Góry Iribos znajdowały się na samym krańcu północnych rubieży. Mieściły się tam największe szczyty tego niesamowitego zakątka. Ich wierzchołki zanurzone były w chmurach, a na samych stokach nie brakowało śniegu. W dodatku, po ostatniej inwazji Greinerów, dzikusów koczujących u ich stóp, Wielki Cesarz kazał spalić wszystkie drzewa w odległości stu kilometrów, by w razie następnego ataku barbarzyńców łucznicy mieli ich wystawionych jak na tacy. Cały krajobraz wydawał się więc niesamowicie surowy.
To właśnie w takich warunkach Iroginowi przyszło spędzić kilka ostatnich tygodni w pogoni za zemstą. Zatrzymywał się dość często. Ustawiał prowizoryczny obóz i rozpalał ognisko. Musiał bardzo uważać, by za bardzo nie przemarznąć, ponieważ oznaczałoby to jego koniec. Umarłby z pewnością i pozostał jednym z wielu lodowych posągów, na które co jakiś czas się natykał. W tym wypadku pośpiech był nie wskazany, a każdy metr zdobywał z wielkim trudem.
Nie minął miesiąc jego podróży, aż w końcu stanął naprzeciwko wielkich szczytów, o których po kontynencie rozchodziło się mnóstwo legend, mitów i przekłamań. Jak się przekonał na miejscu, wielu z bajarzy nawet nie zaznała niezwykle wycieńczającej podróży. Nie natknął się na żadne potwory czy niezwyciężonych wojowników, o których tak wielu z nich coś napomknęło, ponieważ wszystko, co oddychało, w niespełna kilka godzin zamarzało na śmierć. Gdyby nie zawód, jaki wykonywał, taki los czekałby także i jego. Jednakże jakimś cudem udawało mu się przetransmutować wszechobecny lód i śnieg na odrobinę opału. Zaś za pomocą kilku słów w pradawnej mowie rozniecić ogień. Słowa ,,ignis vitae'' wręcz nie opuszczały go na krok. W tym miejscu i czasie nabierały szczególnego znaczenia. Ogień dawał tu bowiem rzeczywiście życie.
Z odnalezieniem celu swojej podróży przez bezkresne pustkowie nie miał najmniejszego problemu. Dwa olbrzymie posągi wydarte górze z jej masywnego stoku, w pobliżu olbrzymiej jaskini rzucały się w oczy z daleka. Kiedy przekroczył próg jaskini, wreszcie poczuł, iż otrzyma, to czego tak pragnął.
Jaskinia wyglądała tak samo, jak każda inna. Może poza świecącymi skałami, które oddając energię, sprawiały, że wewnątrz niej było o wiele cieplej niż na zewnątrz. Nie były to naturalne twory natury. Tego był pewien. Świecące stalagmity, stalaktyty i stalagnaty stworzyła jakaś potężna magia, której jednak nie potrafił określić. Nie była to z pewnością transmutacja ani magia natury. To coś musiało być o wiele potężniejsze.
Pośrodku niej, na półce skalnej, leżała ona. Cel jego starań i wszystkich wyrzeczeń. Czarna Księga. Skrywającą tajemnicę pradawnych mocy, zrodzonych jeszcze za nim pierwszy człowiek stanął na ziemi Imperium i będących we władaniu demonów. Istot wręcz boskich, które doprowadziły do swojej samozagłady.
Legenda głosiła, iż jeden z wnuków boga stworzyciela — Ur'hy, postanowił zabić swojego dziadka i przejąć władzę nad zaświatami. W tym celu zorganizował olbrzymią ucztę, podczas której miał zamiar otruć Ur'hę. Lecz los chciał, że bóg stwórca wszystko przewidział i zamiast połknąć zatrute jedzenie oddał je Ehin'tonowi na spróbowanie. Za nim jednak ten połknął zatruty pokarm, położył dłoń na księdze, która leżała obok i zamknął w niej część swojej duszy. Dzięki temu, po swojej śmierci, mógł opętać każdą osobę, dając jej w zamian potęgę bogów. Wystarczyło tylko, że podróżnik pragnący owej władzy, wyczytał zaklęcie, które miało znajdować się wewnątrz księgi.
Licząc na to, Irogin podszedł do księgi i otworzył ją. Już przy dotknięciu okładki poczuł olbrzymią moc, która starała się go odrzucić do tyłu. Cudem siła uderzania nie powaliła go, a on ustał przed nią, mogąc otworzyć. Ku swojemu jednak zdziwieniu nie ujrzał tam żadnego zaklęcia, tylko puste stronice, pożółkły papier. Kiedy miał zamiar odejść od księgi, myśląc, iż jego starania poszły na marne, okazało się, że nie może. Dziwna siła związała go z sobą i nie chciała puścić. Spanikowany odwrócił się za siebie i ujrzał swoje ciało. Spojrzał szybko na dłoń i dopiero w tym momencie dostrzegł, iż stała się ona przezroczysta.
— Pozwolisz, że pożyczę od ciebie twoje ciało? — spytała istotą stojąca przed nim. Nie była ona na pewno człowiekiem. Zdradzały to oczy czarne jak smoła.
Dusza – pomyślał. — On nie ma duszy.
— Zgadza się mój drogi. Dzięki tobie jednak zyskałem ciało.
— Ehin.
— Tu także masz rację. Dziękuję ci, że mnie uwolniłeś. Pozwól teraz, że odejdę, a ty mój drogi otrzymasz swoją zapłatę.
Demon odszedł, pozostawiając Irogina samego. Po kilkunastu minutach alchemik dostrzegł, jak jego dusza powoli zanika. Staje się coraz bardziej przezroczysta. Ciało... Ciało było czymś dzięki, czemu mogła istnieć dusza. Dusza zaś potrzebna była ciału, by mogło ono funkcjonować. Teraz kiedy demon ukradł mu ciało, on mógł czekać tylko na śmierć.
— Elia, przepraszam. Zawiodłem cię.
Były to jego ostatnie słowa, zanim pochłonęła go nicość.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt