Każda, która proponowała mi łóżko zamiast rozmowy, była stracona. Nie istniało dla mnie coś takiego jak pożądanie. Brzydziła mnie każda rozmowa o seksie, szczególnie, odbywana przez panie. Starałem się unikać towarzystwa, w którym ten temat mógłby zostać poruszony. Ale pewnego dnia, na moim trzydziestym urodzinowym przyjęciu, ktoś zawołał od kanapy.
- Mam ochotę się rżnąć! A wy?
Wytrzeszczyłem oczy na Adama, bo ten kujon prawie nigdy nie zwracał na siebie uwagi w towarzystwie. Teraz chichotał i lekko się kiwał- no tak- był wstawiony. Zacząłem myśleć, czy go nie wyrzucić, ale zawołał znowu, i wytrącił mnie z równowagi, wylewając zawartość kieliszka na tapicerkę. Rzuciło się ku niemu dwoje najbliżej stojących ludzi, ale żaden z nich nie miał w ręku szmaty, ani nic z tych rzeczy. Jęknąłem, złapałem się za głowę i wymaszerowałem do kuchni. Wprawdzie było tam parę osób, lecz wszyscy rozmawiali, nie zauważając po co przyszedłem.
Wróciłem do salonu, a ktoś zdążył już obłożyć kanapę gazetami. I to jeszcze CKMem, którego wczoraj kupiłem. Nie był to najlepszy pomysł, no bo ciecz spłynęła na podłogę. Może jakby wybrali lokale pisemko… Szary papier.
Nagle rozległ się huk i wszyscy legli na dywan, zasłaniając głowy rękami. Ja wskoczyłem pod stół. Kolejne uderzenie i ściana pękła, a sufit został wypchnięty przez poręcz dźwigu. Minęło sporo czasu zanim tak naprawdę zorientowałem się, co w nas ugodziło, bo musiałem wychylić głowę, a tego bałem się jak diabli.
- Wychodzimy! – krzyknął ktoś. Później parę głosów zawołało: „Uciekajcie! Uciekajcie!”.
Ale ja nie mogłem się ruszyć. Uniemożliwiała mi to powalona ściana. Była za ciężka, więc w ogóle nie mogłem przesunąć stołu ani odchylić go. Zrozpaczony, usuwałem co mniejsze głazy, bo pomyślałem, by może jednak spróbować się przecisnąć.
Dopiero po chwili zobaczyłem pusty pokój, zdając sobie sprawę, że wszyscy szczęśliwie pouciekali. Zacząłem wołać o pomoc, dławiąc się kurzem. Rama dźwigu powracała, a ja nie mogłem nic zrobić. Byłem już martwy. Ale nie to nie pozwoliło mi się poruszyć, zobaczyłem wielką ranę na swoim przegubie i unieruchomił mnie nagły przeszywający ból, jakby ktoś przypalał mnie rozżarzonym prętem. Zapłakałem.
- Wychodzimy – zawołał ktoś stłumionym głosem. Spodziewałem się zobaczyć któregoś z gości, ale była to blada kobieta o siwych włosach. Kaszlała, lecz mimo to dalej szła wyprostowana, nie zauważając albo się nie przejmując stalowym prętem podążającym za nią z wolna.
- Co pani tu robi? – zapytałem słabo – Proszę uciekać! Za panią jest…
- Wstawaj, no już! Ile mam prosić? Zaraz nas zamkną, i tyle będzie z tego twojego gadania.
Popatrzyłem na nią z przestrachem, ale wzbudziła mój podziw.
- Dalej! Daj rękę.
Od tego momentu wszystko się zmieniło. Pierwszy raz zniknąłem. Przeniosłem się do innego wymiaru, tam, gdzie nie docierają wasze umysły, gdzie nie pozwalają wam zabrnąć, w obawie, że oszalejecie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
sportiste · dnia 16.08.2011 08:34 · Czytań: 887 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: