Witajcie w liceum samobójców.
Tutaj, gdzie ściany mają uszy.
Kiedy wstaję się rano i widzi wyciekającą krew z sąsiedniego pokoju albo dyndające ciało wiszące u sufitu przez zamglone okienko łazienki, dzień nie może być udany. Każdy sprawdzian oblejesz. Każda rozmowa będzie katastrofą. A kiedy będziesz chciał spróbować poderwać jakąś laskę — nie próbuj. Uwierz mi, że tylko zniszczysz sobie życie w tym liceum na kilka tygodni. I właśnie z tego powodu codzienność tutaj jest katastrofą. Takie widoki to normalka. No dobrze, może trochę przesadzam, ale naprawdę trudno w tej szkole o dobre dwadzieścia cztery godziny.
W każdym razie Fordwich High — bo tak oficjalnie się nazywa — jest najbardziej popapranym miejscem w całej Kalifornii.
Mówi się, że to szkoła dla trudnej młodzieży, a mi się wydaję, że to właśnie ona robi z młodzieży trudną. Ale nikt o niej nie mówi. Bo o takich miejscach się nie rozmawia. Tak samo jak nie piszą w rankingach, który cmentarz jest największy, tak i nasza szkoła nie występuję w żadnych tego typu przedsięwzięciach. Konkursy, olimpiady, zawody... Nie, to nie ten adres drogi czytelniku. Tutaj są tylko szare sale i nocne piski. Często uczniowie wyjeżdżają z tej szkoły na szpitalnych noszach. Ale co zaskakujące, większość tutaj wraca. Prędzej czy później. Takie miejsca robią z ludzi tchórzy i większość z nich nawet porządnie zabić się nie potrafi. Jeśli w innym liceum uczeń spadnie ze schodów media trąbią: ,,Czy to zaniedbanie BHP?", ,,Co się stanie z uczniem? Czy wróci do zdrowia?", ,,Czyżby to było celowe?". A u nas? Gazety nie piszą, że uczeń wysadził się w pracowni chemicznej, że dziewczyna skoczyła z dachu śpiewając kolędę, że jeden z bliźniaków Smoof powiesił się na prysznicu. A propos bliźniaków od tej pory mówi się w liczbie mnogiej na drugiego, bo nikogo nie obchodzi, że on już nie ma brata. Zawsze byli bliźniakami Smoof i nieważne, że został tylko jeden — on sam nadal będzie ,,bliźniakami"
Liceum Fordwich znajduję się w najdalej wysuniętym na wschód zakątku miasteczka Fordwich w Kalifornii i chowa się w okolicznych wzgórzach porośniętych iglastymi lasami. Uczęszczam tu, a raczej żyję od trzech lat. To już ostatni rok, ale nie sądzę, że kiedykolwiek uda mi się zapomnieć o tym miejscu. Że komukolwiek, kto był tu choć raz, uda się zapomnieć.
Zaskakujące jest to, że ta buda nadal tu stoi. Że nadal jest otwarta. Zaczęto nas nazywać liceum żywych trupów. Jakim cudem po tylu tragediach nie została zamknięta? Na kolorowych ulotkach Fordwich ukazuję się jako szkołę, która uczy i wychowuję. Wszystko wygląda inaczej, kiedy się tu przejeżdża. Rodzice nieudanych dzieciaków po próbach samobójczych, którzy nie podołali i woleli zapłacić za internat i wyżywienie swoich dzieci przez trzy lata, dobrze wiedzą, jak to musi się skończyć. Albo odbiorą telefon i usłyszą, że ich syn albo córka nie żyję, albo dowiedzą się, że jakimś cudem ukończyło szkołę, lecz to już nie będzie to samo dziecko.
Nikt nie wyjdzie stąd taki sam, jaki był na początku. Ta szkoła to naprawdę chore miejsce pełne chorych ludzi. Ale jak w każdej historii są także wyjątki. Jest ich bardzo mało albo niewiele takich znam. Penelopa Dormich — dziewczyna trzeciego roku, ani jednej próby samobójczej, a trafiła tu tylko dlatego, że to najtańsze liceum z internatem, a rodzice chcieli pozbyć się problemu na trzy lata. Całymi dniami siedzi z nosem w książkach i czeka, aż ten koszmar się skończy. Sam Goldberg — pierwszoklasista. Spadł z dachu, a wszyscy wzięli to za akt samobójstwa. Ledwo przeżył, a rodzice stwierdzili, że dobrze mu będzie wśród swoich. Mało komu o tym opowiada. Chcę być uważany za samobójcę. Przynajmniej nie wyróżnia się z tłumu. Arthur Schelman — jeden z największych dziwaków w tej szkole, ale nie jest samobójcą. Trafił tu przez swoją niedołężną babcie, z którą mieszkał. Staruszka znalazła żyletki, którymi Arthur golił swoje mechacące się sweterki. Chłopak nie miał jeszcze żadnego zarostu, więc uznała, że ten chcę się pociąć. Wiedziała o Fordwich z kolorowej ulotki. Było to niedaleko, bo tylko dwie ulice od ich mieszkania, toteż oddała biedaka. No i ja. Darren Beidecker. Nie-samobójca. Skazany na życie w tym liceum przez pijaństwo moich rodziców. Jak? — zapytacie. Już opowiadam.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt