Republika Finicka
544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny
6 Maja
Region Geenret – Północne ziemie Finicji przy granicy z Carstwem Varsji
Dwa czarne automobile zatrzymały się przed rezydencją. Adler spojrzał na zegarek. Od jego rozmowy z Herr doktorem minęły dwadzieścia dwie godziny. Doktor jak zwykle dotrzymywał słowa. Adler miał pojęcie, że musiał rozpętać niemałą burzę w „domu”, a podróż pociągiem też trochę trwa, więc cieszył się tak czy inaczej, że doktor Gazken wyrobił się w tak krótkim czasie. Eagle wstał ze swojego miejsca przy oknie i wyszedł nowo przybyłym naprzeciw, wielu innych, którzy również oczekiwali przybycia Herr Doktora, do niego dołączyli. Drzwi otworzyły się i po chwili doktor Gezken wyłonił się z pojazdu, ubrany w zwyczajną kamizelkę i niosąc niewielką walizkę w dłoni. Eagle już miał zamiar przedstawić doktora zgromadzonym, kiedy drzwi z drugiej strony samochodu otworzyły się… a Adler zamarł bez ruchu.
Z samochodu wyszedł mężczyzna po trzydziestce, uśmiechnięty, o wesołych inteligentnych oczach, dokładnie ogolony i przystrzyżony, przynajmniej dekadę młodszy od Herr Doktora, a równocześnie, dziesięciokrotnie sławniejszy. Adler wiedział, że nie musiał nikomu go przedstawiać. Jan Vaza odezwał się niedowierzając.
- Czy ja dobrze widzę? Czy to naprawdę Pan?
Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie, Doktor Gezken wywrócił oczami, ale kiwnął głową.
- Tak, to On. Nazywam się Karl Gezken, jestem przyjacielem rodziców Franciszka Eagle, a to mój powszechnie znany przyjaciel oraz geniusz imperialnej medycyny Hans von Mengele.
Tu uśmiechnięty mężczyzna lekko się ukłonił.
- Witam wszystkich serdecznie – nie czekając na odpowiedź, wyszczerzył się w jeszcze szerszym uśmiechu, - Tak więc… gdzie jest nasz pacjent?
Eagle uczestniczył w powitaniu i pierwszych wymianach zdań, ale siedzący w nim Adler, milczał, mocno zaniepokojony. Hans von Mengele powszechnie był znany jako „anioł życia”, po tym, jak znalazł lekarstwo na epidemię Białej Krwi. Adler znał jednak drugą stronę tejże monety, którą był Hans von Mengele. Na domiar wszystkiego jego kuzyni z sekcji 3 byli wśród „asystentów” obu doktorów. Cokolwiek ustalono na górze, Mengele nie pojawił się tu bez przyczyny.
Jan Vaza, mocno podekscytowany rozmawiał z Mengele, prowadząc go do pokoju Beniamina.
- Czy można się dowiedzieć jak, osobie tak zapracowanej, udało się znaleźć czas by przyjechać aż do Finicji? – Zapytał upadły król.
- Mam urlop – odpowiedział Mengele z uśmiechem.
- Czy nie powinien Pan w takim przypadku odpoczywać? – Dopytał się Jan, nie rozumiejąc.
- Ależ będę odpoczywał – zapewnił doktor. – Zwykle mam dziesiątki pacjentów i to w bardzo trudnym stanie, a teraz mam zaledwie jednego i to w stanie stabilnym. Nie mówiąc już, że lasy w tej części kontynentu są iście wspaniałe. Mam zamiar spędzić tu trochę czasu, a równocześnie, nie wypaść z formy!
- Niesamowicie szlachetne podejście do pracy, Panie Mengele, doprawdy, szlachetne – przytakiwał Jan, widocznie pochłonięty całą sytuacją. – Oto pokój Beniamina Everhausta, rannego – oznajmił, wskazując na drzwi.
Doktor pokiwał głową.
- Wyśmienicie, wyśmienicie! – Uśmiechnął się szeroko. – Wiem, że to dość nagłe, ale chciałbym porozmawiać z pacjentem, jego narzeczoną oraz Franciszkiem Eaglem na osobności z doktorem Gezkenem.
Jan Vaza już miał się zgodzić, ale Ewelina odezwała się szybciej.
- Dlaczego, Eagle, jeśli można spytać?
Mengele uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Cóż, to on wykonał tą jakże skomplikowaną operację, muszę poznać szczegóły, a to może chwilę potrwać. Potrzebuję ciszy i skupienia, panienko Ewelino. Mam nadzieję, że zabranie Pani rycerza na godzinkę lub dwie, nie powinno być problemem.
Ewelina spojrzała na Eagle pytająco. Nie rozmawiali zbyt dużo, nawet po tym, jak wrócił. Zauważyła w nim jakąś zmianę i to taką, którą nie była w stanie w pełni zdefiniować. Eagle po osiągniętym zwycięstwie rzadko się odzywał, nawet rzadziej niż miał już w zwyczaju. Cały czas był zamyślony, a smutny uśmiech, był jedynym sposobem okazywania cienia radości. Teraz, raz jeszcze smutno się uśmiechnął i kiwnął lekko głową. Ewelina westchnęła.
- Nie będzie doktorze – odpowiedziała po chwili.
Mengele kiwnął zadowolony głową i wszedł do pokoju. Jego asystenci zabezpieczyli korytarz, upewniając się, że nikt nie będzie podsłuchiwał rozmów, które odbędą się wewnątrz.
***
Kiedy drzwi się zamknęły, oczy Mengele przestały błyszczeć radosnym ciepłem. Stały się zimne i bezlitosne. Beniamin zauważył to momentalnie, mimo ran był gotowy wstać, ale Gabriela go powstrzymała. Próbowała mu powiedzieć, jak go uratowano, ale ostatecznie nie była w stanie powiedzieć całej prawdy, a Eagle stwierdził, że doktor Gezken najlepiej wszystko wyjaśni. Teraz zarówno Eagle, jak i Gezken stali z boku i patrzyli wyczekująco na ruch Mengele. Ten, nie miał najmniejszego zamiaru owijać w bawełnę.
- Udało się uratować Pańskie życie, dlatego że stojący za mną agent imperium, Francis Adler, znany przez Pana jako Franciszek Eagle, podał panu serum dla nadludzi. Specyfik. Moje najznamienitsze dzieło – oczy Beniamina rozszerzały się z każdym słowem. – Francis Adler, z jakiegoś powodu, złamał klauzulę tajności naszej Sekcji 10 Sił Specjalnych Imperium, tylko i wyłącznie by cię ocalić. Bądź wdzięczny, gdyby nie był przydatny, już byśmy go zlikwidowali.
Beniamin uniósł dłoń, prosząc o pauzę. Musiał wyrównać swój oddech.
- Skoro o jest przydatny… dlaczego Ja, jeszcze żyję? – Zapytał, oczekując najgorszego.
Mengele prychnął niespodziewanie krótkim chichotem.
- To powinno być moje pytanie – oznajmił, a widząc, że Beniamin nie rozumie, kontynuował. – Specyfik jest niesamowicie potężnym serum. Tylko wytrenowane ciała są w stanie wykorzystać pełny jego potencjał. Pańskie ciało nie było wytrenowane do przyjmowania Specyfiku. Jeśli mam być szczery, pańskie szanse przeżycia były poniżej dziesięciu procent, może i niżej, przez rany… a mimo to, przeżył Pan. Ci na szczycie uznali, że jest to na tyle ciekawe, że warto pozostawić Pana przy życiu… nie licząc innych wartości, jakie Pan posiada, oczywiście rzecz biorąc…
Słysząc, jaki był poziom prawdopodobieństwa, Gabriela spojrzała na Adlera niedowierzając.
- Jak mogłeś… powiedziałeś mi, że to jedyna szansa ocalenia…
- Bo była – przerwał jej Mengele. – Nie muszę rozwiązywać nawet bandaży. Widzę, ile ciała pacjenta zgniło. Nawet gdyby Adler usunął zgniliznę, ta już była w krwioobiegu i w ciągu najwyżej dwóch dni, pani narzeczony umarłby, pożerany przez zakażenie, od środka. Specyfik nie tylko zapewnił szybszą regenerację tkanek, ale i… „wypalił” szkodliwe elementy z krwioobiegu. Oczywiście, nie mówimy tu o stuprocentowej skuteczności i właśnie dlatego jesteśmy tu My. Ja i doktor Gezken. Przeprowadzimy nad Panem badania. Sprawdzimy, czemu Pańskie ciało nie odrzuciło specyfiku oraz jak bardzo skuteczna była dawka, jaka została Panu podana.
Beniamin położył dłoń na ramieniu Gabrieli, uspokajając ją cichymi słowami. Następnie spojrzał na doktora i zapytał.
- Wspomniał Pan o… „innych wartościach”. O co Panu chodziło?
Tym razem to Gezken się odezwał, widocznie zirytowany.
- Czyż to nie oczywiste? Jesteś teraz głową rodziny Everhaust, a z tego, co wiemy, jesteś równie inteligentny co twój ojciec oraz nieporównywalnie bystrzejszy niż twój stryj. Już działasz w polityce, choć na razie żyłeś w cieniu ojca, teraz, wypełnisz część pozostawionej po nim pustki. W zamian za ocalenie życia Siły Specjalne proponują układ na wzajemnej współpracy.
- Siły Specjalne? Nie Imperium?
- Imperium nie może oficjalnie dawać takich zapewnień, Siły Specjalne jednak, jak najbardziej – odpowiedział Gezken. – Układ jest prosty. Informacje i wsparcie dla naszych operacji wewnątrz twojego kraju. W zamian oferujemy informacje naszego wywiadu, fundusze oraz bezpieczeństwo ze strony Sił Specjalnych.
- Rozumiem informacje i fundusze, ale o co wam chodzi z bezpieczeństwem? – Dopytał się Beniamin.
- Siły Specjalne mają swoje plany. W niektórych z nich może być przewidziana Pańska śmierć, okaleczenie, czy zrzucenie winy za jakąś zbrodnię.
Beniamin kiwnął głową, już wiedział, że nie uda mu się uciec, ale nie miał zamiaru dać tego po sobie poznać.
- A z zapewnionym bezpieczeństwem?
- Plany te zostaną odłożone, tak długo, jak z nami Pan współpracuje albo, do Pańskiej śmierci. Dodatkowo, jeśli kiedykolwiek dojdzie do wojny między Imperium, a Finicją, czy wybuchnie w kraju wojna domowa, Siły Specjalne, zapewniają ewakuację i miejsce zamieszkania na terytoriach Imperium.
Baniamin pokiwał głową. Dobrze rozumiał, w jakiej był sytuacji. Nie miał w tym momencie żadnej władzy. Nic nie mógł zrobić. Odetchnął i spojrzał na Adlera.
- Powiedz mi… Francisie Adlerze. Uratowałeś mnie, ponieważ obiecałeś to memu ojcu, czy dlatego że taki rozkaz dostałeś od swoich Właścicieli.
Zabolało. Bardziej niż Adler się spodziewał. Westchnął.
- To była moja samodzielna decyzja, bez zgody Sił Specjalnych. Samo zdradzenie wam istnienia mojej sekcji powinno być karane śmiercią. Zarówno wobec mnie, jak i was.
- Więc czemu zdradziłeś ten sekret? Czemu to zrobiłeś, skoro zagrożenie było tak wielkie? – Zapytała Gabriela, spoglądając na niego pytająco.
Adler spojrzał na obu doktorów oraz na parę, której przyszłość uratował.
- Zaufałem Fortunie – odpowiedział.
Mengele rozszerzył oczy i zaśmiał się krótko.
- 001 mówi prawdę. Wywołał niemałą burzę. Jednak jest tak niesamowicie przydatny, że nie mogliśmy pozwolić sobie na jego stratę… Co nie oznacza, że nie otrzymasz reprymendy Adler albo kary.
- Tyle się domyśliłem – odpowiedział Adler zrezygnowany.
- Doktorze Gezken. Proszę zająć się Adlerem, ja natomiast zajmę się pacjentem. Jest tyle badań do przeprowadzenia! – Oznajmił podekscytowany.
Gezken wywrócił oczami i wskazał na jego walizkę.
- Znowu będziesz się w to bawił? Nadal nie popieram tej teorii.
Mengele zachichotał, otwierając walizkę i wyjmując z niej, dziwne metalowe szczypce i inne dziwaczne narzędzia pomiarowe. Gabriela zlękła się i przypadła do Bena.
- Co Pan zamierza zrobić?
- Zmierzyć rozmiar czaszki, jej kształt, określić geny i tym podobne… - oznajmił Mengele, sprawdzając czy narzędzia działają.
Widząc zagubiony wzrok Gabrieli, Gezken odezwał się zrezygnowany.
- Doktor Mengele jest z zamiłowania antropologiem. Zakłada on, że to dzięki „wyższym” genom Pańskiej rasy, udało się Panu przyjąć dawkę specyfiku i nie umrzeć.
Adler zadrgał z obrzydzeniem. Dobrze pamiętał, kiedy na nim przeprowadzano takie testy.
- Nic z tych badań nie wyjdzie Mengele, dobrze to wiesz – powiedział jeszcze Gezken na wychodne, wskazując Adlerowi drogę do drugiego pokoju. - To szalony pomysł.
- Możliwe przyjacielu! Ale szansa wielkich odkryć zawsze kryje się w szaleństwie!
Następne kilka godzin Ben był mierzony i badany przez zafascynowanego doktora Mengele, kiedy pokój obok, Gezken dawał reprymendę Adlerowi, a następnie sprawdzał jego ogólny stan. Dla Bena była to szokująca nowość. Dla Adlera… cóż… był to już dzień powszedni.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt