Cztery ściany absurdu # 12 - Felicjanna
Proza » Przygodowe » Cztery ściany absurdu # 12
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

>>>>>>>>>>>>>>

Rozdział V - Pakty

<<<<<<<<<<<<<<

 

Kira słuchała tylko przez chwilę.

— A nie przyszło panu do głowy...

— James...

— A nie przyszło panu do głowy, panie Tager! Że sama Suzi pragnie tego zamążpójścia?!

— Nie. Jakoś nie.

Dalsza część rozmowy odbyła się w gabinecie, przy towarzyszącej im Natalie. Kira rozkazała wezwać Suzi. Dziewczyna odpowiedziała dwa razy i oba identycznie:

— Tatko chcą, to i ja też chcę...

James nie skomentował, Suzi podziękowano i odesłano do obowiązków.

— Posprzątałem stajnie — zauważył zamiast tego, myśląc o obietnicy danej lordowi dotyczącej patentu oficerskiego. — Czy mogę w związku z tym, korzystać z pani wierzchowców?

— A dokąd zamierza pan pojechać na pierwszą przejażdżkę?

— Pozwiedzam okolicę...

— Bardzo proszę — odpowiedziała. — Ale obieca nam pan, że nie użyje swoich zbójeckich metod wobec tego biednego człowieka...?!

— Uznałam, że Kira ma prawo wiedzieć... — wtrąciła Natalie, co James skwitował obojętnym, zgodnym gestem. Nie był ani zły, ani zaskoczony.

— Nie użyję wobec ojca Suzi przemocy. Obiecuję.

— I nie będzie go pan niepokoił?

— Nie może mi pani zabronić rozmawiać z ludźmi — odpowiedział, a na jej próbę protestu, machnął dość obcesowo, w zniecierpliwieniu ręką. — Tam chodzi o pieniądze, jeżeli więc czegoś spróbuję, to tylko tego. Zagram na najniższych instynktach... Ale potrzebuję wiedzieć, czy jeśli ta łajza odsprzeda mi Suzi, zapewni pani, hrabino, tej dziewczynie pracę i opiekę?

Chwilę milczała.

— Owszem, zapewnię — zgodziła się. — A skoro już pan jedzie do wsi... To mam taką delikatną sprawę... Chciałabym jutro, po mszy, zaprosić pastora na obiad. Proszę, żeby się pan zorientował, czy jego żona już wróciła?

— A jeśli?

— Jeżeli wróciła, proszę się po prostu przywitać — oświadczyła.

— Zrobi się, pani hrabino — usłyszała dopiero po kilku minutach. Po udzieleniu odpowiedzi na jego dociekliwe pytania dotyczące pastora i tego żony.

>>><><<<

Pofatygował się tam z miejsca. Po pierwsze, chciał mieć z głowy powierzone zadanie, po drugie, chciał wybadać, co na temat ewidentnego handelku owieczkami, myśli pastor albo i „pasterze”.

Pobrawszy w gabinecie, a i w kuchni uzupełniając niezbędną wiedzę, widząc niepozorny budyneczek, zaczął domyślać się powodów frustracji jego lokatorów. A przynajmniej jednej, uwielbiającej wściubiać nosek w życie wszystkich okolicznych mieszkańców, a najbardziej przybywać niespodziewanie i węsząc, w progi bogatszych domów.

— A gdzie to żonka? — zapytał lekko, zastałego przed drzwiami pastora. Towarzyszyła mu rozchichotana dziewczyna, o ładnej okrągłej buzi, dużym ciele i niemalże wzroście Jamesa.

Oboje, zaskoczeni jego nagłym pojawieniem się, stanęli w pąsach.

— To jest... — zaczął zaskoczony pastor.

— Wierna? — zgadywał James.

Dziewczyna obrzuciła go kpiącym spojrzeniem mądrego dziecka. Pastor zgodnie przytaknął głową.

— Lulu — przedstawił ją. — Wierna moja... Jedna z wielu, rzecz jasna... — James nie dał rady powstrzymać uniesienia oczu do nieba. Lulu udała zgorszenie, pastor postanowił dalej się pogrążać. — Żony nie ma, wyjechała do matki...

— Cieszy mnie to — oznajmił szczerze James, uznając, że z tego, co usłyszał, nie ma się do czego śpieszyć z poznaniem pastorowej. — Nazywam się Tager i przyjechałem z majątku hrabiny Nathley. Pracuję dla jej teściowej i mam dla pastora zaproszenie na obiad i... — Obejrzał sobie bezczelnie Lulu. — I chyba dodatkową sprawę...

— Pójdę sobie — ta oświadczyła.

— Nie ma takiej potrzeby, przeciwnie — James zeskoczył z konia. — Może być panienka obecna. W sprawie, o której mówię, przyda się także świadek.

— Świadek...?! — Dziewczynie nie spodobało się to określenie. — Bardzo dziękuję panu, ale nie wrobi mnie pan w żadne ś w i a d k o w a n i e! — sprzeciwiła się twardo. — Ja tutaj mieszkam! — Wyglądała tak, jakby James ją straszliwie i nieodwracalnie obraził.

— Świadek odczytania dokumentu — wyjaśnił cierpliwie. — Potwierdzi pani jedynie swoją obecność, gdy nasz pastor odczyta to, co napisze. Może być krzyżykiem...

— I jeszcze mnie obraża! — Ujęła się wojowniczo pod boki i trzeba jej było przyznać, że wyglądała autentycznie groźnie. — Umiem czytać i pisać!

— To jeszcze lepiej.

— Ale ja nie rozumiem? — wtrącił pastor. — Jakiego dokumentu? Co ja mam napisać? Jaki dokument?! — wołał, wyraźnie zaniepokojony. — Nic nie wiem o żadnym dokumencie...?!

— A o handlu córkami...?

James aż musiał się uśmiechnąć. Ostatnią, tak głupią i niepewną minę, widział na twarzach kilku mniej rozgarniętych korsarzy. Wtedy, gdy skończył opowiadać o milczących psach.

Pchnął delikatnie duchownego do środka i zaprosił tam szarmanckim gestem Lulu. Nie przyjął poczęstunku, w zamian wyjaśniając pastorowi kontekst tekstu do napisania oraz całą otoczkę działań wokół niego.

— To naciąganie faktów jest, panie Tager! — zawołał ten oburzony. — Ja nie akceptuję...! Takich...! Siłowych...!

— Och! Doprawdy?! — zaśmiał się James, nagle zeźlony. — Akceptujesz bezgraniczne wścibstwo, a nawet wręcz ordynarne ploty i chamstwo własnej żony! — Pastor pofioletowiał. — To chyba jako przeciwwagę, zrobisz pastorze coś dobrego... Inaczej, pysiu... — Poklepał go po policzku. — Nie pójdziesz przecież do nieba... No...?!

— Ja w tym uczestniczyła nie będę! — oznajmiła twardo Lulu.

James nie zamierzał ich szantażować.

— Jak sobie chcesz, panienko! Po prawdzie to rzeczywiste praworządne jest, żeby opój, brudas i ogólnie stary cap, brał sobie dziecko do łóżka i parobka do domu! Za parę, marnych funciaków! Mam nadzieję, że ciebie też weźmie podobny i wszyscy dookoła się na ciebie wypną!

— Mam to gdzieś! — odpyskowała. — Mam niby nadstawiać karku za tę głupią gęś?! A coś pan tak na nią?! — nagle zamilkła, by po chwili wybuchnąć śmiechem. — No, nie! — zapiała. — Durna Suzi prawdziwego adoratora znalazła!

— No, w takim wypadku... — podchwycił pastor. — To trzeba by było z ojcem porozmawiać inaczej...

— Odbiło wam! — wrzasnął James. Parka zamilkła, gdy w jego oczach ujrzała prawdziwą wściekłość. A on dokończył, sycząc: — Sądzicie, że gdyby to było na rzeczy, zawracałbym sobie głowę jakimś świstkiem?! Że nie wiedziałbym, jak z tymi dwoma rozmawiać...?! Głupi ludzie! — wykrzyknął. — Ten papier jest potrzebny wyłącznie dla tej małej, żeby mogła, choć na chwilę uwierzyć, że ojciec dobrze dla niej chce! A moje pobudki...?! Kiedyś dałem sobie spokój z pomocą potrzebującej — wykrztusił z trudem, zasmucony, dziwiąc się swojemu braku opanowania w tej sprawie. — I nie skończyło to się dla niej dobrze... — zakończył z nienawiścią do samego siebie.

— A poza tym — dopowiadał po chwili jakby z innej strony i spokojnym tonem. — To po załatwieniu sprawy będziecie oboje mogli uważać, że macie u mnie przysługę.

— Każdą? — zaśmiała się Lulu.

— Nie szalej, panienko. — James spoważniał. — Ale jeśli naprawdę będziesz potrzebowała pomocy, mogę być bardzo przydatny...

>>><><<<

Hrabiny przeczytały dokument, w którym nie było niczego ponad to, że John Kontom przekazuje swoją córkę Suzi pod opiekę Hrabinie Kirze Nathley, zobowiązującej się zatrudniać rzeczoną do czasu jej zamążpójścia i zadbania w takowym wypadku o jej posag. James zaoferował swoje pieniądze w tym punkcie jego odczytywania, na co hrabina mruknęła, że nie ma takiej potrzeby. Ale obie chciały wiedzieć, dlaczego na papierze widnieją podpisy Lulu i pastora, i jak James nakłonił do postawienia swoich krzyżyków, Kontoma oraz co już było wręcz niemożliwością, narzeczonego Suzi, Rutasa.

— Uświadomiłem tym obwiesiom, że handel ludźmi jest zakazany.

— Jaki znów handel...?!

— Handel ludźmi, robienie z ludzi niewolników — James brzmiał beztrosko. — Oświadczyłem im, że za handel żywym towarem można pójść na galery.

— U nas nie ma galer!

— Oni o tym nie wiedzą...

— Czyś ty zwariował, James?! — zawołała oburzona Natalie. — Zmusiłeś pastora do uczestniczenia w kłamstwie...?!

— Ależ skąd — James zrobił filuterną minę. — Nikt z nas nie kłamał. Mogę odczuwać pewien wstyd za wykorzystanie tępoty tej dwójki, ale nie byłoby tego zdarzenia ani też takiej ich reakcji, gdyby nie mieli czegoś za uszami... Mówiłem ja i tylko o tym, że za handel żywym towarem grozi to i tamto. Nie twierdziłem, że grozi im coś osobiście ani też w jakim kraju, ale ogólnie, więc nie kłamałem. Pastor z panienką Lulu mogli potwierdzić moje słowa z czystymi sumieniami. Potem oznajmiłem im, że dużo lepiej będzie dla wszystkich odejść od ich niespisanej, na szczęście umowy... — Na jego twarzy ukazał się grymas skruchy. — Tu trochę zgadywałem, bo pewnie Rutasowi byłoby lepiej mieć jednak Suzi za żonę. Choć! — Uniósł do góry wskazujący palec, w swym charakterystycznym geście. — I tego nie można być do końca pewnym, bo ciągłe jęki Suzi mogłyby go doprowadzić do szału i zrobiłby coś jej albo sobie... W każdym razie pastor poparł mnie w twierdzeniu, że Suzi jest stanowczo zbyt niedojrzała do małżeństwa. Jednakże, ponieważ nie jest już także dzieckiem, należy zdjąć ciężar opieki nad nią z przepracowanych barków jej ojca, Kontoma... Zaręczam — kończył James. — Że wszystko odbyło się bez rękoczynów i jedyne, co trzeba jeszcze zrobić, to zapłacić obwiesiowi odstępne w wysokości trzech gwinei, a czego nie chciałem i nie mogłem uczynić na miejscu, bez zaprzeczania swoim słowom. Umówiłem się z nimi w karczmie, żeby zrobili to między sobą. Aha! Hmm... Nieoficjalnie, to panie za tym stoją.

— Jesteś diabłem, James! — Natalie powiedziała to tonem, o którym nie można było powiedzieć na pewno, czy jest przyganą.

— Diabłem! — Kira poparła teściową podobnie.

— Obiło mi się o uszy — przyznał.

<<<<<<<<<<<<<<

Cdn.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Felicjanna · dnia 04.04.2018 08:18 · Czytań: 305 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 20:39
Pulsar Świetne i dowcipne, a zarazem straszne w swoim… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 13:43
A przy okazji - Zbyszek, a nie Zbigniew. Zbigniew to… »
Jacek Londyn
06/05/2024 13:19
Kamień z serca, Zbigniewie. Dziękuję, uwierzyłem, że… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 12:43
Tak Jacku, moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. Zdaję… »
Jacek Londyn
06/05/2024 12:23
Drogi Kazjuno. Przyznam, że bardzo zaskoczyła mnie… »
Kazjuno
05/05/2024 23:32
Szanuję Cię Jacku, ale powyższy kawałek mnie nie zachwycił.… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:54
Ks-hp Zajrzałem za Tetu i trochę się z nią zgadzam. Ale… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:39
Jacku No tak, to prawda - nie to jest ładne, co jest ładne… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
Ostatnio widziani
Gości online:85
Najnowszy:dompol.2024