Ostatnio recenzowałem pewien utwór, którego autor "liznął" zagadnienie indywidualizmu. Pisze, że stanął przed lustrem i zaczął się poruszać. Oczywiście zobaczył siebie "na opak" i fakt ten wywołał u niego refleksję natury (para)religijnej. Zapytał, czy tak samo stanie się z jego duszą.
Ciekawa refleksja obrazująca trzeźwość jego myślenia. Nie popada on bowiem w dogmatykę, a zadając praktyczne pytanie, ma kłopot z odpowiedzią. Przecież widzi on odbicie tylko własnego ziemskiego ciała! Gdyby zobaczył odbicie własnej duszy wiedziałby, że pod tym ciałem kryje się coś naprawdę "jego". Tak jednak się nie dzieje. Ogarnia go więc całkiem uzasadniony lęk o przyszłość. Że z niego nic nie zostanie.
Wiersz ten, aczkolwiek z usterkami technicznymi, bardzo mocno mnie dotknął. Dotąd uważałem się bowiem za indywidualistę lubiącego chodzić własnymi drogami. Zawsze jednak, nawet podświadomie, czułem, że jest to indywidualizm koncesjonowany i zależny od woli innych. Wystarczyłby jeden błąd z mojej strony lub uwarunkowania zewnętrzne, a straciłbym to. Ten utwór dobitnie uświadomił mi moje miejsce w szeregu.
Ale nie chcę użalać się nad sobą. Pragnę tylko stwierdzić, że istniejący obecnie model indywidualizmu to PATOLOGIA i przeciwieństwo "dobrego" indywidualizmu obecnego w ukochanej przeze mnie przyrodzie. Z każdym rokiem i każdym bliższym kontaktem z jakimkolwiek organizmem żywym coraz bardziej przekonuję się o tym.
Jakie warunki są niezbędne, by rozwijał się "dobry" indywidualizm?
Po pierwsze: NIEZALEŻNOŚĆ EKONOMICZNA. Taką posiada przyroda dzięki dotacjom z atmosfery, taką też posiadają do dziś niektóre małe grupy ludzi błąkające się po antypodach. Cała reszta to niewolnicy pieniądza. Z bólem konstatuję, że dotyczy to również artystów. Na ich przykładzie doskonale są widoczne granice prawdziwego indywidualizmu. Ich indywidualizm przegrywa, gdy za niezależność twórczą płacą brakiem środków do życia. Pomyślcie, drodzy Czytelnicy, ile razy już umarłbym, gdybym nie miał renty...
Można próbować "oszukać" Homo economicusa, decydując się na życie w środku wielkiej puszczy. W praktyce nie jest to jednak możliwe, gdyż trzeba do tego posiadać kapitał początkowy. Należy mieć nóż, strzelbę oraz pobrać lekcje survivalu- a to kosztuje...
Po drugie: NIEZALEŻNOŚĆ ŚWIATOPOGLĄDOWA. W praktyce ona nie istnieje. Mamy wprawdzie kilka nurtów światopoglądowych w postaci ateizmu, trzech religii monoteistycznych oraz paru parareligijnych ideologii, ale każdy z nich wyznaje co najmniej pół miliarda ludzi. Już choćby z racji liczby wyznawców nie może tu być mowy o jakimkolwiek indywidualizmie!
Jednakże w tym przypadku istnieje jeszcze dodatkowy, szalenie istotny czynnik wykluczający jakikolwiek indywidualizm- DOGMATYCZNOŚĆ. Wiąże się to ściśle ze zjawiskiem tak zwanej stadnej hierarchiczności. To bezrefleksyjna, ślepa wiara w przywódcę, w dodatku niekoniecznie żywego. Oznacza to, że jeśli wyznawca ideologii A zderzy się z wyznawcą ideologii B, dochodzi często do tragicznej konfrontacji.
Gdyby w tym wypadku zadziałał mechanizm "dobrego" indywidualizmu, udałoby się regulować liczebność populacji bez wojen. Ale jak miałoby się to stać? Nawet naukowcy zgodnie przyznają, że nie ma innego sposobu. Czy tak jest rzeczywiście, czy może znają jakieś tajemnice, które nigdy nie mają ujrzeć światła dziennego? Do tego zagadnienia jeszcze wrócimy, tymczasem wymieńmy kolejne czynniki.
Trzecim czynnikiem przyczyniającym się do zaniku "dobrego" indywidualizmu jest REKLAMA. I nie chodzi wcale o jej negację jako zjawiska! Chodzi o to, że sposób jej przedstawiania przyczynia się do urawniłowki. Wynika to jednak z solidnej bazy, którą taka reklama się żywi- ludzie w swojej masie posiadają jednakowe, przyziemne, prymitywne pragnienia.
Jeszcze w szkole średniej, w epoce PRL-u, zapytałem koleżankę, o czym marzy. Odpowiedziała mi, że chce być zdrowa, bogata i sławna. I choć na półkach był tylko ocet, cała klasa jak jeden mąż podzielała marzenia tej osoby. Właśnie dlatego zamiast reklam lekarstw na raka są reklamy odżywek do włosów. No bo jednak na raka, w odróżnieniu od CHOROBY, KTÓREJ NA IMIĘ MODA, nie wszyscy chorują...
Wszystkie powyższe warunki, z powodu których rozwija się u człowieka "zły" indywidualizm, należy uzupełnić jeszcze o tak zwany "trójkąt życia OOR"(oddychanie, odżywianie oraz rozmnażanie). Człowiek bowiem, jako jedyny organizm na ziemi, może regulować te naturalne wydawałoby się procesy, dostosowując je do tak zwanego "stanowionego prawa". Homo economicus potrafi narzucić podatek od oddychania i świetnie zarobić na przerwie w dostawie tlenu, choć często powoduje to unicestwienie całych społeczności. Tak działo się w odległej przeszłości i tak dzieje się dziś.
W przypadku odżywiania Homo sapiens stanowione prawo motywuje religianctwem, ale także Homo economicus oraz Homo reclamiensis mają tu wiele do powiedzenia...
Natomiast rozmnażanie to temat- rzeka. Nie będę się na ten temat wypowiadał, bo wszyscy wszystko wiedzą.
Najbardziej paradoksalne jest w tym wszystkim to, że o indywidualizmie człowieka możemy mówić, gdy DOTKNĄ GO CHOROBY. Wtedy dopiero każdy człowiek uzyskuje swoją podmiotowość! Przekonuję się o tym każdego dnia w DPS-ie. Tu przebywają osobniki dotknięte rozmaitymi chorobami mózgu. Na podstawie obserwacji tychże doszedłem do wniosku, że chroniczny brak świadomości(czyli świadomość niestandardowa) spowodowany chorobami często prowadzi do kompletnego zaniku Homo economicusa, Homo religiensis i Homo reclamiensis,a ukryte gdzieś głęboko na dnie człowieczeństwo jako STAN PRZYRODNICZY wychodzi na jaw. Nim jednak choroba rozwinie się na dobre, powstają stany przejściowe pomiędzy świadomością a jej brakiem i te są najgorsze. Powodują one niezwykłą kumulację materializmu i religianctwa w jednym. Wtedy też najłatwiej, o czym wiemy z doniesień prasowych, paść ofiarą reklamowych oszustów.
Tak jak obiecałem, wracamy teraz do wątku naukowego.
Na obecnym etapie rozwoju dysponujemy bardzo ograniczonymi możliwościami sprawienia, by w pełni zdrowego człowieka zmienić w "dobre" indywiduum. Coś jednak możemy zrobić dzięki znanej metodzie klonowania. Najlepiej byłoby sklonować ludzi pierwotnych, których resztki zachowały się jeszcze na niedostępnych obszarach. Mogłoby się to odbyć jedynie "na miejscu", gdyż nie wiadomo, jak zachowałby się klon "wrzucony" do cywilizacji.
Innym sposobem byłoby ożywienie DNA człowieka sprzed 50 tysięcy lat na tej samej zasadzie, na jakiej prowadzone są dziś eksperymenty z mamutem. Jednakże może się to w pełni udać tylko wtedy, gdy na jakimś fragmencie Ziemi powstałoby coś w rodzaju rezerwatu. W miarę powiększania się tej populacji powiększałby się również rezerwat.
Wreszcie pomysł z gatunku science- fiction(przynajmniej na razie, gdyż wiemy, w jakim tempie fiction może stać się science). Gdyby tak sprawić, że człowiek rozmnaża się jak poziomka... Czy zdajecie sobie Państwo sprawę ze zmian w mentalności człowieka, gdyby tak się stało???
Na zakończenie warto wspomnieć, że utwór ten napisałem na podstawie sumy wszystkich danych, jakie udało mi się zgromadzić z obserwacji przyrody.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt