Siekiera - Piotr Zawodny
Proza » Obyczajowe » Siekiera
A A A
W dzisiejszych czasach łatwo można oberwać. Raz szedłem do lasu, kiedy z okolicznego domostwa wybiegł mężczyzna z siekierą, zmierzając wyraźnie w moim kierunku. Pomyślałem, że jest możliwe, że może mnie uderzyć, więc zacząłem uciekać. Kosztowało mnie to wiele nerwów. Biegnąc, myślałem o prawdopodobnym zawale serca, gdyż miewałem już z tym organem kłopoty. Mężczyzna wytrwale gonił mnie, nie przerywając, a przy tym wydawał z ust odgłos podobny do okrzyku małpy. Biegnąc między kałużami - niedawno bowiem padało - zastanawiałem się, co będzie, jeśli mnie dogoni. Wytężałem wszystkie siły, serce dudniło mi jak dzwon, a mężczyzna, choć przecież dzierżył w dłoni ciężką siekierę, doganiał mnie coraz bardziej. Był to człowiek średniej postury, z dziwnym grymasem twarzy. Nic mu wcześniej nie zrobiłem, dlatego bardzo dziwiłem się, że upatrzył właśnie mnie na ofiarę. Chwilami przemykała mi przez głowę myśl, czy nie zatrzymać się, i nie próbować walczyć, starając się na przykład uchylić od ciosu. Póki jednak starczało mi sił, biegłem dalej. Mężczyzna jednak mnie doganiał. Zbliżył się do jakichś pięciu metrów, gdy nagle zza drzew wyskoczył daniel. Znałem to zwierzę, wiedziałem bowiem, że należy do jednego z mieszkańców miasteczka, który je hodował, i któremu jedno z tych zwierząt uciekło. Biegłem dalej, ale odwróciłem się, by zobaczyć, jak zareaguje niespokojny mężczyzna. Ten momentalnie rzucił się w pogoń za danielem, przypominającym jelenia, gdyż jak tamten, także posiadającym rogi. Daniel z kolei rzucił się do ucieczki. Mężczyzna próbował go dogonić, ale daremnie. Daniel znikł w zaroślach, a zmęczony człowiek z siekierą zaczął wodzić wzrokiem w moim kierunku, wypatrując, czy nie zniknąłem. Gdy mnie zobaczył, ponownie ruszył z nienawistnym spojrzeniem w moją stronę. Włosy stanęły mi dęba i ponownie wytężyłem wszystkie siły, by umknąć złoczyńcy. Przeleciała mi wówczas myśl: "jak to dobrze, że nie zabił daniela". Po czym robiłem co mogłem, by umknąć niezrównoważonemu mężczyźnie. Biegnąc, obaj znaleźliśmy się już w głębi lasu, a ja nie wytrzymałem, i chcąc zrozumieć jego zachowanie, krzyknąłem z całych sił: "dlaczego mnie gonisz?!" Ale zalegała cisza, zakłócona miarowym rytmem naszych galopujących nóg. Mężczyzna nie chciał odpowiedzieć. Krzyknąłem: "człowieku, dlaczego chcesz mnie skrzywdzić?!" Tym razem dobiegł mnie z tyłu okrzyk, wyrazisty i rozciągnięty w czasie: "bo cię nienawidzę!!!". Wpadłem w zarośla, skręcając z głównej ścieżki w sam las. "Może tutaj go zgubię" - pomyślałem. Niestety, myliłem się. Mężczyzna szybko biegł, i jak gdyby w ogóle się nie męczył. Ujrzałem, całkiem już niemal zdyszany, wiewiórkę schodzącą z drzewa, która jednak, ujrzawszy nas nadbiegających, skierowała się ponownie ku górze. Zaczynałem dochodzić do kresu wytrzymałości. Traciłem oddech, płuca niemal wypluwałem, czułem, że to koniec. Podjąłem decyzję: będę się bronił. Stanąłem. Odwróciłem się. Zziajany, słysząc wszechobecny szelest własnego oddechu, spojrzałem w kierunku, z którego powinien nadbiec człowiek z siekierą. Jednak - ku memu zdziwieniu - nikogo nie było. Cisza. Nie mogłem tego zrozumieć, gdyż jeszcze przed chwilą mężczyzna był wyraźnie słyszalny za moimi plecami. Jednak teraz naprawdę było pusto i cicho. Czyżby czaił się, aby uderzyć znienacka z najmniej spodziewanego dla mnie kierunku? Zacząłem oglądać się na wszystkie strony. Pot oblewał mi plecy i czoło, uczucie grozy zniewalało mój umysł. Cisza. Stałem tak z pięć minut, po czym udałem się w drogę powrotną.
Przyszedłem do domu i wziąłem prysznic. Czułem, że coś jest nie tak. Jak to możliwe, aby człowiek z siekierą nagle zniknął? A może to wszystko było tylko przywidzeniem? Poszedłem na policję. Tam powiedziano mi, abym się zrelaksował i zapytano mnie, czy wcześniej nie leczyłem się psychiatrycznie. Odpowiedziałem, że nie leczyłem się, poza jedną wizytą u szkolnego psychologa. Spisano protokół mojego przesłuchania, a kiedy poprosiłem, żeby policjanci udali się ze mną na miejsce zdarzenia, by psy wytropiły napastnika, odpowiedziano mi, że jest deficyt psów policyjnych, a ostatni pies osmologiczny zdechł parę dni temu. Jedyny pies, jaki jest na stanie, to pies prewencyjny, nie rozeznany w zapachach. Ponownie poradzono mi, abym udał się do domu i zrelaksował.
Dziwne to czasy, kiedy w lesie można oberwać siekierą od nieznajomego mężczyzny. Jeszcze dziwniejsze jest to, że mężczyźni tacy nagle rozpływają się w powietrzu. Od tej pory przez pewien czas nie chodziłem na leśne spacery. Chcąc jednak wyjaśnić zaszły incydent, następnego dnia udałem się do domostw położonych nieopodal lasu, by zasięgnąć informacji o ewentualnych przypadkach napaści przy użyciu siekiery.
Zapukałem do pierwszych lepszych drzwi. Otworzyła mi podstarzała kobieta o imieniu Barbara, która na moje pytanie, czy nie spotkała się z przypadkiem mężczyzny wyładowującego swoją agresję przy pomocy siekiery, odparła, żebym sobie poszedł, bo jej przeszkadzam, a właśnie ogląda ulubiony serial. Zapytałem, czy mogę przyjść później, na co otrzymałem odpowiedź, że nie. Zapukałem więc do bramy innego, piętrowego domku, gdzie otworzył mi około pięćdziesięcioletni mężczyzna z cygarem w ustach. Poprosiwszy go o informację na temat agresywnego mężczyzny z siekierą, odparł, że istotnie, jest tu taki jeden, chory umysłowo człowiek, który biega czasami z siekierą. Niestety, z obawy przed zemstą jego i jego rodziny, nie może mi wyjawić, co to za człowiek, ani gdzie mieszka. Na moje usilne prośby, aby jednak to uczynił, odpowiedział: "Spierdalaj!" i zatrzasnął drzwi.
Nie miałem już ochoty tego dnia chodzić po okolicznych chatach, ale obiecałem sobie, że następnego dnia postaram się dowiedzieć czegoś więcej od innych sąsiadów. Jednocześnie zatelefonowałem na policję, podając adres mężczyzny z cygarem i informując, że ma on wiadomości na temat napastnika. Jednak w odpowiedzi usłyszałem tylko, abym "się zrelaksował", a ponadto powtórzono mi, że pies osmologiczny zdechł kilka dni temu. Policjant odłożył słuchawkę, a ja poszedłem wziąć prysznic.
Następnego dnia, tak jak sobie postanowiłem, ponownie udałem się do osiedla przy lesie, i zapukałem do małej jednopiętrowej wiejskiej chaty. Jednak nikt nie otwierał, mimo ponawianych uderzeń. Dopiero po chwili zza drzwi ukazała się twarz młodego wyrostka, który rzucił: "Nikogo nie ma w domu" i zatrzasnął drzwi. W następnym domu spotkałem się z przyjaznym przyjęciem. Młoda kobieta z dzieckiem na rękach zaprosiła mnie do środka i poczęstowała marihuaną. Gdy podziękowałem, zwracając jednocześnie uwagę, że posiadanie narkotyku jest zabronione, odparła, że wie o tym, ale że tutejsza policja od kilku dni nie ma psa osmologicznego, więc nic jej nie mogą zrobić. Zamiast trawy, przyjąłem poczęstunek koniakiem, po czym wyjaśniłem, w jakiej sprawie przychodzę. Kobieta nie pozwoliła mi jednak dokończyć. Zaczęła natomiast nalegać, abym się z nią kochał. Odpowiedziałem natychmiast, że uznaję wyłącznie seks z miłości, na co odpowiedziała mi gromkim śmiechem. Wyjaśniła, że w dzisiejszych czasach seks z miłości należy do przeżytków oraz żebym się natychmiast rozbierał, bo jeśli nie, to zawiadomi policję, że to ja sprzedałem jej działkę marihuany. Uratowało mnie dziecko, którego płacz dobiegł nas z sąsiedniego pokoju. Kobieta pobiegła do niemowlęcia, a ja opuściłem dom, zawiedziony, że nie udało mi się wyjaśnić sprawy napaści. Gdy tego dnia śniłem, ukazała mi się kobieta od marihuany, cała naga, zapraszająca mnie do odbycia stosunku. Odbyłem go we śnie. Nazajutrz obiecałem sobie, że nie spocznę, póki nie wyjaśnię incydentu z siekierą.
W tym celu napisałem pismo do miejscowej prokuratury, w którym opisałem całe zajście oraz niewystarczającą reakcję policji. Pismo zatytułowałem "Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa" i wysłałem jeszcze tego samego dnia. Kiedy wróciłem z poczty do domu, zastałem w domu moją matkę. Ze łzami w oczach powiadomiła mnie, że zdechł jej ulubiony pies "Aron". Nie mogąc ukoić smutku, przyjechała do mnie w nadziei, że znajdzie tu ochłodę. Pocieszyłem matkę, wskazując, iż śmierć nikogo nie omija, a poza tym zwracając uwagę, że podobnego psa można jeszcze kupić. Na co otrzymałem odpowiedź, że takiego samego jak Aron nigdzie już nie znajdzie. W takim nastroju dotrwaliśmy do końca dnia, po czym nastąpił dzień następny.
Tego dnia byłem już pewien, że rozwiążę zagadkę człowieka z siekierą. Zanim prokuratura zrobi coś w tej sprawie, mogą minąć tygodnie, a ja pragnę wiedzieć już teraz, kim był ten człowiek i dlaczego mnie nienawidził (lub nienawidzi). W tym celu zapukałem ponownie do drzwi domu kobiety z dzieckiem. Nie bojąc się jej oskarżeń o udział w rozprowadzaniu marihuany, oświadczyłem, że jeśli nie powie mi, kim jest mężczyzna z siekierą i gdzie mieszka, doniosę policji o posiadanym przez nią narkotyku, co może kosztować ją kilka lat odsiadki. Zwróciłem przy tym uwagę, że na sprawie tej może wówczas ucierpieć dziecko, które najwyraźniej na czas więzienia zostanie faktycznie osierocone. Przywiodłem przed oczy kobiety nieodwracalne zmiany w psychice, jakie staną się udziałem dziecka wskutek takiego obrotu spraw. Kobieta przyjęła moją groźbę do wiadomości i po chwili zastanowienia oświadczyła, że wyjawi mi tajemnicę mężczyzny z siekierą. Pod jednym wszakże warunkiem: jeśli nikomu nie powiem, że to ona zdradziła mi informację. Zgodziłem się. Na co otrzymałem następującą odpowiedź:
- Mężczyzną, który cię gonił, jest ojciec tego dziecka, a mój konkubent. W tej chwili go nie ma, ponieważ jest w pracy w tartaku. Gonił cię, ponieważ jest umysłowo chory - cierpi na odmianę schizofrenii paranoidalnej. Zwykle raz na miesiąc wyciąga ze stodoły siekierę i udaje się na zewnątrz, po czym dowiaduję się od ludzi, że ścigał z tą siekierą bogu ducha winne osoby. Ostatnio pogotowie zabrało go do wariatkowa, ale po tygodniu lekarz go wypisał, stwierdzając, że jeżeli usuniemy z podwórza wszystkie ostre i niebezpieczne narzędzia, wówczas konkubent nie jest groźny dla otoczenia. Próbowałam więc tak robić, jednak mój chłop przyniósł ostatnio siekierę z tartaku, gdzie pracuje, i to właśnie z nią prawdopodobnie ścigał cię w lesie.
Zapytałem wówczas kobiety, dlaczego jej konkubent tak mnie nienawidzi. Odparła:
- On jest chorobliwie zazdrosny. Oprócz tego, że cierpi na schizofrenię, jest głęboko przekonany, że to nie jego dziecko, lecz że mam je z jakimś tutejszym młodzieńcem. Dlatego niemal zawsze atakuje tylko młodych ludzi i tylko mężczyzn. Ostatnio rzucił się nawet w pościg za młodym Józkiem Tokarczykiem, o którym w całej wsi wiadomo, że dobry z niego katolik, żyje, jak Bóg przykazał, i innej kobiety niż własna żona by nie ruszył. Tymczasem mój konkubent tego nie rozumie. Choroba i zazdrość odebrały mu zmysły. Sprawa pogorszyła się jeszcze, odkąd sprowadziłam sobie działkę trawki. Nie mogłam bowiem wytrzymać już tego napięcia we wspólnym z nim pożyciu i myślałam, że kiedy sobie zapalę, to się rozluźnię. Okazało się jednak, że Kuba (tak ma na imię) wywęszył marihuanę w moim schowku, i sam zaczął przypalać. Skutek jest taki, że choroba pogłębia się, a ja nie wiem, co robić...
Poradziłem młodej kobiecie, aby pozbyła się resztek marihuany i zamiast jej palenia, używała innych, naturalnych technik relaksacyjnych. Po czym, podziękowawszy za wyjaśnienie całej sprawy, pożegnałem się i udałem prosto na policję, pragnąc ukarania winnego. Jednakże w drodze na posterunek naszła mnie myśl, że skoro jest to człowiek umysłowo chory, to nie będzie ukarany, gdyż jest niepoczytalny. Mimo wszystko jednak pomyślałem, iż może zamkną go znów w wariatkowie, a wtedy poczuję się bardziej bezpieczny. Zapukałem do drzwi posterunku. Ale kiedy policjant, który otworzył drzwi, po raz kolejny rozpoznał moją twarz, szybko zamknął je z powrotem, rzucając jedynie: "nie mamy psa i proszę się zrelaksować". Postawiony w takiej sytuacji postanowiłem udać się do domu i czekać na reakcję prokuratury.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Piotr Zawodny · dnia 18.02.2009 10:41 · Czytań: 636 · Średnia ocena: 2,5 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
ginger dnia 18.02.2009 11:06 Ocena: Przeciętne
"Biegnąc między kałużami" - umierał ze strachu, ale omijał kałuże. Ciekawe.
"doganiał mnie coraz bardziej" - a mógł doganiać coraz mniej?
"Był to człowiek średniej postury, z dziwnym grymasem twarzy. Nic mu wcześniej nie zrobiłem" - uciekał w panice, ale miał czas, żeby mu się dokładnie przyjrzeć? I skąd wiedział, że nic mu nie zrobił - znają się?
"Stałem tak z pięć minut, po czym udałem się w drogę powrotną." - hmm... Tak się robi, kiedy goni Cię maniak z siekierą?
"Zapukałem do pierwszych lepszych drzwi. Otworzyła mi podstarzała kobieta o imieniu Barbara" - skoro pierwsze lepsze drzwi, to skąd wiedział, jak miała na imię?
"ulubiony pies "Aron"" - od kiedy imiona zapisujemy w cudzysłowie...?
"W takim nastroju dotrwaliśmy do końca dnia, po czym nastąpił dzień następny." - niesamowite. Po dniu dzień następny? Serio?
"Poradziłem młodej kobiecie, aby pozbyła się resztek marihuany i zamiast jej palenia, używała innych, naturalnych technik relaksacyjnych" - tu prawie spadłam z krzesła ze śmiechu. Chyba wiesz dlaczego.

Ogólnie rzecz biorąc - ubawiłam się przednie. Jest jeden problem - w założeniu to nie miała być komedia.
Nie zbudowałeś nastroju, zdania są zbudowane tak, że bawią zamiast wywołać dreszczyk emocji. Tekst jest słaby - sporo powtórzeń, poza tym odniosłam wrażenie, że w ogóle go nie poprawiałeś - wypisałam tylko kilka kwiatków, jest ich tu dużo więcej.
Moja rada - spróbuj napisać komedię (trochę się boję, że jak będziesz starał się być zabawny, też nie do końca wyjdzie, ale jest nadzieja).

Nie łam się, pisz dalej ;)
Hyper dnia 18.02.2009 18:06 Ocena: Dobre
Ubawiłam się. Najbardziej humorystycznym dla mnie akcentem jest powtarzająca się informacja o zdechłym psie i relaksie :) Posiadasz kiełkujące symptomy dawkowania napięcia, a następnie rozładowywania atmosfery humorem na granicy absurdu. Taki styl bardzo mi się podoba. Musisz jeszcze popracować nad poprawną pisownią i będzie super.
waikhru dnia 18.02.2009 23:36 Ocena: Słabe
Nie podobało mi się. Doczytałam do końca z nadzieją, że może ten tekst to jakaś komedia z zaskakującą puentą; coś, co totalnie zaskoczy mnie pod koniec. Zawiodłam się- opowiadanie właściwie o niczym.


Pozdrawiam
Tomasz Gryga dnia 25.02.2009 01:16 Ocena: Bardzo dobre
Jest to dobre opowiadanie. Rozbrajający styl. Słabe zakończenie, ale za to fajny początek.
Piotr Zawodny dnia 28.02.2009 13:34
chciałbym do Ginger jedno słowo: nie było żadnych założeń.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:79
Najnowszy:ivonna