- Suko...? Tu żona Rafała.
- ...
- Jesteś tam jeszcze, ty suko?
Twarz Agaty zaciska się, zamyka od środka. Dziewczyna wyłącza telefon i odkłada go na szklaną ławę. Po chwili aparat znów buczy jak zdenerwowany trzmiel i kręci się wokół siebie na niewidzialnych nóżkach.
Oczy Agaty śledzą wibrujący telefon. Jest taka śliczna. Trójkątna buzia niemal ginie w falujących włosach. Mały kocurek. Mała Marilyn Monroe. Mała czarodziejka.
Bo Agata czaruje w swoim mieszkaniu. Dwa krzesła, dwie róże w wazonie, dwa identyczne obrazki. Nawet szlafroki są dwa - biały i różowy. Ten biały wciąż czeka; Agata nie pozwala mu wkładać się na przypadkowe ciała. A takich pełno przy Agacie. Klęczą przed nią, łaszą się... A potem ubierają się prędko i wracają do żon, kochanek i narzeczonych, by za jakiś czas znów stanąć w progu mieszkania Agaty i żebrać.
Pozwala im być z sobą. Daje swoje ciało, bo chce być kochana. Oni są z nią pospiesznie, wieczorami, popołudniami. Nigdy w nocy. W nocy Agata jest sama. Często budzi się w ciemności i dotyka zimnego prześcieradła po drugiej stronie łóżka.
- To już zawsze tak...? - myśli wtedy.
Telefon znów brzęczy. Wstrętny, obrzydliwy trzmiel. Buuu! Buuu! Agata nie odbiera. Patrzy na mnie i mówi:
- Przecież ja tylko chcę kochać... Czy to taki straszny grzech?
Moja Agata...
Mała Marilyn Monroe...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
milla · dnia 16.12.2008 13:14 · Czytań: 1718 · Średnia ocena: 4,58 · Komentarzy: 17
Inne artykuły tego autora: