-Co?! Dobra, dzięki.
Krzysiek pierwszy przestąpił próg pubu, a właściwie dusznej piwnicy. Kiedy Jacek podchodził do baru, rozdzwonił się telefon.
-O co chodzi, Kasia?
-Jacek, słuchaj, w parku pod lasem znaleźli Monikę Grudź. Dziewczyna żyje, ale jest w ciężkim stanie, od razu przewieziono ją do szpitala. Jest w św. Katarzynie.
-Czemu wszystko tak naraz? - jęknął Jacek i szarpnął kumpla za rękaw. -Spływamy stąd.
-Znaleźli Monikę? - spytał Krzysiek już w samochodzie.
-Tak.
-Zaczyna mnie to denerwować. Dwie zaginione nastolatki, jedna podejrzana o zabójstwo. Bez sensu. Czytałem pamiętnik Moniki, codziennie pisała, że kocha Michała. I później go zabiła? Zazdrość to dobry motyw, jeśli zobaczyła go z Justyną, ale...
-Mario mógł wiedzieć, że Michał umówił się z Justyną i ściągnął Monikę tam, żeby to zobaczyła, może miał nadzieję, że jak... - Jacek przerwał kumplowi.
-Czekaj, telefon.
-Tak, słucham? - po krótkiej rozmowie Krzysiek trzasnął komórką o deskę rozdzielczą, aż Jacek spojrzał ze zdziwieniem na opanowanego zazwyczaj kolegę.
-O co chodzi?
-Jesteśmy frajerami, jakich mało.
-To nie nowina. Co się stało?
-Ale z nas debile... A ze mnie w szczególności. Coś przegapiliśmy.
-Jak zwykle, nie sposób wszystkiego ogarnąć. Co, do diabła...
-Dzwoniła matka Moniki. Jest już w szpitalu. Prosiła, żebyśmy sprawdzili przyjaciółkę Moniki.
-To jest ta wiadomość? - nagle Jackowi coś zaświtało. Spojrzał na Krzyśka z przerażeniem niemal. Kumpel odczytał ten wzrok.
-Według matki Moniki, najlepszą przyjaciółką jej córki była Justyna.
-To niemożliwe! - krzyknął w pierwszej chwili. Dopiero potem do niego dotarło, że faktycznie, w rozmowie z Justyną padło kiedyś imię jej koleżanki - Monika. Może jednak dziewczyny nie były tylko znajomymi?
-Jeszcze się nie nauczyłeś, że w tym fachu nie ma rzeczy niemożliwych? - warknął Krzysiek, zajeżdżając pod szpital. -Chodź.
-Dzień dobry, jesteśmy...
-Tak, proszę - pielęgniarka nawet nie pozwoliła im dokończyć kwestii i ruchem ręki pokazała kierunek. Jacek podszedł do matki Moniki, stojącej przy łóżku, na którym leżała jej córka.
-Co się stało? - spytał lekarza, który akurat pochylał się nad pacjentką.
-Przypuszczalnie próba samobójcza, ale to chyba już sprawa policji. Dziewczyna miała podcięte żyły, była ogólnie dość mocno pobita. Nic jej nie będzie.
-A można z nią porozmawiać?
-Dopiero jutro najwcześniej.
-Okej, dziękujemy.
-I jak ci się to podoba? Nastoletnia miłość...
Jacek nie odpowiedział. Wracał myślami do przeszłości, najszczęśliwszych miesięcy jego życia. Sam miał niewiele ponad dwadzieścia lat, kiedy wplątał się w miłość, która nie powinna istnieć ani na tym, ani na tamtym świecie. On dla niej oszalał, ona mówiła, że go kocha, ale była zaręczona z innym. Rozdarta pomiędzy miłością a obowiązkiem, wybrała to drugie. Teraz Jacek miał już świadomość, że ona nawet jeśli go kochała, było to nic w porównaniu z uczuciem do tego drugiego. Po urlopie, po dwóch tygodniach w Hiszpanii, powiedziała, że wraca do narzeczonego. Nie zatrzymywał jej. Żeby zapomnieć, pojechał na drugi koniec kraju, skończył szkołę policyjną i dopiero w mundurze wrócił do rodzinnych stron. Pierwszą osobą, którą odwiedził, był jego brat. Po jego domu biegała wesoło śliczna, ciemnooka blondyneczka. Do dziś pamiętał wrażenie, jakie na nim wywarła. Justyna była idealną kopią Mai, ale on nigdy się nie łudził. Wiedział, że dziewczyna jest jego córką, wiedziała o tym również Maja, ale oboje milczeli. Chociaż mógł, chociaż materiał porównawczy znalazłby bez trudu, chociaż miał ku temu wiele okazji, nigdy nie wykonał testu na ojcostwo. Wolał być dla Justyny wujem, obserwować ją z boku. A teraz...
-Jacek!
-Co?
-Powinnyśmy powiedzieć rodzicom Moniki o...
-Jeszcze nie. Może lepiej nie.
-Jak myślisz, może Monika chciała zabić Justynę i przypadkiem...
-Przypadkiem to pewnie nóż trafił Michała prosto w serce, ale przecież nikt nie lata z tasakiem po ulicy!
-Może o to chodzi. Jeśli chciała zabić Justynę, a nóż przypadkiem ugodził Michała, mamy powód samobójstwa.
-Domniemanego.
-Jak na razie, to wszystko w tej sprawie jest domniemane. Chodź, jedziemy na komendę. Może znaleźli coś przy Monice.
Bartek przecząco pokręcił głową.
-Nie ma nic, żadnych śladów.
-A komórka? - Krzysiek spojrzał na kumpla z uznaniem. Jacek wybudzał się już z odrętwienia.
-Nic. Ale... To zgłoszenie, wtedy o tym Krzysztofiaku, wykonał ktoś z budki telefonicznej przy Tuwima. To niedaleko miejsca, gdzie znaleziono ciało Michała.
-Da się sporządzić listę lokatorów z sąsiednich kamienic?
-Czeka na was w biurze, ale to beznadzieja. Kamer tam nie ma - dodał, uprzedzając kolejne pytanie.
-Dobra, dzięki.
-I co, masz coś? - Jacek przerzucał kolejne kartki z nazwiskami, od których zaczęło mu się już troić w oczach.
-Nie... Czekaj, jest!
-No? - Jacek bez zainteresowania podniósł głowę. Krzysiek poruszył się, jakby właśnie tego się spodziewał.
-Na Tuwima mieszka... Zgadnij, kto.
-Krzysiek, do diabła...
-Dobra już, dobra. Uważaj, bo wyjdziesz z siebie i staniesz obok nie zamykając drzwi, a mi jeden Jacek w zupełności wystarczy.
-Gadaj!
-Na Tuwima mieszka Monika Kukuł. W następnym bloku, zdaje się, Mario Krzysztofiak.
-Faktycznie, frajerzy z nas. Jak mogliśmy wcześniej nie skojarzyć jego adresu? Chodź, jedziemy.
-Czekaj, najpierw może do szpitala. A nuż się już obudziła.
Tym razem mieli szczęście. Dziewczyna była przytomna. Lekarz niechętnie, ale na widok odznaki zmiękł i wpuścił ich.
-Witaj, Moniko - dziewczyna słabo pokiwała głową. W malutkiej sali byli sami.
-Posłuchaj, Michał Baranowski nie żyje. Na nożu, którym go zabito, znaleźliśmy odciski palców. Twoje.
Jacek nie odrywał wzroku od twarzy dziewczyny. W tym był dobry. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, Monika zaczęła płakać.
-Ja nie chciałam... To nie ja...
-Powiedz nam, co się stało?
-Myślałam, że to ze mną się umówił. Ale go tam nie było... Ktoś... Dostałam smsa, żebym wyszła z czymś ostrym na ulicę. Byłam wstawiona. Wzięłam nóż z lady. Ale to nie ja go zabiłam...
-A kto? - dziewczyna zagryzła wargę i zamilkła. Krzysiek pochylił się nad nią.
-Powiedz nam wszystko, co wiesz. Jeśli to nie ty...
-To naprawdę nie ja! Ja go kochałam! Ja...
-Więc powiedz nam, kto to zrobił!
Odpowiedzią było milczenie. Monika ukryła twarz pod kołdrą, słyszeli tylko równomierne tykanie zegara.
-Dobra, idziemy.
Już dochodzili do drzwi, kiedy dobiegł ich stłumiony głos.
-To nie on miał zginąć... - Jacek jak błyskawica doskoczył do dziewczyny i zdarł jej kołdrę z głowy.
-A kto? Justyna?!
-Ona mi go zabrała! Wiedziała, że go kocham! Pocieszała mnie, jak płakałam jej w rękaw, a potem...
Jacek spojrzał na Krzyśka oczami, w których poprzednią grozę zastąpiła panika.
-Gdzie jest Justyna? Monika, powiedz mi!
-On... zabrali nas... Ja uciekłam... Nie chciałam...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 21.02.2007 21:53 · Czytań: 772 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 14
Inne artykuły tego autora: