Patrz jak tańczę na granicy zła
Stawiając kroki bez miary, bez strachu
Czując, że przybliża się forma nie bycia
Umyślnie prowokując czas swego upadku
Nie martwić się
Nie tracić sił
Ciągle trwać i żyć
Opętało me serce, zaciska łańcuchy
Za szyję, za gardło ściąga w dół
Dalej w rytmie muzyki tu tańczę
Wśród świeżych, trawiastych pól
Nie przegrać dnia
Nie oddać nocy
Ciągle nabierać powalającej mocy
U schyłku zwątpienia nie stanę
Niepisany dla mnie taki czas
Poruszony optymalnie nie zgubię kroku
Zakręcę się wokół istnienia gwiazd
Nie cofnę słów
Nie złożę broni
Ciągle w tańcu, harmonii
Tak bardzo chciałem Cię zobaczyć
Spowiadać się z grzechów nabytych
Jednak mnie nadto uraziłeś
Chcąc wybić mnie z rytmów obfitych
Nie zawrócisz mnie
Nie ufam nikomu
Ciągle na granicy domów
Ognisko zakaźnych chorób zrodzone
Rozpalone na nowo w centrum istnienia
Czeka na mnie, wciąż czeka
W zakamarku ciasnych skojarzeń płomienia
Nie spłonę nocą
Nie spłonę dniem
Ciągle chroniony ogarniającym snem
Znaki prowadzą do szaleństwa
Myśli paranoicznych schizofrenika
Widzę w jego wątłej duszy, że
W tańcu kolejny czas przenika
Nie jestem sam
Nie istotne pokusy
Ciągle muzykę słyszą uszy
Tu i teraz pochłonięty
W głowie skręty i zakręty
Dusza woła o doktora
Och ta moja taneczna wola.
Rozmowa z Bogiem
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Mari86 · dnia 01.02.2009 12:11 · Czytań: 478 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: