLady dnia 25.02.2016 19:16
W takim razie wybacz nadużycie, tak to zinterpretowałam - a wynika to między innymi z tego, że tak szybko przerzuciłeś mnie jako czytelnika między scenami, że aż pomyślałam, że to wszystko "migawki" jednej osoby w jednym momencie. Być może to tylko moje wrażenie - całkiem prawdopodobne - niemniej jednak wskazuję, gdzie czytelnik mógłby mieć ewentualny problem.

Pozdrawiam ;)
retro dnia 26.02.2016 08:55 Ocena: Dobre
Pomysł jest, ale w tekście panuje ogromny chaos, co powoduje, że jest trudny do ogarnięcia (który to Johnny, a który Harry - chyba, że to jedna osoba). Gwiazdki nie są potrzebne. Spróbuj może podszlifować tekst, poprzez nadanie mu logicznego ciągu, bo chętnie doczytałabym do końca (jak znajdę chwilę, o którą tak trudno), bo w tej formie jest zbyt niespójny.
Pozdrawiam, oczekując na wersję bardziej przejrzystą.
iks dnia 26.02.2016 11:14
Zastanawiałem się, czy nie dopisać na końcu czegoś w stylu: dodatek/przedstawienie postaci, ale zrezygnowałem z tego pomysłu ze względu na to, że tekst jest jednak miniaturą. Stwierdziłem więc, że czytelnik poukłada sobie wszystko w całość - jak nie za pierwszym, to za drugim czytaniem.
retro napisała:
Spróbuj może podszlifować tekst, poprzez nadanie mu logicznego ciągu, bo chętnie doczytałabym do końca

Czy ciąg logiczny jest tu rzeczywiście potrzebny? Według mnie - nie, to właśnie brak tego ciągu doszlifowuje fabułę. Zresztą, ciężko mi byłoby tak dokładnie wniknąć w ciąg zdarzeń, napisać jakiś kod rozszyfrowujący, bo niektóre fragmenty są zbyt rozmyte we własnym umiejscowieniu. Zgadzam się - może to mylić i gubić czytelnika, jednak na końcu powinien się on odnaleźć w fabule.

Pozdrawiam.
retro dnia 01.03.2016 07:57 Ocena: Dobre
Iksie - ok, wydrukuję Twój tekst i przy sprzyjającym świetle lampki nocnej poddam go wnikliwej analizie przez gałki oczne:)
Skoro taki był zamysł autora (co do braku szyku zdarzeń) to jako czytelnik mogę go jedynie uszanować zabierając się do ponownej lektury.
Pozdrawiam serdecznie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty