Popatrzyłam na mężczyznę z powątpiewaniem i zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Wydawało mi się, że nie potrzebowałam trenera. Czy naprawdę miałby mnie uczyć walki? Po co? Mężczyzna tylko zrobił kilka kółek laską nad głową i oparł ją znów o podłogę.
- Najpierw się rozbierz, dziewczyno - powiedział.
- Co? - prychnęłam gniewnie i cofnęłam się w stronę drzwi. Nie zamierzałam się rozbierać przed jakimś starym facetem. Roześmiał się tylko.
- Słuchaj, mam pięćdziesiąt sześć lat. Takich jak ty, młodych i ślicznych, miałem na pęczki. I zwykle bez próśb same się rozbierały i wskakiwały mi do łóżka - zarechotał. - Między nimi było nawet kilka Pijawek, którym się wydawało, że po wszystkim mogą mnie jeszcze possać na swój sposób. Zwykle nie zdążyły nawet pokazać kłów, a tylko jedna zdążyła mi zostawić po sobie to - dodał, pokazująć mi, dotychczas niewidoczny, prawy bok twarzy. Od zewnętrznego kącika oka, przez cały policzek, aż po kącik ust ciągnęła się szeroka, nierówna blizna. - Wtedy najpierw uciąłem łapę, którą mi to zrobiła, a zaraz potem jej głupi łeb - wyjaśnił i zrobił kilka kroków w moim kierunku. Odruchowo spięłam się cała i cofnęłam o krok, może dwa.
- Nie myśl sobie więc, że żądam, żebyś się rozebrała, bo chcę sobie popatrzeć na twoje cycki, których swoją drogą w zasadzie nie masz, tylko po to, żeby porządnie złoić ci skórę - warknął. - Chcę poznać twoje zdolności. A w szczególności ich granice.
- Uważaj sobie! - warknęłam, ale wywołałam tylko jego śmiech.
- Na co? - zapytał. - Na ciebie? A kim ty w ogóle jesteś, żebym na ciebie miał uważać? W tej chwili jesteś nikim. Nikt już nawet cię nie będzie szukał, bo przecież nie żyjesz - syknął ze złością. - Bądź więc posłuszna. Jedyną akceptowalną formą zwracania się do mnie jest krótkie "tak, panie", lub "nie, panie", rozumiesz?
- Co? - zapytałam zszokowana. Nikt nigdy nie traktował mnie w tak przedmiotowy sposób. Jego brwi zbiegły się gwałtownie i to była jedyna reakcja, jaką zdążyłam zarejestrować. Wszystko, co było potem, wydarzyło się zbyt szybko. Zrobił jeden krok w moją stronę, wyrzucił gwałtownym ruchem swój kij do przodu i trafił mnie nim prosto w żołądek, a gdy się zgięłam w połowie, poczułam uderzenie w twarz, od dołu i poleciałam do tyłu, aż upadłam na tyłek i usiadłam na podłodze. I teraz dopiero zorientowałam się, co się stało. To było bardzo szybkie. Nim zdążyłam zareagować, zrobił znów młynka nad głową i cofnął się o krok. Otarłam nos, po czym zlizałam z palca krew.
- A to było za co?! - warknęłam.
- Liwia doradziła ci coś, gdy wychodziła. Naprawdę, dziewczyno, bądź posłuszna. Nie walczyłaś nigdy. A musisz to umieć. Tacy jak wy to tchórzliwe stworzenia, które wykorzystują strach innych. Niestety, czasy się zmieniły, ludzie przestali w was wierzyć i przestali się bać. Czasem trzeba po prostu komuś dołożyć. Umieć się obronić. Jesteś młoda, śliczna, wyglądasz na słabą, a to niestety nie są teraz dla ciebie żadne atuty. Nie zawsze będziesz mogła liczyć na ucieczkę bądź ukrycie się. Walczyłaś kiedyś? - No tak, racja, nie walczyłam. Nigdy nie miałem nic wspólnego z jakąkolwiek walką, chyba że pod definicję walki wciągnąć można walkę o czerwony pasek, a bronią są oceny i punkty. Musiał wyczytać to z mojej twarzy.
- No właśnie. Zero walki. Walka o oceny, to żadna walka. A ty musisz umieć walczyć. Po to tutaj jestem. Rób, co mówię - warknął. - Pewnie nawet z dziewczynami w szkole nigdy się porządnie nie wytargałaś za włosy w kłótni o chłopaka. Musisz się tego nauczyć. Ale najpierw chcę wiedzieć, jakie masz zdolności. Chcę wiedzieć, czy warto w ogóle w ciebie inwestować. Jestem tu po to, żeby to sprawdzić. Więc nie narzekaj, tylko ściągaj te spodnie i bluzkę, będą tylko przeszkadzać. Masz przecież pod nią sportową bieliznę. Nie żądam żebyś się rozebrała do naga, bo widziałem już twoje ładne ciałko na filmie twojego chłopaka - wyjaśnił, a ja prychnęłam gniewnie. Czy to jest coś, co nigdy się ode mnie nie oderwie? Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem i coś mi się przypomniało. Wstałam spokojnie, odetchnęłam, skoncentrowałam się. I spojrzałam mu prosto w oczy. Nie uciekł ze wzrokiem, ale spokojnie przyjął spojrzenie. Pomyślałam tylko o tym, żeby walnął się swoim kijem prosto w swój własny, głupi łeb. W końcu roześmiał się i popatrzył gdzieś w ścianę.
- Ooo, widzę że próbujesz już swoich sił. Dobrze, mamy pierwszą zdolność. Więc chodź, coś ci pokażę, skoro chcesz zacząć od tego - powiedział i ruszył do ściany, na której wisiało duże lustro. Zatrzymałam się nagle w połowie kroku. Lustro. Zdałam sobie sprawę, że będę mogła zobaczyć siebie po raz pierwszy. I znów w mojej głowie przetoczyły się myśli o tym, jak miałyby wyglądać wampiry. Potwory o krwawych ślepiach? Zwykli, przeciętni ludzie? Czy też istoty jeszcze piękniejsze, niż za życia? Stanęłam przed lustrem uparcie patrząc w podłogę, jakby bojąc się własnego odbicia. Wreszcie powoli uniosłam wzrok. Zobaczyłam szczupłą, ładną dziewczynę w dresach i t-shircie. Moje krótkie do ramion, czarne włosy były w nieładzie, aż prosiły się o umycie i ułożenie. Na twarzy nie miałam ani śladu po makijażu, a skóra... Cóż, kolor zdecydowanie się zmienił. Byłam blada, pozbawiona naturalnego, "zdrowego" różu. Ale oczy... Gdy spojrzałam we własne oczy w lustrze, aż jęknęłam.
Kiedyś miałam zielone oczy, ale teraz... moje oczy miały o wiele bardziej intensywny kolor, niemal fosforyzujący, coś pomiędzy miętą, a pistacją. Miałam wrażenie, że mogłam patrzeć w swoje oczy bez końca. Z tego dziwnego zawieszenia wyrwało mnie uderzenie w bok głowy. Najwyraźniej mężczyzna znów uderzył mnie swoim kijem, tym razem dość lekko.
- Za co tym razem? - zapytałam.
- Widzę, że powinnaś unikać luster póki co - powiedział, ignorując moje pytanie. - Bo teraz jeszcze lustra są dla ciebie pułapką. Popatrz raz jeszcze w odbicie swoich oczu, policz do piętnastu i popatrz znów na mnie - nakazał.
- Po co? - W odpowiedzi skierował w moją stronę swój kij, ale nauczona już, uniknęłam uderzenia.
- Dobrze, szybko się uczysz - powiedział. - Ale na razie każde nieposłuszeństwo to będzie spotkanie z moją przyjaciółką - dodał, zataczając tuż przed moim nosem młynka. - Lustro, liczysz do piętnastu i patrzysz na mnie, jasne? - Skinęłam głową i odwróciłam się w stronę lustra. Spojrzałam w odbicie moich tak bardzo intensywnie zielonych oczu ponownie i zaczęłam liczyć. Doliczyłam do trzech i zapomniałam kompletnie o wszystkim, co było wokół mnie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt