Wprost spod choinki... - Cristtimm
Proza » Humoreska » Wprost spod choinki...
A A A

Na dzisiejsze popołudnie czekałam całe lata świetlne, a jakby się dobrze zastanowić, to i nawet dwie dekady dłużej. Wracałam podekscytowana z zakupów do domu. Wokoło świąteczne wystawy bożonarodzeniowe, migotliwe światełka, kolorowe kartki z postaciami aniołków i jegomościów w czerwonych wdziankach. Uliczni grajkowie, na przekór temperaturze, grali ciepłe, przesiąknięte optymistycznym przesłaniem melodie, a sklepowe hostessy, przebrane za śnieżynki, przyprawiały mężczyzn o gorączkę bynajmniej nieświąteczną.
Uśmiechnięta, z rękoma pełnymi toreb z zakupami i wyszukanymi pod względem estetycznym, tudzież emocjonalnym, prezentami, wkroczyłam do mieszkania.
- Zenek! - wykrzyknęłam głosem, w którym nawet najbardziej niedoświadczony laik wyczułby pobrzękujące świąteczne akcenty.
- Zenuś - zagruchałam po chwili, bo czułam się przepełniona miłością do istot wszelakich, w tym również mojego męża.
Z kuchni dobiegły mnie odgłosy krzątaniny i przesuwania, jeśli nie mebli, to przynajmniej garnków wielkości średniej szafki kuchennej. Wmaszerowałam odważnie i z podniesioną głową do przedświątecznego centrum dowodzenia mojego męża.
Święci pańscy, jęknęłam w duchu.
Obraz kuchni przedstawiał pole bitwy, jakiej nawet nie powstydziliby się Napoleon Bonaparte, Aleksander Wielki, Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord, czy nawet kibice "Widzewa Łódź". Wszędzie porozstawiane były garnki, sagany, rondelki i salaterki wielkości i maści wszelakiej. Stół upaprany był mąką i przyozdobiony fantazyjnymi grudkami ciasta na pierogi. Na stoliku, koło zlewozmywaka, królował karp wielkości średnio wyrośniętego humbaka, pokrajany w dzwonka i obłożony cebulą, a obok niego stała wielka misa, zapełniona po brzegi sałatką ziemniaczaną.
O matko i córko! Dla kogo to? Kto to wszystko zje?
Stanęłam jak solny posąg żony Lotta, tyle że w pozie o wiele bardziej subtelnej i dopasowanej sytuacyjnie. Od strony kuchenki gazowej doszedł mnie dziwny odgłos bulgotania. Rzuciłam okiem i błyskawicznie oceniając sytuację, przerażona podbiegłam ratować moje "inox-cudo", przed całkowitym zalaniem buraczkową falą, wydobywającą się z ustawionego na nim garnka. Niestety, katastrofa na miarę ekologicznej zagłady Jeziora Aralskiego, dosięgnęła srebrzystej powierzchni i umazała ją sięgając, przy okazji, granic mojej jakże szeroko rozciągliwej tolerancji.
- Zenek - wycedziłam przez zęby.
Mój świąteczny nastrój padł jak ścięty mrozem wczesnowiosenny kwiat forsycji.
- Żaba, spokojnie - odezwał się wreszcie mój mąż, który w całym tym galimatiasie czuł się jak ryba w wodzie, albo bardziej obrazowo ujmując, wigilijny karp w wannie emaliowanej.
- Spokojnie, spo-koj-nie? - wycedziłam.
- "Lulajże Jezuniu..." - zanucił w odpowiedzi Zenek.
Święci pańscy, za co ten krzyż doświadczenia na miarę możliwości polskich matron, zahartowanych w powstaniach i buntach narodowościowych?
Ponieważ reagując z szybkością światłowodu na niebezpieczeństwo ze strony kipiącego barszczu, byłam zmuszona rzucić siatki z zakupami i prezentami, wprost na podłogę, teraz uznałam za stosowne przekazać mężowi swoje stoickie opanowanie i niepodważalną godność osobistą, poprzez pozbieranie i pełne powściągliwości wyniesienie ich z epicentrum zagrożenia.
Usiadłam w salonie, którego pojednawczy porządek i ład podziałał na mnie odrobinę uspokajająco - a to teraz bardzo ważne przecież - i wzięłam głęboki oddech, nucąc przy tym relaksacyjnym, anielsko wykwintnym głosem "Oj Maluśki, Maluśki...".
Zenek przydreptał za mną, upaprane mąką ręce ocierając w ręczniczek haftowany w śmieszne renifery.
- Żabcia... spokojnie, Wigilię dla nas szykuję przecież.
- Oj Zenuś, wiem... ale... wybacz... to nie na moje subtelne, delikatne skonstruowane synapsy - głos mój pomimo wieloletnich, pełnych determinacji treningów odporności ducha, drżał leciutko.
- Dlatego Żabuś zrobiłem wszystko co trzeba, gdy Ciebie nie było. Popatrz - śledzik w śmietanie, karpik po żydowsku, sałatka śledziowa według przepisu twojego tatusia i... pierogi... zupełnie takie jak u mojej mamusi... No przecież wiem, że je uwielbiasz, chociaż udajesz, iż skrupulatnie liczysz kalorie każdego z nich.
- Zenek... Nie żebym nie doceniała twojego wysiłku. Nie żebym okazała się niewdzięcznicą i desagradecidą? Co powiedziałeś, że udaję liczenie kalorii? Jak możesz? Ja... reasumując... ja... - głos mi się załamał i wybuchnęłam nieopanowanym płaczem.
- Ja, pomimo najszczerszych chęci, nie potrafię być typową polską gospodynią domową - wyrzuciłam z siebie.
Zenek podbiegł do mnie, rzucając na podłogę ręczniczek z reniferami. Uklęknął przed moim krzesłem i objął moje kolana ramionami.
- Żabcia, przecież wiem... Taką sobie ciebie wziąłem i taką mam.
O nie kochanieńki, nie zmiękczysz mnie pochopną i naprędce skonstruowaną skruchą. Będziesz mi tu wypominał skrupulatność i konsekwentność w propagowaniu świadomego, zdrowego stylu żywienia, będziesz w tak uroczystym dniu... A ja miałam dla ciebie ukryty przekaz. Ech Zenku...
- Ale... - załkałam.
- Nie ma "ale" Żabuś... Te pierogi i sałatki robię przecież dla nas. Wszystko to uszykowałem na naszą, rodzinną Wigilię. Jedyną taką, niepowtarzalną i prawdziwie polską.
Jednak moja niezaprzeczalna empatia wzięła górę nad stalowym hartem charakteru i wzruszyłam się.
O, święci pańscy... Może i bywam odrobinę za bardzo przesiąknięta sarkazmem, właściwym jednostkom wybitnym i niezrozumiałym dla współczesnych pokoleń., ale... prócz tego przecież jestem wrażliwą kobietą, oddaną żoną i...
Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o niespodziance.
- Zenuś, czyń swoją powinność- oświadczyłam zdecydowanie - a ja... pozwolisz, zajmę się niebanalną oprawą kulturalno-refleksyjną wieczoru. Zaraz zaprezentuję tło muzyczne i scenografię wizualną, godną tego jedynego dnia w roku.
Mąż uścisnął mnie i oddalił się w kierunku kuchennego bałaganu.
Gdy siadaliśmy do wigilijnego stołu, po wcześniejszym rozgardiaszu nie było ani śladu. Przed nami stało dwanaście tradycyjnych potraw, spod obrusu wystawało sianko, a nakrycie dla zabłąkanego nieznajomego błyszczało w świetle migotliwych tonów świec. Łzy napłynęły mi do oczu. Przełamaliśmy się z mężem opłatkiem. Zenek przytulił mnie mocno i złożył życzenia głosem, który utwierdził mnie w pokładanych w nim nadziejach o stabilnej rodzinie, bliskości popartej doświadczeniami i pełnym satysfakcji życiu z bliskim sercu człowiekiem.
- Obyśmy Żabciu nadchodzący rok przeżyli równie dobrze... - Zenek wręczył mi kunsztownie opakowane pudełko z prezentem.
- Nie, Zenku - zaprzeczyłam, nie wytrzymując dłużej i uznając, iż nadszedł wreszcie właściwy czas. Położyłam wszystko na jedną szalę i odkryłam jądro duszy poprzez odpowiednio dobrany tembr głosu, by oddać ukryty przekaz. Miałam nadzieję, że dotrze on do mojego męża z siłą większą, niż erupcja Wezuwiusza niszcząca Pompeje i Herkulanum i oświadczyłam:
- Nie przeżyjemy go równie dobrze... bo... bo żywię niezłomną nadzieję, iż o niebo lepiej... bo... chciałam, aby dotarł do ciebie ukryty przekaz... - chyba po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się, iż zawiodła mnie moja nonszalancko wyrafinowana elokwencja - bo... ja chciałam abyś sam się domyślił, a z drugiej strony, żebyś usłyszał to ode mnie i to właśnie dzisiaj... i właśnie przy stole wigilijnym... bo... bo... bo będziemy mieli dzidziusia, Zenuś.
- Święci pańscy - wykrzyknął mąż - a to ukryty przekaz wyskoczył wprost spod choinki!

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Cristtimm · dnia 24.12.2013 08:00 · Czytań: 673 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 4
Komentarze
Dobra Cobra dnia 24.12.2013 11:38 Ocena: Świetne!
Hahaha! Bardzo miłe. Zenek powiniem na moniec zemdleć pod choinką! Rozbijając głową coś cennego, jak np wazę - prezent ślubny albo coś w podobie.

Zawsze pięknie się Ciebie czyta.

Pozdrawiam,

Dobra Cobra


Ps. U mnie w przekładzie jest Lot a nie Lott.
Gdzieś jest też kropka i przecinek na końcu zdania, zauważyłem przy czytaniu.

:)
labedz dnia 24.12.2013 12:12
Okrutnie sympatyczne. I świetnie się czyta. Lekko, wiotko, gibko. Dobry tekst. Fajnie byłoby z Zenkiem na pępkó wkę skoczyć. Pozdrawiam!
al-szamanka dnia 24.12.2013 13:29 Ocena: Świetne!
Że tak powiem...
Dopełniło się.
Ten dzień bez Zenusia i Żabki nie byłby jak trzeba:)
Przezabawny tekst (jak zwykle) o codzienności starych znajomych, tym razem z tłem świątecznym.
Czytałam z uśmiechem.
Tylko... znając Twoją "przewrotność", wyobraźnię twórczą i poczucie humoru, zastanawiam się czy z tym dzidziusiem to do końca jasna sprawa.
Czy to taki właściwie własny dzidziuś, czy może ten ogólnie świętowany.

Pozdrawiam serdecznie :)
Cristtimm dnia 27.12.2013 11:54
Wczesnopoświąteczne: witajcie :D :D
Tak, dopełniło się - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w przeuroczej Żabci kiełkuje "kijaneczka".
Jakieś półtora roku temu napisałam krótki, humorystyczny tekst, w którym śmiałam się odrobinę z siebie, trochę z blondynek, a najwięcej ze stereotypów. Jednak nie sądziłam, że te dwie postacie pozostaną ze mną tyle czasu i że przyjdzie spędzać mi Święta z nimi. :)
To co najbardziej mnie cieszy, to to, że Wy też wciąż macie ochotę na czytanie o ich perypetiach.

Pozdrawiam z uśmiechem :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
07/05/2024 22:15
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że udało mi się oddać… »
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 20:39
Pulsar Świetne i dowcipne, a zarazem straszne w swoim… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 13:43
A przy okazji - Zbyszek, a nie Zbigniew. Zbigniew to… »
Jacek Londyn
06/05/2024 13:19
Kamień z serca, Zbigniewie. Dziękuję, uwierzyłem, że… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 12:43
Tak Jacku, moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. Zdaję… »
Jacek Londyn
06/05/2024 12:23
Drogi Kazjuno. Przyznam, że bardzo zaskoczyła mnie… »
Kazjuno
05/05/2024 23:32
Szanuję Cię Jacku, ale powyższy kawałek mnie nie zachwycił.… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:54
Ks-hp Zajrzałem za Tetu i trochę się z nią zgadzam. Ale… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty