Wydaje mi się, że kiedyś też tak błagałam Boga/Naturę/Wszechświat... Tylko, że nie na kolanach, ale leżąc na mokrej ziemi, a obok z dali dochodziły do mnie głosy i nie było dźwięku, który wyrwałby mnie z letargu
Afrodyta, bardzo dobry początek pokazujący wyczerpanie w błaganiu
Potem następuje piękny powrót do rzeczywistości, ale wraca „martwe ciało”, reagujące „automatycznie”, następnie myśli zaczynają układać się w refleksję. I te fantastyczne trzy wymiary, zamiast upragnionego jednego Tu i Teraz. Pięknie opisane zagubienie w tym co było. Teraźniejszość jak "przepytywanka" u terapeuty
. I szara wizja przyszłości.
Nie wiem co miałaś na myśli, ale nawet jeśli się mylę, to wiele opisanych w nim emocji jest bardzo autentycznych.
Bardzo dobry tekst.