Ogień 2 - Ropcia
Proza » Inne » Ogień 2
A A A

- Czego ode mnie chcecie? - zapytał po raz kolejny leżący na ziemi gruby mężczyzna. Młody rudzielec podszedł do niego i ze śmiechem kopnął go w brzuch. Tamten z jękiem zwinął się kłębek, chwytając się rękami za brzuch. 

- Wstawaj grubasie. Chyba, że nie masz siły podnieść swojego sadła z ziemi. - znowu śmiech. 

Po kilku dniach w końcu zaświeciło słońce i w miejscach gdzie dochodziły jego promienie mokra ziemia pomału wysychała. Jednak to tego zaułka zaglądało rzadko. Dzisiaj też nie miało zamiaru tego robić. Była to ulica mroczna, pełna brudu i nasiąknięta krwią.

- Bartek, sądzę, że to jest idealne miejsce dla takiego kwiczącego wieprza - podszedł do leżącego drugi z mężczyzn o wielkich łapach i brodzie do połowy klaty. Ukucnął, wziął leżącego za włosy i z całej siły wepchnął jego twarz w błoto. Tamten próbował się uwolnić, ręka brodacza nawet nie drgnęła. 

- Wiktor, tylko nie przesadź, bo zaraz nasza świnia będzie nadawała się tylko na steki. - powiedział trzeci z mężczyzn. Siedział na skrzyni pod ścianą i przyglądał się wszystkiemu. 

- No dobra. - puścił włosy. Leżący od razu usiadł i zaczął gwałtownie oddychać. Spanikowany rozejrzał się po całej trójce i odpychając się rękoma od ziemi próbował odsunąć się jak najdalej. Po kilku ruchach trafił na zimną i mokrą ścianę. Przytulił się do niej plecami. Nerwowo przebiegał wzrokiem od jednego do drugiego. Nie wiedział co chcą mu zrobić i czego się spodziewać. 

- Czego ode mnie chcecie? - pisnął. Rudy podszedł, uderzył go pięścią w twarz.

- Zamknij wreszcie swój ryj. - syknął. Wstał i kopnął go tym razem w bok. - Nie nauczy się idiota, żeby nieodzywać się nieproszony - zwrócił się do wielkoluda. 

- Po wieprzowinie za dużo bym się spodziewał. Może sprawdzimy czy chociaż potrafi posługiwać się nożem? - i rzucił swoje ostrze w stronę leżącego. Wylądował koło ubłoconych butów. Zdziwiony z przestrachem spojrzał na niego i nie ruszył się. - No dawaj. Może chociaż z ostrzem dasz radę choć trochę powalczyć, co?

- A wy znowu, zamiast brać się do roboty to się zabawiacie. - dobiegł ich damski głos od strony wejścia do uliczki.

- Nadia! - Wiktor podszedł do dziewczyny, chwycił ją w pasie i podniósł do góry uśmiechając się - miło cię widzieć maleńka.

- Cześć olbrzymie. - kiedy postawił ją z powrotem na ziemi, podeszła do trzeciego z mężczyzn - Witaj wuju. - wstał i przytulił ją.

- Cześć Nadia. Myślałem, że wrócisz gdzieś dopiero za miesiąc.

- Niestety musiałam zmienić plany. Dobrze was widzieć wszystkich razem. Musimy pogadać. - I zwróciła się do rudzielca - długo jeszcze będziecie się z nim zabawiać?

- Jeżeli sobie życzysz to możemy to szybko zakończyć. - podszedł do dziewczyny i uścisnął jej dłoń - dobrze cię widzieć.

Nadia szybko puściła jego rękę i spojrzała na nieszczęśnika siedzącego we własnym moczu i zalaną krwią twarzą.

- Co on wam zrobił? - podniosła rękę widząc, że Bartek chce odpowiedzieć. Podeszła do siedzącego, kucnęła i zapytała:

- Czym sobie nagrabiłeś?

- Nie mam pojęcia. Naprawdę. - odpowiedział swoim zniewieściałym głosem. Ale ona już wiedziała. Też działali jej na nerwy tacy ludzie. Góra mięsa z babskim głosem. Mokre plamy sięgające od pach do tyłka. Krople potu na czole pojawiające się od samego myślenia o jakimkolwiek ruchu. Aż sam całym sobą prosił się o wpierdol. Nadia wzięła głęboki wdech, na szczęście nie czuła zapachów dochodzących od strony chłopaka.

- Jak chcesz, żeby dali ci spokój nie odzywaj się. Nie wydawaj żadnych dźwięków. Zrozumiałeś? - Kiwnął głową - Dobra. To teraz wstań. - Dziewczyna wstała i odwróciła się w stronę chłopaków. - Możecie go puścić? - zanim zdążyli odpowiedzieć kątem oka zauważyła zbliżającą się do niej rękę z nożem. Nim jej umysł pomyślał co ma z tym zrobić, już jej prawa ręka wystrzeliła do góry i zablokowała cios. Po dwóch sekundach napastnik leżał na ziemi na brzuchu z wykręconą ręką, dziewczyna siedziała na nim okrakiem. Zabrała mu nóż.

- I po co ci to było, baranie jeden. - szepnęła mu do ucha - Mogłeś w spokoju odejść. 

- Ale … - próbował powiedzieć.

- Ciii. Nic nie mów. Prosiłam cię. - jej usta niemal dotykały ucha leżącego - Myślałeś pewnie, że jak jestem kobietą to ze mną sobie łatwiej poradzisz, co? A tu taka niespodzianka. No nic. - wyprostowała się - Teraz będziesz mógł uśmiechać od ucha do ucha. - Rozległ się okropny krzyk bólu, kiedy dziewczyna nożem rozcięła jeden policzek przedłużając usta. Kiedy skończyła wytarła nóż z krwi o jego ubranie i wstała. 

- To twoje? - zwróciła się do Wiktora podając mu nóż.

- Tak, dzięki. 

- Przepraszam chłopaki, że popsułam wam zabawę. 

- Nic nie szkodzi maleńka. Znajdziemy sobie coś innego do roboty. - objął ją ramieniem - Chodź, coś zjemy. Strasznie zgłodniałem. 

Odeszli zostawiając za sobą jęczącą górę tłuszczu taplającą się w swoich wydzielinach wymieszanych z błotem.

Wrócili do zamku. Mieli tutaj swoje służbowe kwatery w części dla służby, choć służbą nie byli. Każdy miał swój mały pokój z podstawowym wyposażeniem. Taką udogodność wprowadził kilka lat temu Randalf, królewski doradca od spraw bezpieczeństwa. Zawsze byli pod ręką, żeby zlecić im odnalezienie lub wytropienie kogoś, kto akurat zalazł za skórę jemu lub nowemu królowi Dawidowi. A takich ostatnimi czasy robiło się coraz więcej. 

Wpadli do kuchni, gdzie jak zwykle kucharki przygotowywały smakowite dania a zapach roznosił się po całym zamku. Bunia, szefowa kuchni, na ich widok stanęła w rozkroku, skrzyżowała ręce na obfitych piersiach, przechyliła głowę i zapytała z udawaną złością:

- A co wy mi tutaj wchodzicie jak do siebie! I do tego tacy umorsani. Całą kuchnię mi wybrudzicie.Marsz do jadalni, zaraz coś wam przyniosę.

- Buniu, nie gniewaj się na nas, już nas tu nie ma - powiedział Krystian i  przechodząc koło starszej kobiety pocałował ją w policzek. Ta ścierką, którą trzymała w ręce zdzieliła go przez głowę. Gdyby spróbował tego ktoś inny, straciłby rękę albo głowę.

- A tu się nic nie zmienia - powiedziała Nadia i przytuliła Bunię.

- Dobrze, że już wróciłaś. Widzę, że się marnie odżywiałaś bo jesteś jeszcze chudsza niż byłaś. 

- Zdaje ci się Buniu. Jest tak jak było.

- Ty mi tu nie ściemniaj panienko. Wzrok to mam dobry.

- Nadia, nie wykłócaj się bo zaraz tą szmatą to nas wszystkich wygoni i nic nie dostaniemy. - Dodał Wiktor i pociągnął za rękę dziewczynę.

W jadalni zajęli jeden z dwóch stołów. Słońce wpadało przez okno tworząc świetlne refleksy na blacie. Nadia usiadła koło Krystiana, Bartek z Wiktorem usiedli po przeciwnej stronie stołu. Z kuchni dochodziły ich odgłosy krzątaniny i krzyków Buni. Po kilku minutach przyszły dwie dziewczyny i postawiły przed nimi talerze i sztućce, kubki, miskę ziemniaków, smażoną kapustę i pieczonego dzika, do tego dzbanek piwa. Cała czwórka wzięła się za jedzenie. 

- Tobie nie jest za gorąco? - zapytał Krystian Nadię.

- Dlaczego pytasz? - wzięła kęs dziczyzny do ust - Ale brakowało mi tego jedzenia. - uśmiechnęła się.

- Szyję masz owiniętą. - pokazał widelcem na opatrunek.

- To nic takiego. - Machnęła ręką. Jedzenie momentalnie znikało z jej talerza.

- Powiesz co się stało?

- Po obiedzie. 

- Ja już skończyłem. - powiedział Bartek odkładając widelec. Nadia spojrzała na niego.

- To akurat mnie nie interesuje.

- Ale ciebie coś dzisiaj ugryzło. 

- Daj zjeść dziewczynie. - wtrącił Wiktor - Wyglądasz jakbyś z tydzień czasu nie jadła.

- Wiesz, że takiego jedzenia w całym królestwie nie znajdziesz. - wpakowała kolejny kawałek mięsa do buzi. - Za to ty wuju coś nie masz apetytu.

Krystian przez prawie cały czas siedział wpatrzony przez okno i mieszał widelcem na talerzu. Powstało na nim coś co wyglądało jak kupa błota wymieszana z odpadkami niewiadomego pochodzenia. Spojrzał na talerz, odłożył widelec i odsunął je od siebie. 

- Skończyłaś? - kiwnęła głową. - To pokaż co tam masz.

- Nic takiego. 

- Sam o tym zdecyduję. - wpatrywała się chwilę w niego. Maska przez którą nie dało się nic dojrzeć. Czyli to nie zabawa, musiała sobie odpuścić. Ściągnęła opatrunek. Z prawej strony pokazała się rana długości około dziesięciu centymetrów. 

- Niezłe szycie. - Krystian przeciągnął palcem po ranie. - Kto ci to zrobił?

- Zacięłaś się przy goleniu? - parsknął śmiechem rudzielec. Krystian walnął pięścią w stół. 

- Jak masz zamiar dalej błaznować to wynoś się stąd! - Nadia uścisnęła mu delikatnie dłoń zaciśniętą w pięść.

- Jakieś pół roku temu mieliśmy odnaleźć niejakiego Damiana, pamiętasz? - kiwnął głową. - To tym razem on mnie odnalazł. Jakimś cudem nie usłyszałam go. - spuściła głowę nie mogąc wujowi patrzeć w oczy -  Czyściłam Rubina, kiedy tak po prostu poczułam jego miecz na gardle. 

- Co chciał? Bo chyba nie zabić.

- Nie. - spojrzała ponownie - nie tym razem. Chciał, żebym przekazała ci wiadomość. Za to co zrobiliśmy jej żonie i dziecku będzie zabierał ci wszystko na czym ci zależy. Tylko to trochę dziwne, bo przecież my im nic nie zrobiliśmy, prawda? Jak kazałeś mi wtedy jechać, to oni byli cali i zdrowi. Mówiłam, mu że kogoś innego powinien ścigać, ale nie słuchał. - w pomieszczeniu zaległa cisza. Nawet z kuchni nie dochodziły już żadne dźwięki. 

- Dziecko… - zaczął Wiktor.

- Nie jestem żadnym dzieckiem! Chcę znać prawdę! - poderwała się na nogi.

- Prawdę powiadasz? - rzekł wuj. - Wiesz, że czasami trzeba podjąć inne środki, żeby dostać co się chce. Tak było i wtedy. Chcieliśmy, żeby to on przyszedł do nas, skoro my nie możemy przyjść do niego. - nie wiedziała, czy bardziej wkurza ją ten jego jednostajny ton czy to co mówi. 

- A nasze zasady?  

- Czasami trzeba je złamać.

- To ile razy złamaliście te zasady? A może dotyczą one tylko mnie? - usiadła z powrotem. - Co im zrobiliście?

- To chyba nie jest ważne.

- Ale dziecko? 

- Dzieci dorastają.

- No i?

- I chcą się mścić. 

- To teraz nie dziecko tylko on będzie się mścił. I dla niego to jest chyba ważne co tam zrobiliście. I zrobi z nami pewnie to samo. - wstała i podeszła do okna wpatrując się w otwartą bramę. - On tam gdzieś jest i czeka. I jeśli podszedł mnie, to was też podejdzie, bez żadnego problemu. Uważajcie na siebie. - odeszła od okna i skierowała się do wyjścia.

- Nadia.

- Wybacz wuju, ale… nie teraz.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ropcia · dnia 13.01.2020 13:58 · Czytań: 296 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
08/05/2024 21:35
Dobre Jacku! Legendarna Wanda wprawdzie nie chciała Niemca,… »
Jacek Londyn
08/05/2024 20:49
Dziękuję za komentarz. To drabble napisane z potrzeby… »
Zbigniew Szczypek
08/05/2024 20:00
Januszu Tak, jak przypuszczałem, gryziesz się… »
Janusz Rosek
08/05/2024 17:58
Dziękuję za komentarz. To, co napisałeś Zbigniewie jest… »
Wiktor Orzel
08/05/2024 15:23
Fajnie się czytało, taka sobie zgrabna i całkiem zabawna… »
Zbigniew Szczypek
08/05/2024 09:56
Zdzisławie Podobało mi się Twoje opowiadanie/wspomnienie.… »
Wiktor Orzel
08/05/2024 09:45
Wstęp ma skoczy i fajny rytm, ale od tego momentu coś się… »
Jacek Londyn
07/05/2024 22:15
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że udało mi się oddać… »
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
ShoutBox
  • Wiktor Orzel
  • 08/05/2024 15:19
  • To tylko przechowalnia dawno nieużywanych piór, nie jest tak źle ;)
  • Zbigniew Szczypek
  • 08/05/2024 10:00
  • Ufff! Kamień z serca... Myślałem, że znów w kostnicy leżę
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty