Autobus numer 6. Wsiadam do niego. Tylko on może zawieść mnie gdzie muszę. Jadę do domu, niczym w klatce na czterech kołach. Nazywam się Hanna.
Licealistka, wysoka, jedzie autobusem. Nikt nie zatrzymuje na niej spojrzenia, niczym się nie wyróżnia. Ale gdyby zatopić się w jej oczach...
- Nie ! Pełen smutek, żal i ból. Brak tchu - Biegnij ! Biegnij szybciej. Nie ma nadziei by uciec, wszystko skończone. Wokół muzyka. Rozbrzmiewają piękne nuty. Konar, upadek. To koniec. Głowa rozbita. Lekko otwiera oczy. Nad nią jakaś kobieta krzyczy i płacze. Biały puch, niczym śnieg, zasłania jej oczy ta jasność. Nie wytrzymuję tego i zamyka oczy. Spada. Co się stało? Nie ma siły by myśleć.
Koniec drogi autobusem. Następne kilka metrów na pieszo i pies merdający na powitanie. Dom.
- Znowu tak późno?! Co Ty sobie myślisz?! Gdzie byłaś?
- W szkole - odpowiada ojcu Hanna.
- Tak kurwa w szkole, pytam kurwa gdzie byłaś?!
- Tak, w szkole. Nie chcę rozmawiać, idę na górę.
- Nigdzie kurwa nie idziesz jak do Ciebie mówię.
- Daj mi spokój. Zostaw mnie!
W pokoju łóżko, meble, biurko. Torba na wieszaku, zdejmuje kurtkę. wypija łyk herbaty i kładzie się na łóżko. Wstaje, otwiera okno i znów się kładzie. Gorycz jakiegoś wewnętrznego bólu, układa jej łzy na oczach. 'Dam radę', myśli. I zamyka oczy. Powoli, bardzo powoli ogarnia ją sen.Przykrywa się kołdrą i już zasypia. Słyszy jeszcze jak dostaje sms'a ale brak sił by odczytać. Po chwili już nic nie słyszy. Już jest za daleko...
Podchodzi do niej dziewczyna. Znajomo wygląda, czy ona jest z mojej szkoły?
- Cześć
- Hej - odpowiada Hanna. Bacznie się jej przypatruje. Wygląda inaczej niż wszyscy wokół. Ubrana cała na ciemno, usta podkreślone na czerwono. Uśmiech jakby zawadiacki, taki kuszący.
- Mogę Cię pocałować? - pyta nieznajoma, a Hannie twarz zastyga w niemym osłupieniu - O co tutaj chodzi? To jakiś żart? - Ale jej usta są tak blisko, takie czerwone i pełne. Hanna zamyka oczy, przełyka ślinę i czuje na ustach jej zimne wargi. Pocałunek szkolnej koleżanki. Powoli wsuwa język między wargi...
Otwiera oczy po pocałunku...
Nikogo nie ma. Zniknęła szkoła, kusząca koleżanka i wszyscy ludzie. Obraca się i poznaje ten las co wcześniej. Spogląda na miejsce gdzie potknęła się wcześniej. Przy konarze, leży czaszka. Biała kość ludzkiej czaszki. Coś ją odpycha i każe uciekać, ciekawość chce zobaczyć ją z bliska, chociaż dotknąć. Krok na przód i następny. Czaszka wywołuje mieszane odczucia, bierze ją w swoje ręce i czyta bilecik przywieszony do szczątków: "Albo w górę albo w dół. Na wieczną pamiątkę, On."
Spoglądam na bilecik. Czytam go jeszcze raz i jeszcze raz. "Albo w górę albo w dół. ... Boję się oderwać od niego wzroku. Co to wszystko znaczy? Zamykam oczy. I gdzie teraz mam spojrzeć. Podnoszę głowę do góry i jakaś kropla spada mi na twarz. Otwieram oczy... Otwieram usta, nie mogę krzyczeć, nie mogę się ruszyć z miejsca. Nade mną wisi me ciało. Na pasku, powieszona za szyję na drzewie. Mam zaklejone usta. Wydłubane oczy.
- Wstawaj! - Miły pocałunek w czoło budzi mnie z koszmaru.
- Hej, Słońce, zdrzemnęłam się - odpowiadam usiłując wytrzeć z mózgu myśli i obraz mego martwego ciała - Co Ty tu robisz?
- Dzwoniłem i pisałem. Nie doczekałem się odzewu, chciałem zrobić niespodziankę... - urywa w połowie zdania i pyta - Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Oh, tak. Oczywiście. Jestem trochę jeszcze zmęczona, nie mam siły. Miałam dziwny sen...
Teraz było dobrze. Bała się zostać sama, przy nim czuła się bezpieczna, był materialny, ciepły i kochany. Przytulona do jego dłoni, wyszeptała:
- Zostań zemną już do końca, z moim sercem.
- Na zawsze Haniu, tylko z Tobą.
Chwile razem umknęły. Im bardziej ukochany miał od niej odejść tym bardziej wyrazista była wizja ze snu. W końcu już nie można było przedłużać pożegnania i on poszedł.
- Jetem sama, zamknęła oczy i je otworzyła z powrotem z lękiem. Poszła do kuchni i zaparzyła herbaty. Nic tak nie pomaga jak herbata. Na dole nie zamieniła żadnego zdania z nikim. Bo z kim? Co by nie powiedziała było złe, co robiła było złe, to że była było dla nich złem.
- Nie idę dziś spać - powiedziała sobie z kubkiem w jednej ręce, z książką w drugiej. - Dam radę do szóstej, a później do szkoły.
Prysznic, następna herbata, następna książka i jeszcze jedna herbata. Dochodziła czwarta. Książka zdawała się być coraz bardziej nudna, powieki coraz cięższe. Jeszcze tylko chwila... Zasnęła.
- Dzień Dobry Pani - ktoś krzyczał jej nad głową. I ponownie ten sam głos - Kochana, bo się spóźnisz.
Ale to łożko było takie wygodne, takie miękkie, jakby inne niż własne. Otworzyła oczy...
- O w końcu! Długo czekaliśmy, dobrze się czujesz? - Zapytała kobieta stająca obok łóżka.
- Ale, ale... Gdzie ja jestem ?
- Oh obudź się w końcu, ceremonia zaraz się zacznie, a Ty bredzisz!
I nagle Hanka skojarzyła tą twarz kobiety, że już wcześniej ją widziała.
- To Pani! W tym lesie! Co się stało?
- Nie wiem co mówisz, wstawaj szybko. Wstawaj!
- Hanka! Wstawaj! Wstawaj do szkoły, bo Cię wyjebią z niej na zbity pysk - wrzeszczy jej ojciec, stojąc w drzwiach.
Która godzina? Zaspałam? Znowu?
Szybki prysznic, bieg na autobus i spóźniona trafia już na czwartą lekcję. W klasie chaos. Wszyscy się na nią patrzą.
- To tylko kilka lekcji - powtórzyła sobie to kilka razu w głowie ale jej nie poprawiło humoru. W ostatniej ławce, a zeszyt jeden do wszystkiego. Długopis w rękę... - Wytrzymam.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Aovihl · dnia 04.04.2011 19:20 · Czytań: 1121 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: