Siedziałem nad rzeką w gorący dzień
i patrzyłem jak wszystko z wolna płynęło,
jak co chwilę troć w górę wypluskiwała,
ważka przelatywała nad kamieniami,
roszczeniowe kaczki domagały się okruszyn,
starszy pan w czarnym dresie próbował łowić,
w tym czasie kobiety oddalały się niczym fale Sanu,  
wiara u ludzi targanych zwątpieniem,
gruchoty jadące ze Starówki na Zasanie.
Przez chwilę cieszyłem się ze zmarnychwstania.