Ptasi krzyk - sabre
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

– Ale smród! – Nastolatka teatralnie zacisnęła palce na nosie. Jej twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu.

– Jak można tak cuchnąć? – zawtórowała koleżanka. – Zaraz się porzygam!

– Wiki, może się przesiądziemy? – zapytała nieśmiało trzecia z dziewczynek.

– No co ty! Niech ten menel się wynosi! – Wiktoria mówiła coraz głośniej.

Autobus linii 145 stał w ogromnym korku. Upalny sierpniowy dzień w zatłoczonym pojeździe wrocławskiego MPK dawał okazję do zapoznania się z najróżniejszymi zapachami, jednak tym razem nawet weterani komunikacji miejskiej z trudem powstrzymywali wymioty. Większość pasażerów tłoczyła się w przedniej części autobusu, starając się znaleźć jak najdalej od siedzącego w ostatnim rzędzie mężczyzny. Ten wpatrywał się obojętnie w krajobraz za oknem. Wydawał się stary, jednak przez skołtunioną, siwą brodę trudno było określić prawdziwy wiek. Pomimo gorącego lata ubrany był w brudny, zimowy płaszcz, którego pierwotnego koloru można się było jedynie domyślać. Sklejone, przepocone białe włosy przykrywała wielokrotnie łatana wełniana czapka. Wyglądał dokładnie jak archetypiczny bezdomny, spotykany w najgorszych dzielnicach wielkich miast. Postrach wszystkich środków komunikacji miejskiej, koszmar, niedysponującej służbowym samochodem, raczkującej klasy średniej. Większość pasażerów komentowała pod nosem zaistniałą sytuację, bacząc jednak, by nie spoglądać zbyt długo w kierunku włóczęgi, ten mógłby to uznać za zaproszenie do dalszej interakcji. A tego by nie chcieli.

Wiki podeszła do mężczyzny. Chrząknęła znacząco. Raz, drugi, trzeci. Ten jednak nadal patrzył w okno. Zirytowana jawnie okazywanym lekceważeniem kopnęła go w nogę. Bezdomny nadal nie zwracał na nią uwagi. 

– Ty zasrany menelu! Znikaj z autobusu! – kopnęła ponownie, teraz nie mogła pozwolić sobie na utratę twarzy. – Śmieciu, już cię nie ma!

– Masz… – Kopnięcie.

– Stąd… – Kopnięcie.

– Iść – Kopnięcie.

Mężczyzna wstał. Okazał się znacznie wyższy niż się do tej pory wydawało. Było w nim coś obcego, niepokojącego. Przyjaciółki wstrzymały oddech, pewne że stanie się coś złego. Agresywna nastolatka zamarła na chwilę, gdy bezdomny spojrzał na nią z góry. Jego oczy były piękne, niebieskie niczym niebo pozbawione chmur. Nie tak powinien wyglądać degenerat. Chwila zdawała się trwać wiecznie, wtem otworzyły się drzwi autobusu. Wreszcie dojechali na przystanek. Włóczęga ruszył ku drzwiom, nastolatka bez słowa usunęła się z drogi.

 

– To tylko dzieci, nie chciały nic złego – tłumaczył miedzianej figurce krasnoludka. Siedzieli razem na ławce nieopodal wielkiej, kolorowej galerii handlowej.– Mają ciężkie życie. Ciągła presja otoczenia, zabiegani rodzice, brak wzorców. Po prostu są nieszczęśliwe. Nie potrafią jeszcze zamieniać zła w dobro. Może nigdy się nie nauczą? A może już dziś staną się lepsze?

– Wasza Wysokość jest, jak zwykle, zbyt łaskaw. – Krasnal z wysiłkiem obrócił blaszaną głowę w kierunku rozmówcy. – Te nikczemne dziewuchy powinny na kolanach błagać o wybaczenie. Nie godzi się tak traktować Księcia Siódmego Grodu Wyraju, nie godzi.

– Tutaj każdy dzień jest powolną śmiercią. A to ich codzienność. Przy tym nawet moje brzemię jest lekkie niczym piórko – odparł starzec. – Jeśli mogę ulżyć choć trochę, sprawić, że inaczej niż zwykle przeżyją kolejny dzień, miesiąc czy rok, to warto.

– A kto ulży tobie, Ptasi Książę? Kto ulży tobie?

  

Znów ruszył przed siebie, miał jeszcze tyle miejsc do odwiedzenia.

 

– Te parszywe gołębie narobiły mi na but! Cholerne latające szczury! – elegancki, młody mężczyzna głośno wyrażał swoje niezadowolenie. Siedząca naprzeciw, równie elegancka kobieta z trudem tłumiła rozbawienie.

Pomimo wczesnej pory niemal wszystkie stoliki znajdujące się w ogródku popularnej kawiarni były zajęte. Pora lunchu zgromadziła pracowników okolicznych biur, studentów oraz grupę niemieckich, nieco zbyt głośnych turystów. Widok rozświetlonego południowym słońcem pięknego rynku sprawiał, że wszystko smakowało lepiej, a klientela, którą było stać na tutejszą kawę i ciastko, lubiła przebywać w swoim towarzystwie.

Niestety, wspaniałe, relaksujące otoczenie miało swoją skazę. Kilka metrów od ogródka, na jednej z ławek przycupnął stary włóczęga. Gdyby tylko siedział, może dałoby się jeszcze wytrzymać. Jednak on karmił gołębie, całe masy gołębi. Ptaszyska kłębiły się wokół niego niczym w starym filmie Hitchcocka. Wskakiwały na ramiona, ocierały się o nogi i dłonie. Ale przede wszystkim gruchały, głośniej i głośniej. Przy okazji, może ze zwykłej gołębiej potrzeby, a może z nadmiaru emocji, robiły kupy gdzie popadnie. Nawet na eleganckiego but. 

– To przez tego menela! – Rozsierdzony mężczyzna czyścił but serwetkami. – Przecież to skandal, żeby takie typki się tu kręciły! Gdzie jest straż miejska!

– Zajęta zakładaniem blokad na naszych samochodach – stwierdziła kobieta. – Trzeba dowalić wszystkim uczciwie pracującym, nie?

– I do tego z naszych podatków dostają pensje, nieroby! Mam za godzinę ważny meeting, a już się wkurwiłem. Deadline mi się kończy, boss dostaje wścieku. Miałem się wyluzować, a zamiast tego patrzę na jakiegoś śmierdzącego menela! 

– Poczekaj, zaraz to załatwię – kobieta skinęła na kelnerkę zbierającą brudne naczynia ze stolika obok. – Bardzo proszę o usunięcie tego człowieka z terenu kawiarni.

– Przykro mi – kelnerka zaczęła się tłumaczyć. – Ale ten pan jest poza naszym ogródkiem, ja nie mogę nic zrobić.

– On nam się naprzykrza. Precyzyjniej rzecz ujmując: żebrze, przeklina i jest w stosunku do nas agresywny. To chyba wystarczy, czyż nie?

– Ale…

– Czy mam poprosić managera?

Ptaki opowiadały historie. Większość znał, jednak wiedział, jaką sprawi im przyjemność, słuchając ich ponownie. Pojawiły się też nowe opowieści. Chłopiec, który chciał spróbować dopalaczy, krzyczał tak długo, aż pękło mu serce. Staruszka przechodząca na pasach, w którą uderzył rozpędzony samochód – kierowca rozmawiał przez telefon. Mężczyzna, którego odwiedzał jedynie komornik, kopiący stołek i patrzący na własne, dyndające stopy. Takie historie.

– Przepraszam pana, czy mógłby się pan gdzieś przesiąść? – Młodziutka kelnerka patrzyła błagalnie. W ręku trzymała plastikowy talerzyk. – Przepraszam, ale klienci się skarżą...

Dziewczyna wpatrywała się w niebieskie oczy, wydawały się zbyt czyste, niemal nienaturalne żywe. Mężczyzna wstał, ptaki wzbiły się w powietrze, czar prysł. Stary, niedołężny włóczęga ruszył ulicą.

– Proszę pana – zawołała za nim. – Czy chciałby pan to ciasto? Mamy je gratis. Ja i tak się odchudzam, szkoda, żeby się zmarnowało. 

Kelnerka wracała do kawiarni, czuła się oszołomiona niczym po dwóch lampkach wina. Słowa bezdomnego: „Już jesteś prawdziwie piękna”, wciąż rozbrzmiewały jej w głowie. Mimo męczącego dnia czuła, że się szczerze uśmiecha.

 

– Książę, wróć do domu – prosiły sklepowe manekiny. 

– Zbliża się coś złego, musisz wracać! – Dłoń Mistrzyni Witryny obracała się szybko wokół własnej osi. Musiała być strasznie zdenerwowana, jeśli pozwoliła sobie na taki brak kontroli. – Pójdziemy za tobą. Dość już zrobiliśmy dla tych niewdzięczników! Niedługo stanie się coś strasznego! Lepiej już chodźmy stąd!

Starzec zaczął uspokajać rozdygotane kukły. Skupione zazwyczaj na swoim wyglądzie tym razem zdawały się bardzo zaniepokojone. Mówiły jedna przez drugą, przekrzykiwały się, porzucając wszelkie pozory elegancji, tak ważnej dla ich klanowej pozycji. Na nic jednak jego starania, najwyraźniej manekiny wpadły w histerię. 

– Zjeżdżaj stąd, odstraszasz klientów! – W drzwiach salonu stanął młody człowiek. Starannie wystylizowana fryzura, koszulka w kolorze brudnego różu, maksymalnie opięte spodnie i eksponowane, nagie kostki nad drogimi sneakersami wskazywały, że jest to pracownik sklepu. – Wstydu nie masz, dziadu jeden! Poszedł stąd, już!

Dłoń Mistrzyni z hukiem upadła na ziemię. Sprzedawca wzdrygnął się i rozejrzał, szukając źródła hałasu. Gdy ponownie spojrzał na włóczęgę, zobaczył już tylko oddalające się plecy.

 

– Stasiu, zobacz, znowu ten menel. – Strażnik miejski o gabarytach małej ciężarówki wskazał cel swemu koledze. – Bierzemy się za niego?

– Józiu, mamy co innego do roboty. – Staś dla odmiany był drobny i chudziutki. – Poza tym zasmrodzi nam cały samochód, ostatnio przez tydzień nie mogłem go wywietrzyć. 

– Co prawda, to prawda. – Józio złożył ręce na pokaźnym brzuchu. Nowa dieta warzywna, serwowana od dwóch miesięcy przez małżonkę, nie przynosiła żadnych rezultatów. – To co, idziemy na kebsa czy burgera? Musimy się trochę sprężyć. Trzeba jeszcze przed czwartą parę blokad nałożyć. Te cwaniaczki z biur w rynku znowu za dużo sobie pozwalają.

– Czekaj chwilę, zaraz to załatwię. Bo znowu jakiś „życzliwy” doniesie, że nic nie robimy. 

 

Kaczki również były zdenerwowane. Zazwyczaj o tej porze wylegiwały się w trudno dostępnych miejscach fosy miejskiej, wspominając swe dawne, zakończone przez wodny żywioł, ludzkie życie.

– Książe, uciekaj! Zło się zbliża! – kwakały. – Uciekaj, uciekaj, uciekaj!

– Zostań z nami! – Wielki kaczor wyłamał się z tłumu. – Obronimy cię. Ja cię obronię! 

– Ty głupi byłeś i zawsze głupi będziesz! – krzyknęła kacza małżonka, bijąc skrzydłem swego nieposłusznego męża. – Nawet z mewami sobie nie radzisz! Co ja z tobą mam, skaranie boskie!

– Nie mogę jeszcze odejść, jest tyle do zrobienia. – Starzec wygrzewał swoje kości na ławce. – Oni mnie potrzebują, nawet jeśli o tym nie wiedzą.

