Twój wiersz to dla mnie w pewnym sensie takie jakby dziecięce
glosolalia - niezrozumiałe dla innych (dorosłych) "zaklęcia", a przy tym świetna lingwistyczna zabawa. Niesamowita jest już pierwsza strofa, pokazująca, do jakiego stopnia dzieci
widzą inaczej (pełniej, głębiej): pustkę
przepastnych i
niczego, czającą się w odłamkach "looking glasses". Echa tej wcześnie dostrzeżonej monstrualności świata powracają w dalszym życiu, jak kolejne echolalia. Którym wszelako można powiedzieć: "a kysz!", założyć niepokorny
nabakier, by ze sztuki mówienia "nie", a może i "nie, bo...", zbudować, być może po raz pierwszy, prawdziwe
niebo.
Serdeczności