Smutno mi się zrobiło, Julko, bo to wiersz o odchodzeniu i jest w nim autentyzm myśli i odczuć, dla których nie jest ważne, czy ptaki i serce są wytartymi środkami, bo przecież mowa o rzeczywistym sercu – tym, które biegiem lat potrafi słabnąć – i o rzeczywistych myślach, coraz mniej pogodnych i kolorowych. Gdy choroba przykuwa człowieka do łóżka, ograniczając życie do czterech ścian i sufitu, jak może nie tęsknić za swobodą i lekkością ptaków, na które patrzy przez jakby coraz bardziej zamykające się okno. Gdy myślę o swoim odejściu, też je widzę, więc po co przyklejać im inne etykietki, skoro właśnie one najpełniej wyrażają to, co się wówczas odczuwa. Zamknięto nas w pudełkach, które z czasem coraz bardziej niszczeją – kiedyś z nich wyfruniemy – jak ptaki z klatki, choć pod inne już niebo, jakiekolwiek jest.
Od strony technicznej - nie mam specjalnych zastrzeżeń. Dobry rytm i konsekwentna średniówka 13/7/6 pozwalają na płynne czytanie. Może we współczesnym rozumieniu nie jest to jakiś wybitny utwór, ale prawda w nim zawarta zrobiła na mnie wrażenie.
Może tylko ograniczyłabym ilość "jak", co zresztą nie jest trudne.
Na przykład:
Cytat:
Jak zdruzgotane serce może śpiewać pieśni
co jak ptak poraniony ledwo się porusza
- czy zdruzgotane serce może śpiewać pieśni
gdy niczym ptak zraniony ledwo się porusza -
No i albo bym uzupełniła interpunkcję, albo całkowicie się jej pozbyła, łącznie z dużymi literami.
W sumie - odczułam ten wiersz, Julko, a przecież o to chodzi w poezji.
Serdeczności.