Błądzę uliczkami: ja i chodnik. Ja i kroki. Ja i puste echo w mojej głowie.
Odnotować, że dawniej Ty i ja. Niebo, które nade mną, kaskada barw szarości. Że to Ty i nic więcej. Nie ma Boga, nie ma Wszechmogących, nie ma żadnej Vardy, w którą tak uparcie wierzyłaś. Niebo należy do Ciebie, jest Twoim prywatnym ogródkiem, Twoim balkonem i Twoim pokojem. Rozlałaś je nad moją obolałą głową, wylałaś tak, jak wylewałaś surową do połowy jajecznicę na mój talerz i zostawiłaś, bym mógł podnieść oczy i myśleć. Myśleć, że jednak wszystko spieprzyłem. Bo przecież tutaj nie ma czasu na romantyczność, nie ma szansy, żeby stanąć i rozmyślać nad jakimiś bzdetami, żeby po prostu marzyć o wschodach i zachodach słońca. Tutaj jest ta jajecznica w odcieniach szarości nad moją głową, jesteś Ty, tak bezczelnie obnażona we wszystkim, co budujesz dookoła mnie i nie ma Cię w tym tak bardzo, jak bardzo bym chciał, żebyś była.
Można powiedzieć, że jestem szalony.
Jestem.
Jestem wariatem, jak ty jesteś, a przecież Ciebie już nawet z piekła wyrzucili za stresowanie tamtejszego księcia. Jesteśmy szaleni i tylko dlatego ja wylewam Ci piasek pod nogi, Ty mi nad głową jajecznicę, popularnie nazywaną niebem zachmurzonym.
I wtedy to molo. Widziałem was, widziałem to wszystko i zamarłem. Zatrzymałem uderzenie buta o drewniane deski, niepewny, co począć, niepewny, czy to już, czy już świat się kończy, czy może jeszcze za chwilę. Ta obojętność! Ta obojętność przechodząca obok, scalona w jedną, szarą masę! Ta obojętność, której oparłem się w ułamku sekundy i z której wyskoczyłem, dusząc się na nowo odkrytą emocjonalnością. Obojętni! Mijali was, wszyscy, miarowo, spokojnie, spacerując, oglądając, fotografując... Tylko czasem jakieś spojrzenie zahaczyło. Ślizgnęło się. Zostawiło smugę lepkiej ciekawości i zdegustowania. Ale czym było to lekkie zdegustowanie wobec mnie! Ja pytałem: czy to apokalipsa, a oni: obojętni!
Jak można tak...?
Muskał Twoje usta swoimi, splatał swój język z Twoim językiem i byłby rozebrał Cię całą, gdyby nie zima ze złośliwym uśmiechem opowiadająca się po mej stronie. Jego dłoń i Twoja talia. Kółka zataczane pod bluzką, gdzie jeszcze niedawno zaschła moja ślina... w tym wszystkim Twoja noga, Twoja noga, ciągle będąca zwykłą nogą i ciągle w zwyczajny sposób oplatająca jego nogi, które, zbyt uniesione chwilą, nagłe stały się czystym erotyzmem, przyprawiającym mnie o szybsze bicie serca i zmuszającym do cofnięcia się o pół kroku. Byłbym uciekł. Byłbym rzucił się z miejsca. Z miejsca skoczył z ławki w dół i byłbym błagał o tę apokalipsę, co to pokazała mi się na samym początku...
...ale wtedy mnie zobaczyłaś. I widziałem, jak patrzysz na mnie, jak Twoja dłoń sięga do niego... nie, do mnie sięgała przecież! bo gdy musnęły go (przecież mnie) Twoje palce, aż krzyknąłem zduszoną rozkoszą, aż opadłem na ławkę. I Twoja noga nagle stała się tym, czym dla mnie jest zawsze. Nagle stała się palącą obręczą. Wyznacznikiem reguły. Nagle zaistniała. Zapiekła. Wgryzła się w zmysł dotyku i rozpaliła. I Twoje usta nagle spotkały jego wargi, a ja już wiedziałem, wiedziałem po Twoich oczach, które szukały mnie z obłędem zakochanej, że to moje usta i że to moje dłonie, że moje! moje! moje! to wszystko, czemu tak gwałtownie się oddawałaś. I Twój język tak palił, a przecież to on, przecież to on tam z Tobą, on z Tobą, nie ja, nie my, tylko on i Ty.
Oszalałem. Jestem wiecznie dla Ciebie szalony. Gdy patrzysz na mnie znad jego ramienia i błagasz, bym i ja patrzył, bym i ja westchnął na środku mola. Więc zaciskam palce na ławce, mrużę nieco oczy i już jesteśmy my, nie on i Ty, on zostaje gdzieś w tyle, jak źle dobrany pośrednik, jak ktoś, kto po prostu przechodzi obok i robi zdjęcia... a przecież to on, on i jego dłoń i Twoja kibić. Jeszcze przed chwilą.
Bo teraz tylko my i tylko Twoje błądzące oczy i tylko moje usta zamarłe w jęku niedokończonym, tylko ta jajecznica, która rozlała się i już wystygła dawno, ale to nic, to nieważne. Nieprawdziwie jesteśmy na chwilę. Nie ty jesteś i nie ja jestem, ale
my jesteśmy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
frivia · dnia 26.11.2008 11:35 · Czytań: 690 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: