„Kapcie”
Odkąd w ekskluzywnym domu handlowym - Harrods zmieniono aranżację między-sklepowych wnętrz, zaczęły się tam dziać cuda niewidy. Dziwy prawdziwe!
Figury faunów, ukrytych za sitowiem zdobiły każdy lewy zaułek, na każdym z pięter. Prawe zaułki przeznaczono dla cudnych nimf, biorących kąpiel w maleńkich fontannach wykreowanych specjalnie dla nich. Dzieliła ich bezpieczna przestrzeń szerokich korytarzy i ruchomych schodów sunących powoli w górę i w dół. W powietrzu unosiła się dziwna woń. Niedostrzegalna, leczy silnie wyczuwalna przez licznie przybywających kupców - bogaczy oraz biednych turystów, chcących napawać oczy tym, co dla nich niedostępne.
Strojne w świecidełka damy przemierzały wolne strefy korytarzy. Ich portfele sunęły za nimi zwabione panoszącym się zapachem chuci. Mężczyźni nie mogli zrozumieć, czemu ta jeszcze niedawno zdradzana z młodszymi, otyła żona nagle wydaje się być ósmym cudem świata. Zgadzali się na każdą fanaberię, każdy kosztowny wydatek, aby tylko jak najszybciej wrócić do domu i bynajmniej nie oglądać razem telewizji…
To działo się w dzień, a w nocy niosły się dźwięki pisków przerażonych nimf i warczenia jurnych faunów. Figury niby tkwiły na swoich miejscach, ale były jak żywe.
George – młody, ciemnoskóry ochroniarz zawsze pracujący na nocnej zmianie, od razu zauważył zmiany. Same dźwięki, okrzyki i jęki nie dziwiły go tak bardzo jak czyny. Szczególnie w dziale kapci. Był to obszerny sklep zaopatrzony w najróżniejsze fasony, rodzaje i style domowego obuwia. Damskie i męskie w jednym pomieszczeniu.
Noc w noc ich harce nasilały się. Najpierw kapcie tylko łagodnie poruszały się po lśniącym parkiecie, nieśmiało sunąc w przód i w tył. Męskie odważniej, damskie z rezerwą. Głaskały się, stykały czubkami, niby w tkliwym pocałunku, potem grzecznie same odstawiały się na półeczki i szły spać. Jakby ktoś nimi sterował, a przecież tak nie było. Żyły swoim kapcim życiem, które tylko nielicznym dane było poznać. Do tych wyjątków należał George. Kolejnymi nocy wytrzeszcz oczu zaskoczonego ochroniarza powiększał się. Kapcie wchodziły na siebie, w siebie, parami, rzędami i warstwami. Przed jego oczami uprawiały seks grupowy. Zespolone ze sobą kilkanaście par męskich i damskich obiektów posuwało się od jednej ściany, do drugiej. Odepchnięte gwałtowną siłą przewracały się, wychodziły z siebie, by natychmiast poszukiwać nowych partnerów. Pompony, bambosze, pióropusze, frędzle, te z koturnikami, na płaskim, skórzane, materiałowe, gumowe, przeróżne. Wszystkie tańczyły rozerotyzowany taniec godowy.
George, jak każdy młody, wolny mężczyzna lubił bara-bara. Obiektem jego dziennych westchnień i nocnych samo-czynów była ponętna Jasmine. Śniada, śliczna, niedostępna jak róża otoczona miliardem kolców – dziewczyna szefa. Wszyscy wokół wiedzieli, że Johny pilnował jej jak oka w głowie. Był diabelsko zazdrosny i groził śmiercią każdemu, kto ją tylko dotknie, nawet paluszkiem serdecznym. Nie były to słowa rzucane na wiatr! Jasmine również bała się tych gróźb, wszak nie raz już skrywała zadrapania i strupy maltretującego jej delikatne uda kochanka. Podczas seksu z nią był brutalny jak rozwścieczony bawół, który musiał sobie ulżyć. Musiał, po prostu musiał, raniąc ją jednocześnie. Rżnął jak przypadkową, spotkaną na ulicy kurwę, a przecież kochał ją obłędnie. Nie potrafiła od niego odejść, nie mogła. Drżała na samą myśl, co jej wtedy zrobi.
*****
Seksowna mulatka, z dupeczką jak u Jennifer Lopez w jej latach świetności, od razu upatrzyła sobie nowego ochroniarza, gdy tylko pojawił się w biurze Johny’ego. Oczy George’a i Jasmine spotkały się, i od pierwszej chwili zapragnęli siebie jak powietrza. Ów elektrowstrząs, który czuć było w powietrzu jak nadciągającą burzę, nadzwyczaj szybko dostrzegł niegrzeszący bystrością zazdrosny kochanek.
- Te, Murzyn! – zaczął wyjątkowo, jak na niego, grzecznie. – Łapy precz od mojego kotka!
Po chwili powtórzył dobitniej.
- Zabiję, jeśli tylko odważysz się ją tknąć! Jest moja. – przyciągnął ją zaborczo do siebie. - Tylko moja!
Młodzi spojrzeli na siebie ze smutkiem, zwiesili głowy jak bezpańskie psy. Jasmine, jako prawa ręka szefa pokazała nowemu rewir jego stróżowania i obecność kamer. Zerkali na siebie wiedząc, że niemożliwe nigdy nie stanie się możliwe.
Napięcie jeszcze wzrosło, gdy pojawiły się nowe dekoracje – fauny i nimfy. George po prostu nie wyrabiał. Patrzył na cholerne kapcie i nosił się z myślą, żeby odejść. Albo, żeby iść z nią na całość, a potem umrzeć z ręki Johny’ego. „Raz się przecież żyje, a dla takiej kobiety warto dać się zabić…” – myślał - „…dla jednego dotyku tych dwóch symetrycznych wisienek, ukrytych pod skąpą bluzeczką”.
Którejś nocy, Jasmine pojawiła się nagle obok wygłodniałego George'a. Zakradła się cicho, z gracją, jak kotka. Otarła o niego ciałem, jak ogonem. Głośno westchnął i już chciał się zabierać do skosztowania owocu. Ona jednak była sprytna.
- Ciii… - wyszeptała. – Tylko mnie nie dotykaj! Zabije nas oboje!
- Ale ja muszę… muszę!
- Ciii… - przerwała mu. – Mam tu nożyczki. Wiesz co masz zrobić?
- Nie – odparł zdzwiony i mało-domyślny jak każdy facet. – Nie wiem.
Wyciągnęła majteczki ponad spódniczkę wskazując cieniutkie, trzymające je dwa paseczki.
- Po prostu przetnij, tu i tam. Same spadną – zamrugała oczami, kocio się uśmiechając.
George przystąpił do działania. Przeciął jeden paseczek, potem drugi i białe koronkowe majteczki zsunęły się na podłogę. Bez udziału rąk.
- A teraz chodźmy! – rozkazała.
- Dokąd? – spytał jak ślimak, któremu jedyny rożek już wyszedł, ale cała reszta ciała nie potrafiła ruszyć z miejsca.
- Do toalety, głuptasie. Tam nie ma kamer.
I poszli. Dokładnie stosując się do przykazań Johny’ego: bez męskiego dotyku! Kochali się na umywalce, na której siedziała Jasmine. On opierał się rękoma o ścianę, ona przyciągała jego ciało, wzmacniając utęsknione pchnięcia. Nawet jej nie tknął! Byli czyści, jak dwie krystaliczne krople wody.
Johny ufał swojej kobiecie. Gdy mówiła, że nikt jej nie tknął, wiedział, że istotnie tak było. Oczywiście jej nocne dyżury w sklepie budziły w nim zazdrość, która bulgotała jak smoła w czarcim kotle, ale jej usta nie potrafiły kłamać. Wierzył jej na słowo. Co prawda, oczy w trakcie tych wyznań błądziły gdzieś po podłodzie, ale Johny do orłów nie należał.
Ten pierwszy raz rozpalił ich namiętność jeszcze bardziej. Którejś nocy zbiegli do podziemnych magazynów. Tam go dosiadła, przykładnie, jak należy. Przodem, tyłem i z boku. Dokazywali razem jak kapcie trzy piętra wyżej, z tą różnicą, że kapcie milczały. Oni nie!
Kilka razy udało im się sprofanować kawalerskie łoże George’a. Nietykalny prezent od babci. Wielki materac wrzucony w metalową ramę, z takimiż samymi oparciami. Znaleźli sposób jak poradzić sobie i tam. Jasmine przywiązywała ręce kochanka paskiem do metalowych poręczy. I robiła z nim co chciała. I co on chciał, żeby mu robiła. Jej samoobsługa i obsługa jego były nadzwyczaj owocne w obustronne orgazmy.
Namiętność kwitła w Harrodsie i poza nim. Tylko Johny coraz bardziej zieleniał i szalał z zazdrości, a nie mając dowodu wariował z bezsilności. Mógł ich oboje zabić, zatłuc swoimi wielkimi pięściami, ale Jasmine cały czas przyrzekała, że nikt jej nie tknął. Że jest czysta jak łza. Musiał jej wierzyć, nie miał wyjścia. Zaufanie to podstawa związku.
*****
Zazdrość nie jest dobrym doradcą. Nie jest też właściwym motorem działania. Johny zginął w wypadku, wracając pijany z „Baru dla Czarnych” nad Tamizą. Przejechał rozpędzony na czerwonym świetle, zderzając się z wielką, stalową gąsienicą wiozącą mleko. Jasmine, dla przyzwoitości uroniła samotną łzę na pogrzebie dręczyciela, w obecności jego rodziny.
Odtąd sprawy potoczyły się nowym, naturalnie poprawnym torem. Bez żadnych zakazów, nakazów, ani udziwnień. Czysta klasyka! George i Jasmine mogli spotykać się kiedy i gdzie tylko chcieli, z całą swobodą używania wszystkich czterech rąk.
Ich sklepowy romans rozwinął się w głęboką miłość i trwał, nawet gdy z Harrodsa znikły fauny i nimfy, a wystrój zmienił się na Jezioro Łabędzie. Tylko kapcie się uspokoiły. Przeszły im amory. Tanecznym krokiem balowali zaś nowi baletnicy na innych wypolerowanych parkietach - wieczorowe suknie i eleganckie trzyczęściowe garnitury, kusząc swym nocnym tańcem innego ochroniarza i nowozatrudnioną mulacią Ofelię.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt