14 luty...śnieg...Ja i On...
Dziś patrząc wstecz niczego bardziej nie żałuję niż każdej chwili spędzonej bez Niego. Byliśmy stworzeni dla siebie, wiedziałam to od dnia, kiedy wszedł do kawiarni i spojrzał w moją stronę. To, co dostrzegłam w jego oczach nie było zwykłym zainteresowaniem, pożądaniem ani namiętnością. To była czysta, prawdziwa, bezinteresowna miłość.
Życie zamarło. Kelner zdawał się trwać w błogim zawieszeniu wraz z zieloną tacą z kawą, gdzieś pomiędzy stolikami, gwarem, dźwięcznym stukotem łyżeczek o filiżanki.
- Miło cię znowu widzieć - powiedział a jego uśmiech onieśmielił mnie tak, że nie mogłam wydobyć z sobie słowa.
- Czego się napijesz?
Najchętniej wykrzyczałabym: Ciebie!! Chcę się tobą upijać, zapominać w Tobie i budzić wciąż na nowo !! Spędzić z Tobą każdą chwilę swojego istnienia!! - myśli moje szalały, serce odzywało się przewlekle leczoną arytmią.
- Poproszę o kawę - nasze dłonie błądząc nierozważnie, spotkały się w lekkim muśnięciu gdzieś na skrzyżowaniu plamy po herbacie i załamaniu wzoru błękitnego obrusa na stoliku. Zawstydzeni nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Niczego bardziej nie pragnęłam niż zatrzymać jego dłoń, jeszcze chłodną od mrozu, jeszcze nie rozgrzaną; którą można byłoby ocieplić dotykiem, pocałunkiem, oddechem... Jednakże cofnęłam rękę, udając poszukiwanie koniecznie potrzebnej w tym momencie chusteczki do nosa. I ten jego uśmiech - rozbrajający, przepraszający, ale tak przeze mnie ukochany.
- Nie możemy się więcej spotkać. To nie ma szans. Ja cię bardzo przepraszam, ale...ja mam męża. Nie potrafię żyć pomiędzy dwoma mężczyznami, nie potrafię rozdzielać swego serca, nie umiem oszukiwać, to bez sensu - nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Bałam się, że nie wytrwam w swym postanowieniu, skuszę się, zasmakuję go a potem będzie mi jeszcze ciężej. Bałam się szczęścia jakiego mogę zaznać, a za jakie najpierw trzeba zapłacić wysoką cenę. Bałam się całkowitej zmiany swego życia. On był związany, widziałam go nieraz z tą dziewczyną. Ja miałam męża. Nie potrafiłam stawić czoła losowi i walczyć o szczęście niczym Anna Karenina.
- Kochasz go? - zapytał smutno - Nie myśl, że mi nie jest też ciężko. Mam Monikę, ale odkąd poznałem ciebie, mój cały dotychczasowy świat się zachwiał, rozkołysał i nie potrafię przywrócić w nim porządku. Chodzę po mieszkaniu, tułam się bez ładu i składu; nie mogę znaleźć sobie miejsca w pracy, skupić się; wciąż myślę o tobie!
- Proszę, nie mniej mi tego za złe. Jestem całkowicie rozbita. Wiem, że tej decyzji będę pewnie żałować do końca swojego życia, ale jestem mężatką, mam dziecko. Nie mogę rzucić wszystkiego i zostawić domu. Muszę myśleć przede wszystkim o moim synku - jest jeszcze taki mały. A mąż...nie potrafię go oszukiwać. Może jesteś miłością mojego życia, ale los z nas zadrwił; nie pozwolił nam spotkać się wcześniej - czułam, że łzy napływają mi do oczu. Nie utrudniajmy sobie tego. Pozwól, że będę zawsze mile cię wspominać. Nie chcę oszukiwać ani ciebie ani jego.
- Jezu...jakie to wszystko jest porąbane! Nie wiem sam co ze mną się dzieje! Ja też nie mogę oszukiwać Moniki; jesteśmy ze sobą już od studiów, ale wyrzeknę się dla ciebie wszystkiego. Chcę być tylko z tobą.
- Przepraszam cię, naprawdę nie chciałam - roztrzęsiona wzięłam torebkę, narzuciłam na siebie płaszcz i wybiegłam z restauracji. Łzy zaczęły same lecieć mi z oczu, wiał wiatr, śnieg wirował w powietrzu, a ja biegłam przed siebie: jak najdalej, jak najdalej od życia, problemów, codzienności. Ach, żebym tak mogła wsiąść do pociągu i pojechać gdzieś na koniec świata! Gdy przebiegłam tak kilka ulic, przypomniałam sobie o przedszkolu. Miałam odebrać dziecko! Wsiadłam szybko w tramwaj. Nie mogłam wciąż uspokoić myśli, najchętniej wróciłabym do Niego, rzuciła się na szyję, wtuliła w jego ciepło ...Nigdy nie pokochałam tak nikogo, nigdy też chyba nikt nie pokochał mnie równie bezinteresownie. A nie łączyło nas nic: nie posmakowałam smaku jego ust, nie dotknęłam włosów, nie musnęłam karku, nie widziałam jak rano szczotkuje zęby, robi kanapkę, jak wybiera w bibliotece książkę. Skąd więc ten żal, skąd ten ból, skąd ten łomot serca każdego razu gdy się zbliżał?
W domu- niespodzianka - mąż zaprasza mnie do kina. Na filmie łapie mnie za rękę, a ja nie czuję nic. Z filmu też niewiele wiem, to tak jakby na ekranie przez dwie godziny wyświetlali Jego twarz. Chce mi się wyć, ale jestem silna. Są Walentynki: wieczorem kolacja z czerwonym winem, szybki seks ...
- Ach, zapomniałem - to dla ciebie - położył na poduszce malutkie pudełeczko w kształcie serduszka. Otworzyłam,w środku kolczyki z szafirowym oczkiem, te które zawsze chciałam dostać. Dlaczego się nie cieszę? Dlaczego nie potrafię? Dlaczego moje myśli wciąż uciekają do Niego... Przecież nie dał mi nic...Pewnie teraz tuli do siebie tę Monikę...
Uciekam....zasypiam....trwam w półśnie...w letargu... w zawieszeniu... chcę zapomnieć...
Rano dzwoni telefon. Serce podskakuje do gardła! Może to On! Boże, jak chcę go tylko usłyszeć!
- Słucham?
- Anita? Tu Jolka! Słuchaj kochanie, musimy jak najszybciej się spotkać. Jesteś w domu? Będę tak za piętnaście minut.
- Joluś, mam doła. Nie mam ochoty, przepraszam cię bardzo - głos mi się załamywał i łzy same napływały mi do oczu...
- Kochanie, tylko się nie rozklejaj! Czyli już wiesz! A to świnia! Znajoma z biura mówiła mi, że ta Kamila mieszka koło niej i panoszą się z Markiem niczym stare, dobre, małżeństwo! Trzymaj się kochana! Pamiętaj, że żaden facet nie jest wart, żebyś przez niego płakała! Zaraz będę u ciebie...- odłożyła słuchawkę a do mnie nie mogło dotrzeć to, co powiedziała. Marek... jaka Kamila?...zaraz, zaraz....czy to znaczy, że on mnie zdradza? Jak długo? I jak on może? Spojrzałam odruchowo na stolik na którym leżały wymarzone, szafirowe kolczyki i walentynkowe pudełeczko w kształcie serca...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
ajulitka · dnia 08.01.2009 01:14 · Czytań: 743 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: