Ostatnie komentarze SylwiaJ
No cóż... Muszę się przyznać, że ja tak czasem mam. Zapisany od lat tekst, który powstał w oparciu o jakieś wydarzenia, przemyślenia. I nagle siadam wieczorem... I myślę: może coś napiszę... No i zaczynam. Od próby przepisywania. A, że z przepisywaniem mam kłopot, bo to już jakieś stare i nieaktualne, to tekst zmienia postać. Potem robi się późno. Ja zmęczona. Coś tam niby poprawiam. I w pewnym momencie stwierdzam: ok. Zapisuję. Stąd pewnie błędy, które potem poprawiam. Tekst jest o przyjaźni. I to o takiej przyjaźni, która ma swoją historię kłótni, pogodzenia. Bardzo ciekawa relacja i niewykluczone, że wrzucę kiedyś jeszcze jeden tekst - ale tamten już... przepisze.
Mike17 - nie wiedziałam tego. I to jest najciekawsze.
Szalone pomysły nie są złe. Ja to w sumie taka... grzeczna nie jestem. Nie mieszczę się w ramkach.
Tak w ogóle, to była kiedyś taka Kobra/Cobra na blogowisku Twojego Stylu (chyba nie dobra, ale jakoś tak). Tam zaczynałam pisać. Po wielu latach nie/pisania. Tematy ograne... Z drugiej strony: ile nas kobiet, tyle niuansów. Męczą mnie te wszystkie feministyczne wrzaski. Pociąga opowieść. Zwyczajna. W nich tkwi nasza siła. Nasza magia. I chociaż faceci twierdzą, że to nuda - no, bo to nudne. Bez ekscesów. Bynajmniej tych sprzedajnych. Myślę, że zwyczajne życie to jednak też dobry materiał do sprzedania.
Spoko. Zdążyłam chyba wyrosnąć z przejmowania się.
Bo to pisze życie... A tak serio... Zaciekawił mnie fakt, że mój ostatni wpis "o niczym" znalazł się górnej półce. Gdzie ja myślałam, że w ogóle się nie pokaże.
Ex mąż na bani, ale nie wpadnie. Bania nie pozwala mu już na nic. Nawet wirus nie jest dla niego już groźny. Mogłabym o nim wymyślić jakąś ciekawą historyjkę. Bez wymyślania. Co do biedy - mojej - rozbawiło mnie to. Tekst powstał z braku laku. Z nudy. Takie życiowe nic.
Jak znane - to dobrze. Myślę, że nie wszystkim. I, że wciąż warto o tym sobie przypominać.
Książka - sama się nad nią czasem zastanawiam. Jest. Wydana na koszt własny. W niewielkim nakładzie. Może nie wspaniała, ale jest w niej trochę moich przemyśleń o życiu.
To tylko lustro. To, co widzimy w nim w danym momencie jest chwilowe. Można zamknąć jakiś rozdział - bywa, że mozolnie i za postawioną na końcu poprzedniego zdania (będącego ciągiem jakichś złych uczynków, skutkiem jakiejś przyczyny) napisać: a teraz niech będzie nadzieja...
Odwrócić od siebie lustro i naprawiać.
Cieszy mnie to bardzo. W sumie, to jest to dla mnie takie sprawdzenie. I tekst, który kiedyś być może będzie podstawą do książki.
Mnie wciągnęło jakieś 18 lat temu. I za cholerę nie chce odpuścić. Moje życie oczywiście
Dzięki za uwagi. Korekt to ja bym pewnie zrobiła więcej. Brakuje mi czasu. Piszę na szybko. Zazwyczaj po pracy. Zmęczona. W normalnych warunkach - pisze, drukuję, poprawiam, znowu drukuję.