* Nazewnątrz było zielone i pachniało. Tego dnia matka nazwała to zadupiu. Nie mam zamiaru za tobą biegać po zadupiu, powiedziała. Wysoko z nagóry światło ocieplało całą zieloność. Matka z ojcem zakarę przyciągnęli mnie z powrotem AUTOMATEM. Bolało. Nie lubię AUTOMATA. Nigdy nie mówi do mnie.
Myślę jak nazewnątrz może być takie duże. Podobało mi się. Matka też. Kiedy jest taka nieokryta i nie bije mnie zawsze chcę ją dotknąć. Jest ładna wiem. Raz zobaczyłem jak zbliżyli się z ojcem do siebie tak mocno że usłyszałem miłe bum bum w mojej głowie. Kiedyś będę taki jak oni.
** Nazewnątrz jest niebezpiecznie, powiedział. W oczach ojca widziałem złość. Nie chcę jej oglądać. Nie wiem o czym mówił; to zielone i tamto żółte w nagórze były przecież spokojne. Tacy sami też. Widziałem ich z daleka... Już nie ucieknę. Nie chcę widzieć złości ojca. Nie chcę bólu.
*** Ten dzień miał specjalneelektrody. Poczułem się źle ale wytrzymałem bez gryzienia. To się dopiero zaczęło, powiedział ojciec. Wszedł z nagórze i wcisnął małe czarne. Poczułem dotykanie. Nagle zobaczyłem całe zielone i takich samych jak ja. Chodzili wpośrodku zielonego pili wodę nie z pojemnika. Nie widziałem ich rodziców. Jeden taki sam wąchał białe z żółtym i złapał je i wyrwał. Podobało mi się. Chciałem też powąchać ale wszystko się zmieniło. Teraz widziałem rodziców o wielu twarzach. Każdy mówił coś innego. Nic nie rozumiałem.
**** Klatka zakarę, powiedziała matka. Nie wiem co bardziej boli. Kiedy mnie kopie czuję przynajmniej jej zapach a siedzenie w zamknięciu tak kłuje w środku. Tamto w kącie było tylko podobne do białego na siku. Nie wiedziałem. Nigdy nie gryzłem matki. Myślę to było nieładnie. Oni weszli i zaczęli bardzo głośno mówić. Nie chciałem jej ugryźć. Potem zobaczyłem więcej rodziców niż myślałem że jest. Widziałem czerwone na okryciu ręki matki. Takie samo jak na mojej sierści kiedy przed ostatnim spaniem kopnęła mnie w nos. I też kapało na podłogę ale tylko chwilę. Okrycie matki samo narosło. Kapanie się zamknęło.
***** Obudziłem się. Klatka już była otwarta. Wiedziałem że nie mogę ugryźć AUTOMATA. Zaniósł mnie do rodziców i posadził na białym. Było tam światło jasności z dziury nazewnątrz. Zobaczyłem dużo ojców i matki. Wszyscy patrzyli tylko na mnie. Mówili. Pamiętam słowa człowiek i hewach. Ja mam być człowiek. Wiem że hewach ładnie pachniały tak jak matki. Pamiętam je. Myślę jak dużo jest hewach wpośrodku zielonego. Kiedyś będę wiedział, rodzice tak powiedzieli. Jak już zasłużę pokażą mi. Ruda matka wzięła mnie za rękę i podprowadziła do dziury. Światło bolało chwilę w oczach ale patrzyłem. To jest twój świat, powiedziała i uśmiechnęła się. Lubię ją widzieć taką. Najbardziej kiedy ma czarną długą sierść na głowie i pozwala się głaskać pod okryciem. Wtedy naprawdę ją lubię.
**** Małpi skurwiszon, powiedział tamtego dnia największy ojciec. Złapał mnie i uderzył w tył. Przewróciłem się. Zawsze kiedy muszę ugryźć nie mogę się poruszyć. Myślę że sprawiają to te specjalneelektrody na szyi. Duży ojciec wyrzucił mnie z posłania czarnej matki. Podszedł do niej i też ją uderzył ale tak inaczej. Tykurwo, powiedział. Potem mówił bardzo szybko i głośno ale nie mogłem go zrozumieć. AUTOMAT zamknął mnie w klatce. Już wiedziałem do czego są matki. Hewach patrzyły na mnie tak samo. I tak samo pachniały. Myślę hewach; myślę matki. Zasypiam.
Budzę się; myślę hewach. Klatka nie chce mnie wypuścić. Słyszę głosy ojców. Jeden podchodzi przykłada en ence... takie coś z trudnym słowem. Nic się nie dzieje. Sądzisz że pamięta, słyszę. Podnoszę sierść i pokazuję im zęby. Zawsze coś czułem albo bolało; teraz nie. Nie wiem co się dzieje. Ma już piętnaścielat, mówi drugi ojciec. Albo coś wymyślimy albo nam się zupełnie rozkurwi i będziemy gnić tutaj następną wieczność.
Szukam piętnaścielat. Nie wiem co to jest. Nie rozumiem...
*** To jest NOWE WYTYCZNE. Teraz mogę chodzić gdzie chcę. AUTOMAT przybliża się do mnie kiedy mam ugryźć ale zawsze chwilę przed tym. Jestem grzeczny i wszystkie zakarę robią mi coraz mniej. Już nie myślę o matkach. Każdego dnia widzę samych ojców; dużo mi pokazują. Mówią, już prawie jesteś człowiek. Sześć dni kolorowych widoków; potem wszystko powtarzam i znowu sześć dni... Myślę że jak zakarę się zupełnie skończą ja już będę człowiek.
Kiedy wszedłem do miejsca legowiska czarnej matki nie poczułem jej. Spojrzałem na płaskie na ścianie i zobaczyłem poruszającego się tak samo jak ja. Uciekłem od razu jak tamten postawił sierść. Był podobny do hewach ale trochę większy. Przestraszyłem się go. Myślę niehewach; nie wiem kim był. Ojciec zrobił taką dziwną minę ale to nie była złość. AUTOMAT też się nie zbliżył. Potem usłyszałem jakby ojciec chciał ponawyrzucać coś z siebie i złapał się za brzuch. Głuptasie, powiedział kiedy już tamto wyrzucanie się skończyło. To niezłość myślę. Chcę być więcej głuptasie. Tylko żebym tak się nie bał niehewach.
** Zaczęło się WOLNA WOLA. Już mogłem robić co chciałem i oglądać wszystkie kolorowe widoki. To te elektrody. Wołałem widoki kiedy chciałem i jak mi się coś nie podobało mogłem to zmienić. Nawet AUTOMAT czasami robił to o czym pomyślałem. Kiedyś zobaczyłem tam największego ojca. Nie ruszał się patrzył tylko twarzą a pod nią miał znaczki: GRZECH GŁÓWNY PIERWSZEGO STOPNIA. ZALECA SIĘ UCZESTNICTWO W PROJEKCIE ODPUST HUMANOS NA JEDNEJ Z DZIEWICZYCH PLANET POGRANICZA. Od razu przypomniała mi się czarna matka i to jak ją uderzył. Twarz nagle zmieniła się. Patrzyłem jak robi miny jakby chciał ugryźć innego ojca ale tamten coś wyciągnął i wtedy największy ojciec szybko złapał jego głowę i uderzył nią mocno o twarde. Oczy drugiego ojca zrobiły się bardzo przestraszone. Przestał się ruszać i zobaczyłem dużo czerwonego. To wypływało. Zabrało mu ostatnie ruchy kiedy odpłynęło po twardym na dół. Duży ojciec wstał i zrobił w gardle zły dźwięk. Potem bardzo głośno nawyrzucał z siebie inne głosy co nigdy takich nie słyszałem. Drugi ojciec jeszcze się nie ruszał i wcale nie chciał tylko ciągle patrzył przestraszeniem. Głuptasie myślę. Sierść staje sama. Nie chcę być głuptasie. Będę człowiek pomyślałem i od razu wszystko się zmieniło.
* Już jestem człowiek. Kiedy ojcowie odeszli w płomieniach nie było czerwonego. Krzyczeli i skakali jak hewach. Ja Bardzo się bałem. Uciekłem w sam pośrodek zielonego a potem usłyszałem bardzo duży hałas i przewróciło mnie światło.
Ta wielka dziura w ziemi przypomina o ich naukach. Pokazali mi jak roznieca się ogień. Już wiem co on potrafi zrobić... Odwiedzam to miejsce z moją hewach. Teraz ja człowiek muszę szukać dla niej jedzenie a ona robi mi dobrze.
Dni stają się mokre. AUTOMAT zrobił dla nas okrycia. Słucha mnie coraz bardziej. Dobrze nam razem. Już niedługo mogę być ojcem myślę. I pokażę mojej hewach jak to się robi. Ona jest podobna do matek.
Lubię ją.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
fantomasz4 · dnia 07.03.2009 03:13 · Czytań: 692 · Średnia ocena: 3,9 · Komentarzy: 12
Inne artykuły tego autora: