ZEGAR - nazwauzytkownika - nazwauzytkownika
Kategoria Konkursowa » Konkurs "Zegar 09/10" » ZEGAR - nazwauzytkownika
A A A
ZEGAR


"Odczepcie się ode mnie wszyscy. Odczep się, Mikołaju, i nie kłam więcej. Gdybyś rzeczywiście pił tyle coli, nie dożyłbyś tych świąt, bo jest niezdrowa. A tak twój sztuczny, komercyjny uśmiech denerwuje mnie już od miesiąca, chociaż Wigilia dopiero dzisiaj. Dlaczego to właśnie ty musisz mnie witać na każdym rogu, a ci, którzy mogliby uśmiechnąć się do mnie szczerze, są zawsze za daleko?
Odczepcie się ode mnie wy wszyscy, którzy bezczelnie przepychacie się wózkami w hipermarketach, bo uważacie, że przed spowiedzią jeszcze wam wolno."
O tym myślałam, niosąc w reklamówce butelkę coli i świąteczne karpie. Gdyby nie przywiązanie do tradycji, zostałabym wegetarianką, a tak z okazji świąt co roku umieramy wspólnie – ja i karp. Tyle, że on pogrąża się w błogiej nieświadomości, mój zgon przebiega za to bardziej metafizycznie. Nie chce mi się nic, nie chce mi się świąt. Spać mi się chce. Jak zawsze.
Szłam powoli, powłócząc nogami, żeby chociaż na chwilę odciągnąć od siebie przedświąteczną gorączkę. Na nieszczęście autobus przyjechał prawie od razu. Weszłam do niego bez entuzjazmu i bez biletu. Zdziwiłam się, ponieważ rzadko się zdarza, żeby w komunikacji miejskiej znalazły się o tej porze wolne miejsca. Usiadłam więc, zrobiło się dziwnie wygodnie. Zasnęłam.

- Proszę wysiadać! – obudził mnie głos kierowcy. Rozejrzałam się dookoła. Zdążyło się już ściemnić. Musiałam jechać przez dobre kilka godzin.
- Gdzie ja jestem? – zapytałam jeszcze nie do końca świadoma tego, co się dzieje.
- Proszę wysiadać, słyszała pani?
Posłusznie i półsennie wytoczyłam się z autobusu. Dopiero wtedy zobaczyłam, że znalazłam się w całkiem nowym miejscu. I całkiem sama.
Też mi nowina – zawsze jestem sama. Wyłącznie głupi Mikołaj z coca-coli się do mnie uśmiecha i może kilka innych osób, kiedy oczywiście mają w tym jakiś interes. Tylko zazwyczaj nie stoję w takiej... puszczy?
Istotnie, miejsca, w którym się znalazłam, nie dało się nazwać inaczej. Wokół widziałam jedynie drzewa bez liści, łamiące się pod warstwami śniegu. Gdzieniegdzie mogłam dla odmiany dojrzeć zmarniałą sosnę albo jodłę. Widocznie ten paskudny teren nie sprzyjał nie tylko mi, ale również próbującym bez większego skutku rosnąć choinkom. Wyjęłam z kieszeni telefon i przekonałam się, że niestety straciłam zasięg. To oznaczało totalną porażkę. Droga urywała się w lesie, a autobus już dawno zawrócił. Nie wiedziałam zupełnie, co robić. Nagle zobaczyłam, że pośród drzew coś się porusza. Odskoczyłam gwałtownie, ale „coś” przybliżało się do mnie. Zaczęłam uciekać.
- Ho, ho zaczekaj – usłyszałam za plecami tubalny, skądś znajomy głos.
Odwróciłam się. Za mną biegł mężczyzna. Musiał być bardzo stary, do tego stopnia, że nie zrobiłby mi chyba większej krzywdy. Na twarzy miał kilkudniowy zarost, a na plecach mocno przetartą kurtkę, która zarówno z fasonu jak i ze stopnia zużycia przywodziła na myśl poprzednie epoki w dziejach ludzkości.
Stanęłam, bo i tak nie wiedziałam, w którą stronę się oddalić. Na dobrą sprawę wolałam tego człowieka niż dzikie zwierzęta niewątpliwie ostrzące na mnie kły w lesie. Zmęczony staruszek zbliżył się do mnie.
- Nie biegałem od 1870 roku. Wtedy musiałem dać paczki Antkowi i Rozalce, zanim ta mała spaliła się w piecu. Biedne dzieci – usprawiedliwił się z braku kondycji – A ty, co tutaj robisz w Wigilię? Tu jest niebezpiecznie, wilków dużo. Chodź lepiej ze mną.
Kolejny świr – pomyślałam, ale niestety nie miałam wyboru. Szliśmy w milczeniu, stary chyba się nad czymś intensywnie zastanawiał. Po paru minutach odezwał się do mnie.
- Tak w ogóle to mam na imię Mikołaj, ale znajomi mówią na mnie Miki, odkąd w telewizji pojawiła się ta śmieszna mysz.
- Alicja – wyciągnęłam zmarzniętą rękę. Teraz dopiero wyczułam, że nie jest do końca trzeźwy. Jeszcze tego brakowało.
- To ty przyjechałaś z Krainy Czarów? Albo mi się wydaje, albo kiedyś byłaś blondynką? – nieznajomy kontynuował swoje bredzenie. - Niedaleko stoi moja chatka. Mieszkam tam, odkąd Czerwony pozbawił mnie pracy i przestało mi starczać na czynsz.
Później znowu zapadła cisza przerywana co jakiś czas wyciem wilków, które utwierdzało mnie w podjętej decyzji, ale jednocześnie przyprawiało o dreszcze.
Wreszcie dotarliśmy do domku. Znajdował się w środku lasu, otoczony drewnianym płotem, wokół którego stało kilka huskich. Pewnie one tak wyły.
- Rudolf, cicho już – zwrócił się mężczyzna do psa z dziwnym czerwonym nosem, który na tą prośbę momentalnie zamilkł i zaczął się łasić.
- Musiałem sprzedać renifery – ze smutkiem powiedział staruszek – kupiłem za nie dziewięć psów, dla bezpieczeństwa.
W końcu weszliśmy do pomieszczenia. Mieszkanie wyglądało bardzo skromnie, lecz schludnie. Jedynie na podłodze leżał rozmontowany zegar, a na stole stało kilka butelek whisky. Usiedliśmy. Mikołaj bez pytania wyjął dwie szklanki, napełnił je alkoholem i jedną podał mi. Nie lubię zbytnio pić, ale wiedziałam, że nie przyjmie odmowy. Zresztą podejrzewałam, że to jego największy świąteczny luksus. Wtedy przypomniałam sobie, że mam w reklamówce colę. Podałam ją Mikiemu. Wtedy on ze złością otworzył okno i wylał całą zawartość.
Zza okna momentalnie powiało chłodem, a z oczu Mikołaja - grozą. Następnie wrzucił pustą butelkę do pieca, usiadł i nalał sobie kolejną szklankę whisky, po której stał się już bardziej rozmowny.
- Widzisz ten zegar? – odezwał się wreszcie, wskazując na podłogę – odmierza obecne czasy. W przyszłości nazwą je Erą Plastiku. Co roku w Wigilię próbuję rozkręcić mechanizm, ale zawsze whisky bierze górę i mam problem z precyzją. Wiesz, w przeszłości rozdawałem prezenty, a alkohol to jedyna rzecz, której nie mogłem podarować grzecznym dzieciom. Teraz został mi tylko on... Jeśli kiedyś uda mi się naprawić zegar, czasy plastiku miną i od Nowego Roku nastanie Era Miłości. Ale ty pewnie nie wierzysz w brednie starego pijaczyny...
- Pomogę ci, chcesz? – zapytałam z grzeczności, bo w przeciwieństwie do niego nie udało mi się jeszcze zbytnio upić.
- To zrobić mogę tylko ja. I pomyśleć, że wszystko byłoby dobrze, gdyby zegara nie zepsuł Czerwony... – snuł swoją opowieść Miki z coraz to gorszą dykcją – wiesz, ten Czerwony z coca - coli, co się głupkowato uśmiecha, żeby przyciągnąć klientów. I namawia najmłodszych, żeby pili jakieś świństwo. Nasłał na mnie agentów, którzy przechwytywali listy od dzieci. Następnie zgolili mi brodę, zabrali magiczną czerwoną czapkę i zostawili w puszczy. Teraz rodzice muszą podrzucać dzieciakom prezenty. Ja mieszkam tutaj i przez cały rok czekam na Wigilię z nadzieją, że w końcu uda mi się powstrzymać od tego – tu wskazał na opróżnione butelki – i naprawić zegar.
Zrobiło mi się żal poczciwego staruszka. Wypił trochę za dużo, ale mówił, jakby miał przemyślane każde słowo w swojej tak szczytnej, jak i utopijnej idei. Zaproponowałam mu, żeby wyszedł się przewietrzyć, bo wtedy się szybciej trzeźwieje. Posłuchał mnie, a po chwili jakby nigdy nic wrócił przez komin. To zbiło mnie z tropu, ponieważ zwyczajny człowiek nigdy nie zdobyłby się na taki wyczyn. Czyżby faktycznie jego niesłychane opowieści miały coś wspólnego z prawdą?
Po chwili z poobijanego kredensu, który stanowił jego jedyny mebel, wyciągnął tekturowe pudełko. Znajdowało się w nim pełno listów, pocztówek i zdjęć.
- To Ala - pokazał mi fotografię małej dziewczynki – bardzo chciała dostać lalkę w sukience z falbankami. Wysłała do mnie piękny list. A to Jacuś – napisał, że pragnąłby, żeby jego mama była zdrowa. Sprawiło mi to mnóstwo problemów, musiałem się odwoływać do Wyższej Instancji, ale udało się – Mikołaj nie krył łez.
Muszę przyznać, że ja też bardzo się wzruszyłam, chociaż nie wiedziałam, czy przytoczoną tu historią, czy szlachetnym sercem tego wariata.
– Oni pisali o mnie: święty. Kochali mnie, a ja ich. A teraz zostali daleko, nie mogę do nich dotrzeć. I rozdałem już wszystko oprócz whisky. Gdyby chociaż podejrzewali, że stałem się tylko biednym pijakiem, który nie potrafi nawet naprawić zegara, zawiedliby się na mnie.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wtedy mimowolnie rzuciłam kątem oka na zdjęcie małej Ali. To byłam ja...
Poczułam się strasznie głupio, źle oceniłam tego człowieka. Zrobił wiele dobrego, życie dało mu za to tylko w twarz, a ja sklasyfikowałam go jedynie na podstawie wyglądu i stopnia trzeźwości.
- Miki, nie możesz tak dalej. Ja ci załatwię terapię, naprawisz zegar i wszystko będzie dobrze – próbowałam przekonać mojego idola z dzieciństwa. Tylu ludzi czeka, żebyś spełniał ich marzenia. A poza tym nie zasługujesz na takie życie!
Mikołaj uśmiechnął się do mnie gorzko.
- To twój świat, Alicjo. Ja nie pasuję do plastiku, agenci Czerwonego czyhają wszędzie, żeby mnie zabić. Dzieci nie chcą już lalek, komputer nie zmieściłby się przez komin. I jak tu spełniać ludzkie zachcianki? Kiedyś naprawię zegar, nastanie Era Miłości. A ty, o czym marzysz?
Nie odpowiedziałam nic, tylko ze smutkiem popatrzyłam przed siebie, jakby wśród tych połamanych drzew można było dostrzec coś szczególnego.
Tymczasem zaczynało się już rozjaśniać. Nawet się nie zorientowałam, jak przesiedzieliśmy całą noc. Musiałam się spieszyć, Mikołaj ostrzegł mnie, że za chwilę odjeżdża mój ostatni w tym roku autobus. Nowy przyjaciel szepnął mi jeszcze parę słów na pożegnanie, po czym musieliśmy się rozstać.
- Obiecuję! – krzyknęłam w biegu.
Nie wiem, czy usłyszał.

Kierowca autobusu popatrzył na mnie nieprzyjemnym wzrokiem.
- Co taka ślamazarna? Szybko wchodź, bo już mam spóźnienie! – krzyknął w moja stronę. Nie zwróciłam na niego uwagi. Usiadłam, jak zwykle nie kasując biletu. Po wyjściu z pojazdu z pobłażaniem popatrzyłam na sztuczny uśmiech znajdującego się na plakacie Czerwonego. Wiem, że kiedyś przegra, ale zanim mój przyjaciel naprawi zegar, zrobię to, co obiecałam i spełnię w jego imieniu kilka marzeń. Zacznę od własnych.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
nazwauzytkownika · dnia 31.01.2010 09:49 · Czytań: 509 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Elwira dnia 16.02.2010 11:28 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Zdziwiłam się, ponieważ rzadko się zdarza, żeby w komunikacji miejskiej znalazły się o tej porze wolne miejsca. Usiadłam więc, zrobiło się dziwnie wygodnie.

3 razy się



Cytat:
Rozejrzałam się dookoła. Zdążyło się już ściemnić.


2 razy się


Cytat:
Istotnie, miejsca, w którym się znalazłam, nie dało się nazwać inaczej. Wokół widziałam jedynie drzewa bez liści, łamiące się pod warstwami śniegu.


3 razy się

Cytat:
który na tą prośbę momentalnie zamilkł i zaczął się łasić.


tę prośbę

Cytat:
komputer nie zmieściłby się przez komin.


w kominie

Bardzo to mądre. Spełnianie marzeń należy zacząć od siebie. A przecież czasem niewiele potrzeba, wystarczy dobrze marzyć i umieć żyć po ludzku. I trzeba wierzyć, a nie poddawać się komercji. Istotą świąt nie jest karp i cola, tak samo jak istotą Nowego Roku nie jest uczczenie go lampką szampana. Spodobał mi się Twój tekst.
Trochę za często używasz się, spróbuj się tego pozbyć.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
SzalonaJulka
01/05/2024 00:14
Bardzo dziękuję za zatrzymanie się :) Dzon, ooo, trafiłeś… »
Dzon
30/04/2024 22:22
Bardzo mi się spodobało. Płynie dynamicznie. Jestem fanem… »
Dzon
30/04/2024 22:08
Widać,że tekst jest bardzo osobisty. Takie osobiste… »
Dzon
30/04/2024 21:53
;-) Uśmiechnąłem się. Jest koncept. Może trochę do… »
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
ShoutBox
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty