Bendamalu'ksada. Bóg ludzkiego bytu. To on stworzył po części ten świat. Inni przybyli później wypierając go. Przez tysiąc lat wszyscy w jedności oddawali mu cześć. Nastały dziwne czasy. Cesarstwo w powolnym tempie rozpadało się na kawałki. Gniło od środka przez korupcję i zdradę. Ale to dopiero następne pokolenia miały doznać skutków moralnego upadku. Ludzie odwracali się od kościoła. Zaczęły się pierwsze herezje, przychodzące nie wiadomo skąd...
Klarmurin (zwany również Kapitalisto) bóg żądzy i bogactwa, Thamaris - kobiece bóstwo intryg, rozpusty i zdrady oraz Marslon'ska - byt sycący się wojną, śmiercią i ogniem...
W Świętej Księdze napisane jest, że jeżeli ktoś będzie czcił innych bogów nie wstąpi do Astrillium - świata pośmiertnego. Największym bogactwem dla człowieka to zobaczenie samego Bendamalut'ksada twarzą w twarz. Szczęśliwie widzieć jego oblicze, ale na to trzeba sobie zasłużyć - jeden z cytatów Świętej Księgi.
I o to starał się Arulin, tak nakazywała jego religia.
Słyszał kilka opowieści jak jego pradziadek powędrował głębiej w zakazaną puszczę. Najprawdopodobniej dzikie zwierzęta rozszarpały go na strzępy. Cóż, należało mu się - tak kończą złodzieje i bezbożnicy.
Złotowłosa elfka wreszcie wróciła na miejsce spotkania. Jej spiczaste długie uszy, złote włosy, oraz zgrabna figura, wprawiały Arulina w niebywałą euforię. Czasami myślał, że go wręcz opętała. Tym razem nie wytrzymał. Złapał ją za rękę i zbliżył się. Poczuł przez chwile chłód jakby od środka. Na początku było to miłe, później powodowało lekkie duszności. Nigdy nie całował się jeszcze z kobietą. Myślał, że to normalne. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Chodźmy do mnie, do mojego domu... - nalegała dotykając młodego chłopaka po udach. Ciepło coraz bardziej i silniej ogarniało jego ciało.
- Wiesz dobrze, że moja religia mi na to nie pozwala. Napisane jest w Świę…
Nie dokończył zdania nim elfia kobieta usiadła mu na kolanach. Zawiesiła mu się na szyi i pocałowała namiętnie, nie dając mu się wysłowić. Złapała go za rękę nie pytając o zdanie. Chłopak szarpnięty nieludzką mocą wstał z powalonego pnia. Wybiegli z polany w stronę puszczy.
- Widzisz, nie jest tu tak strasznie jak mówiłeś, od początku cię zapewniałam - odpowiedziała dziewczyna patrząc nienaturalnie na młodego mężczyznę, jakby go miała zamiar pożreć wzrokiem. Faktycznie, opis ze Świętej Księgi różnił się stanowczo od tego, co zobaczył młody chłopak. Naturalny las i zapach drzew coraz bardziej napełniały Arulina w przekonanie, że już się nie boi. Przez dalszą drogę trapiła go jedna rzecz. Po co i w jakim celu Bendamalu'ksada miałby kłamać?
- Jesteśmy na miejscu. To jest mój dom. Tutaj możemy się zatrzymać - odpowiedziała dziewczyna wskazując ręką na nieregularne głazy tworzące krąg, wokół którego rosły nienaturalne powyginane drzewa, zarośnięte bujnymi liśćmi.
Elfka ze świeczkami w oczach odwróciła głowę od tajemniczego miejsca. Spojrzała na chłopaka mrugając do niego. Arulin zdziwiony podszedł do kobiety. Ta delikatnie złapała go za rękę kładąc ją na swojej piersi. Wtuleni w siebie, namiętnie całowali się przez dłuższą chwilę i przemieszczali do centrum kręgu. Gdy znaleźli się na środku stanęli nie przerywając sobie.
Zbliżała się noc. Mgła okryła cały teren jak z najgorszego koszmaru.
Chłopak siedząc na polanie wpatrywał się jak zahipnotyzowany w półnagie ciało kobiety leżącej na ziemi. Drzewa wokół gigantycznych kamieni wyschły na wiór, a liście zniknęły.
Elfka wpatrzona w niebo czekała na coś, jakby doskonale wiedziała, co zaraz się wydarzy. Jej rozłożone ręce i nogi przypominały krzyż.
- Musisz już iść... uciekaj... nie chce tego robić! - wymamrotała pod nosem.
Chłopak nie zrozumiał o co chodzi.
- Uciekaj, bo później nie będzie już odwrotu! - wykrzyczała wstając z ziemi, która w mgnieniu oka sczerniała.
Arulin w szoku spojrzał na gnijącą trawę.
Z dziewczyną coś było nie tak. Jej skóra zmieniała się w przezroczystą, seledynowo-zieloną barwę, nogi już nie stały na ziemi, lecz lewitowały. Złote włosy zmieniły się w białe rozczochrane kosmyki, wijące się w nienaturalnym tańcu. Na twarzy ukazały się zmarszczki i zapadnięte policzki, z których wystawały kości. Ten widok przeraziłby niejednego śmiertelnika.
- Banshee! - wykrzyczał z przerażeniem próbując uciekać - Bendamalut'ksada miał rację! ten las jest przeklęty! Las W Dolinie Mundorghill!
Czuł za sobą charakterystyczny, nieludzki śmiech. Nie rozglądał się na boki, parł na przód przed siebie. Wiedział, że zjawa nie da mu spokoju, do póki nie opuści tego przeklętego, zapomnianego miejsca. Ciemność okrywała wszystko. W całym zamieszaniu potknął się o pobliskie powalone drzewo. Złapał się za kostkę wyjąc z bólu.
- Panie wybacz mi - położył się twarzą do ziemi zostawiając skręconą nogę.
Ciarki przechodziły mu po plecach jakby ktoś oblał go zimną wodą. Charakterystyczny świst wiatru dowodził na to, że upiór jest coraz bliżej.
- Nieee ucieeeknieeeszzzzz przed śmieeeerrrrcią, nieeee uuuuciieeekkkniiieeeesz przed swoiiiiimmmmm przeeeeznaaaczeeeeeniem…
Zjawa podleciała do leżącego szatyna. Teraz znajdowała się centralnie przy jego głowie.
- Nie!
Zakrzyczał, lecz skowyt upiora był silniejszy. Jakimś cudem udało mu się przeciwstawić sile monstra. Na twarzy banshee widać było zdziwienie. Młody chłopak skorzystał z okazji. Wstał i wyjął ostrze schowane z tyłu za pasem. Pchnął kilka razy w stronę zjawy. Sztylet przechodził przez postać jak przez powietrze. Zszokowany przebiegiem wydarzeń stanął w bezruchu, nie zważając na ból, promieniujący ze zwichniętej kostki.
- Myyyyśliiisz, żeeee tym mnie poookooonaaasz, nęęęęędznyyy śmiertelniku? Niczym nie różniszzzzz się od swooojeeegooo przooodka aaawannntuuurnikaa! Naaaaiiiwnneeee z waaaas iiissstoooty... - uderzyła go z otwartej reki w twarz. Arulin upadł na ziemie kilkakrotnie koziołkując.
Policzek zaczął w dziwny sposób czernieć. Młody mężczyzna poczuł przeszywający ból na swojej twarzy. Czarna materia niczym kwas wyżerała mu lewą część twarzy.
Wokół Arulina nastała nienaturalna ciemność, jeszcze ciemniejsza niż przedtem. Złapał się za głowę próbując powstrzymać ten przeszywający, zamrażający dotyk. Upadł bez czucia. Ostatkami sił ruszył jeszcze prawą ręką upuszczając sztylet.
Zjawa podleciała do nieszczęsnego człowieka patrząc z dumą jak ucieka z niego życie.
- Teraz kolej na ciebie, to zemsta na mych braciach i siostrach! Za przelaną niewinną krew w tym lesie! Och nie pamiętasz? Spójrz do swojej księgi nędzniku!
Z syczącym akcentem zakończyła swój monolog. Banshee odchyliła głowę do tyłu. Włosy i uszy charakterystycznie sterczały w tej dziwnej pozycji. Przeszywający głos przeszedł przez uszy Arulina. Wytrysnęła krew, a czaszka pękła na pół od fali upiornego głosu. Mózg wylał się przez szparę na ziemię. Ciało bez czucia leżało tak w groteskowej pozycji jakby pijane czekało na niepotrzebną już pomoc.
Las w mgnieniu oka rozjaśniał, a upiór znikł. Przez chwilę było słychać charakterystyczny, kobiecy śmiech rozchodzący się na wszystkie strony.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
A4IX · dnia 24.11.2008 11:53 · Czytań: 663 · Średnia ocena: 1,5 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: