Fabuła? Dość prosta, ale w sumie sympatyczna, koniec choć z tragedią w tle, to i zabawny. Nie nazwałbym tego arcydziełem, ale czytało się przyjemnie. Lubię takie klimaty, więc z jednej strony trafiłeś w moje gusta, ale z drugiej będę się czepiał
I tak:
„okutani starymi derami, a zamożniejsi i z kołpakami na głowach” - to się nie trzyma kupy; jeśli koniecznie tak ma to wyglądać, to albo bez „i”, albo ewentualnie bez „i z” ale wtedy bez sensu, bo kołpaki nie służą do okutania; ale ja bym w ogóle tych zamożniejszych stąd wywalił razem z ich kołpakami; psują sens zdania, a jeśli informacja o nich i kołpakach jako elemencie wyróżniającym jest dla ciągu dalszego konieczna, to podałbym ją gdzieś dalej, jako osobne zdanie.
„Czy to szlachta, uboga, bo bogatych panów rzadko tu zastawano, czy chłopi wszelkiego stanu” – dwie kwestie: pierwsza, że „uboga, bo bogatych panów rzadko tu zastawano” dałbym w nawiasie, druga, że „chłopi wszelkiego stanu” jest bez sensu, albowiem chłopi, to zawsze tylko jeden stan (mógł być chłopina nie wiem jak bogaty, mógł być wójtem, albo pełnić jakąś inną funkcję, ale zawsze pozostawał plebejem; a jakby powiedzmy za zasługi dostał herb, to by owszem, stan zmienił, ale już by nie był chłopem); zgaduję, że chodził o Ci o ich zamożność, ale to trzeba napisać inaczej.
„Wietrzyce w postaci wirujących ziaren piasku” – tu znów do kosmetycznej zmiany; jeśli mam rozumieć „Wietrzyce” jako wiatr, to nie powinno być z dużej litery, no i wiatr nie występuje w postaci ziaren piasku… Znów zgaduję, że miałeś na myśli coś na kształt żeńskiego demona. Jeśli tak, to niby może zostać, ale znacznie ładniej wyjdzie, jeśli zrobisz „Wietrzyce ukrywające się pod postacią wirujących ziaren piasku”.
„nawet nieustanne odmawianie Pod Twą obronę nie stanowiło wystarczającej ochrony” – Pod Twą obronę powinno być w cudzysłowie
„a co najgorsze, również posuwając się do fizycznego napastowania.” – źle stylistycznie; lepiej: „a co gorsze, posuwając się do fizycznego napastowania”
„z którymi to ubogi szlachcic (…) wolał utrzymywać stosunki niźli z przedstawicielami swojego stanu społecznego.” – „wolał” i „niźli” to niby pasuje ale jednak nie w tym zdaniu. Lepiej by było: „chętniej utrzymywał stosunki niźli(…)”
„Ukrainiec” – no nie wiem… Jak szlachcic, to pewnie jednak Polak? Nie do końca też wiem, co masz na myśli pisząc o „ziemi ukraińskiej”, bo to można rozumieć bardzo różnie i zależnie od czasu akcji; takie Zaporoże, to kraina kozaków, więc raczej wolnych chłopów niż szlachty, powiedzmy województwo Ruskie Rzeczypospolitej, to ziemia zdecydowanie Polska, Kijów w zależności od okresu był chyba polski lub moskiewski (przyznam, że nie chce mi się sprawdzać, ale Ty, skoro piszesz na ten temat sprawdzić powinieneś)
„- (…)spomiędzy kłosów noga wyskoczyła. (…) do baby należąca, (…) Przypominam sobie teraz stwora tego(…). – (…) Jaka była? – A mała (…) Kudłata, jakem już powiedział, a na plecach wór pusty niosła, co na schwytane pacholęcia przeznaczony.” – Wywaliłem z Twojego dialogu ozdobniki i zobacz co wyszło. Nagle okazuje się, że noga jest stworem :/ Ba, stwór jako taki jest rodzaju męskiego, a Ty w dalszej części twardo piszesz w żeńskim, więc tak jakby piszesz ciągle o „nodze”; w tym kontekście stwierdzenie, że niosła na plecach wór nabiera komicznego wyrazu. Stwór - kudłata noga z worem na plecach…
„gródki słodu” – że co? Może nie zwróciłbym na to uwagi, ale ponieważ ciut znam się na trunkach, a szczególnie na piwie, to mną telepnęło; niestety nie wiesz, o czym piszesz.
„Przeżył zaledwie trzydzieści jeden roków” – ja wiem, czy to takie zaledwie?
„Licho przecie tutaj blisko (…) Siedzi (…) powiadają, a w wyjątkowe noce wyłazi, straszy, pieje, gwiżdże. Kto by się ważył wyjść z chałupy, to niechybnie by wodził. ” – licho, to raczej „wodziło” niż „wodził” i dałbym „tego niechybnie” a nie „to niechybnie”.
Co ciekawe, im dalej, tym lepiej (względnie zmęczenie spowodowało, ze zacząłem pomijać), ale zasadniczo masz taką charakterystyczną nieporadność językową wynikającą z braku doświadczenia; zasób słownictwa już masz spory i chcesz koniecznie się nim pochwalić, ale jeszcze nie wiesz, jak go sprawnie użyć; czasem mniej wyszukanie nie znaczy gorzej, a wręcz przeciwnie, zwłaszcza, że jak zaczynasz kombinować, to zdania może ciut zyskują na klimacie, ale zdecydowanie tracą na poprawności gramatycznej i stylistycznej. Często wątpliwości budzi też sam szyk wyrazów w zdaniu. Wszystko wymienione można też odnieść do stylizacji. Widać, że chcesz, że masz o niej jakieś tam pojęcie, ale to wciąż jeszcze raczkuje i chwilami wychodzi wręcz zabawnie. Kwestia ćwiczeń. Interpunkcja do bani, ale taką korektę, to niech robi kto inny, bo ja dziesięć poprawię, a dwadzieścia popsuję
Moja sugestia? Jeśli masz kogoś życzliwego i trochę się znającego się na prawidłach języka polskiego, to poproś o korektę, a niezależnie od tego, jak już taki tekst skończysz, to odłóż go, powiedzmy na miesiąc, pozwól umysłowi trochę o nim zapomnieć i potem przeczytaj świeżym okiem, trochę, jakbyś czytał kogoś innego. Zobaczysz jak wiele niedociągnięć sam będziesz w stanie wychwycić i poprawić.