Uczestniczyłem w niejednym pogrzebie. Zawsze było tak samo: lament (być może udawany, nie wnikam w to), wyliczanie zasług zmarłego (najczęściej przesadzone), dzwonking, kadzidło, msza (czasem meszka), karawan itp. Trwało to oczywiście tym dłużej, im starsi ludzie uczestniczyli w tej żałosnej (o, pardon: żałobnej) ceremonii. Trupnictwo do potęgi n-tej.
Istnieją jednak pogrzeby, które są w stu procentach prawdziwe. Uczestniczę w nich codziennie. Nigdy nie odbywają się one w kościele, za to bardzo często mają miejsce podczas posiłków spożywanych w miejscach publicznych. To nawet pozytywne zjawisko, ponieważ chowamy wtedy zakłamanie.
Moje natrętne "ja" każe mi podzielić się wówczas z innymi swoimi osiągnięciami. Okazuje się wtedy, że osiągnięcia te to tak naprawdę "osiągnięcia"- w dodatku niepotrzebnie okupione dużym wysiłkiem. Szczególną datą, którą muszę jakoś przecierpieć, jest oczywiście 22 maj. Ponieważ wśród ogólnego bezpoecia każdy rymopis (lub onomatopejopis) uważany jest za poetę, muszę wówczas przeczytać wiersz. W cały ten cyrk wpisane są ciosy w głowę, stwierdzenia typu " O, znów Wolna Europa nadaje" lub po prostu "Może i poeta, ale głowa nie ta".
A jednak to katharsis. Był bowiem taki czas, kiedy występowałem na wieczorkach literackich i przed przeczytaniem utworu zabawiałem się w inteligentniactwo. Po każdym swoim wystąpieniu wygłaszałem "nieśmiertelne":
- Na razie to koniec. Byłbym wdzięczny, gdybyście zadali mi jakieś pytania-.
Potem, po burzy oklasków, prowadzący wieczorek mówił obojętnym głosem:
- Teraz prosimy pana X-.
W ten oto sposób przedstawienie trwało dalej. Gdy jedenastu poetów skończyło czytać, tenże prowadzący oznajmiał:
-Jury udaje się na naradę-.
Było dziesięć nagród- trzy "medalowe" i siedem wyróżnień.
Oczywiście nic nie dostawałem, choć ponoć nagrody miały być formą leczenia niepełnosprawności. To była surowa nauczka, by w żadną stronę nie wychylać się poza określony z góry "limit poziomu".
Podobna historia przydarzyła mi się, gdy uczęszczałem na kurs języka angielskiego. Brak językowych zdolności nadrabiałem pracowitością, dzięki czemu dziś mogę dogadać się z Anglikiem(oczywiście o filmach w wersji anglojęzycznej nie wspominam, gdyż ich rozumienie leżało i leży poza zasięgiem moich możliwości). Wszyscy podziwiali mnie za moją wytrwałość, co w niczym nie zmieniało faktu, że to największe lenie dostały nagrody rzeczowe za ukończenie kursu.
Nie to jednak było i jest najgorsze. Jeszcze bowiem jako niemowlak straciłem wszelkie szanse, o czym oczywiście wtedy nie wiedziałem. Błogosławieni ci, którzy w podobnej sytuacji nigdy nie odzyskują świadomości. Mnie nawet to nie było dane.
Ale przynajmniej nauczyłem się jednego- jak godnie grzebać swoje nadzieje...
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt