"idą ona i ona
fruwają warkoczyki
(...)
teraz wiem dlaczego mocniej zaciskam szal
na białej szyi"

Kocham cię, kocham cię, kocham cię... - szeptałem wprost do ucha bez przerwy, głosem tak ciepłym i delikatnym, na jaki tylko było mnie w tej chwili stać. Zaciskałem jej na szyi szal coraz mocniej; przestawała się szarpać, prawie nie oddychała. Patrzyła szeroko rozwartymi oczami gdzieś przed siebie. Nie wiem, o czym myślała. Miałem nadzieję, że o mnie.
Zakochałem się, kiedy tylko na nią spojrzałem. Szła z koleżanką, śmiały się bez przerwy. Miała przyjemny, niski jak na dziewczynę głos. Nie mogła mieć więcej niż siedemnaście lat.
Poszedłem za nimi. Kiedy stały pod klatką bloku, zastanawiałem się, która pójdzie dalej. Na szczęście to ta druga mieszkała bliżej. W parku dogoniłem moją nową miłość i po prostu złapałem wpół jedną ręką, drugą szybko okręcając jej białą szyję szalikiem. O tej porze ciężko było tu kogokolwiek spotkać, szczególnie jesienią po zmroku. Nie bałem się. Jeszcze nigdy nie ogarnął mnie strach. Było mi wtedy tak dobrze.
Delikatnie ułożyłem jej ciało na najbliższej ławce, pogłaskałem po bladym policzku. Była taka cicha i spokojna.

"tyle ich co koszmarnych snów
jedną spoconą nocą"
Poznańskie dziewczęta
Pidżama Porno