     Cios w ucho był nie tylko zaskakujący, lecz również bardzo bolesny. 

– Te, śmierdziel... – Mikry strażnik zarechotał, widząc, jaki efekt udało mu się osiągnąć. – Zyskałem już twoją uwagę? To zmiataj stąd w podskokach, bo nie będzie tak miło. Już cię nie ma! Bo jak strzelę z całej siły, to nie będzie czego zbierać...

 

Ucho bolało potwornie; czuł, że kręci mu się w głowie. Człapał powoli, krok za krokiem, gdzieś przed siebie. W takich chwilach nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Opuścił głowę, ignorując nawoływania dziecinnych wróbli, pyskatych wron czy gadatliwych gołębi. Po prostu szedł. Po raz tysięczny zastanawiał się, czy dobrze robi, czy jest jeszcze jakikolwiek sens przebywać w tym obcym, zimnym miejscu. Tam, po drugiej stronie, czekali na niego kochający przyjaciele, ciepłe, pyszne posiłki i pachnące, miękkie łoże. Czy spokój mieszkańców tego świata jest wart jego cierpienia?

Szedł tak długo, że w końcu nie rozpoznawał, gdzie jest. Znajome ulice zostały gdzieś daleko z tyłu. Nie lubił oddalać się od bezpiecznych, znanych mu miejsc. Codzienne rytuały chroniły go przed złem. Powtarzanie tych samych czynności, chodzenie tymi samymi ulicami, jeżdżenie tylko jedną linią autobusową i wypowiadanie identycznych inkantacji sprawiało, że był niewidzialny dla mrocznych umysłów. Był jednak bardzo zmęczony, rozpaczliwie potrzebował odpoczynku.

Postanowił się zdrzemnąć w jednym z zaułków. Wprawdzie miejsce śmierdziało regularnie załatwianymi potrzebami fizjologicznymi, jednak góry cuchnących śmieci dawały pewność, że nikt nie zabawi tu dłużej niż musi. „Lepszy smród niż zagrożenie” – westchnął w duchu i umościł sobie prowizoryczne posłanie, wykorzystując podgniłe kartony i gazety. 

– Mówię wam, szedł gdzieś tutaj – Chłopiec nie miał jeszcze piętnastu lat. Modna fryzura i drogie ubranie wskazywały, że pochodził z zamożnej rodziny. – Ten menel ledwie chodził, nie może być daleko. 

– To samo mówiłeś tydzień temu i gówno żeśmy znaleźli. – Drugi nastolatek był krótko ostrzyżony, a jego postura wskazywała na regularnie uprawiane sporty. – Buźka, jak znowu nie przyjdę na trening, to mnie ten pedał z drużyny wypierdoli! 

– Spokojnie, Łysy – odezwał się ostatni z grupy. Mimo że nie wyróżniał się niczym szczególnym, widać było, że pozostali kompani darzą go szczególnym respektem. Być może była to zasługa oczu, wydawały się należeć do kogoś kompletnie szalonego i zdolnego do najgorszych uczynków. Nie pasowały do tak młodego człowieka. 

– Jak Buźka mówił, że widział, to znaczy że widział. W końcu musi się nam poszczęścić. 

– Crazy, ale ja muszę… – jęczał Łysy. 

– Gówno musisz – przywódca warknął i strzelił znacznie od siebie większego kolegę w głowę. Ten skulił się przestraszony. – Chciałeś z nami iść czy nie? Kurwa, chciałeś, czy nie?! 

– Chciałem, ale… 

– To zamknij mordę! Myślisz, że to jakaś zabawa! To poważna sprawa, dla poważnych ludzi! 

– Chłopaki! – Buźka przerwał kłótnię. – Chyba go mam, tam, w tym „śmierdziszewie”. 

– Ja pierdolę, wreszcie się udało. Tylko cicho, jakbyście starym siano brali z portfeli. Łysy, migiem po kanister. Buźka, pilnuj, czy ktoś nie idzie z tej strony, ja będę z drugiej. Panowie, dzisiaj wreszcie świętujemy. 

 

Intensywny, chemiczny zapach ranił jego nozdrza. Skóra mocno szczypała. Działo się coś bardzo złego. Stały nad nim czarne postacie. Ich oczy żarzyły się na czerwono, wyglądały jak odbicie ogni piekielnych. Próbował wstać, uciec przed strasznym istotami, ale jedna z nich uderzyła go kijem w kolano. Potworny ból powalił go na ziemię. Zdążył jeszcze zobaczyć płomień zapalniczki, potem wszystko pochłonął ogień. Cierpienie było niewyobrażalne, każdy fragment płonącej skóry zdawał się umierać osobno. Gdy tak konał, jakaś jego część płakała nad wszystkimi duszami uwięzionymi w ciałach ptaków. Wiedział, że już nigdy nie znajdą drogi do domu. Płakał nad manekinami, krasnalami, pomnikami i rzeźbami, już nikt z nimi nie porozmawia, nikt nie wysłucha ich historii. Płakał nad starymi domami, chętnie plotkującymi o swych właścicielach. Nad stuletnim brukiem, którego każda kostka była ekspertem w dziedzinie modnego obuwia i zaciekle kłóciła się z sąsiadami. Nad…

– Kurwa, ale jazda! Masz wszystko nagrane? 

– Wszystko, każdą sekundę. Ale pamiętajcie, wysyłamy tylko ziomkom. Żadnym dupom, bo zaraz wypaplają. Dobra, spierdalamy. 

– No, lecimy. Przynajmniej jednego śmiecia mniej na świecie, nie? 

 

W całym mieście ptaki krzyczały rozpaczliwie. Nikt ich jednak nie słuchał. W końcu co ptaki mogą wiedzieć? 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
sabre · dnia 10.04.2020 08:44 · Czytań: 541 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Miladora dnia 11.04.2020 18:30
Całkiem dobry debiut, Sabre. :)
I witaj na portalu.

Twoje opowiadanie przypomniało mi podobną chwilę. Jechałam niemal pustym tramwajem na mniej uczęszczanym, peryferyjnym odcinku trasy, gdy wsiadł niemal identyczny człowiek. Był letni wieczór, a on miał na sobie stare, brudne, zimowe ciuchy i buty z odłażącymi podeszwami.
W dodatku był zarośnięty do granic możliwości. Wyglądał jak z innego świata. Nie skasował biletu, więc pomyślałam, że może go nie mieć, i dlatego, wysiadając, wręczyłam mu swój.
Odmówił. Ale nie to mnie zdziwiło, lecz jego głos - czysty, jasny, absolutnie fonogeniczny i bez jakiegokolwiek akcentu. A także forma wypowiedzi. Gdybym zamknęła oczy, przysięgłabym, że słyszę spikera radiowego. I właśnie ten kontrast sprawił, że do dziś się zastanawiam, kim był.
Może także Księciem Ptaków? :)
Dlatego Twoje opowiadanie zrobiło na mnie wrażenie.

Dobrze byłoby jednak, gdybyś dopracował dialogi:
Cytat:
– Ty za­sra­ny me­ne­lu! Zni­kaj z au­to­bu­su! – (K)op­nę­ła po­now­nie, teraz nie mogła po­zwo­lić sobie na utra­tę twa­rzy. – Śmie­ciu, już cię nie ma!
– Masz… – (K)op­nię­cie.
– Stąd… – (K)op­nię­cie.
– Iść – (K)op­nię­cie.

Cytat:
– To przez tego me­ne­la! – (R)oz­sier­dzo­ny męż­czy­zna czy­ścił but ser­wet­ka­mi.

Cytat:
– Prze­pra­szam pana, czy mógł­by się pan gdzieś prze­siąść? – (M)ło­dziut­ka kel­ner­ka pa­trzy­ła bła­gal­nie.

Cytat:
– Pro­szę Pana – za­wo­ła­ła za nim. – Czy chciał­by Pan to cia­sto?

Pana/Pan - małymi literami (pana/pan).
Cytat:
– Sta­siu, zo­bacz, znowu ten menel(.) – Straż­nik miej­ski(,) o ga­ba­ry­tach małej cię­ża­rów­ki

Dodaj kropkę (.) i skasuj przecinek (,).
Cytat:
– Co praw­da, to praw­da(.) – Józio zło­żył ręce na po­kaź­nym brzu­chu.

Tu też kropka (.). Albo wielokropek.
Cytat:
– Zo­stań z nami! – Wiel­ki ka­czor wy­ła­mał się z tłumu. – Obro­ni­my Cię. Ja Cię obro­nię! / Co ja z Tobą mam, ska­ra­nie bo­skie!

Zaimki osobowe piszemy małymi literami. To nie list. ;)
Cytat:
– Te, śmier­dziel(...) – Mikry straż­nik za­re­cho­tał ,wi­dząc, jaki efekt udało mu się osią­gnąć. – Zy­ska­łem już Twoją uwagę? To zmia­taj stąd w pod­sko­kach, bo nie bę­dzie tak miło. Już Cię nie ma!

Dodaj wielokropek (...), popraw przecinek i zaimki osobowe.
Cytat:
Czy spo­kój miesz­kań­ców tego świa­ta jest warty jego cier­pie­nia?

- wart -
Cytat:
– Mówię Wam, szedł gdzieś tutaj(...) – (C)hło­piec nie miał jesz­cze pięt­na­stu lat.

Cytat:
– To samo mó­wi­łeś ty­dzień temu i gówno żeśmy zna­leź­li(.) – (D)rugi na­sto­la­tek był


Widziałeś albo czytałeś Fisher Kinga? Bo ciekawi mnie, czy zainspirowała Cię scena podpalania z tego filmu (albo książki).
A przy okazji:
Cytat:
„Łysy”, mi­giem po ka­ni­ster. „Buźka”, pil­nuj,

Nie musisz przydomków umieszczać w cudzysłowach.
Ani "Krzyku" w tytule dużą literą.

No to (mam nadzieję) do usłyszenia i Wesołych Świąt. :)
sabre dnia 12.04.2020 12:41
Serdecznie dziękuję za miłe słowa :)
W kwestii "Fisher Kinga" to faktycznie wiele lat temu czytałem powieść, jak i widziałem film. Z tego co pamiętam to bardzo mi się podobał.
Korektę już wprowadziłem, sam nie wiem jak mogłem pominąć tyle błędów. Bardzo dziękuję z pomoc :)
Pracuję nad kolejnym opowiadaniem z krótkiej serii dziejącej się w tym świecie. Mam nadzieję że tym razem uniknę tylu błędów :)
Miladora dnia 12.04.2020 13:26
sabre napisał:
Pracuję nad kolejnym opowiadaniem z krótkiej serii dziejącej się w tym świecie.

Miło usłyszeć, bo zaciekawiłeś mnie. :)
skroplami dnia 23.11.2020 16:52 Ocena: Bardzo dobre
Tak samo dobre jak "Zapominają". Ale :), dwa razy świetne może wpędzić w samouwielbienie więc zaniżam ocenę ;).
Opowiadanie krótkie, wciągające, częściowo... chociaż ok, w całości też wstrząsające.
Nie rzeką krwi a codziennością zachowań młodych i starszych chełpiących się przynależeniem do ludzkości. Dodać do tego LGBT, uśmiercanie noworodków przed narodzeniem, plandemię sterowaną pieniędzmi... i można wylądować w psychiatryku za plucie w twarz fałszowi i bezduszności sumień, serc. Pięknie podkreśliłaś autorko część z powyższego w opowiadaniu.
Masz wrobiony styl, gratulacje.
sabre dnia 25.11.2020 18:07
Serdecznie dziękuję za dobrą opinię :) Mam nadzieję, że kolejne, trzecie opowiadanie z tej serii, będzie jeszcze ciekawsze. Jeszcze raz raz dziękuje z miłe słowa :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty