Bezdomny Pies - Asti
A A A
Bezdomny Pies

„Kogóż to z nas tonący nie wiózł wrak
Któż z nas zaprzeczyć może - że ułomny?
Kogóż nie łudził oślepiony ptak?
Kogóż w bezludzie nie wiódł pies bezdomny?”
– Jacek Kaczmarski - Stalker



W budynku panowała nieprzenikniona ciemność. Zamykane powoli drzwi wydawały z siebie delikatne skrzypienie. Lecz nie były to jedyne dźwięki – zza znużonych pojękiwań drzwi udało się uchwycić coś jeszcze. Coś niepokojącego. Mężczyzna wkroczył do środka, z największym opanowaniem ładując broń - nabój, za nabojem. Odbezpieczył pistolet, szukając źródła odgłosów. Spluwa nie była może najnowszej generacji, ale wciąż spełniała swoją funkcję.

Smiley nienawidził gdy ktoś łaził mu po domu. Jego Nora była prawdopodobnie jednym z ostatnich dobrze zachowanych mieszkań w tej części miasta. Nie znajdowało się w niej co prawda nic szczególnie cennego, ale perspektywa dachu nad głową często sprowadzała nieproszonych gości. Najgorsze było to, że musiał potem sprzątać trupy tych niedomytych sukinsynów.

Ponowny jęk. Nie był naiwny – inaczej od dawna gniłby sobie gdzieś na śmietniku.
Zatrzymał się, wytężając wszystkie zmysły. Czyjeś oko złowrogo błysnęło w ciemności. Dwa strzały, a potem cisza.

Pewnie Cyberwszczep – pomyślał mężczyzna, przeczesując ze spokojem tłustą gęstwinę ciemnych włosów. Specyficzne, jak na robactwo – mruknął chwilę później pod nosem.
Miał wielką ochotę zapalić papierosa. Nie pamiętał już, kiedy miał okazję palić coś dobrego. Na coś w końcu trzeba umrzeć, a fajki miały jedną zaletę – przytępiały węch. Nie miał zamiaru wdychać smrodu swoich niedoszłych lokatorów. Kątem oka zobaczył poruszenie w miejscu, z którego wcześniej dochodziły odgłosy. Zza rozsypującej się drewnianej komody błysnęła lufa szybkostrzelnego, zminiaturyzowanego karabinu. Smiley bez zastanowienia rzucił się w bok, za starą kanapę. W powietrze wystrzeliła chmura wszechobecnego kurzu, drażniącego śluzówkę nosa mężczyzny. Był pewien że nie spudłował – modyfikacja genetyczna, jaką przeszedł przed latami sprawiała, że doskonale widział w ciemnościach. Wyrównał oddech i zacisnął rękę na pistolecie, gotując się na dłuższe starcie. Cisza panująca w pokoju niepokojąco drażniła zmysły – słyszał bicie tylko jednego serca i własny cichy oddech. Upewniło go to, że nieproszony gość nie był zwykłym intruzem, a co za tym szło – że w tej chwili nie miał ochoty zabijać Smileya. Jeśli żył po władowaniu dwóch kul w jego ciało, równie dobrze mógłby wykończyć go w tej chwili, tymczasem echo po strzałach mężczyzny rozeszło się nie doczekując odpowiedzi…

Nie wychylając się poza marną osłonę, jaką dawała dzieląca ich kanapa i meble, wsunął powoli do kieszeni dłoń, odzianą w skórzaną rękawiczkę. Cholera! – krzyknął w myślach, lecz z ust dobiegł jedynie urywany syk. Mała latarka – w obecnych czasach jego najcenniejszy skarb, za który każdy bez wahania by zabił…. Zresztą, nie trzeba było dawać wielu powodów, by zostać zastrzelonym gdzieś na ulicy. Ale nie w tym leżał obecnie kłopot Smileya – problemem stała się latarka, a właściwie jej nieobecność. Zwykle nosił tą zabawkę przy sobie – była mu zupełnie nieprzydatna, ale stanowiła rarytas i miniaturowe zbawienie dla wszystkich, którzy w dawnych czasach nie ukradli wystarczająco dużo, by mieć pieniądze na modyfikacje genetyczne. Nagle usłyszał specyficzny, metaliczny dźwięk, jaki może wydawać z siebie jedynie deptana przez kogoś kupa żelastwa, a także brzęk zbijanej szyby. Zerwał się na równe nogi i doskoczył do okna. Cztery piętra niżej, stała spokojnie humanoidalna postać, wyposażona w zelektryfikowane oko, wyglądające niczym wszczepiony w twarz noktowizor i ciało, będące marną imitacją ludzkiego. W ręce zaś trzymała niewielki owalny przedmiot, zakończony diodą.
- Myślałem że już wyginęli… - rzekł do siebie cicho, spoglądając w dół z niedowierzaniem. Musiał działać – wychylił się przez okno i stanął na skrawku czegoś, co kiedyś mogło być balkonem. Dobrze znał to wyjście – trzy metry dalej w prawą stronę, znajdowały się zardzewiałe szczątki schodów pożarowych. Przy odrobinie szczęścia mógł złapać się ich i spaść niżej. Skoczył, tnąc przez chwilę rękami powietrze. Złapał coś… Ostra krawędź schodów boleśnie werżnęła się w dłonie. Zardzewiały metal skrzypiał niebezpiecznie, kiedy mężczyzna próbował wyhamować rozbujane ciało. Ręce nie wytrzymały i ześliznęły się bezwiednie ze stopnia, który zdołał wcześniej chwycić. Trzask i ból uderzania o ulicę, sprawiły, iż Smiley uświadomił sobie, że jednak nie miał zbyt wiele szczęścia. Rozejrzał się – w ręku włamywacza dojrzał zagubioną latarkę, która, nieopatrznie zostawiona w domu, została skradziona. Napastnik uciekał z drogocennym przedmiotem, klucząc pomiędzy pozostałościami dawnej cywilizacji . Smiley z pewnymi trudnościami podniósł się z ziemi, strząsając z siebie śmierdzące odpadki. W oczach zaigrały mu gniewne płomyki. Rzucił się do biegu; mijał wraki aut, na wpół zburzone domy i wyrwy w ulicach. Co jakiś czas w polu widzenia pojawiały się szczury, z zaciekawieniem obserwujące rozwój sytuacji. Były bardzo głodne. Błyszczące w ciemności ślepia i rozmiary tych zwierząt czyniły upadłe miasto jeszcze bardziej złowrogim.

Nagle złodziej zmienił kierunek biegu, próbując najwyraźniej zniknąć w gąszczu brudnych uliczek. Smiley przyspieszył, nie chcąc go zgubić z oczu. Intruz nie biegł szybko – postrzał musiał uszkodzić ośrodek jego układu ruchowego na tyle, że tempo zmalało do ludzkiego. Mężczyzna wyjął broń, coraz bardziej w duchu przeklinając się za to, iż przez niedopatrzenie zostawił latarkę w mieszkaniu. Wiedział, że mógł przypłacić tę wycieczkę życiem – a im dłużej trwała, w tym większe niebezpieczeństwo się pakował.

Przeładował, postanawiając zakończyć ten pościg. W tym momencie koło ucha świsnęła mu kula, odbijając się rykoszetem od muru jednego ze zniszczonych budynków. Smiley natychmiast do niego przywarł, wyglądając zza rogu na ulicę. Po tajemniczym intruzie nie było już śladu. Na ulicy stało dwóch ubranych w czarne skóry, uzbrojonych mężczyzn, a także jakaś postać w dziwnym, odcinającym się nienaturalnie na tle otaczającej ciemności ubraniu. Kolejny strzał upewnił go, że doskonale wiedzą o jego obecności. Złapał głęboki oddech i uśmiechnął się cynicznie. Nie znajdzie już swojej latarki; dalszy pościg przypłaciłby życiem – nikt nie wiedział, jakie klany rządziły w innych częściach miasta i co kryły jego odległe zakamarki… Kolejna kula, tym razem tuż koło nogi. Zasady klanu były proste – „jeśli masz podejrzenie, że ktoś zabił jednego z nas, wykończ go”. Obdartusy wyglądały w tych skórach, jak kloszardzi w marynarkach, świeżo zdartych z jakiegoś trupa. Smiley nie miał wątpliwości co do swoich szans na wyjście z tego bez szwanku – muru było ledwo tyle, by osłaniać jego ciało. Odwrót byłby jak chęć stania się szczurem w środku sezonu łowieckiego, otoczonym na dodatek zapalonymi myśliwymi uzbrojonymi po zęby. Chwycił broń mocniej i wychylił zza rogu oddając pojedynczy strzał w stronę napastnika. Zanim znów się schował, kątem oka zdołał dostrzec, jak dziwnie odziana postać pada na ziemię, uderzona przez draba. Cztery naboje w magazynku… Kolejny strzał musi być zabójczy. Wychynął zza ściany, natychmiast naciskając na spust. Zachichotał pod nosem widząc, jak drab zalewa krwią skórzaną kurtkę i pada na ziemię z dziurą w niekształtnej głowie. Nagle, coś przeszyło mu rękę, po czym legł z impetem na ziemi. Ciepła ciecz, zaczęła moczyć rękaw i spływać po nadgarstku lewej dłoni. Nie dobił pierwszego sukinsyna. Z zaciśniętymi zębami, skierował broń w kierunku, z którego oddany został strzał. Kolejne dwa szybkie naciśnięcia na spust. Nauczono go tego – cokolwiek się stanie, musisz być szybszy od twojego wroga. Nawet jeśli zdychasz – on ma zginąć pierwszy. Zwlekł się z ziemi, plamiąc krwią bruk zniszczonej ulicy. Nie było szans na odzyskanie latarki, a obecnie także niewielkie szanse na to, że nie umrze w tym miejscu z powodu utraty krwi. Takie sytuacje przydarzały się co dzień komuś z klanu i nikogo nie zaskakiwało to, że codzienna walka o przetrwanie niesie za sobą ofiary. Każda rana, mogła być śmiertelną – każde niedopatrzenie – ostatnim. Chwiejąc się lekko na nogach, ruszył z bronią wycelowaną w leżącą bezwładnie, dziwnie ubraną osobę. Teraz mógł się jej przyjrzeć – materiał opinający ciało był lekki i zwiewny, w kolorze, którego jego oko nie było w stanie rozpoznać. Był jasny – zdecydowanie nie przystosowany do obecnego świata. Trzymając broń w pogotowiu, trącił butem postać, odwracając ją na plecy. Z pod warstwy błota, znajdującej się na twarzy, wyrwał się cichy jęk. Teraz miał pewność – była to kobieta, w dodatku nie uzbrojona. Pomyślał, jak dawno nie miał blisko siebie żadnej kobiety… Zdusił to w sobie, przeklinając w duchu swoje zachowanie i przyjrzał się jej lepiej. Nie wyglądała, jakby od dziecka żyła w świecie, w którym ważna była jedynie użyteczność, a dzień zaczynano od polowania na szczury… Przy czym łowca, mógł szybko zmienić status.

Rozejrzał się uważnie dookoła, wytężając zmysły w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. Wszystko wskazywało na to, że okolica opustoszała, pomijając ciała zabitych mężczyzn, którym już od dawna z łapczywą ciekawością przyglądała się miejscowa zwierzyna. Tymczasem dziewczyna ocknęła się i od razu podniosła na równe nogi. Smiley wiedział, co powinien zrobić. Wymierzył pistolet w postać. Dziewczyna, odskoczyła z przerażeniem, potknęła się i skuliła na ulicy.
Rana pulsowała bólem coraz mocniej. Mężczyzna zacisnął zęby, przekładając broń w uszkodzoną rękę i przycisnął wolną dłoń do rany. Usłyszał jej płacz. Po raz kolejny chwycił broń, celując w głowę kobiety. Na twarzy Smileya pojawił się nieprzyjemny ironiczny grymas. Był gotowy – nie popełni błędu. Dziewczyna poderwała się, patrząc na niego przez łzy i powiedziała drżącym głosem:
- Stój! Nic nie rób. Krwawisz. Mam dług wobec ciebie. Mogę Ci pomóc! – mówiła nerwowo, niemal błagalnie. Smiley przez chwilę zaniemówił, po czym powiedział do siebie:
- O co jej chodzi?! Nie wiem, nie wiem… Dług! – tu wyrwał mu się z ust nerwowy śmiech
- Nie ma czegoś takiego, prawda Smiley?! Ona cię chce oszukać… - skończył monolog, i spojrzał ponownie na kobietę.
- Precz! – syknął.
Wykorzystała ten moment, schodząc z linii strzału i doskakując do niego. Szybkim, sprawnie wymierzonym kopnięciem wybiła mu z ręki broń, po czym odskoczyła natychmiast, by ją chwycić. Mężczyzna odwrócił się, i już miał rzucić się do ucieczki, kiedy przerwała mu w pół kroku:
- Mam wobec ciebie dług. Zresztą, zdechniesz tu bez pomocy – jej ton nabrał pewności siebie tak, jakby w jednej chwili zmieniła się w inną osobę.
Smiley gwałtownie odwrócił się na pięcie. Nieprzyjemny, szaleńczy uśmieszek, który był właściwie wykrzywieniem ust, nie znikał mu z twarzy.
- Nie ufam ci… Daj mi odejść… - powiedział beznamiętnie, podczas gdy ciemne plamy zaczęły mu latać przed oczami, zmysły zaś, plątać się w jeden wielki kłąb nieświadomości. Kątem oka zobaczył coś podłużnego, wbitego w jego brzuch.
- Nie ufam…



C.D.N.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Asti · dnia 08.04.2009 18:42 · Czytań: 1114 · Średnia ocena: 3,8 · Komentarzy: 6
Komentarze
AnonimowyGrzybiarz dnia 09.04.2009 22:17 Ocena: Świetne!
Smiley? B)
valdens dnia 11.04.2009 00:54 Ocena: Bardzo dobre
Przeczytałem do połowy i stwierdziłem, że ten tekst idealnie nadaje się do "Piekła" (co oczywiście jest komplementem). Nie zechciałbyś go tam przenieść? :)

Tymczasem daję bdb (niedokończając)
Asti dnia 11.04.2009 10:20
Tworzyłem go z myślą, że będzie doszlifowywany tam. :)
Myślę, że po dodaniu drugiej części, przeniosę tam oba teksty.
Zastanawiam się tylko, na ile praca z piekła będzie pracą zbiorową, a na ile zachowa oryginalną wizję autora. Ale to ode mnie zależy.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze.
Asti
Lord_Ciamciak dnia 13.04.2009 18:01 Ocena: Bardzo dobre
Nieźle napisane.... Jednak skoro bohater żyje w postapokaliptycznych czasach, sam dawno kobiety nie widział więc...
Za grzeczny jak na szaleńca z krateru atomowego...
Ale naprawde dobrze napisane! BdB;)
Miladora dnia 16.04.2009 04:16 Ocena: Przeciętne
Przykro mi, Asti - nie wiedziałam, że tekst w Piekle to ten właśnie z tabelki, zrobiłam jego korektę i dałam ocenę przeciętną - komentarz jest za długi, żeby go tu wklejać, niestety.
Jeżeli chcesz mnie zabić, to dopiero w przyszłym tygodniu, dobrze?
Bo niestety do końca tego tygodnia jestem zajęta (kłopoty rodzinno - zdrowotne). Przepraszam... :(
Banioslaw dnia 08.05.2009 21:43 Ocena: Bardzo dobre
Oddał 2 strzały, więc pistolet miał już trzeci nabój w komorze. A potem biegnąc go przeładowuje ;)
Ale wiem , że bronią tak jakoś bardzo chyba się nie interesujesz, a takie błędy popełnia naprawdę spora ilość pisarzy.
Tak czy siak, klimat i otoczka tego tekstu... podoba mi się i intryguje.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:79
Najnowszy:ivonna