Zakrzywiony nóż
Szłam właśnie do swojej przyjaciółki Carmen, po zeszyt od polskiego. Drzwi otworzyła mi niższa ode mnie blondynka o niebieskich oczach. Nikt by mi nie uwierzył jakbym powidziała że to dziecko jest o trzy lata młodsze odemnie, prędzej powiedziałabym że jest starsza. Na imię miała Bailey i była młodszą siostrą Carmen.
- Jest twoja siostra?- spytałam wesoło.
- Nie, ale powinna za 5 minut wrócić, bo poszła do kiosku.- odpowiedziała mi bez entuzjazmu Bailey.
- Jak chcesz to na nią poczekaj.- dadała po chwili.
- Ok, poczekam.- odpowiedziałam jej miło.
Bailey uniosła ręke zachęcając mnie do wejścia.
W przedpokoju toczyła się wojna kolorów. Ściany zostały pomalowane na niebiesko, lecz to już niebył ten sam niebieski kolor jak dwa lata temu. Teraz podchodził pod błękit. Dywan był koloru jasnej zieleni co bardzo pasowało do żółtych mebli. Drzwi były zabrawione na kolor fioletowy podchodzący w róż, a sama rama była czerwona. Nawet Kurtki powieszone na wieszaku były kolorowe. Po moim wejściu wieszak wzbogacił się o nowe kolory, troche niepasujące do reszty, a mianowicie o moją czarną kurtke. Od roku ubierałam sie na czarno, a dwa miesiące temu poszłam do fryzjera przefarbować sobie także na czarno włosy. Gdy wróciłam do domu matka sie na mnie wściekła bo niepozwoliła mi na ich przefarbowanie. Teraz gdy siedziałam w kuchni Carmen i myślałam o tym zdarzeniu, nie żałowałam swojej dezyzji, bo w szkole wszyscy chwalili mnie że do twarzy mi w czarnych włosach.
Po minucie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili byłam już z Carmen w jej pokoju. Nagle wszystko przed moimi oczami zaczeło się rozmazywać tworząc różnokolrowy wir. Od tych wszystkich kolorów zaczeło mi się kręcić w głowie. Wir powoli zaczoł oddzielać od siebie kolory, a z nich zaczeła sie tworzyć dziwna kraina. Gdy wir całkowicie znikł postanowiłam się rozejrzeć. Nagle poczułam że unosze się w powietrzu. Moje stopy były już wysoko nad ziemią. Zaczełam powoli przemieszczać się między koronami drzew. Jeśli wogóle można je tak nazwać. Ich liście były czarne a gałęzie przypominały ręce wołającego o pomoc człowieka. Trawa była tam koloru ciemnej, pożółkniałej zieleni.Nagle poczułam silny wiatr popychający mnie na zachód. Mijałam różne dziwne miejsca, począwszy od wioski w której latały domki, po las jęczących drzew. Niewiem ile jeszcze tak leciałam, ale wiem że gdy moje nogi poczuły lodowatą ziemie, byłam w jakimś brudnym i ciemnym zamku. Gdy odwróciłam głowę w celu rozejrzenia się po tym zamku, zobaczyłam przerażającego stwora, który patrzył się na mnie żółtymi oczami. Jego twarz przypominała głowę kota z pyskiem krokodyla i oczami człowieka. Można byłoby śmiało powiedzieć że jego tółw przypominał człowieka, gdyby nie to że miał 2 pary rąk, które zakończone były 3 palacami z pazurami. Nogi miał stworzone na podobieństwo królika skrzyżowanego z kurą. Niewiem czego bardziej się przestraszyłam, czy tego że miał wystające i bardzo ostre zęby, czy tego że patrzył na mnie jakby chciał mnie zjeść. Pamiętam tylko że zaczął sie do mnie zbliżać a ja straciłam przytomność.
Poczułam lekkie wstrząsy. Zaczełam powoli otwierać oczy, lecz to chyba niebył dobry pomysł. To co nimi zobaczyłam odebrało mi mowę. Nademną stał pochylony ten sam dziwny stwór przez którego zemdlałam. Miał w ręku jakiś zakrzywiony, srebrny nóż. Jego ręce zaczeły niebezpiecznie zbliżać sie do moich, a po chwili trzymały je już mocno. Jego trzecia ręka z nożem, nadal była nademną, jakby czekała na znak, kiedy ma zacząć ranić mnie nożem. Nagle odzyskałam zimną krew i kopnełam go nogą w brzuch, ten nawet niedrgnął, tylko zaczoł się śmiać. Niemyśląc czy ktoś może być w pobliżu czy nie, zaczełam krzyczeć.
- Ratunku! Pomocy!- wołałam.
- Cicho bądź i tak tu nikogo niema.- Wysyczał przez swoje żółte zęby.
- Co ty mi chcesz zrobić i gdzie ja jestem?- spytałam niespokojnie.
Stwór tylko mocniej chwycił mi ręce i uśmiechnął się niemile, pokazując przy tym wszystkie swoje ociekające śliną zęby.
- Czy....tty.. chcesz mnie...zje....- niedokończyłam bo jego zęby zatopiły się w mojej szyii.
- AAAAAAAAAAAA!!!!!!!- zaczełam przeraźliwie krzyczeć.
Nagle poczułam, że ktoś szturcha mną i krzyczy.
- Ewelina! Czego sie drzesz!?- Przedemną niestał już ten stwór, tylko moja przyjaciółka.
- Co się stało?- spytałam zdziwiona całym zajściem.
- Niewiem ale chyba zasnełaś jak przysżłyśmy do mojego pokoju. Najdziwniejsze jest w tym to, że odwróciłam się tylko na pięć sekund od ciebie aby zobaczyć która jest godzina, a gdy spojrzałam na ciebie ty już spałaś.- Tłumaczyła mi Carmen.
- Dziwne, naprawdę dziwne....- dodała po chwili.