Dziś część druga, wkrótce dostarczę trzecią (i ostatnią ;) ) Pozdr.
Kiedy dotarli na pierwsze piętro, ujrzeli długi, bardzo ciemny korytarz. Po obu jego stronach ciągnęły się dwa długie rzędy drzwi. Linka podeszła do pierwszych drzwi, zapukała trzykrotnie i nacisnęła klamkę – ale okazały się zamknięte na klucz. Podeszła więc do następnych, potem do trzecich i czwartych, ale drzwi były nieodmiennie zamknięte. Przemierzyła w ten sposób cały korytarz, a reszta klanu dreptała za nią jak stadko potulnych owiec. Ostatnie drzwi ustąpiły, co niemal zaskoczyło Linkę. Przytrzymała je lekko, odwróciła się do Galore’ów i jednym spojrzeniem oceniła sytuację. Wszyscy wyglądali na mocno przestraszonych. Otwieranie drzwi na oścież w sytuacji, gdy w pokoju mogło być po prostu w s z y s t k o (na przykład kuzyn Lucky w stadium zaawansowanego rozkładu) wydało jej się zdecydowanie złym pomysłem. Ktoś („ta idiotka Ella”) mógłby dostać histerii, reszta wpadłaby w panikę, zaczęła uciekać, tratować się nawzajem i łamać sobie nogi i kręgosłupy na wąskich i stromych schodach.
- Wejdę pierwsza – starała się, żeby zabrzmiało to pewnie i spokojnie. – Poczekajcie tu chwilę.
Uchyliła lekko drzwi i wsunęła się do środka. W pierwszej chwili wpadające przez okno światło słoneczne całkowicie ją oślepiło. Kiedy jej oczy przywykły już do jasności, zobaczyła, że znajduje się w małej, całkowicie zwyczajnej sypialni, w połowie zajętej przez szerokie staromodne łóżko. W białej pościeli leżał nieruchomo stary człowiek. „Nie żyje” pomyślała Linka, ale podeszła do starca, żeby się upewnić. Nie wyczuła tętna, a jego ręka była sztywna i chłodna. Nie żył. W tej całej scenie nie było nic strasznego, poza tym niesamowitym naelektryzowanym powietrzem, które tutaj wydawało się brzęczeć jeszcze głośniej („Uciekaj!”).
Linka wróciła do drzwi i z rzadką dla niej łagodnością poinformowała Galore’ów, że kuzyn Lucky nie żyje, po czym wpuściła ich do środka. Ned Galore, siwy staruszek, przecisnął się do przodu. – Tak, to Lucky – powiedział cicho. Pozostali tłoczyli się przy wejściu i niezbyt inteligentnie patrzyli na leżące na łóżku zwłoki. Nagle fałdy pościeli poruszyły się. Nad kołdrę wychynął mały szczenięcy łebek i przenikliwie zaskomlał.
- Piesek!!! – ćwierknęła Ella Galore i rzuciła się w jego kierunku. Linka przewróciła oczami. „Któregoś pięknego dnia ją uduszę”, pomyślała. Ella pochyliła się świergocąc nad szczeniakiem. Nagle krzyknęła ostrym głosem i odskoczyła do tyłu, potykając się o krzesło i upadając na ziemię.
„Ten dzień zbliża się wielkimi krokami” przemknęło przez głowę Lince, ale znów poczuła się nieswojo. Któryś z mężczyzn pomagał wstać Elli, która słaniała się, płakała, śmiała. Przypływ zdrowej złości uśmierzył niepokój Linki. Miała ochotę potrząsnąć swoją kuzynką i zaaplikować jej dwa serdeczne, szczere, siostrzane policzki w tę wymalowaną buźkę, ale ograniczyła się do warknięcia: - Co z n o w u ?!
- Tooo poootwór – wyjęczała Ella wśród spazmów i szlochów.
- Co za bzdura – zdenerwowała się Linka i energicznym krokiem podeszła do łóżka. Stanowczo wyciągnęła rękę po stworzonko i – nie do wiary, nieustraszona Linka Galore wrzasnęła ze strachu.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
fanny · dnia 16.12.2010 09:34 · Czytań: 767 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: