Hizu usiadła wygodnie i spojrzała na swoje dzieło. Scenariusz, nad którym pracowała tak długo, był wreszcie ukończony i - w przeciwieństwie do poprzednich - kompletny. Poświęciła na to masę czasu i energii, ale była pewna, że tym razem żadne poprawki nie będą potrzebne. Poprawki... Musiała przyznać, że było ich nad wyraz dużo. Na dobrą sprawę, z pierwotnego pomysłu ostał się ledwie szkielet, a i on w mocno okrojonej postaci.
Marzyła się jej samurajska epopeja, z lekkimi wpływami westernu, o samotnym, szlachetnym roninie, który wędruje przez kraj szukając zabójców swego Pana, by dokonać srogiej zemsty. Miało być i ckliwie, i krwawo. Widzów miały zachwycić zapierające dech w piersiach pojedynki, porażającej urody domy gejsz, skorumpowane władze, honor, powinność i tragiczna miłość. Hizu marzyła o sukcesie, a skończyło się na donośnym śmiechu kolegi, któremu pokazała ten scenariusz.
- To się nie sprzeda - powiedział - Nikt teraz nie wierzy w takie bajki. Szlachetny bohater? Tragiczna miłość? Honor? Nic z tego, to nie przejdzie. Takich filmów już się nie kręci.
Po powrocie do domu płakała przez cały dzień, wtulona w poduszkę z Son Goku. Ale już dobę później zawzięcie stukała w klawiaturę, poprawiając skrypt. Całkowicie zmieniła fabułę. Ronin zmienił się w mistrza miecza, który woli uganiać się za dziwkami niż mścić się za swojego Pana. Władze były jeszcze bardziej skorumpowane, gejsze - jeszcze piękniejsze i bardziej zepsute. Hizu wywaliła młodą dziewczynę, która miała się zakochać w bohaterze i na to miejsce wprowadziła oszalałą na punkcie seksu czarownicę. Wrzuciła do opowieści demony i duchy, które ronin wysyłał w zaświaty w ilościach hurtowych, postać długowłosej dziewczyny utopionej w studni, diabelską klątwę i sekwencję finalnej masakry z morzem przelanej krwi. Zadowolona, poszła pokazać efekt swojej pracy tylko po to, żeby znów usłyszeć utyskiwania.
- Jest nieźle - brzmiała ocena - Ale nadal to nie jest to. Za mało w tym wszystkim erotyzmu, sekwencje walk nie robią wrażenia, za dużo gadania i psychologizowania. A milczący bohater? To zbyt westernowe.
Tym razem nie płakała, tylko do razu wzięła się za poprawki. Tu już nawet nie chodziło o osobiste preferencje, czy gusta, ale o ambicję. Hizu postanowiła, że dopnie swego i jej tekst posłuży za scenariusz do kasowego przeboju, choćby musiała nanosić poprawki przez kolejny miesiąc.
Dwa dni później skrypt był gotowy. I to jaki!
Szesnastoletnia Kijako jest świadkiem egzekucji, jaką yacuza wykonuje na jej rodzicach. Jednak gangsterzy popełniają potworny błąd - pozostawiają licealistkę żywą... Ta zaś, uzbrojona w katanę i niezwykłe zdolności akrobatyczne, ubrana w swój ulubiony mundurek, wyrusza na krwawą vendettę. Po drodze spotyka Yoko, uzbrojoną w wyrzutnię rakiet, zamontowaną w miejscu uciętej przez gangsterów ręki i razem dokonują krwawej zemsty. Yacuza są masakrowani mieczem i rakietami, oderwane kończyny latają w powietrzu, wyprute jelita służą za lasso, wrogowie są topieni w basenach z kwasem, gdzieś w tle przewija się motyw szalonego naukowca i koleżanki Kijako, pracującej dla mafii, by wszystko zakończyło się sceną ogólnej masakry skąpanej w ogniu eksplozji termojądrowej, gdzie zło zostaje rozerwane na kawałki, a dwie heroiny zakochują się w sobie i idą w stronę zachodzącego słońca, by na spokojnej wsi założyć małą herbaciarnię i salon masażu erotycznego.
- Tak... - powiedziała cicho Hizu. - To zdecydowanie będzie hit...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Vivaldi · dnia 09.02.2009 23:29 · Czytań: 1372 · Średnia ocena: 3,83 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: