"Czy polubisz szpital" - oldakowski2013
Proza » Inne » "Czy polubisz szpital"
A A A
Od autora: Tym razem jest to opowiadanie oparte na faktach, wielu z was przeszło podobną sytuację, ale nikt nigdy nie dzieli się tymi spostrzeżeniami, a szkoda. Chociaż z drugiej strony, nie są to miłe wspomnienia, jednak powinniśmy je opowiadać innym. Na wszystko trzeba być przygotowanym. Wiem, że niektórym sie to nie spodoba, ale czyż musi być jednomyślność w tym przypadku?

(...) Trzeci dzień... Rano wiadomość, zabieg odbędzie się po południu, a ja idę pierwszy. Nie przejąłem się tym. Pierwszy nie pierwszy, co mi za różnica. Wcześniej zaczną, wcześniej skończą. Zjadłem batonik, zupy mlecznej nie chciałem, choć lekarka zezwoliła na lekki posiłek, nie miałem ochoty na żadne jedzenie. Czekałem! O godzinie szesnastej otrzymałem tabletki na uspokojenie, prosiłem o nie, a w tej chwili był to sygnał, że niebawem przyjadą po mnie. Nim to się jednak stało, pani doktor G. wraz z pielęgniarką przyszła założyć mi cewnik moczowy. Boże, ja nigdy takiego czegoś nie miałem, przestraszyłem się, ale na rozpacz nie było czasu. 

Pani doktor bez żadnych ceregieli zabrała się do mojej cewki moczowej i zaczęła zakładać cewnik. Nie zwracała uwagi na moją nagość, nie robiło to na niej żadnego wrażenia, a ja widząc jej obojętność, uspokoiłem się. "A niech robi co chce" - pomyślałem i czekałem na koniec tego zabiegu. Nie zwracałem uwagi na te dwie panie, które szybko uporały się z cewnikiem, byłem gotowy do przewiezienia mnie na salę operacyjną. Wózek, taki dla inwalidów gotowy stał na korytarzu, powoli zwlokłem się z łóżka i zająłem w nim miejsce. Ruszyliśmy w kierunku windy. Po chwili dotarliśmy na salę gdzie miał odbyć się zabieg.

Było w niej zimno, a mnie kazano ściągnąć pidżamę. Uczyniłem to niechętnie, znów byłem goły, lekarze, pielęgniarki kręcili się przy stole przygotowując go na moje przybycie. Czy patrzyli na mnie? Wątpię, ale stojąc golusieńki, czułem się niezręcznie. Od razu przypomniał mi się pobyt w greckim szpitalu, gdzie również miałem zabieg operacyjny. Tam w przeciwieństwie do wrocławskiego szpitala, na moje gołe ciało zakładany miałem fartuch zawiązywany z przodu. Na dwa bodajże sznureczki, a cały fartuch był z lekkiego niby gumowego materiału. W tym fartuchu kładłem się na stole i dopiero fartuch był rozwiązywany, a mnie przykrywano sterylnym materiałem opatrunkowym.

Tutaj było inaczej, przez całą salę musiałem przejść goły i położyć się na stole. Dopiero wówczas przykrywano mnie fartuchem operacyjnym, jakoś tam wgramoliłem się na ten stół, ale jakżeż on był niewygodny, wąski, zimny, otoczony aparaturą medyczną i różnymi przewodami, monitorami. Dobrze, że niebawem przykryto mnie fartuchem sterylnym, bo zacząłem drżeć z zimna. 

Lekarze stanęli przy stole (mnie zaczęło robić się ciepło), rozmawiali ze mną, ich głos był cichy, spokojny, ciepły. Milo się go słuchało, uspokajał człowieka. Przestałem się bać. Zaczynał się zabieg.

Mijały minuty, kwadranse, godziny. Zabieg planowany na cztery godziny zakończył się po trzech godzinach. Wreszcie mogłem wstać z tego wąskiego, niewygodnego łoża i przy pomocy personelu przeturlać się na podstawione łóżko. Zdążyłem podziękować lekarzom i pielęgniarkom na sali operacyjnej i po chwili zabrano mnie na oddział. Tym razem w wygodnym łóżku. Nie wróciłem na swoją salę, zawieziono mnie prosto na oddział "R", takie teraz stosowano procedury. Po każdym zabiegu operacyjnym, czy też po operacji, pacjentów lokowano na R-ce. Musieli przeleżeć tam, przynajmniej jedną dobę, gdzie byli stale monitorowani. Na ogólnej sali, trudno było sprawować taki dozór, brakowało pielęgniarek, a i warunki nie były tak sterylne jak na R-ce, a przecież każdy miał tam jakąś ranę. Jeden większą, drugi mniejszą, ale miał. Do tego ta aparatura.

Mnie też do niej podłączono, nadal byłem nie ubrany, tylko cieniutki kocyk z białą poszewką przykrywał moje ciało. Nie było mi zimno, na sali panowała dość wysoka temperatura, może nawet za wysoka? Znów moje ciało oplotły zwoje przewodów, znów komputery i monitory, wszystko to w zasięgu mojego wzroku, mogłem patrzeć na pracę mojego organizmu, ale nie robiłem tego. Chciałem się wyrwać stąd jak najszybciej, ale to nie było takie proste, nie wiedziałem jaki jest mój stan zdrowia, choć muszę przyznać, że czułem się dobrze, no może prawie dobrze. Dolegiwało mi tam coś w środku, ale nie wywoływało to jakiejś paniki czy strachu u mnie. Wierzyłem na słowo mojej prowadzącej mnie lekarki pani M. że to co mnie boli i niepokoi, niebawem ustąpi. Objawy moje są typowe dla tego typu zabiegów. Ale czy muszą one być? Muszą występować u mnie?

Sala R-ki... Tutaj nikt nie ma wstępu z odwiedzających, a jeżeli już, to musi mieć zgodę lekarza dyżurnego i takie odwiedziny trwają zaledwie parę minut. Moje łóżko ustawiono pośrodku sali, zewsząd otaczały mnie inne łożka odgrodzone ode mnie niebieskimi zasłonami, raczej kotarami sięgającymi od sufitu po samą podłogę. Niewiele mogłem zobaczyć i bardzo dobrze. Nie byłem ciekawy jak czuje się mój sąsiad czy sąsiadka, bo kobiety też leżały na sali. Zbyt mało było miejsca, aby robić salę dla mężczyzn i kobiet. Musieliśmy leżeć razem, ale to nam nie przeszkadzało, tak prawdę mówiąc nie chciałem patrzeć na nikogo. Ja po prostu chciałem się stąd wyrwać.

Łózek dużo, pielęgniarek i lekarzy też, ciągle gdzieś chodzą, rozmawiają, pochylają się nad łóżkami, skąd od czasu do czasu słychać jęki, słabsze, głośniejsze. W sali lekki szum, pracują respiratory i wentylatory. Powietrze czyste, ale mam zaschnięte gardło, wody piję mało, nie mogę ze względu na ból jaki odczuwam przy oddawaniu moczu. Założony cewnik coś nie pracuje tak jak powinien, a jak powinien? Tego nie wiem, mam go po raz pierwszy, więc może tak ma być? Muszę zapytać o to lekarza. Prześcieradło mam mokre, to skutki tego cewnika, coś jest nie tak, skoro mocz nie wędruje tam gdzie powinien.

Godzina piąta rano, za chwilę będzie zmiana pielegniarek i lekarzy, ostatnie przygotowania do przekazania dyżuru. Wreszcie zmieniają mi pościel, czuję się bardziej komfortowo. Czy podać basen? Nie, dziękuję. Jakoś mam wielkie uprzedzenie do tego urządzenia, wstydzę się go używać, dobrze, że nie potrzebuję go. Za chwilę, już po zmianie personelu, młoda pielęgniarka przynosi mi miskę z wodą. Mam się umyć. Ale jak, skoro ledwo mogę sięgnąć do wody, bo podłączone przewody nie pozwalają mi na wstanie z łóżka. Pielęgniarka gdzieś zniknęła, zasłoniła moje łóżko parawanem i tyle ją widziałem. Gdzie ona się podziewa, mogłaby mi pomóc trochę w tej porannej toalecie. To jakaś studentka, praktykantka (póżniej się o tym dowiedziałem), trudno coś większego od niej wymagać. No, ale skoro odbywa praktykę... Jakoś z tym myciem poradziłem sobie, umyłem  to miejsce, gdzie wczoraj miałem przeprowadzony zabieg, poczułem się lepiej. Krwioplucie jednak nie ustępuje, czyżby nie tak poszedł mój niby nie skomplikowany zabieg? O skutkach ubocznych poinformowano mnie, tak to fakt, ale czyżby ten skutek uboczny wystąpił u mnie? Moje rozmyślania przerwało nadejście mojej lekarki pani M. Przyszła zapytać się o moje zdrowie, prowadzi mnie, prowadzi też te nowatorskie zabiegi tu w szpitalu. Na razie asystuje, ale niebawem będzie je samodzielnie przeprowadzała. Dobrze, że przyszła, przynajmniej miałem komu powiedzieć, że chcę opuścić ten oddział, chcę wrócić na swoją salę. Po prostu prosiłem ją błagalnym tonem, aby zorganizowała to moje przeniesienie. Obiecała, że to zrobi, ulżyło mi na duszy, spokojniej wyczekiwałem żony, po którą zadzwoniłem. Potrzebna mi była, ktoś musiał mnie ubrać w nową pidżamę, musiał mi ją dostarczyć, nie mogłem być cały czas w stroju "Adama". A przecież czekały mnie badania na zewnątrz oddziału, jak ja tam pójdę? Goły?

Na R-ce od samego rana ruch, wiadomo, odbywają sie wizyty, konsultacje, podchodzą do mnie lekarze, nie znam ich, ale każdemu mówię, że chcę stąd wyjść. Kiwają głowami, ale żaden nie podejmuje decyzji, liczę tylko na panią M. Zaufałem jej, a skoro powiedziała, że dzisiaj mnie stąd weżmie, to nie miałem żadnych podstaw aby jej nie wierzyć. W oczekiwaniu na moją żonę obserwowałem pracę pielęgniarek, mogłem to robić, bo z wszystkich tutaj leżących, mój stan był najlepszy. Ciężka praca jest na tej R-ce, naprawdę, współczuję tym paniom pielęgniarkom, nie mają czasu na spokojne wypicie kawy, na jakiś kilkuminutowy odpoczynek na krzesełku, lub małym taboreciku. Nic z tego. Chodzą jak automaty, wyjmują z szafek lekarstwa, przygotowują kroplówki, pomagają pacjentom, ale robią to bez nerwów. Zauważyłem, że jeden pacjent, starszy pan, bez przerwy wyjmuje kroplówki z żyły, ściąga podpięte do niego przewody, krzyczy choć nic mu nie jest. Trzeba mieć żelazne nerwy do takiego pacjenta, pielęgniarek jednak jego złośliwość nie rusza. Podchodzą do niego i poprawiają to, co on sknocił. Spokojnie, bez nerwów, z uśmiechem a może z grymasem? Ja nie mógłbym tak postępować jak one, to nie na moje nerwy, nie na moje nerwy byłaby taka praca. Tutaj naprawdę trzeba mieć zamiłowanie do tego zawodu. Trzeba po prostu kochać ten zawód.

Widzę, że panie pielęgniarki mają dużo pracy papierkowej, jedna siedzi przed komputerem non-stop. Pisze, czyta, przekazuje wiadomości innym pielęgniarkom, też nie ma czasu na nic. A nasza praktykantka? O! Ta to jednak ma najwięcej czasu, nikt jej nie ponagla, nikt po prostu nie zwraca na nią uwagi. A ona? Coś tam robi, ale według mnie zbyt mało, a mogłaby pomóc tym starszym, wyręczyć je, ulżyć im trochę. Co chwilę pokazuje się  pani sprzątająca salę, też ma mnóstwo pracy. Bez przerwy wyciera podłogi, ściera kurze, jest czysto. A nie jest na etacie szpitala. Słuchać musi nie swojego szefa, ale lekarza, pielęgniarki czy siostry oddziałowej. Pogmatwane są te szpitalne struktury, ale czy to moja sprawa?  (...)

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
oldakowski2013 · dnia 27.12.2016 10:43 · Czytań: 895 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 7
Komentarze
JOLA S. dnia 27.12.2016 11:56 Ocena: Bardzo dobre
Samo się czytało. Językowo bez zarzutu. Świetnie bawisz się słowem, umiejętnie tworząc "okrutny", szpitalny klimat. Brrr , ale zimno. Duża dawka inteligentnego humoru zaserwowanego w duchu polskiego szpitala, w tle – w krzywym zwierciadle - fragment naszej rzeczywistości.
Bardzo sympatyczne, dobre opowiadanie „na czasie”.

Pozdrawiam świątecznie / to trzeci dzień ;) /

JOLA S.
oldakowski2013 dnia 27.12.2016 12:54
Dziękuję za komentarz. Prawdę mówiąc bardzo obawiałem się komentarzy, chciałem wycofać post, ale nie było jak, a obawiałem się tego, że znów ktoś napisze, że jest to osobisty pamiętnik i nie powinien się tutaj znależć. Takich komentarzy się spodziewałem i nadal się boję, że się pokażą. Ale czyż nie możemy napisać coś na serio? Tylko fantasy i fantasy? Życie codzienne też bywa i ładne i ciężkie, przechodzimy je wszyscy, ale boimy podzielić się swoimi troskami z innymi.
JOLA S. dnia 27.12.2016 13:30 Ocena: Bardzo dobre
"Pamiętnik – gatunek literatury stosowanej, relacja prozatorska o zdarzeniach, których autor był uczestnikiem bądź naocznym świadkiem. Pamiętnik (w przeciwieństwie do dziennika) opowiada o zdarzeniach z pewnego dystansu czasowego, w związku z czym kształtuje się dwupłaszczyznowość narracji: autor pamiętnika opowiadać może nie tylko o tym, jak zdarzenia przebiegały, lecz może ujawniać również swoje stanowisko wobec nich w chwili pisania".
Myślę, że jest OK. :)
W historii literatury są dobre przykłady pamiętników. :)
Barbara K.W. dnia 03.01.2017 14:15
Przypadek medyczny, numer statystyczny, łóżko - to określenia negatywnie przez nas jako pacjentów odbierane, a jest to sposób na budowanie dystansu do - bo bez jakiegokolwiek dystansu wieloletnia praca pielęgniarki czy lekarza nie byłaby chyba możliwa. To czego każdy skoszarowany w szpitalu oczekuje to empatia personelu. Widzi za to najczęściej rutynę. Przeczytałam Twój tekst jednym tchem. Twoje obserwacje są celne: odarcie z godności nagusa, anonimowe traktowanie - wszystko to złości i boli, ale widzę, że sam równolegle do odczuwanego dyskomfortu usprawiedliwiasz pielęgniarki dostrzegając jak wiele robią.... choć nie do końca właściwie są zorganizowane , a obojętność rozciąga się i na stażystki..
W listopadzie sporo czasu spędziłam w szpitalu, ale jako osoba dochodząca, a nie pacjent, widziałam bardziej zaawansowane przykłady upodmiotowienia, ale nie ma we mnie złosci, jest smutek, bo było to ostateczne dochodzenie. Na razie nie mogę o tym pisać, ale uważam, że dobrze się stało, że napisałeś - bo to był Twój wentyl bezpieczeństwa, niezbędny dla higieny psychicznej. Jeśli postanowisz kontynuować swoje na serio migawki z życia w formie pamiętnika - wiesz, że będzie to niegłupie, to sposób na uwiecznienie szerszego wycinka teraźniejszego czasu.Ktoś powinien zacząć.
Serdecznie pozdrawiam
oldakowski2013 dnia 05.01.2017 20:30
Dziękuję za komentarz, tutaj podzieliłem się jednym fragmentem, więcej nie mogłem napisać, gdyż zajęłoby to za dużo miejsca. Byłem w szpitalu pięć dni i powstało kilkanaście kartek opisujących codzienne życie w szpitalu. Nie jest ono usłane różami, gdyż obecne procedury, tak umilają nam życie, ze odechciewa się wszystkiego. A spisane mam wszystkie chwile od przyjęcia, aż po wyjście ze szpitala i jest wiele interesujących rzeczy, które mogą zainteresować niejednego człowieka. Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Pozdrawiam.
Aronia23 dnia 15.01.2017 05:34 Ocena: Świetne!
Oldakowski2013. Przeczytałam opowieść o szpitalu. Piszesz bardzo ładnym językiem, stylistycznie i ciekawie. Obserwacje ludzi, ich zachowań świetnie ukazane z zadbaniem o szczegóły. I co ważne - nie marudziłeś w tym szpitalu, doceniałeś pracę pielęgniarek, one tyrają, rzeczywiście.
Wiesz to, że byłeś w szpitalu na operacji, to niewesoła rzecz, choroba nigdy nie jest dobra, osłabia. Ale zdziwiło mnie jedno, że tak stałeś obnażony, dziwne, nie powinno tak być w Polsce też są takie fartuchy. Toaleta, inne potrzeby - utrudnione, ale to normalka. Jesteś dzielny i jaki spokojny, obiektywny. Choć o szpitalu, to czytało się "lekko", bo z niczego nie robiłeś tragedii, opisujesz własne emocje, ale ze spokojem.
Wiesz, że miałeś "szczęście"? No nie to, że choroba, ale to, że zrobiono zabieg - tak w ogóle. Ja miałam kilkanaście operacji. Tak akurat zdrowie mi szwankuje. Czasami mówiono, że zabieg będzie, np. jutro. Czekałam, denerwowałam się a tu przychodził lekarz i mówił, że zabieg będzie pojutrze i wreszcie mogę coś zjeść. Tak parę razy się zdarzyło. No, ale ja może za często bywam w szpitalach? Już nawet nieraz mówiłam, ze nie uwierzę, że mnie zoperowano, dopóki nie wywiozą mnie z sali operacyjnej. Tak, old, takie przypadki "chodzą po ludziach". Już tu nie będę wywodów czynić dalszych, ale może kiedyś opiszę moje zmagania ze szpitalami, lekarzami, pielęgniarkami. mi bym sama nie uwierzyła, gdybym nie przeżyła tego osobiście. A wiesz, opowiem... Teraz też niedługo idę na zabieg, dla mnie to już jak zrobienie zastrzyku. Spowszedniało, nawet to. Powtórzę się - masz świetny styl pisania. Relacja pierwszorzędna. A czy szpital można polubić? Można, wiem z autopsji. Tylko najgorsze są te tabuny odwiedzających i wiecznie włączone tv. Ale ja już teraz, gdy mi to przeszkadza, idę do pielęgniarki lub lekarza - z reguły są dość wyrozumiali, mimo zmęczenia i reagują na moje prośby. Odwiedzający wychodzą, bo byli już np. 2. godz. Tv, ściszają. A ja... dochodzę do siebie. Ależ się rozpisałam. Mam nadzieję, że nie zanudziłam. Jestem szpitalną weteranką. Życzę zdrowia. A23.
oldakowski2013 dnia 08.02.2017 23:49
A-23, to ja Tobie życzę zdrowia i jeżeli to możliwe jak najmniej tych szpitali. Ale to są tylko nasze pobożne życzenia. Jeżeli chodzi o to opowiadanie, to mnie jakoś udało się przeżyć w tym szpitalu jakoś znośnie. Znam jednak przypadki, że jest niekiedy całkiem inaczej niż ja to opisałem, jest znacznie gorzej. Jednak ja mam szczęście, zawsze porozmawiam z "pigułami", pożartuję, niekiedy i pomogę, tak że w "moim" szpitalu i na "moim" oddziale jest mi całkiem znośnie. Chętnie przeczytam Twoje wspomnienia z pobytu w szpitalu, choć nie są to przyjemne opowiadania, ale niekiedy warto o nich napisać. Lubię takie prawdziwe wyznania, niż opowiadania S-F i tym podobne. Ale te i te są potrzebne na naszym forum. Tak więc jeszcze raz życzę zdrówka i jak najmniej pobytów ... lepiej nie będę kończył. Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty