Zaręczyny - wyrrostek
Proza » Obyczajowe » Zaręczyny
A A A
Kolejne opowiadanie z tomu "Czerwona gondola".
Nazwiska i imiona występujących osób zostały wymyślone.



W zaistniałej sytuacji nie mogłem pozwolić sobie w czasie studiów na jakiekolwiek potknięcie, a dusza z ciałem rwały się do "lekareczki". Zabrałem się jednak ostro za naukę i aż dziw, że na uczelni szło mi wszystko jak po maśle.
Irenka posiadała poetycko romantyczna duszę; umówiliśmy się intensywnie o sobie myśleć każdego dnia o godzinie osiemnastej. Czułem w tym dziecinadę, ale czego się nie robi dla ukochanej? Poza tym w soboty i niedziele spotykaliśmy się, jak nie w Nysie to we Wrocławiu. Wykorzystywałem w pełni rodzinną legitymację kolejową.

Trwająca wiosna wyzwalała nieposkromione namiętności.
Na początku dopiero co rozpoczętego tygodnia, gdy liczyłem niecierpliwie dni do jego zakończenia, w Katowicach nagle zjawiła się Irenka. W bagażu przywiozła tylko delikatną, różową piżamkę.
Jestem przekonany, że babcine, kuchenne łóżko nie przeżyło nigdy takich gwałtownych uniesień. Natomiast sama babcia okazała się tym razem mniej dyskretna. Gdy usłyszałem skrzyp otwieranych drzwi jej pokoju, zdążyłem jedynie, bez dolnej części garderoby (górnej oczywiście też nie miałem), stanąć przed kredensem i wyciągać szklankę.

- Co tu się dzieje.
- Ach nic, tylko mnie suszy.
- Tak, taaaak..., uważaj tylko żebyś się nie przeziębił! - Babcia wymownie skierowała wzrok na wciąż, bezwstydnie sterczącą goliznę.

Następnego dnia moja ukochana uważając, że sytuacja jest mocno niedwuznaczna, wspominając nawet coś o pohańbieniu, pojechała do swojego ojca, który od niedawna pracował na Śląsku w Strumieniu. Przed wyjazdem jednakże "zdążyliśmy ustalić", że należy rodzicom zakomunikować o naszych zaręczynach.
Moi rodzice przyjęli tę wiadomość z olbrzymią dezaprobatą, lecz do mnie nie docierały żadne argumenty. Stosunkowo szybko jednak zrezygnowali z prób tłumaczenia, błagania, perswazji. Zdołali jedynie przekonać mnie abym odstąpił od natychmiastowego ożenku i odczekał chociażby parę miesięcy.

"No trudno, niech już i tak będzie. W sumie mógłby trafić gorzej" – ten kompromis-aprobata, uzgodniony w czasie tajnej narady rodzinnej dotarł do mnie po pewnym czasie.
No i faktycznie - co by powiedziały panie doktorowe czy sędziostwo gdybym tak chciał się ożenić z Helą - pracownicą Cukrów Nyskich.
W zasadzie, co mi mogło grozić w wypadku gdyby rodzice nie wyrazili zgody?.... Nic! - Irenka kończyła medycynę i wkrótce miała zacząć pracować, a jej ojciec, w razie potrzeby, obiecał finansową pomoc.
W ogóle to zazdrościłem mojej ukochanej autorytetu, jakim cieszyła się w kręgu swojej rodziny. Do tego stopnia ją kochano i uwielbiano, że niedorzecznością stawała się nawet myśl by ktoś, lub coś, mogło stanąć na drodze jej szczęścia. Wszyscy z zachwytem mówili o przyszłym małżeństwie.

Irenka okazywała olbrzymie niezadowolenie z odkładania terminu stanięcia na ślubnym kobiercu. Planując, w pierwszych dniach nadchodzących wakacji uroczyste zaręczyny, oświadczyła z ironicznym uśmiechem: "Jak ty chcesz czekać, to sobie poczekasz! Ja czekać mogę."
Nie oznaczało to jednak: "Jak kocha to poczeka" i w związku z tym nie przyjechała do Nysy na zaplanowane sobotnie spotkanie. Dodzwonić się do niej również nie mogłem. Po tygodniu, gdy spotkało mnie identyczne rozczarowanie, poprosiłem ojca (poprosiłem to najdelikatniejsze określenie; musiałem błagać i przyrzekać różne rzeczy), aby pożyczył auto.
Wieczorem pojechałem do Wrocławia. Irenki jednak nie zastałem. Zaparkowałem samochód na Wybrzeżu Wyspiańskiego tak, aby móc z pewnej odległości obserwować wejście do jej domu.
Nad Odrą przechadzały się zakochane pary, robiło się coraz ciemniej, a ja czekałem w napięciu. Chciałem już jechać do Jurka, mógł przecież coś o siostrze wiedzieć, może zostawiła mu jakąś wiadomość, gdy niespodziewanie zobaczyłem nadchodzącą z wolna ukochaną. Wybuch radości stłumił widok wysokiego faceta, który jej towarzyszył. Przed drzwiami wejściowymi pożegnalny pocałunek przedłużał się, po czym moja ukochana, ze zwiewną lekkością rozpłynęła się w ciemnościach korytarza.
W pierwszej chwili chciałem pobiec za jegomościem. Szybko doszedłem jednak do wniosku, że konwersacja, przy tak różnych fizycznych warunkach, nie mogłaby przebiegać według mojego scenariusza. Pozostawało oczekiwanie na wyjaśnienia Irenki.

