3000 dni - jeden
Proza » Miniatura » 3000 dni
A A A
Od autora: Inspirowany historią rodziny Fritzlów i filmem "The Room" (2015).

Przebłyski, wiele ich było i jest. Nadal brodzę w wyobraźni ku zaćmionym słońcom w mojej głowie. Dzień zero. Ostatni dzień przed. Mam dziesięć lat. Spadł właśnie śnieg, pierwszy śnieg tej zimy, bezświetlnie, choć zima jest tutaj pewnie po raz tysięczny. Jestem na sankach z dwiema koleżankami. Moje białe policzki, czerwienią spala się śnieg, lód o marsjańskiej barwie dotyka mojego gorącego karku. Mam dziewczęce myśli ze śniegu, zostaję sama na górce, one idą na obiad, bliźniaczki. Pokazuje mi psa, dużego, białego, włochatego. Piękny jest, chcesz go pogłaskać? Oczywiście, proszę pana, bardzo chętnie, liże mi zmrożone policzki grubym, różowym językiem, puchaty, taka ładna mordka. Bieluch się wabi, rzeczywiście piękny, proszę pana.

Potem, biało, biała utrata, białe jak śnieg włosy.
Często, niestety, bezgłośnie wspina się to po mnie, to co śnię. I piszę do ciebie, później, o tym co przeżywam.
*
Piwnica, tak ją nazywam, jest duża i ciemna. Brudne ściany, jest jedno małe okienko, są jedne zaryglowane, masywne drzwi. Zamknął mnie, mój dziesięcioletni umysł chce go zapytać co ze mną zrobi, ale brak mi odwagi, rozglądam się, raz jeszcze. Przecież muszą być jakieś inne drzwi, w moim domu każdy pokój miał normalne drzwi. Chcę wydostać się na powietrze, ale pojmuję w końcu, że nie ma tu innego przejścia, żadnego otworu, tylko okienko zasypane do połowy śniegiem.
W końcu zauważam gumowe węże zwisające ze ścian, takie jak szlauch w moim ogrodzie, tatusiowym ogrodzie, węże są jak pijawki, które widziałam tylko w telewizji. Jestem ślepa, bo jest półmrok a w półmroku widzą chyba tylko koty, czy może sowy i po omacku idę wzdłuż ścian, żeby znaleźć jakieś drzwi. On zdejmuje ze ściany jedną z pijawek, widzę dziurkę, on idzie dalej i zanim mogę krzyknąć wdycham jakiś dziwny zapach, coraz go więcej i więcej. W tym zapachu nie stawiam oporu, zasypiam, śpię dzień, może dwa. On się zjawia, i mówi, że: "Lepiej, żebyś była grzeczną dziewczynką, wtedy nie będzie pijawek, nie będzie zapachu."
*
Maluję od pierwszego dnia, dla ciebie serca na szybie, czy daremnie? Pierwszy raz widzę cię tamtej dziewiczej wiosny. Zastanawiam się czy twoje włosy są brązowe. Jesteś taki wesoły, biegasz za piłką całe dnie, a ja rysuję ciebie, twoją rodzinę, czasem twojego kudłatego psa, w tę pieniącą się wysoką trawą, wiosnę.
Płynne, twoje imię, może blednąć, ciemnieć, rozjaśniać się, być szorstkie, łagodne, trwożliwe czasem, może być także samo, w dużych odstępach czasu, czasem w mniejszych. Głosem we mnie samej, wciąż kusząc na nowo, potem na głos, ale nie jest to ten ton, ten rodzaj akcentu jaki słyszę w sobie. Wciąż na nowo próbując przemówić do ciebie, imieniem, które ci stale na nowo wymyślam.
*
Myślę nieugięcie o mojej mamie, o bracie, o moim piesku, nieugięcie osądzam kim jestem. Całe moje ciało staje się nieugięte, ale nie mogę oprzeć się temu co mi robi, pierwszy raz i każdy kolejny tysiąc któryś raz, nawet potem gdy mam te dni, on przychodzi do mnie przed snem. I gdy słyszę drzwi, to wiem, że będę musiała spełnić powinność, zaciskając zęby, nieugięta, nieporuszona.

Staram się później wczuć w sytuację jakiejś myszki z laboratorium, albo muszki owocówki, czy innego nicienia. Na którym przeprowadza się eksperymenty, spryskuje się go - mnie gazem i mimo wszystko jest on dalej gotowy do życia, do użycia.
*
Odnajduję cię wzrokiem raz na jakiś czas, tam, przez kilka metrów trawy, trochę pokrzyw, wysoka siatka i ty. Przez to wszystko, tak bardzo lustrzane, jak z kryształu, jest twoje oblicze. Chcę rwać pokrzywy, by się do ciebie dostać. Potem gdy cię nie widzę, to wypuszczam z myśli na całe godziny. Żebyś we śnie nie musiał sobie rozcierać nadgarstków i kostek od tego mojego przywiązywania kajdankami. Więc teraz nie przykuwam cię wcale, a jeśli już, to bardzo, bardzo luźno. Widzę twoje zmarszczki na czole gdy się śmiejesz, potem jak wygładzają ci się, bo sprawiasz, że tyrania moich myśli i oczu łagodnieje. Zaklinam cię i zaczarowuję na bardzo krótko, coraz krócej, na sekundy.
*
Cios bólu, sekretny, tak bardzo gwałtowny, w miejscu, w którym się nie spodziewasz. Zasłaniam ręką usta, wymiotuję za każdym razem, ale nie przy nim, nauczyłam się wstrzymywać, bo gdy tego nie robiłam, on otwierał pijawki. Więc w trakcie zasłaniam ręką usta, z których wypadły mi już wszystkie mleczaki, a potem lekkość i prawie sen.
Bo kiedy zasypiam przebiegają przeze mnie drgania, iskrzy się, błyska, drga, zaćmiewają znów słońca, wspomnienia o mojej matce, o starszym bracie i znów słyszę, że on schodzi, coś zagraża, jest to poczucie zagłady.
W nocy modlę się, czasem do zwierząt, porywam się, chwytam za wszelkie kłamstwa w mojej głowie. Zezwierzęcam się coraz bardziej, szczególnie podczas snu, dam się zabić, chcę by wreszcie mnie zabił, jak zwierzę.
*
Wypluwam ogień, połykam ogień, wszędzie wiją się żółte płomienie i zdaje mi się, że chyba jestem w jakimś piekle. Bo czuję, że z lodu zstąpiłam w ogień i ginę w ogniu. Jest to najpewniej jakiś koniec świata, łapię się za roztapiająca się czaszkę, tylekroć czuję skurcze. Moje jedenastoletnie ciało nie chce czuć piekła.
Wszystko, co pozostało we mnie potem, sztywnieje jakby w lodzie, ja sama staję się bryłą, patrzę w górę, gdzie oni, gdzie tamci. Mieszkają w jakimś innym, ciepłym świecie, z moim dzieckiem, chociaż sama ledwo rozumiem co to "moje dziecko". Ale myślę sobie, w moim dziecięcym umyślę, że będę o nie walczyć, jak o zabawkę, jak o misia. On nie ma żadnego prawa to tego dziecka, sama już tego nie rozumiem, siebie już nie rozumiem, ale przecież on nie ma żadnego prawa. Na drugi dzień powie mi, że moje łożysko zjadły świnie i, że będę przeklęta na zawsze, chociaż mam ciągle mgliste pojęcie o tym czym jest łożysko.

Namalowałam cię wtedy na czerwono, twoje loki, jak ja kocham ten ich kamienny odcień. A oczy na zielono, chociaż wcale nie jestem pewna ich barwy, ale wiem, że jest to zieleń, bo ten kolor jest wolny od trucizn, wolny od piekła, bo trawa jest zielona, a zieleń trawy to moja jedyna nadzieja.
*
Listy, co dzień odkąd cię zobaczyłam. Są dla mnie jak prośba o łaskę, jak list skazańca, który nie ma już nadziei na ułaskawienie.
Najpierw rysowałam, to co pamiętałam, potem to co przynosił mi do piwnicy, kredki, mały telewizorek, albo to co widziałam przez okienko. Zaczęłam pisać listy, nocą, do świtu.
Moje pragnienia, cały mój ogień, najpierw nienawiść, potem miłość do ciebie, którą przenosiłam na papier poparzoną ręką, bojąc się żeby to wszystko nie zamieniło się w kawałek zwęglonego papieru.
Smutne, drżące nadzieje, pragnienia, nic więcej.
*
Ostatnio, przeważnie przysyła kobietę z obwiązaną twarzą, widzę tylko jej oczy. Przynosi mi jedzenie i herbatę. A więc to jest matką mojego dziecka, myślę sobie, więc to ona. Niebawem nie mogę wstać, wszystko kręci się wokół mnie, po pierwszym kroku, ale jestem mocno chora, więc muszę wstać, bo jedzenie musi być zatrute. Wyrzucam wszystko do małego klozetu, pewnie mnie trują, muszę napisać dzisiejszy list, powstaje dużo listów, często same ich początki, ukrywam je, pod zagłówkiem, ale muszę wreszcie jakoś wynieść je z piwnicy, do ciebie. Kobieta z obwiązaną twarzą podarowała mi pilnik do paznokci. Gdy już pójdzie, to ja pilnikiem rozsunę malutką dziurkę przy oknie, przez którą przetknę moje listy. Gołębie, wszędzie tam zjawiają się gołębie. Godzinę przed podarowaniem ci moich listów, przeciskam przez nią okruszki chleba.
*
Stało się, wbrew rozsądkowi, z moim ciałem, w ciągłym łagodnym, bolesnym powieszeniu, dążę i ono też dąży tylko do ciebie. Chcę zrobić najmocniejszy na świecie, stalowy zaprząg na twoje serce, kajdanki już nie utrzymają cię przy mnie. Jesteś tylko ty w moich myślach, chcę wyczesać sól ze swoich rzęs i podać ci ją do śniadania, chcę dotknąć twoich kostek i twoich skroni. Chcę, chcę, chcę.
*
Wzdrygam się i wypuszczam kredkę z ręki, bo w drzwiach stoi on, odgadł mnie, szuka moich listów, przeszukuje piwnicę, wyjmuje kilka z zza zagłówka, czyta je. " Co to ma znaczyć" - krzyczy. "Odezwij się!" Krzyczy godzinami i nie przestaje, płaczę, on krzyczy jeszcze bardziej. Mówię mu: "Tęsknie za domem." A on: "Ładna mi tęsknota, przecież to jest twój dom, zniszczę cały ten papier"
*
Próbuję ucieczki, odpycham go. Zaciśnięte pięści, wyciągnięte ręce, chcę odpierać strachy, demony które na mnie najeżdżają i rozpierzchają się we mnie, ze strachu nie mogę już iść dalej, on znów wyjął pijawkę. Zamykam oczy, farby słońca, błyszczące, jaskrawe, plamią mi twarz, oczy, moje gołe nogi, może ktoś mnie zobaczy, może ty mnie zobaczysz? Wsadza mi palce w oczy, mocne, zostaję oślepiona, próbuję iść dalej, ale nie mogę. On sięga po mój język i chce mi go wyrwać, żeby nikt inny nie usłyszał mojego "Ratunku", chociaż nikt mnie nie słyszy. Chcę się zorientować, bo chcę krzyczeć, chcę krzyknąć, ale on chwyta mnie za moje nabrzmiałe od gazu ręce i nogi, i znów mam wrażenie, że wyrywa mi serce i trzewia.
*
Wymowne jest lato. Imiona, czas, pojawiło się jedno obce serce.
Pojawiasz się na dworze coraz rzadziej, raz na jakiś czas witają mnie gołębie.
Widzę cię z inną, stroisz się chmurą włosów, tej obcej. Ta obca cię dotyka, dotykasz jej obce serce, leżycie razem na kocu, pijecie coca colę, jecie banany, a ona cię całuje i widzę, że i ty stroisz tę obcą przy sobie. Chcę ją zadźgać zrodzonymi z mojej wewnętrznej rdzy nożami, chcę by miała tężec, by umarła jak najszybciej w potwornych męczarniach z sardonicusem na ustach, tak jak było w medycznym dokumencie, w telewizji. Tej nocy piszę najwięcej listów, które odmrażają się z lodów moich skroni.
I wykrzyknę do ciebie, żebyś nie szukał nigdy na moich wargach swoich ust.

Szybko ci przebaczam, może to dlatego, że już nie widzę tej obcej. Jest noc, ty jesteś sam na ławce przed domem, wpatruję się w ciebie cierpliwie, oświeca ci czoło latarnia, błyszczy ci skóra od deszczu co właśnie lunął. Otwierasz powiekę z piasku, a ja wiem, że czujesz moją obecność, noc jest bezchmurna. Gwiazdy usypują się w stos, wchodzą do moich oczu, a ja pragnę z tej nocy zrobić coś więcej, chcę z niej utkać jakieś nowe serce.
*
Po moim buncie, on zagląda coraz częściej przez judasza, ma ponure oczy. Potem otwiera drzwi, widzę, że chce odebrać mi moje słowa, moje myśli. Gwałcąc mnie, ale moje zdania o mnie samej i o tobie, są zamknięte, bezpieczne przed nim, utajam je coraz mocniej, dlatego wstrzymuję oddech. Przeszukuje piwnicę,  tracę przytomność, chce mi zwilżyć język, chce znaleźć na nim słowa o mnie samej, chce wyrwać cząstki mnie z mych brwi, wydziobać mi ciebie z moich oczu, wydziobać mi gwiazdy. Trzymam się w sobie kurczowo, nie pozwalam mu zabrać twoich gwiazd.

*
Dwa lata wyżej, jedno nowe serca później, kilka tysięcy kolejnych listów głębiej.
Kroki, coraz cichsze. Znieruchomienie. Żadnego alarmu, żadnych syren. Bardzo stara mocna ściana, a jednak jakieś dziwne dźwięki, odsuwam się od niej, bardzo stara mocna ściana, nikt nie zdoła się uwolnić. Nikt nie zdoła jej otworzyć, a jednak słyszę wiertła, słyszę mruk piły, czuję pył w nozdrzach, osadza mi się na ustach.
Gołębie? Może jeden zdołał przynieść ci mój list. Błyskawica rozjarza ci usta, on stoi naprzeciw ciebie, ma siekierę, ty masz piłę, tylko tyle zdołam zobaczyć. Krzyczysz, żebym uciekała. Ale chwilę później spływa ciecz, krew, nie wiem, stoję w kałuży, bardzo wyraźnie, tak to krew, nie mogę tu cały czas stać, nie mogę patrzeć na to co widzę, wybiegam z tego miejsca, widzę dziecko. Moje dziecko, moje dzieci. Jedno ma już siedem lat, a drugie roczek, leży w łóżeczku. Chłopiec przychodzi do mnie niepewnie, poznaję je od razu, on nie ma pojęcia kim jestem, ciągnę je za nadgarstek a on, w końcu ulega, lecz płacze, krzyczy, zatykam mu ręką usta i dziewczynkę biorę na ręce. Słowa rdzewieją na moim języku, od wielu lat, dobrze je znam, rozpływają się na nim, ale nie mogę ich wykrztusić, utykają gdzieś w oskrzelach, nie mogę ich połknąć.
Staram się wołać ciszej i głośniej, moim głosem z trzeciej klasy. Jakaś kobieta na drugim końcu ulicy, odwraca się i patrzy pytająco. Pytam z rozpaczą: "Czy pani, proszę pani..." Wołam głosem z czasu gdy mam dziesięć lat, a mój syn nie wie co się dzieje i trzyma się kurczowo mojej nogi. "Niech będzie pani, niech pani zostanie przy mnie, proszę, proszę wezwać policję, niech mnie pani zaprowadzi do swojego domu. Czy wie pani gdzie jest ulica Krakowska? To inne miasto? A to? Ta krew? To było morderstwo."

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
jeden · dnia 03.01.2018 20:08 · Czytań: 267 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 2
Komentarze
skroplami dnia 05.01.2018 22:29 Ocena: Świetne!
Autorze, nie wiem czy ktoś to skomentuje :(. A, ja, no tak, przypadek ;). Wczoraj przeczytałem i dziś dopiero wróciłem do siebie po wrażeniach z tekstu. A nie wiem, bo ponownie porażasz sytuacją, zdarzeniami, możliwością zaistnienia i faktycznie istnienia, takich a nie tylko jednej, sytuacji. Bywają i jest ich coraz więcej, patrz ISIS czyli ludzie/zwierzęta. Właściwie tylko zwierzęta w ludzkiej postaci. Właściwie też nie, w Twoim opowiadaniu ISIS nie dorasta, chyba, prześladowcy bohaterki. Prześladowca to miara wielokrotnie czegoś gorszego od zwierzęcia, najgorszy z diabłów w ludzkiej skórze. Dobra, taki może być tylko człowiek. Na szczęście, to nadzieja, to wyjątki dla których tylko natychmiastowa śmierć. Cieszę się, że go zabiłeś rękoma bohaterki. Smutno mi, że nie cierpiał latami :(.
jeden dnia 06.01.2018 13:59
skroplami
Racja, taki może być tylko człowiek. Tego rodzaju historii wypływa bardzo wiele, rok temu skazano w Polsce "człowieka", który więził i gwałcił żonę wraz ze swoimi dwiema córeczkami.
Czy ISIS nie dorasta? Każde zło ma chyba inny posmak, zresztą... Czy istnieje w ogóle coś takiego jak "zło"? Jeżeli tak, to jaka jest jego definicja?
Dziękuję za wizytę i wysiłek skomentowania.

Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
ShoutBox
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty