Komentuję w trakcie czytania, więc uwagi piszę na bieżąco, więc...
- miszung - hmm, jeszcze nie słyszałem takiego określenia na skręta marihuany i tytoniu, a pracę magisterską na temat narkotyków obroniłem całkiem niedawno (troszkę mniej niż pół roku temu), jak ten młodzieżowy język ewoluuje...
- "wyłamywała się łamiąc" - trochę jak masło maślane...
- nie znosiła pisze się, jak widać, osobno
- "przechodziła pod mostkiem w niewyskoki wodospad" - coś mi tu nie gra... Oczami wyobraźni widzę, jak owa rzeczka przechodzi w górę wodospadu... Nie lepiej "spadała niewielkim wodospadem"?
- "miętowo - ziołowym" - palona marihuana powinna wydzielać raczej słodki zapach, a do tego zmieszana jest z tytoniem...
I ogólnie - na samym początku przepraszam za lekkie czepialstwo - miałem dobry nastrój
. Ale opowiadanie ciekawe, bo odczytałem łatwo to, co moim zdaniem chciałeś przekazać - między tymi dwoma jest "fajny", udany, często z odrobiną perwersji czy ekshibicjonizmu, seks, ale jednocześnie seks bez miłości, bez połączenia dusz... A taki seks nie ma sensu... Miłość musi być... Bo bez miłości to tak tylko dla zaspokojenia potrzeb ciał, a nie dusz. Emocje wyprane z ludzkiej otoczki. Tak to widzę...