- Przygotowywałam się, wspólnie z kolegą, do egzaminu z interny. Wiesz, że za niecały tydzień mam termin.

Pozostałe wątpliwości rozwiane zostały namiętnymi pocałunkami i harmonijnym falowaniem sprężynowych materacy. Na noc nie mogłem jednak pozostać. Co by pomyślała właścicielka mieszkania - siostra profesora? Poszedłem więc przespać się do Jurka.
Jurek mieszkał wspólnie ze swoim starszym bratem Zbyszkiem. Jeden studiował na AWF-ie, drugi na Politechnice. Jurek od początku okazał się wspaniałym kumplem, z czego zrodziła się później głęboka przyjaźń, natomiast Zbyszek utrzymywał zawsze pewien dystans. Zaskoczyła mnie jego bezpośredniość przy pierwszym spotkaniu: "Nic nie mam przeciwko tobie, ale uważam, że ty i moja siostra to niedobry pomysł".
Nie rozumiałem o co mu chodzi i nie chciałem zrozumieć, bo w sumie, mało obchodziło mnie co myślał ten mój przyszły szwagier.


Ojciec znowu planował urlop w Jugosławii. Załatwienie promesy dewiz poszło gładko, gdyż już przed rokiem droga została przetarta, pojawił się natomiast nowy problem dotyczący sposobu campingowania.
Rodzic postanowił w końcu zrealizować swoje marzenie; od dawna tęsknił o "prymitywnej dwukółce", czyli składanej przyczepce. Czuliśmy się zawsze strasznie nędznie rozbijając namiot w otoczeniu zachodnich karawanów.
Entuzjastycznie podszedłem do pomysłu i przy udziale całej rodziny wymyślona została wymarzona konstrukcja. Projekt wyglądał bardzo prosto: materiałowe ściany składanego domku-namiotu należało umocować z jednej strony do boków skrzyni-platformy, z drugiej do podnoszonego na czterech rurkach dachu, który spełniać miał jednocześnie rolę pokrywy przyczepy. Samą skrzynię wykonał stolarz. Do nas należał montaż i pomalowanie.
Niezastąpioną inwencję przy zaprojektowaniu i wykonaniu podwozia wykazał Zbyszek. Zrobił to oczywiście pod wpływem presji wywieranej przez moją ukochaną. Jednak bez jego pomocy nie powstałaby ta nasza "prymitywna dwukółka", a w każdym razie, nie tak szybko.

Uroczyste zaręczyny odbyły się w gorącą lipcową niedzielę. Matki i babcie przywdziały wizytowe sukienki, panowie - garnitury. Irenka ułożyła szczegółowy scenariusz całej uroczystości. W kulminacyjnym jej punkcie, przejętym głosem, zwróciłem się do przyszłego teścia: Czy mogę prosić o rękę pańskiej córki?

Wśród toastów na cześć narzeczonych założyłem na palec mojej ukochanej, należący do rodzinnych pamiątek, zaręczynowy pierścionek. Tylko jeden punkt programu nie został zrealizowany: Nie błagałem Irenki na kolanach, aby została moją żoną.

Czy moglibyśmy w takiej sytuacji rozstać się i osobno spędzić wakacje? Czy wypadało nie zauważyć wkładu Zbyszka przy budowie przyczepy? Retoryczne pytania! Oczywiście, Irenka jechała z nami do Jugosławii!

Szczęście mnie rozrywało; zaliczyłem bez problemu trzeci rok, zaręczyłem się, a do tego czekały mnie szalone wakacje z narzeczoną.
Nie miały więc znaczenia pęcherze na rękach i parę nieprzespanych nocy. Liczył się efekt - zmontowana przyczepa, pachnąca świeżym lakierem stała gotowa do drogi.
Zbliżała się godzina startu, oczekiwaliśmy tylko na Irenkę. Niebawem pojawiła się niosąc dwie walizeczki. Zaczęliśmy się zastanawiać jak przepakować bagaż, gdyż zgodnie z umową pozostało miejsce tylko na jedną, gdy zza zakrętu wyłonił się wujek Bolek niosący resztę, niezbędnych mojej ukochanej, podróżnych rzeczy. Zaniemówiłem. Co mięliśmy zrobić z poduszką i jaśkiem, pierzyną i kocykami, suszarką do włosów i eleganckim kostiumikiem na wieszaku? Napiętą atmosferę, towarzyszącą zresztą każdorazowo wakacyjnemu wyjazdowi, rozładował ogólny śmiech.
Ten śmiech nie oznaczał niestety niczego dobrego. Nikt z naszej rodziny nie miał zamiaru iść na jakikolwiek kompromis. I tak musieliśmy jechać ściśnięci jak śledzie. Sześć dorosłych osób, samochód obciążony przyczepą, tysiące kilometrów i upał - każdy dobrze wiedział, co to oznacza.
Irenka natomiast stała, nie tyle zażenowana, co totalnie oburzona. Wyglądało to tak, jak gdyby pierwszy raz w życiu ktoś śmiał się jej sprzeciwić.

- Tak jak umawialiśmy się Irenko, weźmiesz tylko jedną walizkę! Wszystkie rzeczy, potrzebne nam do turystycznego życia, zostały już zapakowane! - Rzekł ojciec wolno, akcentując każde słowo.

Oblicze przyszłej synowej nie wyrażało zachwytu, niemniej dostosowała się do prośby.

Za Kłodzkiem, w przekonaniu, że wyjazdowa gorączka już opadła, pomimo panującego ścisku spróbowałem przysunąć się jeszcze bliżej. Gdy wymowność mojego zachowania stała się oczywista, niespodziewany ból szarpnął ramieniem. Pogłębiającemu się uściskowi palców mojej ukochanej towarzyszył anielski uśmiech na jej obliczu.
Cóż za temperament!!! - Do końca wycieczki przypominać mi będzie o nim siniak, którego zatuszować nie mogła nawet mocna opalenizna.
Ale to był dopiero początek.

Znowu Budapeszt i Wzgórze Gelerta. Jest wieczór, w zwierciadle Dunaju odbiją się światła miasta. Cóż za wspaniały temat. Zachwycony widokiem ustawiam aparat na statywie i cykam parę zdjęć. Przy kolejnym zastanawiam się nad długością ekspozycji.

- 20 sekund, a może powtórzyć jeszcze przy dłuższym czasie?
- Zakończ nareszcie to twoje pstrykanie, jestem zmęczona i śpiąca.
- Obiecuję, że zaraz skończę. Widzisz te kapitalne odbicia w wodzie, a dalej spokojną sylwetkę mostu? Poczekaj zresztą tu pod pomnikiem, jak nie chcesz dalej iść to….
- Ty mnie samej nie zostawisz!
- No to chodź! Jeszcze parę sekund wytrzymasz.
- Nie wytrzymam! Co jest ważniejsze; ja, czy te twoje głupie zdjęcia?!
- Miej pretensje do butów, w których paradujesz, a nie do zdjęć.
- Gówno cię obchodzą moje buty!

Pryskał czar budapeszteńskiej nocy, a cygańska muzyka, dochodząca z pobliskiej restauracji, więdła w zderzeniu z dosadnością soczystej polszczyzny.


Na Obali w Splicie czerwone wino nie straciło nic ze swego smaku. Spotykamy tylko więcej turystów, trudności są też z zaparkowaniem auta.
Szukamy prywatnego sklepu fotograficznego. Niosę, do opchnięcia, Praktisixa – lustrzankę jednoobiektywowa, import z NRD, kupioną specjalnie na handel spod lady w nyskiej Fotooptyce. Towarzyszy mi oczywiście moja ukochana.
Właściciel sklepu, typowy południowy koleś, ma ochotę kupić moją Praktinę, a nie Praktisix’a. Czar blond-towarzyszki doprowadza jednak do korzystnej transakcji.
Irenka marzy również o jakichś swoich pieniądzach. Ściąga więc z ręki złoty zegareczek z propozycją sprzedaży. Jugosłowianin patrzy na niego mimochodem, koncentrując raczej swoje spojrzenie na głębokim dekolcie. Z przykrością stwierdza, że nie jest zainteresowany kupnem, pyta się jednak, o jaką sumę chodzi. Irenka tłumaczy, że w zasadzie jest to pamiątka rodzinna, ale satysfakcjonowałaby ją kwota 10 tyś. dinarów.?
Po chwili wahania wymieniona suma łącznie z zegarkiem ląduje na ladzie.

- Ty chyba nie przyjmiesz tych pieniędzy!
- Zwariowałeś! Dlaczego by nie? To jest jego sprawa jak chce dać.

"Wspaniałomyślny" właściciel sklepu, w trakcie pożegnalnych uśmiechów, występuje z bardzo otwartą ofertą. Proponuje nam udział w kameralnym przyjęciu, organizowanym wieczorem na pokładzie prywatnego jachtu.

Widziałem jak Irence podoba się ta propozycja i wiedziałem jakie wrażenie robili na niej wysocy bruneci. Miałem jednak dosyć jednoznaczność i bezczelność! Zaczął trafiać mnie szlag. Dziękując za zaproszenie i żałując, że nie możemy skorzystać z jego gościnności, ciągnąłem za rękę moją ukochaną w kierunku wyjścia.

- Co się tak wymądrzasz?! Przeszkadza ci poznanie ciekawych ludzi?!
- Zachowujesz się, nie chcę powiedzieć jak kto!
- Jak kto?! No jak kto?!!!
- Najpierw bierzesz pieniądze od faceta i jeszcze chcesz żebym zaprowadził cię do niego na randkę? Co! Może w roli przyzwoitki?

W ostatniej chwili zdążyłem uskoczyć w bok.
Tak wzburzonej Irenki nigdy nie widziałem. Przez całą drogę, aż do auta, zachowywałem bezpieczny dystans.

- Jak wam poszło? Macie forsę?

Wszyscy umierali z ciekawości. Przydziałowych 100 $ na osobę, wystarczało ledwie na benzynę, więc każdy dodatkowy zastrzyk był dobry.
Pieniądze ze sprzedaży aparatu, zgodnie zresztą z planem, przeznaczone zostały na zakup dwóch kożuszków – dla Krysi i dla mnie.
Mama, widząc dosyć niewyraźną minę Irenki, zapytała wprost: "A ty, co sobie kupisz?"
Oblicze mojej ukochanej nie pokrywał już anielski uśmiech. O nie!

- Wiesz gdzie ja mam twój pierścionek?!!! - wycedziła szeptem, gdy ruszyliśmy w dalszą drogę.

Zdołałem już trochę przyzwyczaić się do "temperamentu" przyszłej żony, niemniej z przejęciem obserwowałem krótką scenę, rozegraną na ściśniętej przestrzeni tylnego siedzenia. Tak krótką, że żadna z moich sióstr nie wzięła w niej udziału, lub udała, że nie bierze: Irenka, teatralnym ruchem, ruchem który wyrażał całą głębię nagromadzonej wściekłości, ściągnęła z palca zaręczynowy symbol i rzuciła go pod moje nogi.
Nie każda pamiątka rodzinna traktowana jest z należytym jej szacunkiem. Ta też nie miała szczęścia - utkwiła gdzieś w jakimś zakamarku samochodu, a ja nie chciałem i nie mogłem jej podnieść.

Następnego dnia zdziwiona matka, widząc jak Irenka przekopuje w aucie miejsce po miejscu, wprost zapytała:

- Czego szukasz?
- Wczoraj zgubiłam pierścionek, na pewno go znajdę, musi gdzieś tu być.

Znalazła, założyła i do końca wakacji udawała, że nic się nie wydarzyło. O wszystkim zapomniała.
Po powrocie z Jugosławii wszyscy zapomnieli również o "prymitywnej dwukółce". Campingowa przyczepka, ojca spełnione marzenie, po pokonaniu tysięcy kilometrów dróg adriatyckiego wybrzeża, stanęła w cieniu domowych drzew i nigdy więcej nie została użyta. Cóż z tego, że była ładna, nowa i wygodna, kiedy problemy sprawiała w czasie prowadzenia. Zapomniano o najważniejszym, koncentrując uwagę na jej sypialnianych walorach.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wyrrostek · dnia 06.02.2009 06:58 · Czytań: 909 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 17
Komentarze
ginger dnia 06.02.2009 07:42 Ocena: Świetne!
"W bagażu przywiozła tylko delikatna, różową piżamkę." - "ą".
"bezwstydnie sterczącą goliznę" - kropka na końcu zdania.
""Jak ty chcesz czekać, to sobie poczekasz! Ja czekać mogę." - tu wypadałoby zamknąć cudzysłów.
"to nie dobry pomysł" - aaa! Łącznie.
"jak nie chcesz dalej iść tor30;" - zabierz krzaka ;)
"handel z pod lady" - spod...?

A poza tym chyba najlepsza część! Ubawiłam się porządnie przy fochach Irenki, a końcówka mnie rozłożyła. Rewelacyjnie po prostu.
No dobra, przestaję piać, zostawiam świetne i idę dalej ;)
soczewica dnia 06.02.2009 07:59 Ocena: Bardzo dobre
fochy rzeczywiście pierwsza klasa. wszystkie błędy wytknęła ginger :)
gabstone dnia 06.02.2009 09:11 Ocena: Bardzo dobre
Jak zwykle rewelacja... Ciekawi mnie jedno? Czy to małżeństwo doszło jednak do skutku? Wynikiem czego z niecierpliwością czekam na kolejną część. Mignęły mi gdzieś jakieś erki, i standardowo interpunkcja, ale poza tym wyśmienicie.
wyrrostek dnia 06.02.2009 09:31
Drogie Panie, dzięki! :) Ginger, pierwszy raz tak zajęłaś się mną :yes: - natychmiast poprawiam.
Pozdrawiam.
ginger dnia 06.02.2009 12:54 Ocena: Świetne!
Wyrrostku, to w dobrej wierze było... Bo mi się ten kawałek strasznie spodobał, i szkoda, żeby takie tam buble go psuły ;) Poza tym skoro świt pełna energii byłam :smilewinkgrin:
wyrrostek dnia 06.02.2009 15:34
a czy ja coś powiedziałem, że mi się to nie podoba? :D
Miladora dnia 06.02.2009 18:02 Ocena: Bardzo dobre
Niestety jak zwykle ze mną masz mniej szczęścia, Wyrrostku... :D
Z początku jest zdanie ze słowami - uważając/wspominając/pohańbieniu/Strumieniu - prawie wierszyk napisałeś :D
- jednak, zrezygnowali - bez przecinka tutaj
- zrezygnowali/zdołali - zwracaj uwagę, żeby słowa w zdaniu, lub w pobliżu leżące nie wpadały w ten sposób na siebie
- w napięciu czekałem - czekałem w napięciu
- Wolno, akcentując każde słowo, rzekł ojciec - ratunku, zmień szyk zdania (rzekł ojciec, wolno akcentując każde słowo)
- !!! - Wycedziła - wycedziła (z małej litery)
Przeglądnij pod względem stylu, bo gdzieniegdzie jeszcze "gryzie".
A jeżeli myślisz, że lubię się do Ciebie przyczepiać, to dobrze myślisz... :D
wyrrostek dnia 06.02.2009 18:38
Miladorko, lubię to! :yes: Dzięki. :D
ginger dnia 06.02.2009 20:46 Ocena: Świetne!
To jak Ci się podoba, to jestem usatysfakcjonowana, o :D
wyrrostek dnia 06.02.2009 22:09
Imbirku, czy do Ciebie musi należeć zawsze ostatnie słowo? To nie ja wrzuciłem czarne ramiączko. ;)
ginger dnia 07.02.2009 23:26 Ocena: Świetne!
Kurcze, to jedna z moich licznych zalet: muszę :smilewinkgrin:
Abigail dnia 08.02.2009 17:00 Ocena: Dobre
Hmm… Sama nie wiem. Niby zabawnie napisane, lekkim, potocznym językiem, a mimo to nie chwyciło mnie za serce. Czegoś w tym wszystkim mi brakowało. Nie pytaj czego, bo dokładnie nie wiem. Ot, po prostu przeczytałam.
wyrrostek dnia 08.02.2009 17:54
Abigail, dziękuję za opinie. Nie mogę wyrazić ubolewania, gdyż jak sama napisałaś, nie wiesz, co Tobie się nie podobało. :|
Pozdrawiam.
milla dnia 10.02.2009 10:10 Ocena: Bardzo dobre
i cóż? ciagle pisac to samo:)?
MOze i trzebaby było wyłajać Cię za potknięcia czy błedy, ale one po prostu rozmywają się w czytaniu tekstu. po raz kolejny wciągajaco, ciekawie, jak na najzwyklejszą tematykę. brawo.
wyrrostek dnia 10.02.2009 20:42
Milla, z jednej strony fajnie, że moje błędy "się rozmywają", :) z drugiej prośba: jak coś zobaczysz to przyłóż! ;) Dzięki.
milla dnia 10.02.2009 21:37 Ocena: Bardzo dobre
nie ma problemu, tylko jak mówię. jak czyta, Twoj tekst, to ja nic nie widzę poza tym tekstem:D
wyrrostek dnia 11.02.2009 10:52
a to bardzo miłe :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty