Rozdział I Początek
Idąc białym, niekończącym się korytarzem wyobrażałam sobie, że niedługo poznam pewną tajemnicę. Otworzę bramę do nieznanego dotąd innym świata, jeśli tylko… znajdę odpowiedni klucz. Tak właśnie znalazłam się na tyłach wroga. Dźwięki docierały do mnie z oddali, a obrazy przesuwały się z dziwnie spowolnioną prędkością. „Naprawdę tutaj jestem?” pytałam sama siebie. Przed oczami wciąż miałam wzory wykładziny, na którą pół godziny wcześniej wpatrywałam się w gabinecie psychiatry.
Rozmowa trwała krótko. Z nadmiaru pytań i braku odpowiedzi zmieniła się w monolog. Do ust cisnęły mi się łzy. Z kieszeni wyjęłam wymiętą kartkę z podsumowaniem mojego ja: głupia, brzydka, nic nie znacząca, jeden wielki, bezwartościowy balast.
Tak trafiłam tutaj. Lekarka powiedziała mojej mamie, że nie mogę wrócić do domu. Nie byłyśmy na to przygotowane. Nie miałam ze sobą ubrań, ani podstawowych środków higieny. Następnego dnia miałam iść przecież do szkoły. Mama nie mogła mi drugi raz napisać zwolnienia z powodu wizyty u ortopedy. Nie musiałam się już nad tym zastanawiać. Znalazłam się w zupełnie innej przestrzeni. Przestrzeni, gdzie miałam szansę, choć przez chwilę poczuć się kimś innym.
– Wiesz gdzie teraz jesteś? Jaki jest dzień tygodnia? Czy słyszysz głosy? – pytała kobieta przy ladzie szpitalnej recepcji.
– Słyszę głosy ludzi przychodzących codziennie do sklepu, nad którym mieszkam.
– Dobrze. Teraz pójdziesz się przebrać.
W drugim pomieszczeniu czekał na mnie sanitariusz. Poszłam tam z mamą, a i tak procedura była dosyć krępująca. Pod szpitalną piżamą planowałam zostawić chociaż bieliznę.
– Stanik też trzeba oddać – wtrącił wąsaty facet. Nie słyszałam nigdy o kimś, kto próbowałby powiesić się na staniku, niemniej jednak moje zdanie w tej kwestii nie miało dużego znaczenia. Martwiłam się nie tylko brakiem górnej części bielizny, lecz także tym, że spodnie, z których musiałam wyjąć gumkę, ledwo trzymały mi się na biodrach. Nie miałam już niczego, co należałoby do mnie. Nie do końca zdawałam sobie sprawę również z tego, że prowadzą mnie do pomieszczenia, z którego nie wyjdę przez kilka następnych dni.
– Na jak długo ją zamykacie? – spytała z przerażeniem mama.
– Na tydzień – odparł mężczyzna, po czym z hukiem zatrzasnął drzwi.
Kiedy tylko weszłam do sali, przywitała mnie dwójka dzieci.
– Jak masz na imię? Za co siedzisz?
– Nie chcę o tym rozmawiać.
– To pewnie za to, co wszyscy. Też chcieliśmy się zabić, zobacz.
Po tej krótkiej wymianie zdań pokazali mi dosyć spore blizny na nadgarstkach.
– Próbowałem już trzy razy. Za każdym razem karetka mnie odratowała – przyznał chłopiec.
– A ja raz, jak mój ojciec powiesił się na żyrandolu. A ty czemu? – dopytywała dziewczynka. Nie wiedziałam, co mam im powiedzieć. Chciałam jak najszybciej się położyć i pójść spać. Ktoś wskazał mi łóżko, które znajdowało się w rogu sali. Zauważyłam, że leżała na nim różowa poduszka.
– Lepiej wybierz inne – doradził chłopiec.
– A co z tym nie tak? – Reszta osób zaczęła się śmiać. Najgłośniej rechotała nieco pulchna dziewczyna w rozciągniętym i poplamionym podkoszulku. Drobniejsza, z piegami i w ciemniejszych włosach odparła:
– Bo w tamtą poduszkę Maciek pierdzi. No chyba, że ją chcesz?
– Nie, dziękuję.
Rozbolał mnie brzuch. Popatrzyłam na inne dzieci i dostrzegłam, że w drugiej sali leżeli chłopcy, którzy wyglądali na prawie dorosłych. Ogarniało mnie coraz większe przerażenie. Skuliłam się na swoim łóżku. Nie znałam jeszcze reguł tej gry, a oni wiedzieli, że mają nade mną władzę.
– Wiesz, jak chcesz to mogę ci pomóc – zaczepiła mnie dziewczyna z piegami.
– Pomóc? W czym?
– Ochraniać cię, ale nie za darmo.
– Dziękuję, nie trzeba. Chyba pójdę spać – odwróciłam się do ściany.
Próbowałam nie myśleć o tym, co przyniesie noc.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt