Niebo na wschodzie powoli zaczęło się rozjaśniać. Na pastelowym tle granatowe chmury wyostrzały swoje
kontury. Świeże promienie słońca oświetliły ściany budynków, odbijały się w lustrzanych oknach, roztapiały
stężałe po nocy cienie. Na pustej ulicy stał niewielki robot. Kiedy pierwsze promienie światła zatańczyły na
wyciągniętych ku górze płytach baterii słonecznych, drgnął niespokojnie i powoli zaczął włączać uśpione
systemy. Najpierw spróbował, jak zawsze, połączyć się z Komputerem Głównym. Po chwili bezowocnego
czekania zrezygnował. Komputer Główny milczał od ośmiuset sześćdziesięciu siedmiu dni. Przekierował
odpowiednią ilość mocy do swoich gąsienic i jakby na próbę przejechał półtora metra, po czym się
zatrzymał. Platformy baterii słonecznych zawieszone na długich przegubach szukały optymalnego ułożenia
względem słońca. Po kilku minutach robot włączył wszystkie podstawowe systemy, w tym parę kamer.
Rozejrzał się uważnie, porównał dane sprzed dwunastu godzin i otworzył plik z mapą miasta. Szybko
wytyczył trasę i nie czekając dłużej ruszył przed siebie.
Ulica była zupełnie pusta. Nigdzie nie było żadnych samochodów i robot miał do swojej dyspozycji szeroką i
równą asfaltową drogę. Jego niewielkie gąsienice jechały po ulicy z przyjemnym chrzęstem. W ozłoconych
słońcem budynkach można było wyczuć pewien pierwotny zachwyt, mistyczną zadumę nad rodzącym się
dniem. Robot raz za razem omiatał martwe ściany kamerami, analizując powstające w jego pamięci obrazy,
ale ani razu nie zauważył tego zachwytu. Sam zresztą najzupełniej neutralnie odnosił się do słońca. Było dla
niego nieznanym mu czynnikiem, dzięki któremu mógł się poruszać i wykonywać zadania tkwiące głęboko w
podświadomości jego oprogramowania.
Dokładnie co siedem minut z dwóch głośników zamontowanych po bokach jego korpusu, wybrzmiewał
komunikat. Trwał on pełne trzy minuty. Kiedy się kończył, włączały się niezwykle czułe mikrofony wyłapujące
z otoczenia najdrobniejsze odgłosy. Klekot suchych liści zawieszonych na zmarzniętych drzewach, szmer
piasku popychanego wiatrem, szelest torebki foliowej tańczącej w powietrzu. Zawsze to samo. Od ponad
tysiąca dni. Dokładnie od tysiąc dwunastu dni. Robot nie znał treści komunikatu. Nigdy się nad nim nie
zastanawiał, nie analizował i na dobrą sprawę nigdy go nie słyszał.
Dojechał do skrzyżowania i porównał swoją pozycję z tą na mapie. Niedaleko przebiegała trasa innego
robota, ale jeszcze nigdy się nie spotkali. Czasami tylko gdy byli wystarczająco blisko siebie, wysyłali swoje
sygnały na niskich częstotliwościach, aby się zidentyfikować. Robot miał szukać wszelkich oznak życia, ale
niezbyt dobrze sobie z tym radził. Mógłby wziąć innego robota za Istotę Żywą i starać się wdrożyć wszystkie
procedury, a to mogło by skutkować poważnymi błędami logicznymi.
Skorygował swoją trasę i ruszył dalej tak jak zaplanował na początku. Budynki stały się niższe, ulica
rozszerzyła się do kilku pasów. Robot przejechał przez tory tramwajowe, pokryte rudawym nalotem rdzy.
Przy nich leżał zerwany kabel bezsilnie zwisając ze słupa. Dawno już przestał sypać iskry.
Kilka miesięcy wcześniej robot przejeżdżał koło oszklonych witryn sklepowych. Wychwycił ruch przy jednej z
nich. Natychmiast zatrzymał się i skupił na danym miejscu. Podjechał bliżej. Przed nim stał ktoś spełniający
dwieście z dwustu czterdziestu punktów na skali określającej Istotę Żywą. Robot odtworzył specjalną
wiadomość, którą trzymał wewnątrz pamięci na taką właśnie okoliczność. Włączył mikrofony i kamery
termowizyjne. Jakież było jego rozczarowanie, kiedy ponad osiemdziesięcio procentowa Istota Żywa okazała
się ledwie jego własnym odbiciem. Oczywiście robot nie doświadczył żadnego uczucia, a jedynie
zaktualizował pliki zawierające dane na temat własnego wyglądu. To bowiem co wziął za ruchome kończyny,
były niewielkimi drzewkami które wyrosły na jego korpusie. Poruszane wiatrem mogły dawać złudne
wrażenie ruszających się rąk, dłoni i palców.
Od tamtej pory drzewka trochę urosły, ale póki co nie stwarzały robotowi żadnych problemów. Chyba takie
pojęcia jak "sprawianie problemów" były robotowi zupełnie obce. Czasami mamy takie przeświadczenie, że
złożoność mechanizmów i procesów zachodzących w ciele robota, mogą zaowocować czymś w rodzaju
świadomości. Robot został stworzony przez świadomość, aby poszukiwać świadomości. Ale w czasie kiedy
jego stwórców nie ma, robot jest jedynie samotną protezą tej świadomości, bezpańskim okruchem
poruszanym predefiniowanymi zadaniami. Chociaż w tamtym momencie, nie było nikogo kto mógłby to
odkryć, nazwać i zrozumieć. Robot nie czuł potrzeby zgłębiania swojej egzystencji.
Słońce zaszło za chmurami. Tafla baterii słonecznej drgnęła nerwowo i system przeszedł na tryb
oszczędzania energii. Robot wyłączył wspomaganie gąsienic i znacząco zwolnił. Świat nasycony kolorami,
teraz poszarzał i stał się chłodniejszy. Wiatr wyrzucił zamaszystym ruchem torebkę foliową i zerwał kilka
martwych liści z drzew. Na asfalt spadło kilka kropel deszczu.
Zbliżało się południe. Robot zrezygnował z próby połączenia się z Komputerem Głównym, odkładając to
zadanie na moment kiedy będzie więcej światła. Zrobiło się zimno. Nadchodziła zima, nie pierwsza już którą
robot musiał przetrwać. Do tej pory nie stanowiło to dla niego problemu. Jak dotąd wszystkie jego systemy
działały bez zarzutu, a przynajmniej program diagnostyczny żadnych nie znajdował. Raz tylko podczas burzy
przy naprawdę silnym władowaniu atmosferycznym, robot sam się zrestartował. Nie zaskoczyło go to
absolutnie. Zwyczajnie musiał poświęcić chwilę na rozruch i wdrożenie przerwanych protokołów. Po chwili
nadal obserwował, odtwarzał komunikat i nasłuchiwał.
Pewnego dnia wjechał do dużego kościoła, zwabiony dziwnymi odgłosami. Drzwi były otworzone, wewnątrz
panował niezwykły spokój, chociaż robot nie odbierał tego w ten sposób. Półtorej sekundy po włączeniu
mikrofonu, wyłapywał milknące głosy wielu ludzi. Zlokalizował źródło dźwięków i tak znalazł się w ogromnym
kościele. Robot nie miał w zwyczaju wjeżdżać do budynków z uwagi na brak światła, ale tym razem
zachodzące słońce wypełniało wnętrze kościoła ciepłym blaskiem. Wyostrzone mikrofony oprócz echa
gąsienic nic jednak nie wychwyciły. Może były to pozostałości po ludzkich modlitwach, krążących pomiędzy
martwymi ścianami budynku. Po tym gdy doskonały Bóg stworzył ułomnego człowieka, temu nie pozostało
nic innego jak zamknąć ten łańcuch tworząc robota. Widać już taka ironia losu, że stwórca i stworzenie
ciągle się szukają.
Głosami które wychwytywał robot, oczywiście było echo nadawanego przez niego komunikatu, wzmocnione
pustą przestrzenią kościoła.
Robot dojechał do wysokiego budynku, o gładkich ścianach z marmuru i wysokich oknach jak tafla jeziora,
odbijająca niebo. Chmury odsłoniły słońce. Robot przywrócił większość swoich funkcji. Podjechał do witryny,
na której od kilku lat wisiała ta sama reklama kredytu. Przedstawiała ona szczęśliwą rodzinę, oraz chwytliwe
hasła, promujące niewątpliwie najkorzystniejszą ofertę na rynku. Robot rozpoznał zadowolone twarze i przez
chwilę stał zapatrzony w ten obraz analizując pojęcie Istoty Żywej, którą wszczepili mu jego stwórcy. Wiatr
zgniótł niewidzialną dłonią foliową torebkę i rzucił nią w robota; zaplątała się w niewielkie drzewko rosnące
na jego korpusie. Robot rozpoznał Istotę Żywą w czterdziestu trzech procentach i zrezygnowany ruszył dalej.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt