Będąc w połowie drogi Baldwin, zauważył, że ten uparty ktoś poddał się, przytulając się do belki. Możliwe, że usłyszała chlupiące błoto i stwierdziła, że jakiekolwiek próby ucieczki z pola bitwy nie mają sensu. Będąc coraz bliżej, zaczęły nawiedzać go wspomnienia. Przypomniał sobie jak wraz ze swoimi rówieśnikami otrzymał swoją pierwszą włosiennicę. Pierwsze nieprzyjemne kłucie kiedy ojciec zaciskał mu ją na udzie. Ręce Nauczyciela złożone na jego głowie kiedy on powtarzał słowa wyuczonej przysięgi. W jego nozdrzach ponownie zagościł zapach gryzącego kadzidła. Wspomnienie to dziwnym sposobem maskowało otaczający go bitewny odór. Pomyślał w końcu o swojej koronie cierniowej ciążącej mu dzisiaj jak nigdy wcześniej. Nie sądził by kiedykolwiek miałby chcieć ściągnąć ją z własnej woli. Przysięgał przed Oblubieńcem, na swoje zbawienie, że nie opuści ona jego skroni do dnia jego śmierci i to w niej przekroczy bramy nieba. Uświadomił sobie, że może i tak się stanie choć Bóg widząc dzieło Synów Marnotrawnych zamknie przed nimi swoje wrota. Baldwin w końcu dostąpił wraz z innymi jednego z najwyższych zaszczytów, w swoim życiu. Strzegł przecież on miejsca w którym złożony został ich zbawiciel. Jako dziecko nie mógł pojąć dlaczego ludzie, muszą w swoim życiu cierpieć. Oprócz codziennej pracy oraz uczęszczania na mszę raz w tygodniu musieli zażywać wskazanej przez kapłanów porcji fizycznego bólu. Samobiczowanie dla ojca, nacinanie dłoni i ud dla matki. Wszystko w rytm wypowiadanych modlitw o przebłaganie za grzechy doczesne. Pamiętał kazania na których kapłani tłumaczyli jak to ból zbliża do Boga. Umartwiając swoje ciała stajemy się bliżsi świętym z przeszłości, którzy niejednokrotnie ginęli na arenach rozrywani przez dzikie zwierzęta ku uciesze barbarzyńskiego tłumu. Każdy nowo narodzony człowiek przychodził na świat z długiem krwi, którego nie jest w stanie spłacić, dlatego też powinien go spłacać do końca swoich ziemskich dni.
- Skoro Syn nie bał oddać się swojego życia za nas swemu Ojcu, to czy możemy bylibyśmy dobrymi dziećmi nie starając się upodobnić do naszego Zbawiciela? - pytali retorycznie. Była to i tak mała cena za przejście przez bramy niebieskie.
Palące do żywego mięsnie nakazały mu przestać wracać do przeszłości. Przecierając swoje czoło i oczy z sączącej się powoli krwi zaczął wspinać się na pagórek. Z ledwością powstrzymywał się od omdlenia. Przystanął na chwilę łapiąc się jedną ręką za brzuch po czym zginając się w pół, zwymiotował. Mieszanka stresu oraz zmęczenia rozlała się obok głowy jednego z jego nieżywych braci. Biorąc głęboki wdech kontynuował swój niezdarny marsz. Postać, wijąca się pod symbolem zlała mu się z ziemią tak bardzo mnisi strój był nasiąknięty błotem oraz krwią. Jedyną rzeczą, która mogła powiedzieć, że pod tym kamuflażem znajduje się człowiek to bose brudne stopy wystające spod habitu. Baldwin oparł się o symbol, wsłuchując się w głośnie dyszenie pod sobą, samemu starając się złapać oddech. Po chwili wytchnienia z jękiem odwrócił mnicha na plecy. Jeśli miał go dobić chciał patrzeć mu w oczy. Był to ostatni wyraz szacunku na jaki mógł się zdobyć. Mnich wydobył z siebie nieokreślony dźwięk bólu kiedy kładł się na plecach, jedną z rąk kładąc na piersi. Twarz mnicha była Baldwinowi dobrze znana. Starcze bruzdy na twarzy jak mapa rysowały obraz mąk oraz trosk, których mnich doświadczył w życiu. Każda blizna opowiadała inną historię. Mnich nie mógł zobaczyć kto przewrócił go na plecy z powodu gwoździ ceremonialnie wbitych oraz zalanych woskiem podczas obrzędu Błogosławieństwa. Była to ceremonia zarezerwowana dla mężczyzn, wybranych do roli duszpasterskiej. Nie tylko leżący starzec dostąpił tego zaszczytu. Wraz z nim rytuał Błogosławieństwa miało przejść kilkudziesięciu innych młodszych braci. Niestety nie każdy przechodzi w stan Błogosławiony. Ilość zadanych ran była fizycznie nie do zniesienia dla przeciętnego ciała. Jeśli przeżyją to znaczy, że Bóg im sprzyja i że dobrze będą wykonywali swoją posługę. Mniej szczęśliwi zostają zapomniani a ich imiona są wymazywane z jakichkolwiek spisów ludności. Taka jest cena oddania. Tego od wszystkich oczekiwał ich Bóg.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt