Ostatnie komentarze alea
Nie lubię odnosić się do swoich tekstów, po opublikowaniu, nie mam już na nie wpływu. Mogę najwyżej poprawić jakieś drobne błędy.
Za to lubię czytać wypowiedzi innych, bo mnie ciekawi odbiór słowa pisanego.
Dlaczego?
Bo ciekawość, bo chcę wiedzieć, co ludzie czują, jak bardzo są inni ode mnie.
Twój komentarz, Afrodyto, jest właśnie taki. Osobisty. Dziękuję Ci za niego. I również pozdrawiam!
Cześć mlodepioro! Fajnie, że przeczytałeś. Pozdrowienia!
Prostaczek:
nie rozumiem tego, co napisałeś z tym głodnego, zachłannego.
Szukam odpowiedzi, ale nie znajduję. Masz chwilę czasu i cierpliwości, żeby mi to wyjaśnić? Nie uważam, że mam rację, po prostu nie rozumiem.
Z tym Bogiem to się waham, ale skłaniam się ku temu, że masz rację. Poprawię.
Dziękuję wszystkim za komentarze! Prostaczek, przemyślę uwagi.
Po jakimś czasie... Źle się czyta. Sam pomysł to za mało. Dzięki za uwagi!
No dobrze, ale to jest proza czy historia z życia wzięta? Bo czytało się, jak słucha się koleżanki, która z ogrzewającym kubkiem kawy w dłoniach, w śmierdzącej kuchni w pracy, opowiada jaki miała ciężki poród i w ogóle życie jest do dupy, bo dziecko nie ssie cycka, a mąż nie kocha jak kiedyś.
Wiem, że się wyzłośliwiam, ale kompletnie mnie to nie ruszyło. Nie jest to literackie ani trochę dla mnie. Przykro mi.
Nie mogę. Kupię ci słownik interpunkcji, kupię ci, jak Boga kocham. Nie mogę. Litości. Chociaż jakieś akapity. Litości! Seta i zagrycha!
P.S. Na cholerę ci te dywizy? Wywal, bo jesteś nieprzekonywujący XD
Odnośnie: "Nie piję, gdy jadę do pracy." Nie wiesz? Jak do pracy to małpka, normalnie, dwa miliony potwierdzą moją wersję.
Przejmujący tekst, dzięki za ten kubeł obierek życiowych wylanych wprost na moją głowę.
@Ritha,
dziękuję za komentarz. Literówka poprawiona.
Może ktoś się kiedyś pojawi pod moim tekstem i napisze "Byłam/byłem tam wtedy, w tym autobusie!" To byłoby piękne zwieńczenie tej historii
@Marek Adam Grabowski
Dzięki, że zajrzałeś i przeczytałeś. Rzeczywiście, nie ma w tym tekście czegoś głębszego, drugiego dnia. To luźna zabawa absurdem, po przeczytaniu notki prasowej. Sądzę, że taka zabawa jest całkiem przydatna w doskonaleniu warsztatu pisarskiego. Cieszę się, że podoba ci się jak piszę, bo tekst powstał na dużym spontanie, luzie. Może takie podejście jest najlepsze, zamiast dopieszczać, walczyć z materią literacką? Może nie każdy dobry tekst musi powstawać na porodówce artystycznej, w bólach i krzyku wewnętrznego jestestwa. Dzięki tobie jestem dobrej myśli, co do moich kolejnych opowieści
)))
Dziękuję za komentarze. Jak zawsze fajnie się je czyta.
Dodana została autentyczna notka prasowa. Coś się źle wkleiło mi podczas publikacji.
@AntoniGrycuk: Błędy poprawione.
@Dobra Cobra: Uprzejmości! Cieszę się, że wciąż na portalu! Super sprawa!
@Kemilk: Absurdalna autentyczna historia, więc i humor wyszedł absurdalny, hahaha.
A napis przy dworcu, jak to mówi młodzież, sztos. Bardzo barejowy. Ja też tęsknię za podobnym serialem jak "Alternatywy 4".
Dobra Cobra, również ukłony
Vigo, coś kojarzę ten film Allena, ale przyznam się słabo. Chociaż osobiście bardzo lubię jego filmy, szczególnie różne sceny-smaczki, które nie wpływają na akcję (np. jak pomagał parkować na ulicy w filmie "Bananowy Czubek"
.
Cieszę się, że udało mi się spowodować, że nie nudziłeś się i dobrze bawiłeś czytając te krótkie opowiadanie. Jak inni zwrócili, jest trochę niedopracowane, ale fajnie, że litościwie skupiłeś się na pozytywach
Sylwester Stallone to mój ulubiony aktor akcji i tylko Arnold mu potrafi dotrzymać kroku. Oczywiście Bruce Willis w Szklanych Pułapkach też był rewelacyjny z tym swoją skrzywioną miną "półtwarzową", kiedy czemuś lub komuś dziwił, ale to jednak nie ten poziom.
Dzięki, Vigo, za ciekawy komentarz!
Witaj Niczyja!
Bardzo się cieszę, że przeczytałaś tekst i napisałaś kilka słów o nim. Dla mnie to ważne i pomocne. Dzięki temu, mogę ocenić, czy w zrozumiały sposób udało mi się przedstawić historię, która powstała nagle w głowie i tak naprawdę rozwijała się w trakcie pisania.
Sylwester Stallone to ciekawa postać, trochę taka smutna i tragiczna. Facet uczuciowy, delikatny, a zarazem mięśniak grający twardzieli. Nie gra nigdy pyszałka, raczej chłopaka, którego da się lubić, takiego z sąsiedztwa. Z jednej strony bohater, z drugiej ofiara - ciągle dostaje cięgi.
Wczoraj na w TVPuls leciała trzecia część Rambo. Oczywiście były wybuchy, ucieczki, strzelanie z łuku(!) do helikoptera i mnóstwo innych nieprawdopodobnych zdarzeń. Przy tym Stallone wcale nie miał łatwo. Co chwila ktoś go bił, spadał z różnych wysokości, musiał nawet sam opatrzeć własne rany. Jego twarz, gdy gra, jest zupełnie inna niż np. Arnolda Schwarzeneggera. Ma smutne oczy, minę w podkówkę, rzadko się uśmiecha. Ma w sobie coś z bohatera romantycznego, tragicznego.
Czytam właśnie autobiografię Arnolda pt. "Pamięć absolutna". To mnóstwo pozytywnej energii, poprawia nastrój. Ciekawe jakby wyglądała autobiografia Stallone. Myślę, że byłaby zupełnie inna, pełna niezamierzonego cierpienia, upadków (grał np. w erotykach) i byłaby chyba ciekawsza...
Widzę, że starzy znajomi mnie odwiedzają
Dobra Cobra, dzięki, że przeczytałeś i zostawiłeś komentarz.
Filmy ze Stallone nie były wybitne (chociaż w sumie Rocky chyba jednak był), ale miały swój niepowtarzalny urok. Tak jak seriale z lat osiemdziesiątych (Drużyna A, Airwolf, MacGyver czy też Knight Rider). No i te ścieżki dźwiękowe...
Co do paki...
Ja rzeczywisćie wolę pamiętać obraz więzienia z filmów takich jak "Osadzony" ze Stallone niż taki, jaki jest przedstawiony np. w polskim filmie "Symetria".
JOLA S.
Cieszę się, że tekst Ci podoba. Myślę, że sporo racji jest w tym co napisałaś, bo te miniopowiadanie poszło bez wielu poprawek i pracy z nim. Biorę sobie Twoje uwagi do serca i postaram się jeszcze nieco dopracować tekst.
I tutaj Cię widzę! Cieszę się bardzo, Wiktorio!
Bohaterem się nie ma co przejmować... Każdy z nas ma dziwne myśli, coś chce, nie wie do końca co, ale czuje, że fajnie by było w ten, a nie inny sposób. Jesteś w swojej rzeczywistości i pragniesz, by ją zmienić, ale robisz to nieporadnie, bo właśnie...
Jak piszesz... Nie można coś zmieniać, nie zmieniając siebie. Chyba rzeczywiście brak odwagi. Taki strach przed wstydem, ośmieszeniem, że przecież jesteś kim jesteś i nie ma sensu udawać kogoś innego.
Dziękuję. Dzięki Tobie inaczej spojrzałem na swój własny tekst.
Miło Cię widzieć u mnie, Wiktorio!
Dziękuję za komentarz. Błędy poprawię, nie tylko te, bo teraz jak czytam, kilka rzeczy trzeba zmienić.
Bardzo ciekawe spostrzeżenie, że nie da się uciec w pełni od rzeczywistości, nie da się przeżyć życia "w głowie". Nawet jeśli bardzo, bardzo się chce tego...
Pallas, tak to jest, że to co w sferze nienamacalnej, niemierzalnej (chyba) generuje tym więcej pytań, im bardziej chcemy to coś urealnić.
Może trzeba bezwiednie czekać? Myślę, że nie bezwiednie, bo to dość roszczeniowe podejście. Trzeba, jak napisałeś: otworzyć się, by przyszło niewymuszone.
Trochę to jak oswajanie dzikiego zwierzęcia... Bo ono jest dzikie tylko dla nas, ono przecież ma zupełnie inne zdanie o sobie
Pallas, dziękuję za komentarz i ciekawe przemyślenia.
Dobra Cobra,
Dzięki za miłe słowa. Fajnie, że dostrzegasz nie tylko treść, ale i formę. Krótkie zdania bardzo lubię, czasem może za bardzo i dlatego często gęsto ich nadużywam. Jeśli nie odniosłeś takiego wrażenia czytając tekst, to, tym razem, chyba wyszło okej.
Pozdrawiam i cieszę się, że wciąż jesteś na P-P!